Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślenie artystyczne? Czyżby Camila mówiła o tym naprawdę czy może chciała sprawić żeby kobieta przyznała się do tego, kim jest? Porównanie zielonookiej do śmierci było dość trafne, choć sama nie sądziła, że usłyszy coś takiego, prędzej spodziewać się mogłaby, iż śmierć zdaniem brunetki jest okropna, beznamiętna oraz pozbawiona piękna tym bardziej, jeśli można byłoby podpiąć pod to fakt, iż istnieje niezmierzona ilość rodzajów umierania, które większość śmiertelników przeraża i dobija. Lauren znała stosunek artystów do swojej osoby albo prędzej do osób jej pokroju, choć w większości ich dzieła ukazywały groteskowość, bo przecież jak to możliwe żeby śmierć była miła, przepiękna oraz urokliwa tym bardziej jak możliwe żeby wyglądała jak oni? Chociaż z tym podobieństwem wszystkie istoty z piekieł oraz niebios mogłyby polemizować gdyż byli w pewien sposób nieskazitelni, a nie jak człowiek, który od zawsze nie jest idealny, lecz na swój sposób zdaniem kobiety byli właśnie w tym od nich lepsi. Różnili się między sobą, byli w pewien sposób niespotykani nawet, jeśli istniały bliźniaki jednojajowe to i tak niektóre szczegóły w wyglądzie różniły je dając możliwość nie bycia duplikatem. Każdy miał skazy choćby nawet pomyśleć o krzywym nosie, okropnej cerze lub budowie szczęki albo ciała, każda osoba była w tym momencie wyjątkowa, choć Lauren wiedziała, że ludzie nie akceptują inności a potem będąc duszami w piekle są zdumieni widokiem pięknych kobiet oraz mężczyzn o nieporównywalnych cechach nieskazitelności boskiej.

-Lauren wszystko w porządku?- niepewny głos Camili próbował wytrącić ją z rozmyślań.

Kobieta wciąż trzymała jej jedną z dłoni, teraz siedziała w połowie na łóżku dziewczyny mogąc być non stop blisko niej. Ich uda się stykały, ręce trzymały w delikatnym uścisku a spojrzenia były na pozór rozmarzone, choć jeśli można byłoby się przyjrzeć to za nimi kryło się więcej emocji. Boski wygląd, o tym teraz myślała śmierć, kiedy zawsze mogła ją ujrzeć miała wrażenie jak patrzy na anioła, ale nie takiego, którego widziała, co jakiś czas u siebie, brunetka była zupełnie inna. Jej niezdrowa cera przez chorobę, podkrążone oczy, tajemnicze spojrzenie czekoladowych tęczówek, słodki zadziorny uśmiech, melodyjny głos i te ciało, jakie posiadała wraz z karmelową skórą i długimi brązowymi ciemnymi włosami. To wszystko sprawiało, że dech od razu zapierał w piersiach, na zdrowy rozum kobieta od razu mogła określić ją przyszłą anielską duszą w niebiosach gdyż boski przewodnik zaprowadzi ją tam, aby była szczęśliwa i mogła korzystać ze zdobytej wieczności pełnej spokoju i braku bólu, którego doświadczała za życia będąc tutaj, w tym świecie po drugiej stronie gdzie jest teraz Lauren, choć dla zwykłego człowieka ta druga strona prędzej mogłaby określać pośmiertne życie a jednak dla śmierci było inaczej. I szczerze mówiąc coraz mocniej żałowała, że się tu znajduje, że zamieniła się z Izakielem terenami, jakie im wyznaczono a najbardziej żałowała, że będzie musiała ją poświęcić gdyż nie cofnie się przed niczym, choćby nie wiadomo, jaka Camila byłaby piękna, mądra i wspaniała lub może zniszczona to i tak Lauren podjęła się tego, aby zdobyć wiedzę a później...

Właśnie, co będzie później? Co z jej wiedzy na temat ludzi skoro nie będzie mogła się dzielić tym z nimi? A może jednak pokaże istotom z Los Diablos, kim człowiek tak naprawdę jest, może to sprawi, że się zmienią lub wyśmieją ją? Nie była pewna, lecz chęć posiadania tajemnic o nich była zbyt ogromna od dzieciństwa żeby teraz się cofnąć a może tak naprawdę to była tylko głupia wymówka przed przyznaniem, iż teraz coraz trudniej jest jej odejść od swojej ofiary. Coraz bardziej chciała ją mieć dla siebie, bliżej jak najbardziej się tylko da byleby nikt inny jej nie miał. To brzmiało jak przywłaszczenie sobie duszy w piekle, tam ofiary miały okropnie, gdy jedna z istot wybierała swojego pupila i może właśnie sposób bycia Lauren również sprawił, iż Camila stała się jej pupilem, jakiego chciała posiąść?

-Lauren przerażasz mnie.- pisnęła łapiąc ją mocno za ramię.- Odezwij się do cholery.

Mrugając kilka razy potrząsnęła głową kompletnie wracając do świata rzeczywistego. Nie miała pojęcia, że jej dłoń automatycznie mocniej zacisnęła się na nadgarstku dziewczyny wywołując najpewniej dyskomfort a co najgorsze to również czuła jak jej druga strona żąda w tym momencie uśmiercenia ofiary.

-Prz..- wstała jak poparzona.- Przepraszam, nie chciałam.

Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim oddechu, ponownie nie wiedziała, dlaczego reaguje aż tak... Ludzko. Czuła przerażenie, możliwe, że tak samo mocne, kiedy zabija swoje ofiary, dłonie drżały a oczy były szeroko otwarte ukazując całkowity strach, jaki w sobie w tym momencie miała. Druga strona kobiety śmiała się z niej, śmiech kpiny uderzał w jej głowie powodując uporczywy ból i chęć krzyku, aby tylko przestać słuchać całego świata i siebie w środku. Nie miała pojęcia, była zagubiona a coraz mocniejsze pragnienia zabicia odbierały jej racjonalne myślenie. Śmierć chciała się wyżyć, a będąc śmiercią musiała to robić, musiała czuć żądzę, jako swój priorytet pomimo swojego nastawienia w stosunku do światów, w jakich istnieje.

Była mordercą, katem oraz zbawicielem, więc co mogłoby się stać gdyby w tym momencie została w pokoju brunetki wciąż odczuwając pokusę? Co się stanie w momencie, kiedy wyjdzie i będzie wśród żywych? Myśli szumiały w głowie, ból był coraz gorszy a pojedyncze uderzenia serca zdradzały, iż dziwne obce uczucie wkracza w nią coraz mocniej, bardziej i bliżej jak nikt nigdy dotąd.

-Co się stało?- Camila chciała wstać, lecz kable znów jej to utrudniły.- Lauren, co się dzieje?!

Krzyknęła wprawiając śmierć w jeszcze większe osaczenie niż dotąd. Biorąc głęboki wdech spróbowała się uspokoić, nie mogła przecież ukazać, kim tak naprawdę jest, w tedy wszystkie plany zniszczyłyby się a Izakiel miałby satysfakcje z osiągniętego triumfu na wiadomość, iż jej się nie udało. Nie mogła na to pozwolić, nie teraz, jeśli ma dziewczynę tak blisko siebie wręcz na wyciągnięcie ręki.

-Przepraszam, to nic naprawdę nic.- zaczęła wylewać potok słów.- Ja muszę iść wiesz? Tak, muszę iść. Jeszcze raz przepraszam, muszę załatwić no wiesz...- ucięła pokazując palcem drzwi.- Do innych pacjentów muszę iść.

Wybiegając z pokoju jak burza mijała pacjentów jak i lekarzy byleby znaleźć się jak najszybciej w swoim opuszczonym skrzydle w samotności walcząc z wewnętrznym demonem, jakiego w sobie ma. W głębi ducha cieszyła się niezmiernie, że nikt jej nie widzi oprócz Camili, kiedy była jeszcze u niej. Jak na złość to wszystko musiało się stać przy dziewczynie, każdy poczyniony krok powodował masę problemów nawet już Izakiel był sceptycznie nastawiony a co miała dopiero o tym mówić Lauren? Czuła z każdym dniem, godziną, chwilą, że to, co tworzy niszczy się w zastraszającym tempie niż mogłaby się tego spodziewać a przecież nic takiego złego nie robi prawda? A może jednak robi. Miała różne nastawienie, różnorodne myśli, które przelewały się w jej umyśle, przez co cały jej stosunek do swojego planu zmieniał się jak za pomocą włącznika światła. W jednym momencie potrafiła być do tego negatywnie nastawiona, chcieć uciec i przerwać to a w drugim po sekundzie pragnęła coraz więcej, chciała posiadać i mieć dla siebie pomimo późniejszych konsekwencji. To było wyniszczające, lecz co mogło niszczyć śmierć jeszcze bardziej niż ich codzienna egzystencja z brakiem możliwości pożywienia i będących zamkniętych jak w klatce ze swoją mroczną drugą stroną namawiającą, kuszącą ich błogim spokojem, zapełnieniem swej wewnętrznej pustki oraz ukojeniem powstałej żądzy. Kobieta cierpiała, na swój sposób dusiła się w ludzkim świecie, nie mogąc zaakceptować myśli o kimś takim jak Camila, która bez żadnego pozwolenia wpływała na nią i to dość znacznie wraz z drugą stroną, przez co jej umysł szalał.

Nie mogąc wytrzymać pogubiła drogi, zamiast zejść schodami w dół tak naprawdę w dezorientacji wpadła na sam środek głównego korytarza, w którym było najwięcej ludzi. Nie dawała rady, oddychając nierówno wciąż czuła bicie serca kogoś obcego a zarazem jakby znała już ten rytm uderzeń, który pojawiał się od pewnego czasu, miała wrażenie, że wybuchnie i wcale się nie zdziwiła, gdy tylko mocny ucisk wypełnił jej wnętrze, przez co z głośnym krzykiem upadła łapiąc się za klatkę piersiową. Krzyczała przeraźliwie, nie mogła się uspokoić czuła w sobie jak cała jej mroczna poświata, jaką ukrywają osoby z jej specjalizacji ulatuje zupełnie przypominając dawną sytuację, w której również brała udział poddając się wewnętrznej walce, nie mogła nic zrobić jedyne, na co miała siłę to upadek i stracenie przytomności, ale to nie było takie proste. Jej podłe istnienie nie było proste, dławiła się łzami, długie paznokcie pokryte krwią rozdrapywały jej klatkę piersiową i szyję ukazując długie czerwone szramy ozdobione wydobywającym się z nich szkarłatem, roztrzepane czarne włosy, zieleń oczu pokryta mgłą i czernią nie jednego by przeraziła. Była skulona, dusiła siebie lub może to druga strona dawała jej karę za to, co robiła albo prędzej, czego nie robiła? Lauren doskonale wiedziała, że jeśli będzie przeciwko swojemu drugiemu odbiciu to ono prędzej czy później zemści się w najmniej odpowiednim momencie. A działo się tak już od dawna, kobieta była ostrzegana niejednokrotnie, gdy kogoś zabijała, ponieważ powoli w jej wnętrzu zbierało się cierpienie dusz, zamordowała jednego w podły sposób a teraz nie chcąc zrobić krzywdy pięknej brunetce jej druga strona musiała pokazać, kto ma kontrolę nad wszystkim.

-Lauren!

Słyszała jak zza mgły, trzymając się wciąż za szyję bujała się na boki, zachowywała ciszę jakby nic się nie zdarzyło. Po wszystkim, po całym krzyku i krzywdzie, jaką sobie wyrządziła jej wszystkie uczucia minęły, nawet wrażenie bicia serca ucichło. Nie rozumiała, marszcząc brwi opuściła ręce bezsilnie nie mogąc znaleźć resztek chęci na uniesienie spojrzenia.

-Lauren do cholery!

Znów krzyk kogoś, lecz nawet nie mogła rozpoznać głosu, była w transie wciąż płacząc liczyła każdą łzę, jaka spadła na jej nadgarstki.

-Lauren odpowiedz!- silne ręce złapały jej ramiona potrząsając nią jak szmacianą lalką.

Przed sobą miała Izakiela, jego źrenice były tak ogromne, że zasłaniały prawie całą powierzchnię tęczówki zostawiając tylko brązowy pierścień na około. Kobieta trzęsła się gdyby nie jego siła na pewno upadłaby nie mogąc unieść swojego wycieńczonego ciała, z uchylonymi ustami patrzyła na niego jak człowiek, który zobaczył ducha. Nie mogła wymówić choćby słowa, trzymając zgięte w łokciach ręce jak zaczarowana poruszała głową w zaprzeczeniu. Widziała za nim coś, czego nie chciała nigdy już ponownie zobaczyć, mimowolnie znów płakała możliwe, że i jeszcze bardziej niż dotąd.

-Spójrz na mnie.- szepnął patrząc na nią intensywnie.- Patrz tylko na mnie Lauren.

Nie buntowała się, złączając usta boleśnie w cienką kreskę próbowała nie zwariować i uspokoić się. Tak spokój to była jej definicja, lecz teraz go traciła non stop, trzymając dłońmi jego przedramiona widziała jak brudzi ciemną kurtkę swoją krwią, jaka nie przestaje się sączyć a powinna. Lauren powinna zacząć leczyć się w przeciągu minuty od zrobienia sobie krzywdy a jednak nic takiego się nie działo. Jej organizm się zbuntował, jej druga strona wywołała wojnę a ona? Ona była sama, stłamszona i skrzywdzona przez siebie.

-Lauren, co się stało?- spytał przecierając jej zimne jak lód policzki.- Patrz na mnie i mów.

-Nie wiem..- jęknęła czując jak krew wciąż spływa po niej.- Ja nie wiem.

-Widziałaś się z nią?- kolejne pytanie, które zabierało jej siły.

-T-tak.

-Co się w tedy stało?

Nie odpuszczał, kobieta doskonale wiedziała, że chce odwrócić jej uwagę i się dowiedzieć wszystkiego, ale nie mogła mu powiedzieć. Nikt się nie może dowiedzieć tego, co się dzieje, na pewno nie teraz tym bardziej z faktem, co zrobiła i to przez to, że nie wytrzymała. Znów nie wytrzymała.

-Izakiel...- szepnęła przykładając swoje zakrwawione dłonie do twarzy, aby ją schować.- Co ja zrobiłam?!

Cisza, jedyne, co było słychać z jego strony to dźwięk szurania butów, kiedy wstał pozwalając jej na spojrzenie czynów, których się dopuściła. Siedziała oniemiała w szpitalnym korytarzu wciąż na ziemi, lecz tym razem jedną ręką wspierała się o chłodną podłogę, aby nie upaść, łzy przestały płynąć nie chcąc chyba rozmazać krwi, którą była pokryta i to cała. Rany, jakie powstały na jej ciele były dość głębokie w niektórych miejscach, nie wiedziała czy ludzie mogą widzieć jej krew szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale nie musiała się o to bać, ponieważ cały personel był zajęty ratowaniem już dawno martwych osób. Nie mogła zliczyć leżących ciał, było ich wszędzie lub może jej umysł aż tak bardzo to uwydatnił, że myślała, iż zabiła tysiące. Ruchy lekarzy, pacjentów jak i pielęgniarek były spowolnione jak na filmie, wszystko działo się wolno a zarazem tak bardzo szybko że nic nie można było zrozumieć. To wszystko przytłaczało swoim mrocznym obrazem ukazującym prawdziwość natury śmierci.

Ona była śmiercią pomimo że nie chciała to ona nią była i to ona odebrała im wszystkim życie.

-Ile?- szepnęła próbując wstać jednak na daremno gdyż znów upadła.

-Trzydzieści.- odpowiadając przytrzymał jej ciało chcąc ją postawić na równe nogi.- Lauren wiesz, że...

-Wiem.- załkała łapiąc go za koszulę w panicznym uścisku, aby tylko dotknąć jego ciała w bliskości, jaką doznawała z Camilą, ale on nie był nią.

Był zimny a Lauren nie chciała chłodu, marzyła o cieple i przyjemnym zapachu jej ciała, który w pewien sposób koił nerwy lecz dziewczyny tu nie było. Była tylko ona, kobieta ubrana w czerń pokryta szkarłatem w ramionach mężczyzny o przerażającej postawie i sposobie istnienia jaki samym spojrzeniem wywoływał ciarki na ciele. Byli tu we dwoje, wśród istnej masakry na samym środku wolnej podłogi gdzie wokół leżały ciała niegdyś żywych szczęśliwych lub smutnych ludzi.

Zielonooka wiedziała co ją czeka, z przerażeniem zrozumiała swoją winę, do której się przyzna, kiedy dokonają na niej wyroku. Była skończona jednakże nie wiedziała, kiedy tak naprawdę to wszystko się zakończy.

A niewiedza jest przecież najgorsza nieprawdaż?

~~~
Kto liczył na camren kiss?haha a jednak krwawa masakra 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro