Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kobieta w czerni, którą zauważyła brunetka nie pojawiła się już do końca dnia. Stojąc wciąż oparta bokiem o framugę drzwi patrzyła się pustym wzrokiem nadal w to samo miejsce, w którym stała do niedawna nieznajoma oparta o żółtą ścianę z wbitym wzrokiem w ziemię a może w swoje buty, nie była pewna, ale czy to takie ważne? Odchrząkując ślinę poprawiła się nieznacznie, tak naprawdę dziewczyna nie wiedziała, dlaczego non stop tu stoi a nie leży tak jak jej kazano. Nie potrafiła zrozumieć dziwnego uczucia tlącego się w jej środku na samo wspomnienie, gdy niosąc swoją sportową torbę prowadzona przez miłą w średnim wieku pielęgniarkę minęła właśnie kobietę oderwaną od świata błądzącą w swoich zapewne różnych rozmyślań, która stała z założonymi rękami na piersiach a czarne włosy opadały kaskadą na ramiona zakrywając jej pochyloną do przodu twarz. Właśnie w tym momencie, gdy postawiła obok niej kilka mało znaczących kroków poczuła coś na wzór przyciągania, było ono dość jak dla niej osobliwe przepełnione drżeniem jakby w tych właśnie sekundach każda jej komórka wybudziła się z jakiegoś nieznanego jak dotąd dla niej letargu, to było coś jak to ona uznała w swoich myślach cholernie miłego, ale z kolejnymi krokami miłe odczucia znikały aż w końcu, gdy dzieliło ich dobre kilkanaście metrów jej ciało uspokoiło się jakby nic przed momentem się nie zadziałało. Brunetka chciała, marzyła wręcz, aby wrócić do tej tajemniczej kobiety i po prostu pobyć w jej sferze komfortu ponownie mając okazje poczuć przez chwile to samo, te dziwne przyjemne uczucie, jakie towarzyszyło w jej krótkiej jak dotąd obecności.
Zrezygnowana spuściła głowę wiedząc, że już nie wróci, na pewno nie teraz.

-Mila kładź się wreszcie.- wysoka blondynka stanęła obok zamyślonej nadal dziewczyny.- Stoisz tutaj i stoisz jak kołek.

-DJ przestań wcale nie stoję jak kołek.-jęknęła, gdy jej przyjaciółka pociągnęła ją bez żadnego trudu w stronę łóżka.

-Masz leżeć, Ally jutro z rana przyjedzie a ja i Mani będziemy wieczorem po pracy.- mówiąc to usiadła na niebieskim krześle zakładając nogę na nogę. Poprawiając swoje jak zwykle idealne włosy prychnęła, gdy młody pielęgniarz wszedł do sali prosząc o ciszę i wyjście gości.

-Wiecie, że nie pierwszy raz jestem w szpitalu, naprawdę nie musicie nade mną stać dwadzieścia-cztery godziny i siedem dni w tygodniu, macie własne życie.- mówiąc to brunetka wydęła dolną wargę wiedząc, że rozczuli tym dziewczynę i będzie łatwiej ją przekonać, aby nie poświęcały całego czasu na nią, w końcu to ona tu miała leżeć i odpoczywać a one zaś całe dnie będą pracować, uczyć się i padać z zmęczenia. Camila nie miała serca nawet myśleć o tym by je prosić o częstą obecność.

-Oj Mila ty jesteś naszym życiem a teraz wielkodupcu spadam, bo mnie wywali ten knypek.- śmiejąc się kciukiem wskazała na nadal stojącego w progu młodego zapewne świeżo po studiach mężczyznę. Obie dziewczyny pożegnały się długim mocnym przytuleniem i z niechęcią pomachały ostatni raz, gdy blondynka już wychodziła z pokoju wraz z niższym od niej mężczyzną ubranym w biały uniform.
Na co dzień Camilii nie przeszkadzało to jak się czuje, martwiła się tylko o bliskich jednak tym razem leżąc ponownie w szpitalnym łóżku nie mogła pozbyć się myśli o swoim zdrowiu i tym, kim jest lub prędzej stara się być.
Zawsze uśmiechnięta, zawsze wygadana, słodka, opiekuńcza, bez zmartwień po prostu ideał postawy silnej i pozytywnej osoby, ale czy na pewno? W końcu każdy ma zmartwienia czy małe czy duże a ona? Oj marzyłaby, choć jeden wieczór spędzić beztrosko w swojej samotności nie myśląc o tym, co dalej, tylko będąc sama ze sobą stawała się zupełnie inna taka prawdziwa, jaka chciałaby być a jednak nikt nadal jej na to nie pozwolił, bo przecież smutek nie pasuje do tych różowych w kształcie serca warg, pustka i ból nie pasuje do tych brązowych jak dla niej nijakich oczu, bo przecież nikt nie zechce realistycznej prawdziwej problemowej dziewczyny, jaką jest.
I z tymi właśnie myślami leżała wpatrzona non stop w biały sufit będąc sama w sali, miała to szczęście, że trafiła ostatni taki pokój, dzięki czemu mogła zachować prywatność, ponieważ lekarze nie szybko zwrócą jej wolność.

-Mila pora spać.- mrucząc do siebie przekręciła się na lewy bok układając jedną rękę pod poduszkę i kuląc się jak małe dziecko przytuliła pluszaka, którego dostała od swojej młodszej siostry kilka lat temu.
W tym momencie dziewczyna tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że tajemnicza kobieta, którą spotkała na korytarzu wróciła. Zmęczona i jak na ironie przystało bez życia snuła się między pokojami przypatrując się kolejnym ofiarom.
Obie tak naprawdę nie wiedziały, że ich wspólna obecność zmieni wszystko, co dotąd znały a co najważniejsze nie wiedziały, jakie konsekwencje przyniesie uczucie przyciągania, które wypełniało je, gdy tylko znajdowały się w swoim zasięgu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro