Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdemu zdarza się często jak pod wpływem chwili ulegamy swym pragnieniom, bez żadnego zastanowienia robimy to, na co mamy ochotę w ogóle nie myśląc o późniejszych konsekwencjach, jakie poniesiemy a zapewnić wszyscy możemy, że głównie to, co się zadzieje wywoła fale problemów lub stresu, ale nie tym razem, pomimo iż Camila non stop upewniała się, aby nie zbliżyć zielonookiej wolontariuszki do siebie to w poprzednią noc, omamiona złym samopoczuciem oraz bezradnością poddała się z walką przeciwko chęci bliskości przy niej. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi, dopiero, gdy poczuła chłodną skórę, która mimowolnie ukoiła jej rozgrzane do niemożliwości ciało zrozumiała, że siedzi na kolanach kobiety wtulona w nią jak małe bezbronne dziecko błagające o poczucie bezpieczeństwa. To, co w tamtym momencie było najważniejsze dla brunetki to przebywanie jak najbliżej się da, aby okropne uczucie samotności zniknęło w odmętach przyjemnego dotyku kogoś innego a więc tym kimś była Lauren, kobieta, która od początku wywoływała w niej mieszankę dziwnych doznań oraz nieufności.

Szczerze mówiąc dziewczyna odkąd się obudziła, miała ochotę wstać i uderzyć głową o ścianę, gdy przypominała sobie, że przesiedziały tak całą noc, na krześle przytulone w błogiej ciszy. Dlatego również coraz bardziej Camila była załamana tym wszystkim, ponieważ Lauren w ogóle nie spała gdyż zamiast odłożyć ją do łóżka, trzymała mocno w opiekuńczy sposób, aby nie upadła, kiedy w końcu usnęła opuszczona przez nękające ją złe samopoczucie. Nie miała również pojęcia, dlaczego kobieta po prostu jej nie przebudziła żeby bez problemu mogła wrócić i spać w łóżku, jeśli przeniesienie jej byłoby aż tak trudne, a zamiast tego przytulała specjalnie przykładając jedną dłoń do jej rozgrzanego czoła pokrytego potem oraz przyklejonymi brązowymi kosmykami by zbić temperaturę jak najszybciej się da. To było miłe, choć odrobinę zawstydzające, od niepamiętnych czasów spędziła z kimś tak blisko noc. Na samą o tym myśl czuła jak gorąc rumieńców wstępuje na policzki a stres z tym związany wywołuje drżenia dłoni.

Jej zdaniem była głupia, jeśli aż tak na to wszystko reagowała, ponieważ dla innych byłoby to nic, tak samo dla zielonookiej zapewne również to nie było takie ważne lub choćby emocjonujące, ale nie dla niej. Ona nie była jak reszta, choć bardzo by tego chciała, jedyne, o czym marzyła to odcięcie się od swojej przeszłości, zapomnieniu o ciepłym ciele przytulającym ją, co dzień, szerokiemu uśmiechowi, który oznajmiał o zaparzonej herbacie specjalnie dla niej i beztroskich rozmowach leżąc na kanapie przy okazji wygłupiając się albo, kiedy wszyscy razem siadali do rodzinnych obiadów ciesząc się ze wspólnych chwil. Chwil, które trwały jak ułamki sekundy pozostawiając po tym głębokie szramy na sercu i we wspomnieniach. Tamten czas był piękny, oraz wcale nie tak odległy jakby myśleli, co poniektórzy, dlatego wciąż czując bolesny ścisk w klatce piersiowej odetchnęła kilka razy próbując się uspokoić. Nienawidziła czegoś takiego, nienawidziła faktu, że wciąż nie może się po tym wszystkim pozbierać a jedyne, co jej pozostało to głupie wspomnienia i myśli a przecież to nie zwróci tego, co było, więc dlaczego musi w nieodpowiednich momentach przypominać sobie każdy dzień, miesiąc, rok.

To nie było warte niczego, traciła tylko czas, choć tak samo traciła go siedząc w szpitalu bezczynnie łudząc się na szansę, że dostanie zdrowy oraz sprawny organ, ale nic nie mogła zrobić, przebywała tu dla swoich bliskich, aby oni nie musieli cierpieć, stresować się i płakać po nocach, choć dziwnym trafem dziś obudziła się w o wiele lepszym stanie, nawet wyniki badań nie wyszły tak źle jak wszyscy przypuszczali, dlatego również nie chciała akurat z samego rana myślami przysporzyć sobie większych problemów, które opuściły ją niedawno.

Przeciągając się leniwie skrzywiła się na uczucie wciąż spoconej mokrej, śmierdzącej koszulki, ten fakt był kolejnym dopiskiem do listy powstałej w głowie, aby przeprosić Lauren za to, iż musiała znosić nie dość, że zapach to i wilgoć, jaką wydzielała przez te kilka dni.

-Boże błagam cię, aby nie miała mi tego za złe.- jęcząc załamana tym wszystkim i zawstydzona, skopała kołdrę na sam skraj łóżka idealnie uwidaczniając żółte plamy potu na prześcieradle.

Normani wraz z Ally miały przyjechać za niecałą godzinę, aby jej pomóc we wszystkim, ale nie mogła czekać, czując się w końcu dobrze wstała bez problemu łapiąc w dłonie od razu ręcznik i wszystkie kosmetyki, jakich potrzebowała. Tylko na moment tak jak przystało na prawdziwą kobietę zawiesiła się nad wyborem dzisiejszych ubrań, lecz przypominając sobie, iż siedzi w szpitalu a jedyne, co tutaj posiada to same dresy i szerokie bluzki wzruszyła ramionami biorąc wszystko z brzegu wraz z jak zwykle długimi ciepłymi skarpetkami, które jako jedyne ogrzewały jej zmarznięte stopy. Ciesząc się jak mała dziewczynka założyła puchate kapcie, wędrując od razu w stronę wolnej łazienki wyobrażała sobie jak ciepłe krople wody będą spływać po jej skórze i oczyszczać z tego całego brudu oblepiającego każdy skrawek ciała. Sięgając dłonią do srebrnej klamki od drzwi przypomniała sobie moment, kiedy widziała zielonooką przy jednej z sali pochylającą się nad informacją o lekarzu prowadzącym pacjenta, teraz już wiedziała, dlaczego kobieta płakała w tamten dzień, tak samo dziewczyna miała świadomość jak bardzo praca psychologa czy chęć pomocy, jako wolontariusz musi wpływać na psychikę, w końcu widok umierającej osoby był przerażający a fakt, że do niedawna znałeś kogoś, kto odszedł musi porządnie wstrząsać. W końcu decydując się na wejście do pomieszczenia, w którym zamierzała spędzić dobre półgodziny, jej umysł jak na zawołanie odtworzył scenę, kiedy czarnowłosa kobieta malowała się przed lustrem kompletnie mając w głębokim poważaniu obecność kogokolwiek, kto wszedł. Camila wciąż była zła za tamto tym bardziej, kiedy później ta wariatka zostawiła ją bez słowa.

Odkładając wszystkie rzeczy na stojące krzesełko analizowała tamten moment kawałek po kawałku, pomimo wszystko Lauren tak jak w tedy i tak jak teraz jest bardzo tajemnicza, uważa na każde słowo a jej postawa często przypomina jakby miała druty zamiast majtek, ale nie chcąc być wścibska brązowooka nigdy nie dopytywała, dlaczego taka jest, również nie chciała być blisko niej na dłuższą metę, więc, po co miałaby się interesować tym wszystkim, może naprawdę ta kobieta była jakaś problemowa lub niezdrowa psychicznie i tylko mogłaby się nabawić jakichś niepotrzebnych akcji podobnych do tych z książek typu.: Schizofreniczka mordująca pacjentów, którzy jej zaufali.

W tym życiu jak i czasach nigdy nie było pewności czy stojąca obok osoba jest bezpieczna a tym bardziej jak ktoś, na co dzień zajmuje się pacjentami, którzy umierają, po czym idzie do innych jak gdyby nigdy nic. To najbardziej ze wszystkiego chyba przerażało Camile. Zdejmując ubranie weszła do wilgotnej kabiny prysznicowej pokrytej kafelkami oraz mlecznym szkłem, woda akurat w tym momencie była nadzwyczajnie gorąca. Uśmiechając się odchyliła głowę pozwalając, aby strumień oblał ją całą zmywając pot i inne bakterie, jakie się na niej znalazły. W pewnym momencie naprawdę poczuła się trochę jak w domu, sięgając po żel odetchnęła głęboko na zapach, jaki się uniósł w powietrzu, gdy tylko zaczęła nim nacierać swoje ciało. Teraz tylko to, czego potrzebowała była muzyka puszczona na całość, ale nie mogła tego zrobić, nie daj Boże a pielęgniarki wparowałyby tu myśląc, że coś się komuś stało. Z ręką na sercu brunetka przyznała, że nie chciałaby takich odwiedzin i to jeszcze będąc w negliżu.

Wciąż myjąc się, nuciła pod nosem krótkie piosenki nakładając na włosy szampon, kompletnie oddana przyjemności, jaka dała jej gorąca woda w ogóle nie usłyszała cichego skrzypnięcia zamka oznajmiającego otwarcie drzwi.

-O jasna cholera!

Krzyk obcej osoby rozniósł się po całej łazience, przez co omal dziewczyna wywinęłaby orła na śliskiej podłodze.

-Boże, odwróć się! – również krzycząc zasłoniła się jak najprędzej widząc znajomą sylwetkę.

-Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.- kobieta stała do niej plecami zasłaniając oczy.- Nie zamknęłaś drzwi i...

-Nawet nie kończ.- wycedzając przez zęby cieszyła się, że spłukała już wszystkie kosmetyki z ciała.- Masz się nie odwracać!

Lauren pokiwała kilkakrotnie głową, uznając to za potwierdzenie, iż tego nie zrobi Camila wyszła z kabiny od razu łapiąc za swój ręcznik i jak najdokładniej zasłaniając swoje ciało zmierzyła ją bacznym wzrokiem. W fali radości na swoje lepsze samopoczucie zapomniała naprawdę o zamknięciu drzwi, tyle dobrze, że żaden starszy ohydny mężczyzna nie wszedł a ubrana jak zwykle w czerń zielonooka wolontariuszka. Choć brunetka tak naprawdę nie była pewna czy z tego mogła się cieszyć czy prędzej coraz mocniej chcieć przywalić głową o ścianę.

-Możesz już odwrócić się a najlepiej to wyjść.- warknęła podchodząc do umywalki.

Nie chciała patrzeć na nią, wolała za to nałożyć na szczoteczkę pastę do zębów i prawie wręcz agresywnie wsadzić ją do buzi, aby tylko nie czuć tego palącego wzroku na swojej skórze. Szczotkując zęby, nic nie mówiła, nie patrzyła ani się nie odwracała Bóg wie gdzie jak to zwykle miała w zwyczaju. Przepełniona zawstydzeniem trzymała mocno ręcznik przy piersiach, aby tylko się nie zsunął i płucząc usta z westchnieniem spojrzała w lustro napotykając oczy Lauren obserwującą jej ociekające wodą ciało.

-Mówiłam byś wyszła.

-Przepraszam.- podskoczyła wystraszona.- Zamyśliłam się.

-Nie prawda.- prychając wyminęła kobietę sięgając po szczotkę do włosów.- Zapatrzyłaś się moja droga, więc czemu kłamiesz? Widziałam, co robiłaś.

Pochylając się do przodu rozczesywała każdy kosmyk, Camila łudziła się, aby Lauren wyszła i zostawiła ją w spokoju. W końcu, kto normalny stoi w łazience z kompletnie obcą osobą, która na dodatek jest nago ledwie przykryta kawałkiem ręcznika. Mając dość wywróciła oczami.

-Powtarzam ci po raz kolejny żebyś wyszła.- nie mając już sił do niej wskazała palcem na zamknięte drzwi.- Bo sama cię stąd wykopie.

-Czyżby?- uniosła jedną brew oceniając wzrokiem wychudzone, małe ciało Kubanki.- Nie chciałam cię podglądać nie myśl sobie, ja po prostu musiałam odetchnąć przez jednego pacjenta i myślałam, że jest wolna łazienka i za nic w świecie nie chcę stąd na razie wychodzić.

-Co ci zrobił?- pytając brunetka posmutniała widząc wymęczony wyraz jej twarzy.- Powinnaś być w domu, nic nie spałaś przeze mnie.

-To nic.

-Jakie nic? Jesteś wykończona, widzę to.- marszcząc brwi nie mogła zrozumieć beznamiętnej postawy zielonookiej.- Nie chcesz wychodzić to nie wychodź, ale masz się odwrócić dopóty dopóki się nie ubiorę.

Nic nie odpowiedziała, odwracając się uniosła do góry ręce jakby miała być zaraz przeszukiwana. Śmiejąc się na to zachowanie, dziewczyna nie traciła czasu na ubranie się, jak najprędzej założyła czystą bieliznę, skarpetki i dresy niestety bluzka, którą myślała, że wzięła okazała się parą czarnych leginsów. Sapiąc w rozdrażnieniu zebrała wszystkie swoje rzeczy wraz z tymi nieszczęsnymi spodniami chcąc wyjść jak najszybciej i ubrać coś na siebie. Przyciskając wszystko do klatki piersiowej ledwo oddychając przez obecność wolontariuszki wyminęła ją marząc o powrocie do pokoju i spaleniu doszczętnie buraka na twarzy.

-Wychodzę.- oznajmiając odwróciła się na moment w jej kierunku.- Dziękuję za noc i za to, że chciałaś podarować mi swój czas.

Nie czekając na odpowiedź otworzyła drzwi jak najprędzej wbiegając od razu do swojego pokoju żeby tylko zatrzasnąć się w nim i rzucić na łóżko krzycząc wprost do poduszki. Jakież było jej zdziwienie, gdy opierając się gołymi plecami o chłodną powierzchnię odgradzającą ją od kobiety spostrzegła dwie siedzące przy jej nowo pościelonym łóżku przyjaciółki.

-Cześć...- pisnęła zaciskając palce na rzeczach, które wciąż ledwo trzymała.

-Wszystko dobrze Mila?- zdziwiona Normani wstała podchodząc do niej.- Jesteś cała czerwona.

-To...- ciągnęła zagryzając dolną wargę.- To nic, gorąca woda i tyle!

Czarnoskóra wraz z niską blondynką wymieniły się niezrozumiałymi spojrzeniami.

-Dobra, ubieraj się i do łóżka.- wzruszając ramionami popchnęła brunetkę w głąb pokoju.- Ja idę do łazienki, chce mi się siku!

Odwracając się dziewczyna chciała krzyknąć by nie wychodziła, lecz zanim miałaby szansę Normani już dawno zamykała drzwi od łazienki. Marszcząc brwi w niezrozumieniu, co do słów Lauren stała jeszcze przez kilka krótkich chwil żeby sprawdzić czy aby nie przyjdzie do niej, jeśli naprawdę była wykończona tajemniczym pacjentem, choć takie przypuszczenia były głupie, bo przecież ona również była chora, więc dlaczego kobieta miałaby akurat przychodzić w takich chwilach do niej?

Incydent w łazience nic nie znaczył, to było przypadkowe i właśnie to wskazywało, że wolała znaleźć się w odosobnieniu niż przy niej. Nie była wyjątkowa, a noc, która była przepełniona bliskością również stała się teraz jedynie nic nieznaczącym incydentem.

Niczym ważnym.

-Camila, kochanie na pewno wszystko dobrze?- zmartwiona Ally podeszła dotykając już chłodnego ramienia przyjaciółki.- Chodź ubierzesz się i odpoczniesz.

-Co zrobić, jeśli jedna osoba wciąż siedzi w naszej głowie?- szepcząc powędrowała wraz z niską blondynką do łóżka.

-Poznałaś kogoś?- szczęśliwa uśmiechnęła się od ucha do ucha podając brązowookiej koszulkę.- Czy mówisz znów o...

-Nie.- przerwała zakładając ubranie.- Tak jakby jest ktoś i nie potrafię zrozumieć, dlaczego...

-Oj kochanie, to nic złego.- łapiąc drobną dłoń potrząsnęła nimi wywołując smutny uśmiech na twarzy Camili.- Wiesz, że gdy próbuje się wyrzucić uczucia do kogoś to one przychodzą ze zdwojoną siłą, dlatego spróbuj nie robić nic.

-Jak to nic? Ja...

-Nawet nie mów mi słów, że nie możesz, bo to nie prawda.- wymierzając w stronę dziewczyny wskazujący palec spojrzała się w jej oczy pełna troski.- Pozwól, aby to wszystko poleciało. Los pokaże, kim macie być dla siebie.

-Dziękuje Ally.- przytulając przyjaciółkę usłyszały głośny huk otwieranych drzwi.

-Co za szpital! Zatrzasnęłam się w łazience a wy nic nie reagujecie!- krzycząc oburzona ciemnowłosa kobieta wparowała do pokoju.- Zapewne po pięciu godzinach byście nic nie widziały.

-To kara od Boga za to, że byłaś grzeszna dziś rano.- poważny ton blondynki sprawił u każdej z nich ciarki na plecach.

-Ally...

-Nic nie mów!

Krzycząc zasłaniała uszy zaś Camila wraz z Normani śmiały się głośno widząc jak w rozpaczliwy sposób dziewczyna chciała odgrodzić się od pikantnych szczegółów. Tylko przez moment brunetka poczuła jak znów delikatne drżenia wewnątrz wywołują chęć ponownego spotkania z zielonooką pięknością. Nie chcąc nic po sobie poznać, przełknęła z trudem błagając wewnętrznie, aby wszystko, co się dzieje minęło.

Jakby to był tylko sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro