🌺 Rozdział 26 🌺

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po posmarowaniu nutellą ostatnią świerzą bułkę odłożyłem ją na talerz. Godzina była dosyć wczesna, ponieważ na zegarach ukazywała się dopiero siódma dwadzieścia. Wszyscy oczywiście spali, a ja jako głowa rodziny musiałem udać się do pobliskiego sklepu po świeże pieczywo.

Gdy wszystkie bułki, a było ich łącznie cztery, odłożyłem na talerz, udałem się w kierunku salonu. Będąc już na miejscu postawiłem talerz na stole, a sam zacząłem iść w stronę, w którą śpi jeszcze blondwłosy alfa.

Po otworzeniu drzwi od mojej sypialni do mojego nosa momentalnie doleciał intensywny zapach cynamonu z nutką chili. Co on, dni alfy mu się zaczęły czy co? Powoli oraz ostrożnie podszedłem do jeszcze śpiącego chłopaka, po czym stojąc już przed jego spokojną twarzą delikatnie szturchnąłem go w ramię.

- Katsu, wstawaj. - powiedziałem cicho przez cały czas szturchając go w ramię.

Zauważając brak jakiejkolwiek reakcji z strony starszego postanowiłem zrobić z nim to samo co robię z osamem.

Powoli się nad nim nachyliłem, po czym przybliżyłem wargi do jego ucha.

- Wstawaj leniu! - krzyknąłem, na co starszy momentalnie się przebudził lekko przestraszony.

- C-co?! Co się dzieję?! Nic ci nie jest?! - pytał spanikowany rozglądając się do okoła siebie, lecz mówiąc ostatnie zdanie wbił we mnie intensywnie wzrok, po czym złapał za obydwie dłonie oglądając każdy punkt na moim ciele. - Coś ci się stało? - spytał już nieco spokojniej patrząc prosto w moje szmaragdowe oczy.

Trudno mi to przyznać, ale jego oczy są cholernie piękne. Są tak uzależniające oraz blyszczace, że wyglądają niczym najpiękniejszy sen.

- Nie, wszystko w porządku, nie musisz się martwić. - odparłem zszokowany reakcją alfy.

Osamu nigdy tak nie reagował. Zawsze piszczał przerażony, po czym marudził na mnie i gadał, że jestem okropny. Bakugo zaś pierwsze co zrobił to sprawdził czy nic mi nie jest.

- To dlaczego tak krzyczałeś? Stało się coś? - spytał z lekka zmartwiony.

- Nie, nic się nie stało, chciałem cię tylko obudzić.

- I z takiego powodu darłeś mordę? - spytał jakby urażony. - Mogłeś mnie szturchnąć albo dać buziaka. - dodał wstając powoli z materaca.

- Po pierwsze to już cię szturchałem, a po drugie nie zapominaj się. To, że wczoraj cię pocałowałem nic nie oznacza. Już nigdy więcej tego nie zrobię. - przewróciłem oczami wpatrując się w stojącego przede mną blondyna.

Gdy stał tak centralnie przede mną wydawał się o wiele wyższy oraz bardziej umięśniony. Czułem się przy nim jak małe dziecko. Nie dość, że wyglądał na starszego to w dodatku jego zapach potrafił zdominować mnie w ciągu jednej sekundy. To wręcz chore.

- Tak sądzisz? - spytał z jedną brwią uniesioną ku górze, po czym oparł się dłońmi o kolana.

- Ja tak nie sądzę, ja to wiem. - odparłem będąc przekonany co do moich słów.

- Hmm, a co gdybym sprawił, że ta twoja pewność momentalnie by wyleciała? - spytał cwaniacko się uśmiechając.

- Spadaj. - prychnąłem odwracając się do niego plecami aby móc od niego odejść i obudzić pozostałych. Powolnym krokiem ruszyłem w kierunku drzwi, a stojąc już pośród nich ponownie spojrzałem na alfę. - A ty na co czekasz? Chodźże no ze mną. - oznajmiłem intensywnie się w niego wpatrując.

- Już idę Mamo. - odparł pod śmiechując przy tym pod nosem.

Ignorując jego słowa skierowałem się do miejsca, w którym śpi jeszcze różowowłosa dziewczyna. Po zrobieniu kilku kroków znaleźć się już mogłem przed malinową omegą, która spokojnie sobie drzemała. Złapałem dziewczynę za nos kciukiem oraz palcem wskazującym, po czym drugą ręką nacisnąłem na jej brzuch. Ta momentalnie się obudziła ustawiając się w pośpiechu w pozycje siedzącą.

- C-co? Co się dzieję? - spytała patrząc w prost na mnie.

- A nic, weź sobie bułeczkę. - odparłem z miłym uśmiechem głaszcząc ją po włosach.

- A mnie nie głaskałeś po głowie ani nie dałeś buły. - wtrącił się oburzony blondyn.

- Ojojoj, jakie małe dziecko się z ciebie zrobiło. - prychnąłem podchodząc bliżej niego, po czym jednym zręcznym ruchem usadowiłem swoją dłoń na jego blond włosach, które po chwili poczochrałem. - Zazdrośnik. - dodałem zdejmując dłoń z jego miękkiej czupryny. Ciekawe czy dalej pachnie kurkumą. - Dobra, idę obudzić Osamiego. - oznajmiłem idąc w kierunku schodów.

- Zostań, ja pójdę. Ty sobie zjedz. - odparł łapiąc mnie za nadgarstek.

W pierwszej chwili spojrzałem na jego twarz. Rubinowe oczy wyrażały spokój oraz rozluźnienie, a wargi ułożyły się w delikatny uśmiech, przez który na mojej twarzy również owy się ujawnił. Następnie swój wzrok przeniosłem na jego dłoń i mój nadgarstek. Mój knykć wyglądał na strasznie mały oraz chudy w jego dużej dłoni. Zawsze uwielbiałem ich dotyk, ponieważ były miękkie, delikatne oraz wiedziały co robią. W wieku trzynastu, czternastu i piętnastu lat kochałem ich dotyk.

19.17.2011 - Izuku ma 14 lat

- Mówiłem ci żebyś nie wkradał się do mnie po dwudziestej drugiej. - wyszeptałem wpuszczając starszego przez okno do mojego pokoju.

- Wiem, ale nie mogłem bez ciebie wytrzymać. - odparł wchodząc do środka.

- Nie widziałeś mnie tylko pięć godzin. - zaśmiałem się podchodząc bliżej alfy, po czym usadawiając swoje dłonie na jego szyi, a następnie ucałowałem go krótko w usta.

- Dla mnie to jak wieczność. - mruknął w moje usta kładąc przy tym dłonie na moje plecy, po czym ponownie połączył ze sobą nasze wargi.

Podczas gdy on delikatnie wodził swoimi wargami po tych moich ja bawiłem się jego blond włosami. Uwielbiam je. Są miękkie, śliczne, pachnące oraz przyjemne w dotyku. Powolnymi ruchami przeplatałem osobne pasma włosów między moimi palcami i w tym samym czasie z przyjemnością oddawałem pocałunek starszego.

Gdy w końcu się od siebie odkleiliśmy zdjąłem dłonie z jego szyi oraz włosów, po czym delikatnie się od niego odsunąłem. Kacchan zauważając moje poczynania trochę zmarudzony walnął się na moje łóżko.

- Ciocia na ciebie nie nakrzyczała, że znowu uciekasz? - spytałem podchodząc do chłopaka. Będąc już na miejscu usiadłem obok niego, po czym poprawiłem swoją piżamę, która składała się z krótkich spodenek oraz zza dużej o dwa rozmiary koszulki.

- Nawet nie wie, że spierdoliłem. - prychnął łapiąc mnie jedną dłonią w talii. Zauważyłem, że kapitan, ponieważ Kacchan jest kapitanem drużyny bejsbolowej, uwielbia łapać mnie w talii oraz przez cały czas ją dotykać.

- Kacchan, ty chultaju. - oznajmiłem machając na niego palcem wskazującym na co starszy cicho się zaśmiał. Jego śmiech jest śliczny, tak samo jak jego uśmiech oraz oczy.

- To co, pozwolisz mi dzisiaj przenocować? - spytał wpatrując się prosto w moje oczy.

- Wiesz, że nie umiem ci odmówić. - westchnąłem kładąc głowę na jego ramieniu.

- To chyba twoja jedyna wada.

- Chyba? Twierdzisz, że mam jeszcze inne?

- Możliwe.

- Aha? To słucham, jakie?

- Gryziesz mnie i gadasz z mieszańcem. Szkoda, że nie mogę go wyjebać z drużyny. - burknął ukazując tym samym swoją zazdrość.

- Ah Kacchan, Todoroki to mój przyjaciel, a ja kocham ciebie. Jestem również cheerleaderką, więc nawet gdybym chciał z nim nie gadać to i tak miałbym z nim styczności.

- No wiem, wiem. - odparł gładząc powoli mój bok. - Ale to jest takie wkurwiające gdy widzę, że gadasz z tym zjebem.

- Wybacz, ale to mój przyjaciel i nie zerwę z nim przyjaźni. Mogę za to poświęcać tobie więcej czasu, jeżeli tak się w ogóle da. - mówiąc ostatnią części drugiego zdania cicho zachichotałem wiedząc, że większość czasu przeznaczam na Kacchana.

- Hmm, no dobra. - mruknął puszczając moją talię.

Położył się całym ciałem na moim łóżku, po czym wpatrując się prosto w moje oczy zaciągnął mnie za nadgarstek w swoją stronę. Gdy już leżałem tuż obok niego alfa wtulił mnie w siebie, włożył nos w moje jeszcze wilgotne włosy, a następnie mocno się zaciągnął ich zapachem.

- Jak ja kurwa kocham tę miętę. - oznajmił głaszcząc moje plecy oburącz.

- Ja za to uwielbiam twoją kurkumę. - odparłem z delikatnym rumieńcem wkładając nogę pomiędzy tymi należącymi do niego.

Blondyn nic już więcej nie powiedział. Ja również. Leżeliśmy tylko na materacu wtuleni w siebie ciesząc się chwilą, która za sekundę minie i ponownie się odbędzie. W końcu Kacchan nie będzie spał w moim łóżku taki śmierdzący oraz spocony po całym dniu, a zwłaszcza dlatego, że miał dzisiaj trening.

Leżąc tak na materacu wdychałem przepiękny zapach alfy oraz delektowałem się jego idealnym dotykiem. Wodził długimi palcami po moich plecach od czasu do czasu je poddrapując co sprawiało mi niezmierną przyjemność. Gdy jedna z jego dłoni powoli wpełzła pod moją koszulkę delikatnie się spiołem, lecz czując jego ciepły dotyk na mojej nagiej, rozgrzanej skórze ponownie się zrelaksowałem oddając tym samym jego poczynanią.

- Znowu schudłeś. - oznajmił przejeżdżając dwoma palcami po moim lekko odstającym kręgosłupie.

- Wydaje ci się. - mruknąłem będąc już  bardzo sennym. Jego dłonie strasznie mnie usypiają, to chyba jego supermoc.

- Nie, nie wydaje. Bardzo dobrze wiem jak wygląda twoje ciało, więc wiem również, że schudłeś. - odparł poważnie na co schowałem tylko głębiej twarz w jego klatce piersiowej. - Deku, ja wiem, że jesteś jedną z głównych cheerleaderek i musisz wyglądać zajebiście oraz idealnie, ale nie musisz nic w sobie zmieniać, już jesteś zajebisty i idealny. Ty wiesz w ogóle ile alf mi zazdrości i ile się w tobie kocha? Ile bet się o ciebie wykłóca? Ile omeg jest zazdrosnych o twoją śliczną buzię i idealne ciało? - pytał sprawiając mi coraz to większe rumieńce na policzkach.

- Ale to jakoś samo wyszło. - mruknąłem próbując się jakoś wybronić z tej sytuacji. - Ostatnio mamy bardzo ruchliwe choreografie, przez co mogłem schudnąć.

- To nie wiem, żryj więcej ryżu. - wzruszył ramionami przekonany co do swoich słów.

- Dobrze, będę. - zaśmiałem się cicho, tak aby nie obudzić mamy. Dobrze, że ma pokój na górze.

Alfa przez cały czas dotykał mojego ciała swoimi gorącymi, magicznymi dłońmi. Jeździł w górę mojego ciała, to w dół i znowu w górę, a tu w bok po lewo, a tu w bok po prawo i znowu w górę. Co chwilę jego dłonie znajdowały się w innym miejscu sprawiając, że po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Gdy blondyn niespodziewanie zmienił kierunek na moje biodro, które delikatnie drapnął, momentalnie strąciłem z niego jego dłoń, a sam uniosłem się do siadu z lekkim grymasem bólu.

- Co jest? - spytał zakłopotany, a jednocześnie zmartwiony również się sadzając na materacu tuż obok mnie.

- Dzisiaj spadłem z piramidy i na biłem sobie siniaka, a ty mnie tam dotknąłeś. - odparłem delikatnie się przy tym uśmiechając.

- Ty mój biedaku, pokarz mi tego siniolca. - oznajmił pokazując ruchem głowy na moje biodro.

Z delikatnym rumieńcem ustawiłem się do niego przodem, po czym lekko odsłoniłem swoje biodro. Ten nachylając się nade mną usadowił swoją dłoń na moje kolano, a następnie przyjrzał się bliżej mojemu siniakowi.

- Ło kurwa, jaki duży. Duży jak mój kutas. - oznajmił nie ściągając wzroku z mojego sińca.

- Kacchan! Nie mów takich rzeczy. - pisnąłem z rumianymi policzkami.

- He? A to dlaczego? Chcesz zobaczyć? - spytał poruszając brwiami w górę i w dół.

- Przestań.

Ale co do tego, że kutasa ma dużego to miał rację.

🌺__________________🌺
Rozdział 26

I jak rozdział?

Kto by się spodziewał, że nasz Izuku był cheerleaderką. W sumie to idealnie się składa, ponieważ skoro Katsu był kapitanem drużyny bejsbolowej to Izu był Cheerleaderką.

Uwaga spojler! W następnym rozdziale pojawi się bardzo dużo wspomnień, ponieważ będą przeglądać album z zdjęciami.

Według mnie relacja Baku i Izu niesamowicie się zmieniła na lepsze, a sam zielonek zaczyna coś czuć do blondyna. Na początku rozdział miał wyglądać tak, że Mina mówi Izuku o tym, że się zakochał w Katsukim, a Katsuki w nim i będzie on miał później mega mętlik w głowie, ale wattpad mi to usunął, więc dałam coś takiego. Ale spokojnie, taki rozdział najprawdopodobniej się pojawi.

Pa, do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro