🌺 Rozdział 20 🌺

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od tego ferajnego zdarzenia minął już tydzień, a więc to oznaczało, że moja ruja w końcu mi przeszła. Osamu w tym czasie nie miał jakiejś częstej styczności ze mną, dlatego cieszyłem się, że będę mógł go w końcu zobaczyć. Mój synek jest w końcu dorastającą alfą, przez co mój zapach działa również i na niego. Gdy był mały cały czas był przy mnie i nie chciał mnie opuszczać, teraz jest duży i trzyma się jak najdalej mnie.

Pozatym mój kontakt z Bakugo wygląda o wiele lepiej niż przedtem. Dużo w tym czasie ze sobą pisaliśmy, ponieważ alfa wolał mnie nie narażać i nie odwiedzać. Cały czas siedziałem u siebie w sypialni zamknięty jak zbuntowany nastolatek. W tym czasie jedyną osobą jaka mogła mi pomóc i pomagała była Mina. Przynosiła mi jedzenie, picie, tabletki i wszystkie moje widziemisie. Jestem dumny mogąc nazwać ją prawdziwą przyjaciółką.

Zawsze gdy mam ruje różowowłosa przychodzi do mnie i się mną zajmuje. Ja robie to samo dla niej.

Po szybkim prysznicu zdecydowałem ubrać się dzisiaj jakoś ładniej, a nie jak przez większość mojego życia w dresy i za dużą koszulkę, która zazwyczaj należy do Osamiego. W ten właśnie o to sposób na moim ciele znajdowała się zielona bluza oraz beżowo-kremowe, luźne spodnie. Do tego założyłem długie, białe skarpetki, które przez to, że spodnie odsłaniały moje kostki ładnie współgrały z całością.

Wyszykowany wyszedłem z łazienki, a następnie wszedłem do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Był piątek, a ja miałem jeszcze wolne od pracy.

Gdy otworzyłem lodówkę moim oczom ukazała się nicość. Jedna butelka mleka, ser, parę jogurtów oraz jakieś tortille diy.

- No cóż, trzeba w końcu zrobić zakupy. - westchnąłem zamykając lodówkę.

Biorąc telefon, portfel oraz kluczyki od samochodu udałem się w kierunku drzwi wejściowych. Wrzuciłem wszystko do ekologicznej torby, która wisiała na wieszaku. Założyłem buty, po czym otworzyłem drzwi, przeszedłem przez nie, zamknąłem, zakluczyłem, powędrowałem do samochodu, otworzyłem drzwi, wsiadłem do niego, zamknąłem drzwi i odpaliłem silnik wyjeżdżając z pod domu.

Jest dosyć wczesna godzina, dlatego mam trochę czasu na te zakupy, tak żebym mógł zrobić je na spokojnie.

Już po około dziesięciu minutach byłem na miejscu, czyli przed sklepem. Powoli do niego wszedłem, a następnie biorąc po drodze wózek zakupy udałem się w kierunku napoi. Zawsze zaczynam od nich.

Stanąłem przy wodzie. Włożyłem do koszyka dwie zgrzewki, po czym ponownie zacząłem chodzić po alejce w poszukiwaniu jakiś słodkich napoi dla Osiego. Ja zazwyczaj pije tylko wodę, kawę i herbatę, a Osamu cole i inne słodkie napoje. Zawsze wtedy na niego krzyczę, żeby tyle tego nie chlał, bo to niezdrowe, ale ten i tak pije wiecznie te słodkie gówna. Dlatego właśnie postanowiłem zacząć kupować mu soki. Są słodkie, ale to nie woda, więc trochę pomarudzi, ale później wypiję.

Zauważając sok owocowy na górnej półce westchnąłem zrezygnowany z niezadowolonym grymasem na twarzy. Stanąłem na palcach aby móc go sięgnąć, lecz nawet to nie podziałało. Dawałem radę jedynie dotknąć plastikowej butelki czubkami palców.

Gdy już chciałem się poddać i wziąć inny sok zauważyć mogłem dużą dłoń z łatwością chwytającą napój, a już po chwili do moich nozdrzy doleciał zapach cynamonu z chili.

- A ty dalej jesteś taki niski, że nie możesz niczego dosięgnąć. - prychnął podając mi napój.

- W końcu od czegoś cię mam. - odparłem odwracając się do niego przodem. Pomiędzy naszymi ciałami były niemalże dwa centymetry odległości. - Hej Katsuki. - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Cześć Deku. - odparł odwzajemniając uśmiech. - O łał, w końcu nie wyglądasz jak mamuśka z deprechą. - zaśmiał się patrząc na mnie od góry do dołu.

- Spadaj, ja zawsze dobrze wyglądam. - fuknąłem ponownie podchodząc do mojego wózka. - W porównaniu do ciebie wyglądam jak książę menelu. - dodałem idąc wraz z wózkiem do przodu. Nikt nie będzie obrażał mojego wyglądu oprócz mnie.

- Oj no nie obrażaj się księżniczko. - mówiąc to podbiegł do mnie małymi kroczkami. Stanął obok mnie, po czym poczochrał mnie po włosach.

- No nie rób! Czesałem się przed wyjściem. - burknąłem strzepując jego zasyfiałą dłoń. - Jesteś okropny. - dodałem skręcając w inną alejkę, a dokładniej to tą z różnymi makaronami, zupkami oraz ryżami.

- Nie mogłem się powstrzymać, twoje włosy są takie miękkie. - odparł nie ściągając ze mnie wzroku. Czego on się tak na mnie gapi.

Nic już więcej nie mówiąc stanąłem przed regałem z zupkami chińskimi, po czym wrzuciłem parę z nich do koszyka. Czasami jak nie chce mi się robić obiadu to jemy zupki chińskie, które Osamu nie wybrzydza.

Bakugo również sięgnął po jedną. Najprawdopodobniej przyszedł tylko po nią, ponieważ nie zauważyłem u jego boku jakiegokolwiek wózka.

- Dalej dosyć intensywnie pachniesz. - mruknął, ostrożne się do mnie zbliżając, a dokładniej zbliżając się do mojej szyi, do moich gruczołów zapachowych.

- Przecież wziąłem tabletki. - burknąłem nie rozumiejąc, dlaczego tak się dzieje. - Wykąpałem się, mam świeże ubrania. Nie mam pojęcia czemu dalej mój zapach jest według ciebie tak intensywny. Ja praktycznie nic nie czuje. - dodałem obdarzając go w końcu spojrzeniem.

- Ja cię czuje aż ponadto. - odparł zaciągając się delikatnie w powietrzu.

- To mnie nie wąchaj jak jakiś szaleniec albo pedofil. - prychnąłem na co starszy przewrócił oczami. - Jak ja ci przewrócę oczami to będziesz biedny. - warknąłem machając na niego ostrzegawczo palcem.

- No dobrze, dobrze Mamo. Nie bij mnie znowu. - zaśmiał się ustawiając ręce w geście obronnym.

- To się jeszcze okaże. - mruknąłem pod nosem robiąc parę kroków w stronę makaronów. Schylając się czułem wręcz pożerający mnie żywcem wzrok blondyna. Wzrok skierowany na mój tyłek. - Mam ciebie kurwa dość ty cholerny zboku! - warknąłem momentalnie stając prosto.

Wrzucając po drodze makaron do wózka podszedłem szybko do rubinowookiego, po czym walnąłem go z pieści w pierś. I ponownie, i ponownie, i ponownie. Czerwonooki podczas moich czynów głośno się śmiał pokazując mi tym, że nic, a nic go nie boli.

- I czego się kurwa śmiejesz. - warknąłem nie zaprzestając swoich czynów.

- Bakugo? - usłyszałem nagle zza siebie.

Momentalnie zaprzestałem bicia blondyna, po czym szybko odwróciłem się w stronę czerwonowłosej alfy. Stał z dwa metry od nas trzymając podręczny wózek w jednej dłoni. Miał szeroko rozstawione powieki, delikatnie uchylone wargi, opuszczone barki, które zazwyczaj ustawione były wysoko oraz ugięte kolana.

- Kirishima. - odparł rubinowooki z delikatnym uśmiechem. - Siema stary. - dodał podchodząc do niego. - Co tam u cieb- nie dane było mu dokończyć, ponieważ rekinozębny momentalnie uderzył go z pieści w twarz. Dobrze, że nikogo nie było w tej alejce.

No nie powiem delikatnie mnie to zdenerwowało. Tylko ja mogę go bić.

- Kiri! - warknąłem szybko do nich podchodząc. Usadowiłem dłonie na policzkach blondyna, po czym przyjrzałem się jego twarzy. - Przez ciebie Katsuki krwawi! - burknąłem zauważając jak czerwona ciesz powoli wypływa z nosa alfy.

- I ty się nim jeszcze przejmujesz?! Ten gnój zostawił cię samego w ciąży! Zniknął na walone dwanaście lat, a ty się o niego martwisz?! - wrzasnął.

- Eijiro. - zacząłem, lecz moje słowa przerwał rubinowooki mężczyzna wycierając krew dłonią.

- Nie, on ma rację Deku. Zasłużyłem sobie. - wtrącił się blondyn. - Ale nie musisz się o nic martwić mój stary przyjacielu, już zostałem pobity a dokładniej to połamany. - tym razem się zaśmiał. Zauważając niezrozumiale spojrzenie młodszej alfy po chwili wyjaśnił. - Złamał mi żebro i narobił parę siniaków.

- Co? Kto? - spytał będąc coraz bardziej zszokowany.

- No jak to kto? Ten mały pomiot szatana. - odparł wskazując na mnie palcem. Jak on mnie nazwał?

- Ja ci kurwa dam pomiot szatana. - warknąłem w jego kierunku.

- Czekaj, bo ja już nic z tego nie rozumiem. - czerwonowłosy mówiąc to złapał się za głowę. - Przecież mówiłeś, że go nienawidzisz i chcesz, żeby zdechł, a teraz łazisz z nim na zakupy?

- Uh, kiri... Myślę, że to nie jest ani odpowiednia chwila, ani odpowiednie miejsce na omówienie tego. - westchnąłem lekko zdruzgotany. - Przyjdź do mnie gdzieś za dwie, trzy godzinki. Porozmawiamy na spokojnie, wyjaśnię ci o co z tym wszystkim chodzi i tak dalej.

- No dobra. - mruknął, po czym swój wzrok przeniósł na blondyna. - Sorry bro, poniosło mnie. - zaśmiał się nerwowo, drapiąc po karku.

- Spoko, zasłużyłem sobie. - machnął na niego zakrwawioną ręką.

- To ja już lecę i jeszcze raz przepraszam. - oznajmił odchodząc.

Gdy czerwonowłosy mężczyzna zniknął już za regałem swój wzrok ponownie przeniosłem na blondyna. Przez starcie świeżej krwi wydobywającej się z jego, jakimś cudem prostego, nosa był on cały od niej ubrudzony.

Ponownie zbliżyłem swoją dłoń do jego policzka, po czym usadawiając ją na nim odwróciłem jego twarz w swoją stronę. Nie ściągając dłoni z jego ciepłej skóry twarzy wyciągnąłem z torby husteczkę.

- Naśliń. - rozkazałem przystawiając biały papier do jego pełnych warg.

- Co?

- No naśliń. Ja mam to za ciebie zrobić, czy co. - westchnąłem już lekko zirytowany. Widząc jego niezrozumiałe spojrzenie warknąłem na niego. - No cały się ujebałeś tą krwią! Naśliń chusteczkę, żebym mógł to z ciebie zmyć!

- No dobrze, dobrze, co tak agresywnie. - mruknął z lekkim uśmiechem, po czym zgodnie z moimi słowami naślinił papier, a dokładniej to go polizał w swój sposób. Czyli jaki? No kurwa oczywiście, że zboczony.

- Ty już nawet husteczki nie umiesz normalnie polizać? - warknąłem zaczynając ścierać czerwoną, zaschniętą ciesz.

- Jak ty o mnie dbasz. Jak mąż. - stwierdził na co spiorunowałem go morderczym spojrzeniem. - Może chcesz nim zostać?

- Zaraz ci jebne. - warknąłem słysząc słowa starszego.

- Ej, to ty nakłamałeś lekarzowi, że jesteśmy razem. - zauważył.

- Bo musiałem ciołku. - odparłem chowając papier do torby. - Nigdy bym się nie zgodził na takie męczarnie z tobą. - dodałem na co alfa nieco zmarkotniał.

🌺________________🌺
Rozdział 20

I jak rozdział?

Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Nawet nie macie pojęcia jak wasze komentarze mnie motywują do dalszego pisania oraz poprawiają humor.

Biedny Bakugo, ciągle ktoś go biję.

Moim zdaniem to całkiem spory postęp jeżeli chodzi o relacje katsukiego oraz Izuku. Trzeba teraz tylko czekać aż nasz brokuł pokocha naszego blondyna.

Pa, do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro