9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z każdą minutą podjazd przed domem Huntera wypełniał się coraz większą ilością różnorakiej maści samochodami. Goście wysypywali się z nich i wędrowali do dużego domu, gdzie witał ich pan domu i... Hailey. Wszyscy byli zaintrygowani tą dwójką. Nikt nie spodziewał się, że urocza sąsiadka z rancza obok, będzie pełniła rolę pani domu. Paniom nie uszło uwadze, dobrana ze smakiem suknia oraz czułe gesty Huntera. 

- Moja droga, wyglądasz wręcz cudownie - starsza pani Riley pochwaliła Hailey.

- Uważam tak samo - odezwał się Hunter i zaprosił gościa dalej, po czym szepnął do ucha swojej towarzyszce. - Naprawdę wyglądasz oszołamiająco, chyba będę musiał mieć na ciebie oko.

- Daj spokój - mruknęła - to ciebie pożerają wzrokiem te wszystkie harpie. Widać, że jakby mogły zaciągnęłyby cię do łóżka, tu i teraz.

- Nie interesują mnie. Zdradzić ci pewien sekret? - Wyszeptał.

- Może lepiej nie - pokręciła głową.

- Marzę tylko o jednej kobiecie w moim łóżku i moich ramionach. - Hailey zarumieniła się lekko, słysząc te słowa. -  Ale póki co - przejechał dłonią po jej odkrytych plechach -  raczej mam marne szansę. 

- Wiesz - zniżyła głos do bardzo cichego szeptu-  nigdy nic nie wiadomo. Czasem życie potrafi zaskakiwać. - Uśmiechnęła się do kolejnej osoby przekraczającej próg domu.

Hunter miał ochotę posłać wszystkich gości w diabły. Chciał zostać tylko z Hailey, sam na sam. Wiedział od Nicka, że kiedyś jakiś dupek bardzo mocno ją skrzywdził. Otoczyła się murem, który on bardzo chciał zburzyć, ale rozumiał jej dystans do facetów. Jednak on taki nie był. Nauczył się, że w życiu nic nie było za darmo. Nawet miłość nie jest bezinteresowna. Jednak gorycz jego przeszłości, nie spowodowała w nim takich strat i zgorzknienia. W środku kipiał z gniewu i miał ochotę zajebać tego drania za to, co jej zrobił. Czasem widział, jak odpływa myślami gdzieś daleko. Miała wtedy taki nieobecny wyraz twarzy, a jej oczy był puste. Pragnął tchnąć w nie życie i rozpalić mały ogień w jej ciele oraz umyśle.

- Błagam, powiedz mi, że nie będzie tutaj Shirley - niespokojny głos wyrwał Huntera z rozmyślań. 

Shirley była dziewczyną  Nicka, która przed trzech laty zostawiła go dla jakiegoś bogatego frajera. Myślała, że White należał do zwykłych ubogich ranczerów. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że na koncie miał miliony. Przyjechała później błagać go o przebaczenie. Wyznała mu, jaka była głupia i że kochała go jak nikogo innego. I to właśnie Hailey wyrzuciła tę  dziwkę z domu. Upokorzyła ją przy pracownikach, a ta poprzysięgła jej zemstę. A niedługo potem chciała urobić Huntera, który znał takie jak ona i bez skrupułów poszczuł ją psami. 

- Nie jest tutaj mile widziana - odpowiedział obojętnym tonem - ale jeżeli przyjdzie jako osoba towarzysząca...

- Cholera - Hailey zaklęła, bo obiekt ich rozmowy właśnie kroczył w towarzystwie podstarzałego faceta. - Dziwka zawsze pozostanie dziwką.

- W rzeczy samej. Ale nie dajmy jej satysfakcji - rzekł i zaborczo przytulił Hailey do siebie, dając innym do zrozumienia, kto się tutaj liczył i z kim trzeba był się liczyć.

- Hunter - odezwała się Shilrey, totalnie ignorując Hailey - jak miło cie widzieć. - Pochyliła się, żeby go ucałować, ale odsunął się. Jej wyskubane brwi w zdziwieniu podjechały do góry.

- Mnie niezbyt - odpowiedział chłodno. - Mam nadzieję, że pamiętasz Hailey.

- A tak, owszem - rzekła i zrobiła cwany uśmieszek. - Wciąż opłakujesz swoje dziecko?

Hailey poczuła jakby ktoś wymierzył jej potężny policzek. Przeszył ją dreszcz. Miała ochotę wydrapać oczy tej suce. To nie była jej cholerna sprawa. Wypuściła drżący oddech, ułożyła dłoń na dłoni Huntera, która spoczywała na jej tali, a on splótł ich palce razem. Poczuł jak całe jej ciało drżało i wiedział, że czekała ich rozmowa. I był wstrząśnięty tym, co usłyszał.

- Zdaje się - odezwała się Hailey - że każda matka, która straciła dziecko, będzie je kochać do końca życia. Ale... tobie raczej to nie grozi, nieprawdaż?  

Shirley pobladła i szybko oddaliła się. Hailey znała jej brudny sekret. Tak dziwka usunęła dziecko Nicka, dlatego tak jej nienawidziła. Ale nigdy nie powiedziała o tym wujkowi, nie miała sumienia unieszczęśliwiać go bardziej. Wiedziała, że to mogło go mocniej załamać , tak jak odejście Shirley. Musiała go odszukać i wesprzeć go. Był jej jedynym krewnym, którego bardzo mocno kochała.

- Miałaś dziecko? - Zadał chyba najgłupsze pytanie, ale musiał wiedzieć.

- Tak - wyszeptała - ale teraz muszę znaleźć Nicka. 

- Przepraszam - odezwał się i przytulił jej rozedrgane ciało do siebie, a ona chętnie wtuliła się w niego. - Przepraszam. Opowiesz mi kiedyś? To znaczy, kiedy będziesz gotowa. Wiesz... znam ten rodzaj bólu. 

- Znasz? - Odchyliła się i spojrzała w te piękne jadeitowe oczy. Skrzyły się czymś dziwnym, a przez chwilę wyglądał ,jakby przeszłość znowu go dopadła.

- Tak - pogłaskał ją czule po policzku - miałem zostać ojcem, ale Hanna usunęła dziecko.

- Ja... - słowa utknęły jej w gardle - tak mi przykro. A kim ona jest?

- Moja była żona, pazerna suka na pieniądze - rzekł z niesmakiem.

- Ech - westchnęła - zdaje się, że poznajemy same niewłaściwe osoby.

- Tak, ale tym razem mam wrażenie, że poznałem tę właściwą - uśmiechnął się i ucałował czubek jej nosa - chodź, pójdziemy z odsieczą do Nicka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro