Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łzy dla większości niechciana ciecz płynąca po policzkach i drażniąca nasze biedne oczy, które później puchną dając nieprzyjemny wygląd wraz z zaczerwienionym nosem jednak są również tacy, dla których płacz to ulga, coś, co sprawia, że mogą w końcu odetchnąć i wyciszyć się. Jest kilka rodzajów płaczu zapewne większość wymieniłaby tylko dwa, czyli łzy szczęścia i rozpaczy, ale każde są różne tak naprawdę i pokazują, co innego. Łzy osoby ze złamanym sercem są zupełnie inne od łez siedzącej przy grobie osoby, która straciła kogoś ważnego tak samo płacz szczęścia, gdy dostał się ktoś na wymarzone studia lub kiedy zmęczona matka w końcu po porodzie może wziąć w swoje ramiona dziecko, na które tak długo czekała.
Każda łza, każda sytuacja daje nam inny płacz i choć to może jest niewielka różnica w proporcjach emocji, jakie górują w naszym organizmie to jednak istnieje, przez co Lauren za każdym razem zastanawia się jak to jest i jak bardzo skupiamy się na tym wszystkim na tych mało znaczących proporcjach, które są w nas. Oczywiście Lauren wiedziała, co to szczęście lub rozpacz wiele razy widziała i słuchała obcych ludzi rozmawiających o tym a jednak ona nigdy tego nie mogła pojąć. Śmierć niestety nie posiadała takich emocji, choć może właśnie w niewielkim stopniu, kiedy przejmowali wspomnienia jak i uczucia ofiar mogli doznać tego wszystkiego bardziej dotkliwie niż, na co dzień. Kobieta często odczuwała coś w rodzaju znudzenia lub niesmaku do czegoś lub kogoś a często się to zdarzało, gdy ponownie widziała głupie zachowanie Izikiela lub Lucy, którzy nie zważając na zasady i swoją pracę robili, co chcieli, przez co kolejne razy musiała ratować ich trupie tyłki, ale co się nie robi dla przyjaciół? No właśnie przyjaciół, bo, pomimo iż emocje, jakie posiadali każda śmierć bardzo łatwo się przywiązywała do swoich towarzyszy, przez co mogli zrobić dla siebie wszystko i pomimo rażących u niektórych wad charakteru to przywiązanie trzymało ich ściśle przy sobie.
Emocje, odczucia i wszystko inne potrafi czasem dać w kość nie jednej osobie, dlatego wrażliwi często zazdroszczą tym nieugiętym, zimnym, tego, iż nie odczuwają aż tak mocno, ale czy to dobrze? Lauren bardzo chciała się od dziecka dowiedzieć jak to jest, gdy widziała śmiejące się dzieci nie rozumiała, dlaczego tak bardzo się cieszą, bo przecież to tylko zabawa nic więcej.

Ocierając kolejne spadające po jej policzkach łzy krzyknęła wplątując lewą dłoń w swoje włosy i ciągnąc jak najbardziej boleśnie próbowała się uspokoić. Doskonale wiedziała, że po uśmierceniu jej niestabilność mogła zabić wszystkich wokół a tego nie chciała, na pewno nie dziś. Oddychając głęboko poczuła coś na wzór nienawiści do tej cieczy spływającej po jej policzkach i brodzie. Dlaczego tylko ona tak reagowała? Dlaczego nikt inny? Miała do siebie za złe jak i do tego, kim jest.

-Słyszałeś, że już osiem osób zmarło dziś?- głos zmęczonego lekarza zwrócił uwagę czarnowłosej.

-I oby na tym się skończyło.- młoda pielęgniarka bez cienia emocji przykryła białą tkaniną twarz sinego chłopca, który niedawno zmarł.

Czując jak wszystkie emocje ofiary i wspomnienia znikają z jej ciała wyprostowała się gotowa na wyjście z mocno oświetlonego pokoju. Miała dość na dziś, wyciągając z tylnej kieszeni spodni mały notes sprawdziła czy dzisiaj wypełniła wszystko, co jej kazano i jak się okazało czekały ją jeszcze dwa zgony na innych oddziałach. Zanim się obejrzała stała jak głupia przed drzwiami pokoju czekoladowookiej nieznajomej.

Co do cholery? Aż tak bardzo chcesz zabić kolejną osobę?!

Załamując się na swoje bezmyślne zachowanie opuściła barki w geście rezygnacji i nadal wciąż stojąc patrzyła się na puste łóżko chorej, które było idealnie posłane a śmieszny pluszak leżał niewinnie obok poduszki i kocu w banany.
Słysząc chrzęst zamka w drzwiach od łazienki wzdrygnęła się odchodząc jak najszybciej od pokoju. Dlaczego się przestraszyła? Dlaczego uciekła? Zagubiona we własnych myślach oparła się o ścianę idealnie przed drzwiami pokoju, w którym do niedawna była, aby odebrać komuś życie. Spuszczając w dół głowę miała nadzieję, iż nie poczuje ponownie tego palącego spojrzenia i dziwnie miłego mrowienia gdzieś tam głęboko w środku. Jak na złość myliła się, po paru dla niej długich sekundach młoda brunetka wyszła z łazienki mając na głowie zrobiony z białego ręcznika turban. Próbując nie patrzeć kątem oka przez zasłonę z własnych włosów Lauren przełknęła ciężko ślinę na ten widok. Uczucie gorąca zwiększało się, przez co nie wytrzymując uniosła twarz od razu napotykając zmartwione tęczówki nieznajomej.
Chrzęst kółek wyjeżdżającego ciała Thomas 'a na łóżku sprawił, iż obie dopiero oderwały się od swoich oczu i patrząc jak pielęgniarki zabierają go do kostnicy, kobieta przygryzła wargę hamując niechciany uśmiech przez swoją drugą stronę, która napawała się za każdym razem smakiem odbierania życia.

-Camila! Wołam cię i wołam!- skrzeczący głos niskiej dziewczyny sprawił, iż nieznajoma wzdrygnęła się uciekając do pokoju.

A więc Camila tak?...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro