Rozdział 45

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam jeśli będzie się nie wygodnie czytać ale coś walnął mi wattpad i posklejał cały tekst z worda. Niby poprawiłam ale uprzedzam.

---------------

Widok roztrzęsionej, bladej kobiety pojawiającej się znikąd każdego mógłby przestraszyć tym bardziej, kiedy owa osoba pozostawiła nas wcześniej bez słowa zachowując się dość nietaktownie aczkolwiek nie zmieniało to faktu, iż pomimo ukucia żalu naturalnie wyciągnęlibyśmy pomocną dłoń, przynajmniej tak zrobiła Camila. Zaskoczona stanem Lauren złapała ją chroniąc ledwo kontaktującą zielonooką przed bolesnym uderzeniem o podłogę, miała zamiar krzyczeć po pomoc, lecz co jeśli ona tak naprawdę zwariowała i jednak owa kobieta zupełnie nie istnieje? Co jeśli to jej mózg wywołał wszystkie sytuacje? Te myśli krążyły w głowie brązowookiej od momentu, gdy wścibski lekarz wypytywał o wszystko marszcząc, co i rusz brwi w niezrozumieniu, a co najgorsze poinformował ją, o długim braku wolontariuszy w szpitalu, więc jak to możliwe, iż ją czuła? Jak to możliwe, że właśnie w tej chwili trzymała lodowate ciało tracąc powoli równowagę przez napierający ciężar? Czy to wszystko mógł wymyśleć jej umysł? Sprawić, że odcięła się ponownie od świata rzeczywistego? To wszystko ją męczyło, dziewczyna ledwo oddychając bez żadnego słowa przeniosła najostrożniej jak tylko się dało mamroczącą pod nosem Lauren.

 Była inna niż zwykle, jej nieskazitelna skóra została ozdobiona kropelkami potu spływającymi po szyi i skroniach, szminka, która zawsze pokrywała usta została rozmazana a czarne jak smoła włosy nie lśniły zdrowym blaskiem, były wręcz posklejane. Wyglądała tak bezbronnie, wręcz nierealnie, gdy tylko Camila przypominała sobie jej jak zwykle przy każdym spotkaniu niewzruszoną postawę, perfekcyjne ruchy i dumę, jaką próbowała ukryć, lecz nigdy jej się nie udało tego zrobić, było to wrodzone, tak mogłoby stwierdzić wiele osób gdyby ją poznali. Silna, pewna siebie, idealna, lecz teraz? Trzęsła się trzymając kurczowo dłoń chorej jakby nie chciała zostać sama. Z ogromnym zmartwieniem brązowooka przykryła kobietę białą kołdrą jak najszczelniej się tylko dało, miała ochotę ułożyć się obok i przytulić ją, mimo to nie zdecydowała się na ten ruch. Wewnętrzny impuls przygasł jakby informując dziewczynę o zakazie zbliżania się, czuła to, że musi zostawić ją w spokoju tym bardziej, jeśli zbliżał się wieczór, pora kolacji jak i również ostatnich badań przed ciszą nocną. Rozglądając się po pomieszczeniu rzuciła się w stronę drzwi, aby w najszybszy sposób je zamknąć, jeszcze by tego brakowało żeby nieproszony gość poinformował o złamaniu zasad panujących na oddziale. W nerwowym geście drapiąc przedramiona patrzyła z daleka na leżącą postać kompletnie oddanej świecie sennych marzeń, przynajmniej tak to wyglądało, lecz jaka była w tym wszystkim prawda? Myśląc gorączkowo Camila chodziła w kółko zagryzając dolną wargę, czując przy tym metaliczny posmak na języku. Wariowała, przepełniona wszelkimi wątpliwościami błądziła wzrokiem od podłogi do kobiety. Czemu tu była? Dlaczego znów zjawiła się w skrajnym momencie, jaki tylko mógł być? Dziwnym trafem Lauren miała ten dar w sobie, który sprawiał, iż pojawiała się oraz znikała w najgorszy możliwy sposób. To było w niej okropne, ta ciągła tajemniczość, ucieczki bez kompletnego powodu lub ukrycia go. Co skrywała? Czego się bała? Kubanka tak naprawdę nic o niej nie wiedziała, lecz pomimo tego miała zupełnie inne wrażenie, czuła dziwną więź pomiędzy sobą a nią, uczucie te sprawiało, iż myślała, że wie więcej o niej niż kobieta sama wiedziała o sobie jednakże prawda w oczy kuła a świadomość, wciąż powtarzania swoich własnych refleksji sprawiała coraz większą wewnętrzną frustracje. Chciała krzyczeć, najlepiej w coś uderzyć albo zrobić coś sobie, emocje zaczęły przejmować kontrolę dopóki nie spojrzała się na nią dopóty nie dostrzegła w niej panującego spokoju.

 -Co ci się stało?-szepnęła podchodząc do nieprzytomnej kobiety.-Jak zwykle znikasz później się pojawiając. Dlaczego to robisz?- mówiła do niej uśmiechając się pod nosem na uczucie chłodu, kiedy tylko dotykała jej policzka.-Płakałaś...-mruczała przykładając swoje czoło do skroni zielonookiej.-Nikt cię nie może tu zobaczyć, nikt. Powinnam cię obudzić i wyrzucić za drzwi, aby ochronić się od dziwnych spojrzeń ludzi, powinnam powiedzieć „dość" a w tym momencie...

Nie dokończyła jedynie odurzonym spojrzeniem badała rozchylone usta Lauren przykładając niepewnie swoje w utęsknieniu za cudownym uczuciem, który wypełnił ją tamtej nocy, po tańcu, gdy tylko będąc w objęciach owej kobiety zdecydowała się zrobić to i również teraz powtórzyła coś, czego zapewne nie powinna robić. Tkwiła w tym uczuciu, przytrzymując delikatnie policzek nieprzytomnej ucałowała ją kolejny raz później następny i jeszcze następny. Miała nadzieję, iż się obudzi, że to w pewien sposób pomoże lub może tak naprawdę oczekiwała, że Lauren odda nieśmiałe muśnięcia pogłębiając pocałunek jeszcze bardziej. Miała nadzieję, niestety była ona złudna, z westchnięciem krucha dziewczyna odeszła od swojego łóżka i drżąc cała ubrała szarą bluzę zapinając ją pod samą szyję. Poczuła się dziwnie, otumaniona przetarła oczy w nagłym zmęczeniu, tłumacząc sobie, iż to przez fale emocji dzisiejszego dnia odwróciła się ponownie w stronę czarnowłosej krzywiąc się na widok rozmazanej szminki. Biorąc butelkę wody z szafki odkręciła niebieski korek zwilżając skrawek bluzki wystający spod bluzy, szczerze mówiąc miała gdzieś widok czerwonej plamy na tle bieli. Chciała poprawić jej marny wygląd, ścierając jak najdokładniej szminkę klęła na ponowną chęć dotknięcia tym razem niemających ani grama czerwieni warg.

 -Lecz się Camilo, lecz.

Mrucząc wzniosła do góry ręce w bezradności i zasłaniając w późniejszym czasie twarz skierowała się w stronę drzwi. Zmęczenie nie odchodziło a przedziwne uczucie zamierania serca sprawiło, że przestała się czuć komfortowo, biorąc głęboki oddech z zamkniętymi oczami chwyciła klamkę od drzwi otwierając je z głuchym skrzypnięciem. Jak zwykle uszczelka będąca w zamku zawiodła powiadamiając wyczulone pielęgniarki o zdecydowaniu się na wyjście. Modląc się w duchu, aby żadna z nich nie stała przed wejściem lub tuż obok podskoczyła słysząc rozmawiający w oddali personel szpitala. Nie odwracając się wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi, jeśli ktoś wejdzie i nie rozpęta wojny na widok obcej osoby w łóżku chorego oznaczałoby, to że wszystko jest nieprawdą, widok nawet czerwono-różowej plamy na skrawku białej bluzki również byłby nie prawdą a ona nadzwyczajnie w świecie zwariowała, w sumie nie wiedziała, co gorsze. 

Rose nie było, nie będzie jej już nigdy a więc wieczorne rozmowy z nią znikły pozostawiając milczenie. Ze smutkiem kierując się w stronę dużego metalowego wózka ze stosem talerzy pokrytych rozmaitym jedzeniem dla każdego odpowiednim uśmiechnęła się cierpko na widok siwego mężczyzny w niebieskim kombinezonie.

-Dobry wieczór Panienko.- przywitał się biorąc dość sfatygowany zeszyt do ręki.-Wie Panienka, jaką ma dietę czy mam poszukać w notatniku?

-Dobry wieczór, nie trzeba.- zaprzeczyła ruchem dłoni.- To zapewne ten jedyny talerz z bułką, masłem i pastą warzywną...

Na widok skwaszonej miny dziewczyny mężczyzna roześmiał się podając jej talerz, o którym wspomniała.

-Nie podoba się kolacja?

-Wolałabym marmoladę niż to pomarańczowe coś.- jęknęła wskazując na zmielone warzywa.- Czy mogłabym dostać również herbatę? Ale z cytryną, inaczej nie mogę pić.

-Oczywiście Panienko.- potaknął głową nalewając małą chochlą do szklanego kubka gorący napój.-Chore nerki?

 -Mhm.

-Rozumiem, u mojej córki niedawno również to zdiagnozowali. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do diety, ale niedługo to zapewne zrobi.- zaśmiał się wesoło uśmiechając się od ucha do ucha.- Proszę bardzo o to herbata z cytryną. Życzę miłej nocy Panienko.

-Dziękuję i wzajemnie.

Odchodząc usiadła przy stoliku obok drzwi pokoju pielęgniarek, niedługo powinny sprawdzać temperaturę jak i również wstydliwe pytanie o wypróżnianie, jakiego nienawidzili zapewne wszyscy pacjenci. Doprawdy najgorsze w tym był fakt braku krępacji u pielęgniarek i rzadko, która kryła się przy gościach będących obok pacjenta. Kto by chciał zdradzać przy każdym ile razy chodził do łazienki? Na pewno nikt. Ze znużeniem grzebiąc widelcem w papce, jaką miała na talerzu ugryzła kawałek bułki z masłem. Musiała to wszystko zjeść, nie mogła poczuć głodu, gdyż jej dieta tego zakazywała, a więc z westchnieniami utrapienia, co i rusz wkładała kawałki pasty do ust tłumiąc w sobie chęć zwymiotowania.

-Panienka Cabello?- nagłe pytanie oderwało Camile od maltretowania swojego posiłku.- Wszystko dobrze z Panienką?

-Tak, dlaczego miałoby nie być dobrze?- zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.

-Zawsze Panienka jadła w swoim pokoju z daleka od wszystkich.- wytłumaczyła pospiesznie jakby się bała.- W takim razie, jeśli pozwolisz za moment zmierzę ci temperaturę.

Tak jak powiedziała również zrobiła, wracając na moment do pokoju służbowego Camila usłyszała kilka szeptów oraz dźwięków przesuwanych rzeczy. Wpatrzona w ścianę trzymała widelec w ustach opierając głowę o dłoń, chciała odpocząć, przestać się stresować, lecz prośby były niczym dzisiejszego dnia. Czując coś twardego przy skroni odwróciła się w stronę pielęgniarki patrzącą na mały ekran nowoczesnego termometru.

 -Dobrze się Panienka czuje?-spytała z uniesioną prawą brwią do góry.- Proszę nie kłamać.

Camila oparła się plecami o krzesło analizując twarz kobiety, jej ton był przepełniony jadem. Rude włosy spięła w sztywnego koka, okulary w cienkich oprawkach błyszczały od lamp oddziałowych a różowy uniform opinał się na bokach uwydatniając większe krągłości. Była po czterdziestce, jak większość personelu jednakże oczy posiadała dość podejrzliwe. Czyżby doktor Evan coś wspomniał o incydencie na korytarzu? Zapewne tak, lub może nie. Kubanka sama nie wiedziała czy wprost nie zapytać o to kobiety jednakże, jeśli mężczyzna milczał również mogła spowodować większe zainteresowanie u niej a to byłoby jeszcze gorsze.

-Dobrze się czuje.- powiedziała unosząc podbródek do góry.- Chciałabym zjeść w spokoju i oddalić się do pokoju. Jestem zmęczona a myśl o odetchnięciu tutaj była błędem.

-Proszę o spokój.-fuknęła wkładając do kieszeni termometr.- Jeszcze mam jedno pytanie.

-Nie.-syknęła uderzając widelcem w talerz.

Miała ochotę wstać i wrócić do siebie lecz dobrze wiedziała, że jeśli nie zje któraś z pielęgniarek do niej przyjdzie prędzej czy później z prośbą o wyjaśnienie braku apetytu na i tak okropny posiłek, jaki dostała, dlatego więc kończąc swoje nijakie zainteresowanie dalszą rozmową lub prędzej prowadzeniem zgrzytu ugryzła ostatni kawałek bułki kompletnie ignorując natarczywe spojrzenie rudowłosej. Zostawiając tylko ostatnie resztki ohydnej pasty sięgnęła po kubek wypełniony w połowie herbatą z cytryną, jaka najlepiej z tych wszystkich rzeczy smakowała. Nucąc pod nosem jakąś przypadkową melodię uderzała paznokciami o ciepłe szkło popijając, co i rusz ciepły napar. Nie miała nikogo, z kim mogłaby teraz porozmawiać, poradzić się, została sama ze wszystkim na głowie nawet myśl o napisaniu do przyjaciółek sprawiła, że chciało jej się śmiać. One by nie uwierzyły, lub równie dobrze istniała szansa, iż zaaferowana Dinah pojawiłaby się tu w sekundę czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, a to byłoby złe. Pomimo wszystko brunetka wiedziała, że nikomu nie może powiedzieć, prędzej czy później i tak to się wyda a uczucie, iż to jej cicha tajemnica sprawiała przyjemny dreszcz w okolicach brzucha. Tajemnica, która chroni ją od brutalnej prawdy, że ktoś znów posiadł jej serce, tym razem zupełnie inaczej, nie wytłumaczalnie była zauroczona Lauren.

 Brzmiało to pusto jednakże piękno ubranej zawsze w czerń kobiety przyciągało ją najmocniej tak jakby rzucała urok, aby każdy, kto był w zasięgu szmaragdowych oczu uklęknął powalony doskonałością. Choć zjawiskowa również miała to coś w sobie, coś, co powodowało, iż człowiek mógł się otworzyć, zbliżyć się bez względu na wszystko. Umysł Lauren był zagadkowy, inteligentna kobieta, co i rusz sprawiała, iż rozmowa toczyła się tak jak ona chciała, słuchała uważnie wysnuwając wnioski po każdej rozmowie zupełnie jak prawdziwy psycholog, którym ponoć była tak? Musiała nim być. Potakując sama do siebie Camila mimowolnie odłożyła sztuciec na blat wraz ze zwiniętą serwetką. Miała dość siedzenia na korytarzu, jak najciszej się dało odsunęła swoje krzesło i wstając powędrowała do ciemnego pokoju, w którym najprawdopodobniej wciąż spała zielonooka. I wcale się nie myliła, przez uchylone drzwi brązowooka zobaczyła ją w tej samej pozycji, w której była wcześniej. Wzdychając z ulgą z powrotem zamknęła drzwi od pokoju, aby pójść ostatni raz do łazienki i załatwiając wszystkie fizjologiczne potrzeby z nieśmiałym uśmiechem wyminęła staruszkę czekającą na zwolnienie przez nią toalety. Przecierając już któryś z kolei raz twarz weszła do pokoju zdejmując z cichym ziewnięciem bluzę oraz futrzane skarpetki, upewniona, iż drzwi nie są otwarte z sennością wymalowaną w oczach wczołgała się pod kołdrę dopiero w tedy przypominając sobie, iż połowę łóżka zajmuje jej wciąż nieprzytomny gość.

-I, co ja mam z tobą zrobić?- spytała siadając na materacu. Była skołowana, nie mogąc w zupełności myśleć mimowolnie przełożyła swoją lewą rękę przez ramię kobiety kładąc jej głowę na swojej piersi.-Gdzie są twoi bliscy? Nikt się tobą nie przejął, nie zadzwonił.-mruczała pieszczotliwie przeczesując włosy kobiety.-Kim jesteś Lo? Kim są twoi przyjaciele? – pytała słysząc tylko głuchą ciszę. Całując czubek głowy kobiety oparła swój policzek o nią zamykając ciężkie powieki.-Nic o tobie nie wiem a jednak leżysz ze mną, to ja cię całuje kompletnie niczego już nie rozumiejąc. Kim ty jesteś i co ze mną takiego robisz...

Szeptała nie przestając jej przytulać, leżała tak z przymkniętymi powiekami czując urywany oddech na odkrytej skórze. Lauren spała, a więc również ona powinna tylko strach na to nie pozwalał gubiąc przy tym powód. Nie była pewna czy to było spowodowane prawdopodobnie późniejszym nakryciem ich czy może pobudka ukazująca puste miejsce i fakt ponownej samotności.

-Musisz się obudzić Lauren.-mruczała ostatni raz unosząc podbródek zielonookiej składając na nich kolejny ciepły pocałunek.-Dobranoc.


____________

Co sądzicie o postępowaniach Camilii? Myślicie że Lauren powoli wpada w sidła swojego kłamstwa? :x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro