Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miało nie być w tym tygodniu rozdziału ponieważ doskwierał brak weny i złe samopoczucie ale jednak mój mózg odnalazł ponownie pomysły. Jeśli wystąpi imię kompletnie nie pasujące do opowieści co daje to z góry przepraszam bo w oryginalnej wersji którą piszę bohaterzy inaczej się nazywają XD

________

Wszystko powoli zaczynało się układać, tylko czasami Camila samotnie w nocy rozmyślała o Lauren, której nie widziała na oczy dobre półtora tygodnia lub może dłużej? Sama nie była do końca pewna, ponieważ dni zaczęły zlewać się ze sobą. Wszyscy jej bliscy jak na zawołanie zaczęli ją odwiedzać jakby brak obecności wolontariuszki w szpitalu dało im na to pozwolenie. Takie myślenie dla brązowookiej było dość śmieszne jednakże naprawdę wszystko dosłownie wszystko się normowało nawet jej stan zdrowia! Wyniki, które się pogarszały z każdym dniem teraz są coraz lepsze nawet na stan chorego narządu, jaki w sobie posiada było oraz jest wspaniale, więc czy to był znak? Lub może tylko zbieg okoliczności albo kolejna szansa od niejakiego Boga na to, iż dotrwa do przeszczepu? A właśnie, jeśli chodzi o przeszczep ponownie spadła na liście oczekujących i to aż o trzy miejsca w dół. Ten fakt nie poprawiał jej stanu psychicznego, w jakim się znajdowała, pomimo odwiedzin, pomimo obecności bliskich wciąż jej czegoś brakowało lub może lepiej byłoby powiedzieć, iż brakowało tylko jednej osoby i to nie tej z przeszłości, na pewno nie. Camila czuła tęsknotę za kobietą, za jej głęboką zielenią oczu, uśmiechem upiększonym czerwienią szminki i spokojem, którym emanowała cała. Brakowało jej tej niezmąconej ciszy, którą zawsze przynosiła ze sobą Lauren, spowolnionego w pewien sposób czasu i nocnych rozmów, które koniec końców stawały się milczeniem lub snem chorej. Szczerze mówiąc dziewczyna nigdy nie widziała, aby wolontariuszka, choć na moment przysnęła podczas rozmowy lub milczenia, jakie dawało szansę na spokojny sen. Nigdy również nie widziała jak przy niej je lub choćby pije, pomimo iż ciągle sama to proponowała częstując ją wielokrotnie, ale równie dobrze kobieta mogła się wciąż wstydzić? Lub nie? Camila zupełnie nie wiedziała, co o tym sądzić. Cały ten czas w ciągu ich rozłąki był przeznaczony na analizę wszystkiego jak to miała w zwyczaju. Chciała wręcz musiała dla własnego spokoju dowiedzieć się, co zrobiła nie tak, że znów została sama, bez odpowiedzi czy gestu pożegnania.

Ponownie czując ukucie bólu w środku klatki piersiowej poruszyła się nerwowo wypuszczając drżący oddech. Kolejna dializa, jaką dziś przeszła dała niebywałą ulgę w samopoczuciu fizycznym, lecz znów niechciana psychika otwierała drzwi gościom pukającym do niej a byli to nie, kto inni jak.: Smutek, rozczarowanie, ból, żal, zagubienie i co najważniejsze wina, ponieważ naprawdę czuła się wciąż winna temu wszystkiemu, co się dzieje w jej marnym życiu tym bardziej, że zamiast cieszyć się z większej obecności przyjaciółek, rodziny oraz co najdziwniejsze Shawna, który przychodził, co ranek i wieczór, ona nadal to wszystko czuła. Miała wrażenie jak w pewien sposób ponownie się dusi, nie raz płakała bez powodu czując tą dziwną pustkę w sobie albo jakby ktoś lub coś kradło jej pojedyncze bicie serca. To było głupie, te wszystkie odczucia, myśli były dla niej niesamowicie idiotyczne, ponieważ na zdrowy rozum, kto by tak miał? Kto by się w ogóle nad tym zastanawiał? Nad wszystkim, co związane tylko z jedną, niepozorną osobą, z którą miało się styczność od...Właśnie? Od kiedy? Ile już czasu minęło odkąd się znają? Lub może prędzej zadać sobie pytanie, od jakiego czasu tutaj jest i od kiedy z wielką burzą emocji wewnętrznie wyrywała się do tej dziwnej kobiety? Więc ile? Sprawdzając datę widoczną na wyświetlaczu telefonu zrozumiała, iż niedługo wybije czwarty miesiąc. Czwarty miesiąc czekania na nową nerkę, czwarty miesiąc odkąd minęła na korytarzu ubraną w czerń nieznajomą, która swoją obecnością zaczęła ją w dziwny sposób przyciągać do siebie a teraz? Przez to, na co sobie pozwoliła ponownie została sama. Obiecała, że już nikomu nie pozwoli się zbliżyć, nie zgodzi się, aby ktoś nowy zawitał do jej serca a jednak ta kobieta to zrobiła i to bez pozwolenia. Jak złodziej wkradła się omijając wszystkie przeszkody i choć szło to mozolnie i na pierwszy rzut oka nie dawało efektów to jednak wewnętrznie Camila czuła jak każdy mur, jak każda przeszkoda zostaje niszczona, lecz również została jedna, której za nic w świecie Lauren nie zniszczy gdyż na to dziewczyna po prostu nie pozwoli. Tą przeszkodą było zranione oraz okłamane serce, które stawiając lodową już teraz popękaną ścianę wciąż próbowało obronić się od wszelkich wrogów, jacy walczą, aby poznać jej prawdziwe wnętrze.

Zielonooka już wiele zrobiła, wiele przełamała w niej, choć do momentu, kiedy jeszcze majaczyła w życiu Kubanki nie zdołała roztrzaskać najważniejszego. I z tego powodu Camila była niezmiernie szczęśliwa, nie mogła sobie wyobrazić, co by było gdyby ponownie jej serce zostało rozerwane na milion kawałków kompletnie już do siebie niepasujących i wybrakowanych. Ten cały czas, który los jej podarował sprawił, iż powoli wręcz dziwnym trafem ospale próbowała wyzbyć się wolontariuszki ze swego wnętrza, dał szansę żeby znów mogła wrócić do swojej szarej rzeczywistości licząc na to, iż ponownie poczuje spokój. Przynajmniej w tym chciała się okłamać, ale czy to było takie złe? W końcu, gdy non stop się okłamujesz powoli zaczynasz w to wierzyć. Próbujesz wierzyć.

-Sofii Cabello masz odłożyć telefon i skończyć ten referat.- burknęła zwinnie zabierając swojej młodszej siostrze urządzenie.- Co ci powiedziałam?

-Ale...

-Nie ma! Rodzice pozwolili ci przyjechać, jeśli przy mnie zrobisz wszystkie materiały do szkoły, które ci zadano.- tłumacząc Camila przewróciła oczami na widok znudzonej nastolatki.- Sofii nie żartuję.

-Dobrze, dobrze.- mrucząc młodsza kopia chorej znów zabrała się za pracę biorąc w dłoń czarny długopis.- Pomożesz mi w tym? Kompletnie nie potrafię zrozumieć tej metafory góry lodowej Freuda.

Camila uśmiechając się pod nosem poklepała miejsce obok siebie na łóżku, aby dziewczyna mogła usiąść wygodnie opierając zeszyt o swoje uda, dzięki czemu obie z nich miały możliwość patrzenia na jeszcze pustą kartkę. Brązowooka uwielbiała metaforę góry lodowej i często na swoich studiach poruszali to zagadnienie, zawsze, kiedy miała szansę czytała oraz zgłębiała wiedzę na ten temat, choć on wcale nie pomógł, aby ona sama mogła zmienić swoje myślenie, co do relacji i świadomości człowieka.

-Freud zwany jest ojcem psychoanalizy w metaforze, której użył zwanej „ Góra Lodowa" chodzi głównie właśnie o świadomość jak również komunikacje międzyludzką.- tłumacząc mimowolnie objęła Sofii ramieniem głaszcząc jej miękkie ciemne włosy.- Góra lodowa, powiedz mi, co to takiego?

-No...-zaczęła stukając długopisem o kartkę.- Jej szczyt jest na powierzchni, choć cała forma lodowa jest pod wodą.

-Właśnie!- uśmiechając się Camila z aprobatą pokiwała głową.- Jego zdaniem wierzchołek góry lodowej to ''ego'' zwane również naszym '' ja '' lub '' jaźnią'', ponieważ według niego ta część jest świadomością człowieka a to, co skrywane pod wodą jest symbolem nieświadomości mającą największy wpływ na nasze życie, lecz również jest jeszcze przed-świadomość.- szepnęła wpatrując się w ścianę jak zaczarowana.

-Przed-świadomość?- zdziwiona siostra zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.

-Tak, to część lustrzana, która właśnie znajduje się przy krawędzi wody i która poprzez zmienne działanie fal może być raz odsłonięta a drugi raz?- spytała chcąc wysilić mózg młodszej na własną analizę nowych informacji.

-A w innych przypadkach ukrywa pod powierzchnią?

-Tak, Freud nazwał podświadomość '' Id, '' która obejmuje pierwotną energię i instynkty, stanowiące podstawę energetyczną życia człowieka, czyli znów otwieramy zasadę przyjemności.- widząc ciągłe niezrozumienie na twarzy siostry wybuchła śmiechem.- Nic nie rozumiesz prawda?

-Nic a nic.- jęcząc Sofii uderzyła czołem o zeszyt ciężko wzdychając.

-Więc od początku...- kobieta mruknęła zabierając zeszyt, aby wszystko rozrysować.- Freud zwany ojcem psychoanalizy tak jak już wcześniej wspominałam użył metafory góry lodowej dla pokazania jak duża część wszystkich procesów psychicznych zachodzących w człowieku przebiega poza jego świadomością. W odniesieniu do góry lodowej wiesz doskonale, że jedynie niewielka jej część jest widoczna gołym okiem na powierzchni wody, która jest symbolem świadomości, a pozostała część góry znajduje się pod wodą posiadającą symbol nieświadomości, jaka ma największy wpływ na nasze życie na przykład poprzez myślenie w danej relacji.: Kiedy na przykład oficjalnie kogoś nie lubisz, ponieważ nie znasz tej osoby a twoja przeszłość sprawiła, że zamknęłaś się na wszystkich odgradzając każdego człowieka wysokim murem oraz nie chcesz, aby ta osoba była blisko ciebie to ten właśnie człowiek, z którym możesz mieć kontakt, na co dzień podświadomie swoją aurą przyciąga cię pomimo wszystko, pomimo tego, że świadomie sobie zaprzeczasz sprawiając, iż nieświadomość pcha cię do większego spędzania czasu z tym człowiekiem łamiąc każdą zasadę, jaką u siebie wytworzyłaś wywołując również uczucia, które w sobie skrywasz nawet, jeśli tego nie rozumiesz i czas, w którym jesteście razem sprawia, iż podświadomie zaczynasz chcieć być przy tej osobie jak najwięcej czując ciepło oraz spokój jakby niechciany gość wcale nie rozszarpywał twoich wewnętrznych ran oraz obaw, które mogą się ziścić.- ledwo przełykając zauważyła jak jej dłoń trzymająca długopis zaczyna drżeć na sam fakt, iż nieudolnie podała swój przykład z życia.- Freud dostrzega też, przed-świadomość, którą porównuje do tej części góry lodowej, która znajduje się na krawędzi lustra wody i która poprzez zmienne działanie fal może być raz odsłonięta, a w innych przypadkach ukryta pod powierzchnią tak jak ty sama o tym powiedziałaś. Nieświadomość nazwana przez Freuda "Id" obejmuje pierwotną energię i instynkty, stanowiące podstawę energetyczną życia człowieka, która kieruje się zasadą przyjemności. Za wierzchołek góry lodowej uznał on "ego" zwane inaczej "ja" lub "jaźnią". Charakteryzuje się świadomością oraz zasadą rzeczywistości pozwalającą funkcjonować w otoczeniu. Człowiek przez całe swoje życie pozostaje pod wpływem tych ścierających się sił, z których jedne dążą do zaspokajania, drugie próbują się im przeciwstawić. Dopiero dotarcie świadomości do własnej podświadomości umożliwia, zdaniem Freuda, zrozumienie człowieka i jego wewnętrznych problemów. Od tego, jakie mamy przekonania o świecie, doświadczenia, wspomnienia, wiedzę, umiejętności, doznania, emocje, od tego zależy sposób, w jaki wchodzimy w interakcje ze światem. Najczęstszym ograniczeniem, jakie nam się zdarza, są nasze przekonania. Mamy przekonania dotyczące duchowości, świata, naszych możliwości, środowiska, dobra i zła, oraz sprawiedliwości i niesprawiedliwości, tego czy możemy, czy nie możemy czegoś zmienić.- kończąc odetchnęła widząc na kilku stronach wyrysowane schematy oraz dopiski do poszczególnych punktów.- Rozumiesz teraz?

-Tak, ale nie rozumiem jednego.- Sofii biorąc w dłonie zeszyt spojrzała się na swoją starszą siostrę zmartwionym wzrokiem.- Dlaczego masz łzy w oczach?

-Co?

Camila zdziwiona zamrugała kilka razy czując dopiero teraz piekące łzy zbierające się w kącikach jej oczu. Była roztrzęsiona a ponownie rozchodzący się smutek w jej wnętrzu sprawił, że załkała zupełnie nie mogąc się powstrzymać przed tym, aby jej siostra nie była świadkiem całego szaleństwa emocji, który przeżywa od tak dawna.

-Kaki, co się dzieje?- nastolatka nerwowo przytuliła ją kompletnie nic nie rozumiejąc.

-To nic słońce.- szepnęła wiedząc, że jej głos się załamie, jeśli podniesie go o oktawę.- Naprawdę nic.- skłamała ocierając załzawione oczy.

-Wiem, że wiele przede mną ukrywasz, bo chcesz mnie chronić, ale ja też mogę mieć tę rolę dla ciebie.- dziewczyna wypuszczając kobietę ze swoich objęć złapała jej drżącą dłoń, aby choć trochę spróbować ją uspokoić.-Kaki pozwól mi na to w końcu.

-Sofii nie musisz mnie chronić, nie jesteś od tego.- wciąż szepcząc pogłaskała rozgrzany policzek swojej młodszej kopii.- Wszystko będzie w porządku a gdy tylko wrócę do domu spędzimy długi czas razem, co ty na to?

Piętnastolatka nie odpowiedziała, jedyne, co robiła to wpatrywała się w nią z dziwnym wyrazem twarzy niemówiącym kompletnie nic lub może to Camila po prostu nie potrafiła odgadnąć jej myśli? Przecież nie kłamała, wmawiała sobie to wszystko już od tak długiego czasu, że sama w to zaczęła wierzyć, więc czy to się już nie zaliczało do kłamstwa? Nie chciała stracić swojej młodszej siostrzyczki, nie zamierzała wywoływać u niej bólu oraz poczucia winy, dlatego kłamała, naginała prawdę, że jest w porządku.

-Obiecaj mi, że wrócisz do nas.- szepnęła nie spuszczając wzroku z brązowych oczu chorej.- Obiecaj, że nie kłamiesz.

Zaciskając boleśnie usta w cienką kreskę wzięła świszczący oddech przez nos, aby stłumić wewnętrzny szloch.

-Obiecuję Sof, że wrócę.- mówiąc zaczepiła swój mały palec o jej uśmiechając się półgębkiem.- Obiecuję ci.

Obiecała kłamiąc, choć może jednak to nie było kłamstwo? Może jednak wróci, aby spędzić ostatnie chwile właśnie w domu niż tutaj w szpitalu? Lub powróci zupełnie z nową nerką jednak? Nikt nic nie wiedział, co będzie w przyszłości, jedynie, co pozostawało człowiekowi to czas.

Nic więcej.

Nie chcąc tracić wspólnych chwil na kłótnie lub przykre rozmowy brązowooka ponownie wróciła do tematu góry lodowej i Freuda. Chciała pomóc swojej siostrze, choć na tyle ile potrafiła, dlatego również siedząc wspólnie w łóżku oparte o poduszkę i złożony koc zapisywały, co i rusz kolejne zdania referatu, jaki był na jutro do oddania. Szczerze mówiąc nie spieszyły się, choć powoli nastawał wieczór one wciąż były zachwycone rozmowami na ten temat i coraz większym rozszerzaniem wiedzy zapisanej na stronach, młodsza dziewczyna, co i rusz pytała o nowsze teorie, jego myślenie oraz sposób tłumaczenia, choć często wiele nie rozumiała to również próbowała sama sprawić, aby to Camila właśnie zapomniała o tym gdzie się znajduje wracając do tego, co uwielbia, czyli nauczanie, dlatego również z ogromnym uśmiechem na ustach wpatrywała się w nią jak w obrazek. Od zawsze widziała w niej idealny materiał na nauczyciela z pasją, choć jej starsza siostra non stop ukrywała wszystko przed nią to i tak Sofii mogła zauważyć każdą w niej zmianę jak na przykład kolor oczu, który jaśnieje niezmiernie, gdy są razem obok siebie lub kiedy to właśnie Camila ma szansę nauczyć ją czegoś. Gesty rękoma, radosny głos, błysk w spojrzeniu i ogromne skupienie podczas dobierania słów, to był dobry jej zdaniem opis starszej. Zawsze z niej brała przykład i może, dlatego również nie mogła wyobrazić sobie dalszego życia bez niej, bez możliwości nauki poprzez doświadczenia Camili.

Ciche pukanie do drzwi zwróciło ich uwagę, przez co w samym środku zdania chora brunetka zatrzymała się wciąż mając uniesione przedramiona do góry. Odwracając głowę w kierunku powstałego hałasu z delikatnym uśmiechem dostrzegła stojącą w progu Ally, ubraną jak zwykle w ołówkową tym razem karmelową spódnicę oraz białą koszulę rozpiętą pod szyją wraz z beżowymi szpilkami często za bardzo obciskającymi po wielu godzinach siedzenia przy biurku.

-Cześć Ally.- mruknęła przytulając przyjaciółkę w mocnym uścisku.

-Jak się czujesz kochanie?- pytając spojrzała ukradkiem na zapisany stos kartek rozsypanych na łóżku.- Widzę, że pracowałyście.

Sofii jak na zawołanie podstawiła pod nos niskiej kobiety swoje wypracowanie z dumnym wyrazem twarzy.

-Kaki pomogła mi napisać referat o metaforze góry lodowej Freuda!- krzyknęła uradowana.- Patrz na przykład...

-Opowiesz mi w samochodzie dobrze?- przerywając jej, Ally pogłaskała ramię Camili oznajmiając, że muszą wracać.- Już jest późny wieczór, dochodzi ósma a rano masz do szkoły, więc zbieraj rzeczy i idziemy. Przepraszam Cami, że nie mogę zostać z Sofii dłużej.

-Nie przepraszaj.- odpowiadając pomachała głową w zaprzeczeniu pomagając siostrze zebrać wszystkie kartki.- Obie macie się wyspać na jutro.

Wszystkie były w pewien sposób spięte, nie chciały się przyznawać do swojej tęsknoty o codzienną obecność, dlatego również siedząc w łóżku Camila widziała jak Ally wraz z Sofii wychodzą unosząc dłonie w geście pożegnania. Czując dziwne mrowienie przechodzące przez całe ciało zamrugała z niedowierzaniem, znów trzęsąc się poczuła jak każda jej komórka ciała ponownie budzi się z letargu i zanim zrozumiała, co wyprawia dogoniła obie dziewczyny idealnie w momencie, kiedy chwyciły za klamkę od głównych drzwi oddziału, na którym się znajdowały. Z lekką zadyszką brązowooka przystanęła opierając dłonie o kolana i zgięta w pół łapała szybkie, krótkie oddechy jakby przebiegła maraton. Doprawdy nie mogła uwierzyć w swój tak ogromny brak kondycji.

-Mila, co ty robisz?- Ally zmartwiona kucnęła przed nią poprawiając jej brązowy kosmyk włosów, jaki wypadł z kucyka.

-Chcę was odprowadzić.

Mrucząc pod nosem wyprostowała się, aby pewnie odwrócić się w stronę lady, za którą siedziała pielęgniarka o imieniu Rose. Zgłębiając zapiski w papierach dopiero po głośniejszym chrząknięciu Camili zwróciła uwagę, że ktoś przed nią stoi. Zdziwiona omiotła wzrokiem po całej twarzy chorej szukając jakichś oznak niepokoju.

-Źle się czujesz dziecinko?- pytając odłożyła dokumenty na bok.

-Nie, chciałam spytać czy mogę odprowadzić swoich bliskich?- uśmiechając się uroczo przystanęła na drugą nogę oczekując zgody.

-Oczywiście, ale wróć przed ciszą nocną i zapisz się na liście.- wskazując na zeszyt podała dziewczynie długopis, którym złożyła szybki podpis.

W pośpiechu z ogromnym uśmiechem na ustach chwyciła dłonie Ally i Sofii ciągnąc je w stronę drzwi oddziałowych. Chciała stąd wyjść jak najszybciej jednakże nie chodziło jej aż tak, aby odprowadzić swoich gości, coś innego kazało to zrobić. Kierował nią instynkt, instynkt przemieszany z podświadomością, która wręcz krzyczała w jej wnętrzu, aby to zrobiła. Zdziwione dziewczyny nie rozumiały zachowania Camili, choć ich obawy rozmyły się jak mgła, kiedy kobieta zaczęła z nimi żwawo rozmawiać i śmiać się jakby dostała dodatkowy zastrzyk energii kompletnie nie wiedząc, z jakiego powodu. Dlatego również zapominając przez to o smutku stanęły przy drzwiach szpitala ściskając się mocno w tęsknych oraz ciepłych przytuleniach mrucząc do ucha, że niedługo się zobaczą. Wbrew pozorom, choć brązowooka chciała dłużej z nimi zostać to równie dobrze marzyła o odejściu i posłuchaniu się swojego ciała. Wiedziała, iż jest coś nie tak, miała wrażenie, że ponownie czuje to samo, co zawsze, kiedy w jej pobliżu znajdowała się Lauren, choć to stwierdzenie dziwnie by brzmiało dla normalnego człowieka, ponieważ ona już siebie za normalną kompletnie nie uważała przez wszystko, co się dzieje, kiedy tylko zielonooka wkracza w jej życie bez pozwolenia. Dając sobie możliwość na ostatni uścisk i ucałowanie policzków siostry odwróciła się na pięcie znikając w niespokojnym tłumie pacjentów, personelu oraz odwiedzających.

Musiała iść, nie wiedziała gdzie dokładnie, lecz w momencie, kiedy minęła schody przypomniała sobie próby odszukania wolontariuszki, które zdały się na nic możliwe, dlatego iż nie poszła w jedno z najważniejszych miejsc, do których to właśnie ta tajemnicza wariatka ją zabrała. Nie mogąc uwierzyć w to, co robi już dawno schodziła w dół schodów kierując się w stronę znienawidzonych piwnic szpitalnych, jakie miała okazje poznać. Dotykając prawą dłonią zimnej ściany nerwowo lewą rękę przyciskała do mostka zakrytego czarnym materiałem bawełnianej koszulki. Wiedziała, iż już dawno postradała zmysły, ale nie sądziła, że aż tak bardzo, jeśli zamierzała całkowicie sama, na dodatek z własnej woli pozwolić sobie na wejście do istnego horroru i to w wieczór! Jęcząc na swoją głupotę zbliżała się coraz bardziej do swojego celu, kiedy tylko zauważyła a prędzej nie mogła nic zauważyć przez panujący mrok, więc lepiej można byłoby powiedzieć, iż poczuła pod opuszkami palców wybrakowany tynk na ścianach, jaki oznaczał coraz gorszy stan budynku, dlatego również uważając na każdy robiony krok pisnęła przerażona stając na czymś miękkim. Nie chcąc nawet wiedzieć, co to było zbiegła nie myśląc zupełnie o swoim zdrowiu i możliwości powstania ataku bólu albo jakiegoś złamania gdyby tylko spadła z u szczerbionych stopni.

-Powinnaś się leczyć Camila. Dosłownie leczyć.- wykrztusiła widząc zamknięte drzwi piwnicy i nie zauważając ostatniego schodka z głuchym hukiem upadła jak długa na beton.-Albo zapisać się na jakiś kurs koordynacji.- jęcząc wstała rozmasowując obolałe kolana.

Sprawdzając czy nic sobie nie zrobiła ukryła pod bluzką wiszące z jej obojczyka kable i z trudem przełykając ślinę sięgnęła do klamki wpatrując się tępo w sączące się z korytarza piwnic ciepłe światło, jakie pamiętała z pierwszych odwiedzi. To był jej drugi raz, kiedy znajdowała się w tym miejscu jednakże również ostatni, ponieważ pomimo minionych dni spędzonych na rozmyślaniu nie zrezygnowała z myśli o skończeniu całej tej relacji nawet, jeśli miało to odbyć się w podły sposób. Camila tylko chciała wyjaśnień nic więcej, chciała jedynie wytłumaczenia i pożegnania. Nie mogła zaakceptować myśli, iż nie znajdzie tam Lauren, nie powie, co o wszystkim myśli i co najważniejsze nie mogła znieść tego, że będzie musiała się odwrócić i wyjść, lecz musiała to zrobić.

Dla siebie.

Dla niej.

Dla nich obu, aby nie musiały zaczynać czegoś, czego nigdy nie było i nie będzie, więc czy to było kłamstwo świadomości czy może stwierdzenie podświadomości? Czym i co tak naprawdę nią kieruje? Albo, czym kierują się obie? Wszędzie kłamstwa, udawanie oraz zagadki. Ich relacja, choć na pozór krótka została przepełniona czymś, o czym chyba obie z nich nie mają pojęcia lub może jednak tylko ona nie wiedziała? Może to właśnie wszystko zależało od tej wewnętrznej chęci, wręcz wewnętrznej ucieczki w stronę Lauren, aby być tylko najbliżej dowiadując się dzięki temu całej prawdy? Możliwe, że tak, możliwe, że gdyby porozmawiały, wyjaśniły sobie wszystko, pokazały się całkowicie, jako prawdziwe osoby dla siebie mogłoby być zupełnie inaczej. Mogłyby zacząć od nowa w relacji i pozwolić sobie na więcej, ale tego nie będzie.

Nie pozwoli sobie na relację, która skończy się prędzej czy później opuszczeniem siebie wzajemnie czy przez nią czy przez kobietę. Nie pozwoli na to, więc nie chcąc czekać z ogromną determinacją pociągnęła do siebie skrzypiące drzwi.

-Zakończymy to.- burknęła przestępując przez próg.

---------

Więc co sądzicie? Czy Camila naprawdę to zakończy lub może w ogóle nie spotka Lauren? Z chęcią się dowiem waszych myśli również o całokształcie opowieści

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro