ROZDZIAŁ 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kevin

Nie miałem pojęcia gdzie znajdowało się źródło natarczywego dźwięku, który wybudził mnie ze snu. Dopiero, gdy uniosłem ciężkie jak cholera powieki zorientowałem się, że to budzik postanowił zafundować mi pobudkę.
Moją głowę zalewały różne obrazy, część z nich widziałem wyraźnie, inne były ukryte jak za zasłoną utkaną ze mgły.
Na przykład dosyć jasno kojarzyłem to, że ojciec trafił do szpitala psychiatrycznego z powodu swego bzika na punkcie Surrey'ów, pojawiła się jeszcze Nancy, która postrzeliła mnie z broni, gdy pomagałem Księżycowej Annie zwiać do domu, pamiętałem jak upadając na ziemię traciłem przytomność.
Ale konkretnie nie ogarniałem tego, że zamiast w szpitalnej sali leżałem w ciepłym łóżku w domu, a zamiast rany, po postrzale pozostał niemal niewidoczny ślad, taka mała blizna. Rana nie dość, że ekspresowo się zagoiła, to nie dokuczał mi nawet lekki dyskomfort! Czułem się dziwnie że świadomością, że coś się poprzestawiało w czasie. Bo przecież padłem jak długi na glebę w Instytucie i ostatnim przebłyskiem świadomości zarejestrowałem zaliczenie gleby, a nie ciepłe łóżeczko w chacie, i na pewno nie tą bliznę, której wcześniej nie było!
Dzień miał przynieść jeszcze więcej niespodzianek, chociaż dopiero się zaczynał! Pierwszą z niespodzianek okazała się błogosławiona cisza w mojej głowie. Nie słyszałem w niej głosu Edvarda Surrey'a ani w ogóle nikogo innego!
Byłem sam. Sam na sam ze swoimi myślami. Wreszcie mogłem czuć się bezpiecznie i swobodnie, bez oczekiwania na kolejną katastrofę!
Ale faktem było, że czułem się dosyć dziwnie, nieswojo co najmniej i skołowany, nie miałem do końca pewności, co się rzeczywiście wydarzyło, a co pozostawało jedynie w granicach mojej wyobraźni.
– Kevin! Wstawaj wreszcie, bo spóźnisz się do roboty! – Prawie z wyra spadłem z wrażenia, słysząc głos ojca, dochodzący z kuchni na parterze.
To tatko nie siedział w psychiatryku? Kiedy zdążył wrócić i na jakiej podstawie go wypuścili? No i co stało się z Młodą vel Księżycową Anną? Dlaczego zniknęła? Czy to jej przejście w czasie zmieniło bieg historii? Albo to, co zrobiła gdzieś tam, żeby tą historię zmienić?
Miałem pragnienie i nadzieję, że wszystkie klepki w mej głowie pozostawały na swoim miejscu i nie potrwa długo, a cały ten kogel - mogel znajdzie logiczne wytłumaczenie. Chcąc (czy też nie) opuściłem cieplutką pościel, poczłapałem pod prysznic i wziąłem gorącą kąpiel, potem osuszyłem ciało ręcznikiem, ubrałem się i pościeliłem łóżko, a potem przypomniałem sobie o konieczności umycia zębów (co też niezwłocznie uczyniłem). No i skończyły się mi wymówki, żeby nie zleźć do kuchni.
Przy stole kuchennym siedziała Nancy i popijała z filiżanki gorącą kawę, która jeszcze parowała. Na mój widok lekko się uśmiechnęła, ale nie przestała osuszać filiżanki z kawy.
Z drugiej strony stołu siedział ojciec i czytał poranną gazetę. Zdziwiłem się widząc ich oboje w jednym miejscu i tym samym czasie. Zamierzałem wyjść z domu po krótkim i dość zdawkowym "dzień dobry", ale wtedy ojciec uniósł wzrok znad gazety i zapytał, dlaczego nie zaczekam na Petera, który zazwyczaj podwoził mnie do roboty.
– Mam już dosyć tego Instytutu i nigdy z własnej nieprzymuszonej woli nie chciałem zaczynać czegoś, czego nie będę potrafił zakończyć! – Ani tym bardziej zaufać Nancy, ale tego akurat nie powiedziałem głośno, bo nie chciałem wyjść na idiotę zanim nie zrozumiem, co tu się do cholery działo.
– Chyba nie mówisz poważnie, Kevinie? – Nancy, nieświadoma moich odczuć względem jej osoby, postanowiła wtrącić się między wódkę a zakąskę. – Przecież posiadasz duży zasób wiedzy na temat rodu Surrey'ów i bez ciebie sobie nie poradzimy!
Nie możesz marnować swych bezcennych zdolności i odejść z zespołu jak gdyby nigdy nic!
– Śmiem twierdzić, że mogę. – Podkreśliłem ostatnie słowo. – Ale nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie.
Nie czekając na odpowiedź Nancy albo próbę przekonania mnie do nie marnowania swej wiedzy, gdyby odezwał się tata, wyszedłem z kuchni bez oglądania się na któreś z tej dwójki.  Potem otworzyłem drzwi i wyszedłem z domu. Ostatecznie zdecydowałem, że jednak nie zostanę w Instytucie i nie dam się namówić do zmiany zdania w tej sprawie. Jeszcze nie wiedziałem, jak ogarnę kwestię zmian, które ostatnimi czasy miały miejsce w moim życiu, lecz nie mogłem doprowadzić do tego, żeby spełnił się czarny scenariusz i ktokolwiek miałby stracić swoje życie bądź zdrowie z powodu obsesji mojego ojca.
"To się więcej nie powtórzy". – Tak postanowiłem i tego będę się trzymał.
Zresztą to było ciekawe, powód dla którego priorytetem dla ojca byli Surrey'owie. Dlaczego deptał im po piętach? Czy to może Nancy bardziej zależało na tym, by wiedzieć o nich wszystko, co się z tymże rodem łączyło?
Czy miała więcej informacji niż mówiła? A sama nie chciała bądź nie mogła działać w kwestii Time Machine?
Czemu zatem tak jej zależało, by usunąć każdą przeszkodę na drodze do sukcesu, a samej się nie zanurzyć w szambie?
Ojciec pod wpływem Nancy zachowywał się po prostu nieodpowiedzialnie i skrajnie głupio. Po cholerę ryzykował i stawiał na szali wszystko, łącznie ze swoim życiem oraz zdrowiem psychicznym?
To, że kręcili ze sobą, nie stanowiło dla mnie wielkiej tajemnicy, ale żeby aż do tego stopnia staruszek Connor dał się jej ogłupić? Ale co mogłem zrobić?
Chyba tyle tylko, by mieć nadzieję, iż w końcu się opamięta i spadną mu klapki z oczu. Dostrzegłby wówczas jaka naprawdę była jego kobieta.
Edvard Surrey. Księżycowa Anna. Ojciec i córka. Matka Drugiej Anny. Też zresztą Anna. Zaszumiało mi w głowie i ani się spostrzegłem, a przed mymi oczami pojawiły się jeden po drugim dwa obrazy.
Pierwszy pokazał mi dwoje młodych ludzi, skąpanych w świetle zachodzącego słońca. Kobieta miała wyraźnie zaokrąglony ciążowy brzuszek, a młody mężczyzna czule ją obejmował, splatając dłonie na jej brzuszku. Nie widziałem twarzy żadnego z tych dwojga, ale czułem jak bardzo byli ze sobą szczęśliwi i z jaką radosną niecierpliwością oczekiwali na narodziny dziecka.
Potem pojawił się kolejny obraz, ale ten trwał znacznie krócej od pierwszego. Oprócz zamku majaczącego gdzieś w tle, przede mną rozpościerał się dywan kwitnących na potęgę wrzosów, a pośród tego - postać bez twarzy i imienia. Ilekroć próbowałem podejść bliżej bezimiennej postaci, która mnie zarówno fascynowała i niepokoiła, ta znowu się oddalała. Widziałem tylko, jak poruszała ustami próbując coś mi powiedzieć. Ale ja nie potrafiłem niczego zrozumieć ani się chociaż domyśleć, o co tej postaci chodziło, byłem pewien jednego  - to było bardzo ważne, co próbowała mi przekazać.
Błądziłem jak we mgle, ale w końcu chyba ...
– Kevin? Wszystko w porządku? Nie przesadziłeś z imprezowaniem? – Niepokojące wizje zniknęły równie szybko jak się pojawiły, gdy usłyszałem głos Petera.
Zatrzymałem się raptownie i dopiero wówczas zauważyłem, że już nie szedłem chodnikiem, a brzegiem ulicy. Kiedy zmieniłem kierunek na trasie dom - robota, tego zupełnie nie wiedziałem. Peter pojawił się w odpowiednim momencie zanim straciłem życie, ewentualnie zdrowie i ... On żył!
Nie miałem omamów, widziałem wyraźnie z kim gadałem!
– Wołałem na ciebie wcześniej, ale musiałeś być bardzo zamyślony i nie usłyszałeś mnie. Dopiero teraz, jak podjechałem bliżej autem i zatrąbiłem  ... – Peter wyglądał na autentycznie zmartwionego. – Wsiadasz? Autem będziemy szybciej w Instytucie. Nasi przełożeni naciskają w sprawie Surrey'ów. Ty byłeś w Walii i w Szkocji, masz największe rozeznanie w historii rodziny hrabiego Edvarda oprócz Nancy.
Przepraszam, telefon. Muszę odebrać, Dzwoni Connor. – Akurat i ja usłyszałem brzęczenie smartfona w kieszeni jego koszuli.
Zatrzymał się, żeby odebrać połączenie przychodzące. A niech sobie gadają, pewnie ojciec chciał się poskarżyć Peterowi, więc się nie spinałem. Poczekam na rozwój wydarzeń i wtedy będę podejmował decyzje. Coś się kroiło, czas bez powodu się nie poprzestawiał! Czy Nancy na tym wiele straciła? I chciała przywrócenia poprzedniego stanu rzeczy bez względu, ile to będzie ją i innych ludzi kosztowało? Ale czemu miałaby tego chcieć? Co chciała osiągnąć? I do czego byłem jej potrzebny?
Cokolwiek by to nie było, musiałem zachować trzeźwość umysłu i nie dać się zmanipulować.
– Ruszajmy, rozmowa zakończona. – Peter wyglądał na zdenerwowanego, gdy wcisnął symbol czerwonej słuchawki i się rozłączył.
Nie wiem, co go wkurzyło, ale mogłem się domyślać, że ojciec powiedział coś, co bardzo się Peterowi nie spodobało. Tym bardziej zyskałem motywację, żeby odkryć prawdziwe zamiary kochanki mojego ojca. I to zanim stanie się coś, czego odwrócić się by już nie dało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro