Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miałam dać jutro rozdział ale że mi się nudzi i jestem zła bo nie podoba mi się 29rozdział i non stop go usówaam too na poprawe humoru licze na komentarze i gwiazdki 💓
~~~~~

Kłamstwo ma krótkie nogi, w momencie, kiedy się nie udaje jeszcze szybciej wychodzi na wierzch. Jeden zły ruch, jedno źle wypowiedziane słowo, zmiana emocji na twarzy, te wszystkie gesty i kroki, jakie robimy mogą sprawić, że uwolnimy się od czegoś, uciekniemy, wywołamy lub spełnimy swoje oczekiwania, lecz w momencie, gdy nastąpi coś nieoczekiwanego, coś, co błędnie wykonamy może pociągnąć za sobą fale skutków ubocznych w naszym zagięciu prawdy, więc czy kłamstwo popłaca?

W niektórych sytuacjach bardzo, dzięki temu możemy się uchronić, zabezpieczyć w pewnym sensie lub dowiedzieć czegoś, ale prawda i tak wyjdzie na wierzch prędzej czy później. Nie unikniemy przykrego zderzenia się z tym, co sami stworzyliśmy, nie odgrodzimy się od rzeczy, jaką wykonaliśmy, ona nas dopadnie, złapie w swoje sidła i zacznie topić w mroczny sposób od środka. Kłamstwo jest w prawdzie bardzo trudnym do wykonania krokiem, jeśli dana osoba chce dzięki niemu osiągnąć wiele musi go dokładnie przemyśleć, dopracować każdy szczegół do perfekcyjnego zakończenia, ale nawet to nigdy nie obiecuje, że się uda, że nikt się nie dowie.

Dlatego również w tym momencie Lauren dziękowała Bogu za to, że jej serce nie bije, ponieważ jeśli byłoby inaczej na pewno dostałaby zawału lub Camila mogłaby usłyszeć jego mocny rytm spowodowany przez jej pytanie. Kobieta cieszyła się, że stres nigdy nie jest dominującą emocją w niej, w gruncie rzeczy nawet go nie posiadała, ale teraz, w tej właśnie sekundzie zaczęła się czuć jakby w jej ciele rozprzestrzeniał się ten dziwny niepokój, który często odczuwa, gdy przejmuje emocje duszy. Próbując ukryć swoje zdziwienie i wymyśleć dobre wytłumaczenie, aby nie odpowiadać na to, zacisnęła palce, które wcześniej złączyła.

Nie spodziewała się tego, tym bardziej na samym początku ich wspólnego kontaktu, prędzej myślała, że tego typu pytania nadejdą później, gdy czegoś nie dopilnuje a jak widać ten czas już nastąpił. Nie dopracowała tego, nie przemyślała wszystkiego, co może się zdarzyć, czuła po prostu, że musi być, blisko dlatego również nie miała czasu na myślenie a jednak z drugiej strony jak miała rozważać wszystkie za i przeciw, wszystkie pytania i tematy, jeśli nigdy wprost nie miała styczności z człowiekiem bez jego zabijania. Nie znała ludzi, nie znała ich zwyczajów podczas konwersacji, pomimo że często ich słuchała i obserwowała, nie rozumiała za wiele w ich świecie, więc czego można było się po niej spodziewać?

Zwilżając delikatnie czubkiem języka dolną wargę wbiła wzrok w ziemie udając zakłopotanie, jedyne, co mogła sobie przyznać to idealne odgrywanie na tą chwilę postawy niepewnej dziewczyny, która nie wie jak złapać kontakt z kimś w swoim wieku. Takie zagranie było dobre, mogła zacząć bez przeszkód przekonywać brunetkę o swojej niewinności i chęci poznania bez konkretnych powodów, mogła wykorzystać jej emocje na swój własny użytek doskonale ją oszukując dopóki dopóty nie zrozumie, kim naprawdę jest i nie sprawi, że dziewczyna ucierpi psychicznie czy też fizycznie.

Tak, to było świetne na ten moment i tego się trzymała. Zawzięcie utrzymywała swoją wewnętrzną chęć poznania jej dla swojej własnej ciekawości. Nic nie mogło zmienić jej obietnicy o poświęceniu młodej Kubanki. Dla Lauren teraz nie było ważne to, czego ją pozbawi, bezwstydnie odbierze jej marzenia, bliskich, wszystkie plany i cele. Pozbawi ją ziemskiego życia tylko i wyłącznie dla swoich zainteresowań.

Było to złe, wręcz samolubne z jej strony, pomimo że jest śmiercią a jako śmierć zawsze kierowała się dobrem i walczyła z własnymi wewnętrznymi demonami sprawiając, iż dusze odchodziły w najlepszy sposób, ale teraz nie mogła, nie potrafiła pozbawić się tej chęci poznania. Camila na swój sposób przyciągała ją, wywoływała mieszankę jej dwóch stron, co powodowało okropne konsekwencje. Zielonooka nie chciała tego robić, nie chciała zabijać z przyjemności jak i również, aby zaspokoić swoją drugą stronę, w głębi siebie również pluła sobie w twarz za to, co robi chorej, ale mając w sobie wewnętrzny chaos tak naprawdę nie pojmowała tego, co się dzieje naprawdę.

Była zahipnotyzowana, nie wiedziała jak i czym ale to, co się wydarzyło oraz wciąż dalej się toczy działało na nią. Ponownie nie miała pojęcia, co się stanie w najbliższych godzinach, dniach lub miesiącach, ale tak jak do niedawna była niepewna w tym wszystkim teraz była gotowa zrobić wszystko dosłownie wszystko byleby zaspokoić swoją wiedzę byleby posiąść jak najwięcej i jak najlepiej to, o czym od zawsze marzyła, ale był jeden problem, który uaktywniał się, gdy zawsze o tym rozmyślała a tym problemem nadal była brązowooka brunetka o słodkim uśmiechu i melodyjnym głosie.

Wzdychając z poirytowaniem na swoje chaotyczne myśli niemające zupełnie racjonalnego sensu spojrzała się na siedzącą przed nią dziewczynę. Jej ciało było drobne, przez pewną chwilę Lauren wydawało się jakby była ze szkła oświetlona delikatną poświatą jej ulubionego nocnego przyjaciela. Ciemne włosy falami opadały niedbale na ramiona i plecy, przysłaniając wystające obojczyki kierowały mimowolnie wzrok w dół. Zjeżdżając od ramion po brzuch przykryty obcisłą bluzką oraz odkryte nogi uśmiechnęła się delikatnie na widok długich czarnych skarpetek w żółte banany. Nie mogła uwierzyć, że dorosła kobieta potrafiła nosić takie rzeczy jak i spać z pluszakiem. To w pewien sposób rozśmieszało ją, lecz również ujmowało, dziewczyna miała w sobie urok, na który wbrew pozorom śmierć łapała się na niego nie mogąc przestać jej podziwiać a najbardziej jej twarzy. Karmelowa skóra pomimo fragmentów nie zdrowej bladości wciąż nie zabierała, chociaż o centymetr piękna, drobny nos, który marszczył się, co jakiś czas w uroczy sposób i głośny słodki śmiech przyprawiał o miłe ciarki na plecach, ciemne czasem orzechowe lub czekoladowe oczy wraz z pełnymi wargami wywoływały u Lauren chęć przełknięcia śliny by tylko nie zachować się w nieprzyzwoity sposób lub zatrzymać natłok niewłaściwych myśli. Ostro zarysowana szczęka razem ze szczupłą szyją były idealne do całowania i dotykania opuszkami palców, przez pewien moment miała ochotę to zrobić, ale nie pozwoliła na to. Musiała się pilnować i uspokoić, zachować zimną postawę jakby nic nie miało dla niej znaczenia. Musiała tego dopilnować.

Słysząc ciche chrząknięcie potrząsnęła głową by powrócić do rzeczywistości.

-Chyba aż tak przeze mnie nie odleciałaś?- słysząc rozbawiony ton głosu dziewczyny spojrzała się w jej oczy, w których mogła dostrzec małe diabelskie w pewien sposób ogniki.- Te przygryzanie wargi, gdy leciałaś wzrokiem po całym moim ciele było...niezłe.

Zatkało ją, kobieta nie miała pojęcia, że robi coś takiego. Załamując się wewnętrznie zsunęła się kilka centymetrów z krzesła, aby wygodniej założyć nogę na nogę.

-Przepraszam, myślałam nad czymś.- mruknęła opierając łokieć o oparcie.

-Mogę wiedzieć, czym tak bardzo byłaś pochłonięta?- zadziorny uśmieszek wciąż nie schodził z ust Camili.- Choć mogę się domyśleć.

Lauren nie odpowiedziała, prychnęła pod nosem uśmiechając się delikatnie. To nie była jej wina, że dziewczyna przykuwała spojrzenie, od dawna zielonooka nie miała styczności z żadną wartą uwagi kobietą a tym bardziej z taką urodą, którą Kubanka posiadała. Po krótkim przemyśleniu była chyba jej jedną z ulubionych rodzajów piękna.

-Zostawię to dla siebie.- odpowiadając powróciła wprost do prawie tym razem czarnych znów tęczówek.- Fajne skarpetki tak w ogóle.

-Dziękuje, choć chciałabym żebyś w końcu odpowiedziała mi na pytanie.

-Jaka odpowiedź by cię zadowoliła?- pytając odmawiała cichą modlitwę o to, aby dziewczyna nie naciskała na prawdę.

-Chciałabym...- ucięła rozglądając się po pokoju.- Abyś powiedziała mi, kim jesteś, skąd i dlaczego znajdujesz się akurat tu.

Jej wzrok był zdeterminowany jak i również wypełniony zagadkową ciekawością poznania. Wywierała nim burzę niepewności w Lauren, przez moment w pewien sposób kobieta miała wrażenie, że znowu czuje przepływ krwi w swoich tętnicach i pojedyncze uderzenie serca, ale gdy tylko chciała się nad tym skupić odczucia znikały.

-Dlaczego chcesz to wiedzieć?- przedłużając, jej prawa noga zaczęła podrygiwać wywołując cichy stukot.

-Pytania o to, kim się jest pomagają w poznaniu drugiej osoby, jeśli chcesz poznać kogoś to również sam musisz się otworzyć na tą osobę.- umilkła przez moment zaciskając w cienką linie usta.- Bez wzajemnej szczerości i chęci ludzie nigdy nie dojdą do bliższych relacji i prawdy.

Prawda.

To ostatnie słowo wywarło na Lauren najmocniejsze przykre wrażenia o tym, że może to wszystko szybko utracić, lecz również w tym momencie dowiedziała się czegoś ważnego o ludzkich relacjach, które różniły się po tej drugiej stronie a to tylko, dlatego że nikt nikogo nie chciał nigdy poznać tak do końca, każdy kierował się swoim dobrem i samolubstwem. Nikt nie chciał słuchać ani szanować, ale to każdemu pasowało w końcu przez tyle lat dla wszystkich z mieszkańców świata Lauren to było codziennością.

-Jestem w tym słaba.- krzywiąc się zdjęła skórzaną kurtkę.- Pomimo że jestem wolontariuszem to nigdy nie skupiam na sobie uwagi i nie rozmawiam z pacjentami o sobie.

-Rozumiem.- brunetka potrząsnęła głową prostując plecy.- Od jak dawna jesteś wolontariuszem?

-Hmm...- marszcząc brwi zielonooka analizowała wszystko w szybkim tempie.- Od trzynastego roku życia.

-Wow to bardzo długo! Widać, że lubisz to robić, prawda?

-Tak, kocham pomagać ludziom to sprawia, że czuję się lepiej.

Wprawdzie Lauren z tym nie kłamała, lubiła w pewien sposób pomagać duszom, aby przechodziły na drugą stronę w wymarzony sposób. Szkoda tylko, że ostatnimi czasem się jej to nie udawało.

-To kochane, nie spotkałam jeszcze nikogo, kto tak się oddaje temu wszystkiemu, ale czy również to nie przeszkadza ci, na co dzień?- Camila wciąż pytała nie odrywając wzroku od siedzącej kobiety. Była nią zafascynowana przynajmniej tak wydawało się zielonookiej.- Znaczy...chodzi mi o to, że na pewno pracujesz lub wciąż studiujesz.

Chwila zastanowienia i kolejny raz mogła przybić sobie piątkę z czołem w sprawie swojej "pracy".

-Jestem...- szepnęła wciąż myśląc.- Uczę się bycia psychologiem już w praktyce niż w studenckich salach oraz odbywam szkolenia na opiekuna medycznego.

Brawo Lauren, nie masz o tym w ogóle pojęcia.

To prawda, za grosz nie wiedziała, co ci ludzie robią, na co dzień. Wiedziała tylko poniekąd jak to wszystko wykonują i co muszą robić, ale nie interesowała się tym a teraz przez swój brak racjonalnego myślenia strzeliła sobie w kolano.

-Za idealnie brzmisz.- brunetka zmarszczyła nos po chwili go pocierając.

-Jak to?

-Wolontariuszka od najmłodszych lat, spędza dnie i noce przy pacjentach, psycholog z zawodu oraz opiekun medyczny, jako zapewne poboczny kierunek.- wymieniała nie spuszczając bacznego spojrzenia z kobiety.- To wszystko brzmi tak niespotykanie.

-Naprawdę?- kolejna fala nieprzyjemnej niepewności wypełniała Lauren.

Wkopała się, coraz mocniej to czuła i coraz mocniej również zaciskała palce próbując się uspokoić.

-Tak, w tych czasach spotkanie kogoś takiego to cud.- uśmiech, jaki ukazał się na ustach młodszej wywołał ulgę i zdjęcie z barków śmierci ciężaru kłamstwa.- Lubisz swoją pracę?

-Tak, w pewien sposób tak. Mogę pomagać wielu osobom a będąc przy pacjentach jeszcze mocniej.- pewność w głosie zwiększała się z każdą minutą. Mając wrażenie, że nie musi się o nic bać odetchnęła głęboko.

-Podziwiam cię, słuchanie o problemach innych oraz widoku wpływów zmartwień na osoby jest okropny.

-Dlaczego tak uważasz?- ciekawa odpowiedzi przyglądała się dziewczynie opierając głowę o lewą rękę.

-Ponieważ wiem jak to jest być zniszczonym.- szepnęła prawie niesłyszalnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro