Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rok później, Walia, Surrey Hall

Sir William Adam Surrey

Nie sądziłem, że nadejdzie chwila, gdy już nie będę musiał oglądać się przez ramię w oczekiwaniu na kolejny krok kuzynki. Po raz pierwszy odkąd umarła, mogłem odetchnąć z ulgą. Ostatecznie też zakończyły się przewody sądowe mające potwierdzić moje prawa do tytułu hrabiego Surrey i majątku doń przypisanego. Okazały się konieczne, żeby oczyścić się z podejrzeń, że byłem uzurpatorem (poniekąd byłem, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć i się nie dowiedział). I tak moje sumienie mogło być spokojne. Sędzia ostatecznie potwierdził, że w świetle prawa nie ma mi nic do zarzucenia, a oskarżenia, które wysuwała pod moim adresem za swego życia moja kuzynka, nie miały uzasadnienia.
Pamiętnik sir Edvarda Surrey'a dawno spłonął w ogniu, rzucony na pastwę płomieni. Prawda miała pozostać ukryta na wieki wieków.
Uśmiechnąłem się na wspomnienie snu, który przyśnił mi się tuż po śmierci upierdliwej kuzynki (przepraszam za wyrażenie). Przyszedł do mnie we śnie mój szanowny przodek, imć sir Edvard Surrey. Patrzył przez okna wychodzące na wiosenny ogród Surrey Hall. Powiedział, że nie żałował niczego z tego co zrobił i czego nie zrobił I ja też nie powinienem się martwić.
– I spraw mi, drogi pra pra i tak dalej wnuku, porządny nagrobek, bo stary trzyma się jedynie na słowo honoru! – Z tymi słowy zniknął, a ja spałem aż do rana.
Spełniłem jego prośbę niedługo po tym wydarzeniu, sir Edvard już się nie pojawił, a odnowiony nagrobek (i grobowiec rodzinny) po renowacji wyglądał wreszcie porządnie. Sir Edvard chyba odzyskał spokój duszy po śmierci, bo nie dokuczał już nikomu z żyjących.
Co było minęło, mogłem wreszcie żyć w spokoju, nie niepokojony przez nie przychylnych mi wrogów.

Pani McDonald

Jak to dobrze cieszyć się spokojem! Została jeszcze tajemnica, którą miałam zabrać ze sobą do grobu. Zapewniłam swemu synowi takie życie, jakiego nigdy by nie miał, pozostawszy przy moim boku i mego męża, pana McDonalda, niekochanym przez niego. Mój nieboszczyk mąż nie umiał dać Williamowi Adamowi miłości, czego nie mógł nawet zmienić brak własnego potomstwa.
Z ciężkim sercem musiałam oddać Willa pod opiekę jego rodzonego ojca, poprzedniego hrabiego i jego żony, którzy przez lata nieskutecznie starali się o własne dziecko. Dali oni mojemu dziecku miłość i zabezpieczyli jego byt materialny, czego nie mogłam uczynić w tamtym czasie ja.
Potem z biegiem czasu, otworzyłam własny hotel, który powoli zaczął generować zyski. To musiało mi wystarczyć  - że chociaż William Adam nie znał prawdy, był szczęśliwy i traktował mnie jak matkę, którą mu zastępowałam, opiekując się nim po śmierci pani hrabiny.

Nancy, Connor i Kevin

Sprzedałam dom po swojej zmarłej matce, a pieniądze ze sprzedaży zainwestowaliśmy wraz z Connorem i Kevinem na otwarcie lokalu, gdzie można było zjeść pyszne domowe jedzenie za nieduże pieniądze. Karierę naukową zostawiliśmy za sobą, nie była nam potrzebna w naszym nowym życiu w Stone Hill.
– Masz dziwne pomysły, Nancy – stwierdził na początku nowej drogi Connor. – Nie znam się na gotowaniu!
– No to cię nauczę. – Aż rozbawiła mnie jego pełną niedowierzania mina, ale ostatecznie daliśmy radę.
On zajął się finansami, a Kevin I ja - pichceniem. I powoli odbudowałam z Connorem nasze szczęście, ale wymagało to czasu i wysiłku.
Co komu naznaczone, to go nie minie. Nie wiadomo, co miał nam jeszcze przynieść los, ale dopóki byliśmy razem,  czułam się szczęśliwą. Musieliśmy żyć tak jak potrafiliśmy najlepiej.

Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro