Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zachęcam was do dawania opnii w konkursie który trwa do 5października - jak ktoś nie pamięta czy nie wie to znajdziecie między rozdziałami informacje co zrobić aby zagłosować na moją opowieść żeby miała szansę na wygraną😇
Dziękuje za 3tysiące wyświetleń i życzę miłego czytania moi drodzy!

~~~~~

Kreśląc kolejne linie na białej kartce papieru wsłuchiwała się w rytm lecącej w słuchawkach piosenki. Spokojny ton głosu piosenkarza wraz z połączeniem perkusji i dźwiękiem gitary odprężały jej dość zestresowane ciało. Dzisiejsze piątkowe popołudnie należało do mniej przyjemnych niż mogłaby zakładać a to tylko przez to, iż jej lekarz oznajmił rano, że spadła o jedno miejsce w dół na liście oczekujących na przeszczep. Niby to nic takiego gdyż to tylko i wyłącznie jedno miejsce a jednak to może zaważyć na jej życiu, na wszystkim wokół niej. Wielu sobie nie zdawało jak i nie zdaje sprawy z uczuć, które w tym dniu rozlewały się w jej wnętrzu jak wodospad topiąc wszystko, co tylko ma przed sobą. Nikt nie zapytał czy sobie radzi, nikt nie spróbował nawet jej przytulić, jedyne, co dostała to mocny uścisk dłoni lekarza na swoim barku. Zapewne chciał dodać jej otuchy wiedziała o tym, ale w jej przeświadczeniu beznadziejnie mu to wyszło tym bardziej, gdy na jego twarzy widniało jedynie wątpliwość do tego, co się dzieje a przecież lekarze nie powinni robić czegoś takiego, nie powinni pokazywać negatywnych emocji nawet, jeśli pacjent umiera a ona nie umierała.

Jeszcze nie.

Czuła się dobrze, nawet mogłaby powiedzieć, że jeszcze lepiej, od kiedy znów spędziła noc wraz z zielonooką kobietą w czerni, więc dlaczego miał taką twarz? Dlaczego jego oczy były przepełnione współczuciem i brakiem nadziei dla niej?

Skupiona na rysowaniu kompletnie nie zwracała uwagi na ciągnące, co jakiś czas kable, które wystawały z niej tuż przy obojczyku. Dializa trwała już jakiś czas, nawet nie wiedziała ile, nie chciała o tym myśleć jedyna rzecz, jedyna osoba, jaka siedziała w jej głowie była Lauren.

Nie rozumiała jej, każde zachowanie zielonookiej, każde wypowiedziane słowo jak i ton głosu kolidowały się zupełnie jakby udawała albo próbowała ukryć coś przed nią lub przed wszystkimi. Camila dziwiła się, gdy czarnowłosa zdawała się być tak bardzo nieśmiała a po chwili jej oczy, mimika twarzy zdradzały ją wyrażając coś innego, zupełnie odległego od obrazu, jaki chciała przedstawić.

Śmieszyło to dziewczynę, na dodatek, kiedy mając głos pełen kpiny, ironii oraz zimne spojrzenie zauważyła, iż kobieta tego nie widziała a prędzej nie rozumiała. Cała ich wspólna rozmowa na początku była drętwa przynajmniej od strony brunetki gdyż wciąż nie zamierzała jej do siebie dopuścić a jeśli kiedykolwiek by się to stało miała w planach zakończenie tego wszystkiego w dobrym momencie. Była pewna siebie w tym, nie dopuszczała do myśli faktu, że zielonooka piękność mogłaby coś dla niej znaczyć, dojść jeszcze bliżej niż inni zdołali i dotknąć wewnętrznych ran, które tak dokładnie w sobie ukrywała zaszywając je jadem przeplecionym wraz z nićmi lodowatego zimna pokrytego bólem.

Przez moment Camila myślała, że jej gość żartuje z niej, że całe te zachowanie jest na pokaz a opowiedzenie tylu informacji o tym, czym się zajmuje jest nie prawdą, bo na zdrowy rozsądek ile takich osób można spotkać? Tak bardzo oddanych, zajmujących się różnymi specjalizacjami, które wbrew pozorom mocno się mijały jedyne, w czym rozumiała chęć rozmów z pacjentami to zgłębianie doświadczeń, jako psycholog, ale czy aby nie będąc opiekunem medycznym nie powinna mieć swojego podopiecznego?

Tyle pytań a tak mało odpowiedzi, ale to jej nie zrażało, pomimo wszystko lubiła obecność tajemniczej wolontariuszki. Czuła się przy niej dobrze i może to właśnie pchało ją do większego odgrodzenia się, do zachowania jak najzimniejszej postawy byleby nie potknąć się w kolejnych robionych krokach w rozwoju ich wspólnej relacji, mimo że powiedziała Lauren jak powinno się rozmawiać, jak powinno zacząć się prawidłową konwersacje, która ma przyszłość to w gruncie rzeczy kłamała sama sobie. Camila nie zamierzała tego rozwijać aż tak bardzo, nie chciała się do niej zbliżać, choć jej ciało mówiło, co innego.

W momencie, gdy zauważyła jak ją obserwuje, analizuje każdy detal jej wyglądu przy tym przygryzając mimowolnie dolną wargę poczuła rozchodzące się ciepło w środku, które kierowało się ku dołowi i rozpalało jej wnętrze. To było miłe, seksowne i gorące, ale strach, jaki ją wypełnił doskonale zniszczył każde wcześniejsze uczucie. Nie chciała myśleć o tym, co siedzi w głowie nieznajomej, próbując sprowadzić ją na ziemię nie spodziewała się tak rozmarzonego spojrzenia jak w tamtym momencie.

To wywołało w niej mocniejsze uderzenie serca, może nawet i dwa ale nie była pewna, miała wrażenie jakby znowu dzieliła się tym z kimś, oddawała siebie lub przyjmowała do środka coś lub kogoś. Była zestresowana i zdenerwowana, ale nie pozwoliła sobie na ukazanie tego, chciała grać.

Chciała zdobyć kontrole nad wszystkim, pilnować wszystkiego bez względu na to, co później się wydarzy. Obiecała sobie, że nie podda się, nie ulegnie urokowi zielonych oczu i nie da możliwości zobaczenia prawdziwej twarzy, jaką zakrywa bardzo dobrze od wielu lat. Większość pacjentów była inna, na pierwszych rozmowach opowiadali wszystko, co zalega im w duszy, oddawali swoje problemy i myśli komuś obcemu, ale ona taka nie była, nie wierzyła większości. Miała wrażenie, że wszystko, co powie zostanie źle zinterpretowane, więc, po co było się wysilać na późniejsze tłumaczenia? Wolała trzymać każdego na dystans nawet i swoje przyjaciółki, choć one były zupełnie innym tematem.
Pomimo iż bała się bliskości, Camila tak naprawdę marzyła o niej, rozmyślała wieczorami jakby to było znów móc przytulić się do ukochanej osoby, lecz później mocne ukucie przeszywające serce sprowadzało ją do rzeczywistości. Dziewczyny wiedziały jak to wszystko przeżywała, jak bardzo odgrodziła się emocjonalnie od każdego, ale w ich wypadku nie pozwoliły sobie na to, aby zrobiła coś takiego. Za bardzo ją znałyby mogła tak po prostu postawić niewidzialną ścianę przed nimi, więc wbrew pozorom jedynymi osobami, które były tak bardzo blisko niej były one jak i ukochana Sofia.

Relacje bolą, każdego przyprawiły o ból serca i wylanie morza łez, ale jedyne, co mogła przyznać brązowooka to był fakt, iż pomimo wszystko była wdzięczna dziewczynom, że nie pozwoliły jej być samej. Ludzie nie mogą być sami, jeśli tak się dzieje po jakimś czasie czują się jeszcze gorzej niż wśród innych, więc tak jakby wraca się do punktu wyjścia, chociaż w tedy jest jeszcze trudniej niż przedtem.

To wszystko jest tak skomplikowane i bezsensu dla młodej Kubanki, że czując powoli rosnący ból głowy odłożyła ołówek wraz z kartką na bok. Wzdychając zrezygnowana potarła policzki by rozbudzić się, atmosfera, jaka panowała w szpitalu była zatrważająco senna i nudna. Nic się nie działo, nikt dzisiaj prawie, że nie odwiedzał pacjentów jakby każdy z bliskich osób zniknął i miał powrócić dopiero w następnym tygodniu po przyjemnym weekendzie wypełnionym odpoczynkiem. Wcale się nie dziwiła, jeśli to była prawda, sama z chęcią zrobiłaby coś takiego mając wszystko i wszystkich kompletnie gdzieś, dlatego również chcąc być sama napisała do dziewczyn, aby nie przychodziły, oczywiście od razu dostając stos wiadomości oraz połączeń i pytań.: Dlaczego? Jak to? Co się stało?

Na samą myśl wywróciła oczami śmiejąc się pod nosem, to było kochane. Ich reakcje były urocze, sprawiały, że zawsze czuła jakby były przy niej, ale dziś tego nie chciała. Jedyne, o czym marzyła dziwnym trafem to słodki spokój i cisza, jaka zawsze panowała, gdy tylko Lauren znajdowała się w pobliżu. Camila miała coraz mocniejsze przeczucia jakby naprawdę czas wokół nich przestał mieć znaczenie, jakby wszystko było tak bardzo zwolnione, że minuty trwały jak godziny a sama w sobie kobieta coraz mocniej wywierała na niej dziwne chęci coraz mocniejszego zbliżenia się i przytulenia.

To było nienormalne, może dla innych Camila w tym momencie była wariatką, ale po prostu nie chciała czegoś takiego czuć, chciała być daleka i nijaka. Miała sprawiać, aby zielonooka trzymała się wyznaczonych granic, zasad, jakie panują, gdy spotyka się takie osoby jak ona a jednak kobieta dawała znaki jakby tego wszystkiego nie zauważała, nie rozumiała i dopiero poznawała.

A może brunetka sama sobie to wszystko wmawiała, bo dawno nie rozmawiała z kimś obcym i nowym? Może po prostu odzwyczaiła się od innych przez spędzanie czasu tylko wśród swoich starych znajomych.

Tak, na pewno tak było a zielonooka nie zamierza zrobić jej krzywdy, nie ma na celu wykorzystania jej. Jest tylko wolontariuszem wspierającym pacjentów i to tyle, nic takiego.

-Kochanieńka mówię do ciebie i mówię.- pstryknięcie przed oczami sprowadziło ją na ziemię.

-Tak?

-Jak się czujesz teraz?- tęga w podeszłym wieku pielęgniarka otworzyła swój brązowy notes.

-Umm...- mruknęła zauważając, że już dawno odłączono ją od maszyny.- Chyba dobrze.

-Nie okłamujesz mnie?- kobieta cmoknęła przegryzając miętówkę między zębami.- Nie lubię kłamczuchów.

Dziewczyna chciała odpowiedzieć od razu, ale nie mogła, nie potrafiła, coś odebrało jej mowę i możliwość jakiejkolwiek reakcji. Znów wszystko w niej drżało, ponownie jej wnętrze chciało uciec, wyrwać się. Marszcząc brwi z trudem odwróciła głowę w stronę pracownicy szpitala, kropelki potu formowały się na jej skroniach powoli spływając w dół, oddech stał się urywany i niespokojny a spojrzenie było nieobecne. Cały wygląd Kubanki przeraził kobietę do takiego stopnia, że odrzucając swój notes gdzieś w bok na ziemię od razu zabrała się do położenia dziewczyny na materac. Mówiła coś, lecz Camila nie mogła zrozumieć, o co chodzi, starając się zorientować w tym wszystkim ścisnęła brzeg kołdry.

I tak jak wszystko nagle się zaczęło tak również i minęło. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki poczuła się lepiej, jej ciało uspokoiło się pozwalając na powrót racjonalnego myślenia oraz prawidłowych reakcji. Przełykając z trudem złapała przedramię przerażonej pielęgniarki.

-Jest już dobrze.- słaby uśmiech wstąpił na jej twarz.

-Dziecko drogie, musisz coś zjeść!- podnosząc głos ustawiła na łóżku mały stolik, na którym były dwa talerze wypełnione jedzeniem i plastikowy kubek z zapewne kompotem.- Powiadomię o wszystkim lekarza a teraz jedz i odpoczywaj.

-Dziękuje.

Z grymasem podniosła się, biorąc w dłoń widelec spojrzała mimowolnie na wychodzącą kobietę i ze zdziwieniem ujrzała w progu Lauren, która ledwo, co odsunęła się nie chcąc wpaść na roztrzęsioną pielęgniarkę.

-Mogłaby przeprosić.- prychnęła wkładając do ust warzywo.

-To nic, często to się zdarza.- wzruszając ramiona zielonooka posłała brunetce krzywy uśmiech.- Mogę wejść?

-Oczywiście, czy ty nawet w piątki tutaj siedzisz?- nie przerywając jedzenia obserwowała swojego ostatnio częstego gościa.

-Tak.

-Nie masz znajomych, aby z nimi gdzieś wyjść?

Coraz więcej pytań rodziło się w jej głowie, unosząc brwi do góry nie mogła nic poradzić na to, że w połowie drogi do ust jej widelec się zatrzymał a spojrzenie powędrowało wprost na nieskazitelną twarz Lauren.

Znowu nie odpowiedziała tak jak chciałaby brunetka żeby to zrobiła, irytowało ją to. W końcu chciała poznać i zrozumieć kobietę a jednak teraz mogła, choć trochę wytłumaczyć tym jej zachowanie. Zapewne nie miała bliskich, dlatego też również i kontakt z kimś był chyba bardziej utrudniony nieprawdaż?

-Odpowiesz?- nie ustępując odłożyła sztućce zamierzając skosztować zimnego kompotu.

-Wszyscy do późna pracują, więc..- odchrząknęła.- Wymyśliłam pomysł, aby rozpocząć terapie z różnymi pacjentami i pomóc im poradzić sobie ze wszystkim. Dlatego również chcę tu być jak najdłużej.

Brązowooka roześmiała się nieprzyjemnie wypełniona goryczą. Nie powinna tak reagować, ale inaczej nie mogła, wiedziała, że wolontariuszka będzie chciała zrobić coś takiego. Będzie próbowała zdobyć zaufanie i względy, ale myliła się. Camila nie zamierzała jej na to pozwolić przynajmniej nie jej.

-Jeśli zamierzasz robić jakieś analizy i próby pomocy to zapraszam do innych pokoi.- prychnęła zabierając się ponownie za jedzenie.- Nie zamierzam brać w tym udziału Pani psycholog.

Zaskoczyła ją, kątem oka dostrzegła malujące się...przerażenie? Nie spodziewała się tego, ale nie mogła pozwolić na zmianę swojej postawy. Udając niewzruszoną wciąż przełykała kolejne kęsy, choć to było coraz trudniejsze, jej wnętrze wyrywało się, błagało, aby odwrócić się w stronę zielonookiej, podejść i przytulić.

-Nie zamierzałam robić czegoś takiego z tobą.

Agresywnie może aż za nadto odwróciła głowę zaciskając mocno zęby, przez co uwydatniła jeszcze mocniej swoją szczękę.

-Słucham?

-Ja...- nerwowo drapiąc się w kark ponownie nieznajoma przybrała postawę niepewności.- Ja chciałam tak po prostu pobyć obok ciebie, nie chcę cię analizować. Chcę tylko w końcu z kimś w swoim wieku pobyć a nie ze staruszkami.

Okay, to wywarło na Camili bardzo dobre wrażenie. Wciąż bacznie analizując każdą napotkaną informację odetchnęła z ulgą, kiedy zrozumiała, że naprawdę nie będzie obiektem psychologicznej próby zdobycia wiedzy oraz doświadczenia związanego z pacjentami.

-Dobrze, uznajmy, że w tym ci zaufam.- wymierzyła widelec w jej stronę, mrużąc przy tym oczy.- Ale jeśli okłamałaś mnie to więcej się tu nie pokazuj.

-Nie lubię kłamstwa, o to możesz być spokojna.- szeroko uśmiechając się kobieta uniosła w geście poddania ręce.- Obiecuję, że nigdy cię do niczego nie wykorzystam.

Nie komentując tego chora dokończyła prawie, że swój posiłek. Oblizując usta znów poczuła w sobie dziwną pustkę, która minęła, gdy tylko zwróciła na nią uwagę. Mrugając kilkakrotnie powiekami odsunęła od siebie talerze.

-Jesteś może głodna Lauren?- pytając wskazała na jeszcze pół zapełnionego jedzeniem talerza.

-Nie, nie trzeba.

-Na pewno? Pomimo że to szpitalne to i tak smakuje w miarę dobrze.- uśmiechając się tym razem trochę mniej jadowicie wzięła w dłonie talerz.- No pomóż mi z tym, znowu będą krzyczeć, że nie zjadłam.

-Dlatego ci nie pomogę.- kobieta roześmiała się na widok zdesperowanej dziewczyny.- Musisz jeść, aby być silniejsza.

-Jem, ale te porcje są za duże.- marudząc upadła na poduszkę.- Jesteś dziwna Lo.

-Dlaczego?- marszcząc brwi uniosła się lekko z krzesła.

-Bo Dinah od razu by zabrała mi wszystko i zjadła bez protestu.- wzdychając spojrzała się w rozbawione zielone tęczówki.- Nie śmiej się! Potrzebny mi tu teraz ten mamut.

Camila nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy obie razem już śmiały się głośno nie mogąc powstrzymać łez rozbawienia cisnących się do oczu.

-Jakbym mogła, zjadłabym za ciebie Camz.

Te zdanie miało w sobie coś nostalgicznego coś, co wywołało delikatny uśmieszek pod nosem każdej z nich, ale tylko u brązowookiej dziewczyny w głowie zaczęło powstawać kolejne pytanie.:

Dlaczego to zabrzmiało tak jakbyś miała zakaz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro