🌺 Rozdział 21 🌺

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzymając w dłoni kubek ciepłej herbaty podszedłem powoli do mężczyzn siedzących przy stole. Zasiadłem na kanapie tuż obok blondyna, po czym postawiłem napój na stół.

- To o co z tym wszystkim chodzi? Wyjaśnisz mi to w końcu? - spytał rekinozębny siedzący na fotelu.

- To może zacznę od samego początku. Opowiem ci to w dużym skrócie. - mruknąłem bawiąc się palcami. Kurde, czuje się jakbym znowu miał piętnaście lat i tłumaczył się z czegoś mojej mamie. Ten na moje słowa kiwnął tylko zrozumiale głową sugerując mi tym samym, żebym zaczął mówić. - Zaczęło się od tego, że spotkałem go w sklepie, gdy pracowałem na kasie. On w tym czasie robił zakupy i po skończeniu ich udał się w moim kierunku, czyli w kierunku kasy.

- Nakrzyczał na mnie i zwyzywał. - wtrącił się rubinowooki. - Później do niego dzwoniłem oraz pisałem, ale ten mnie zablokował. - dodał.

- Bo napisałeś mi, że dobrze ci się we mnie wkładało. - zaznaczyłem przypominając sobie tą walniętą wiadomość.

- Byłem podpity, okej? Z nerwów wyciągnąłem flaszkę i całą wyzerowałem. - odparł próbując się wytłumaczyć. Westchnął, po czym kontynuował. - Przyjechałem pod jego dom, a tam się okazało, że Deku ma jedenastoletniego syna.

- W pierwszym momencie prawie się pogryźli, a później zdecydowali, że Bakugo będzie go brać w środy i niedzielę. - tym razem ja zabrałem głos. - Nie odbyło się oczywiście bez wyzwisk oraz krzyków. Najczęściej z mojej strony, ale z jego również. - mówiąc ostatnie słowa pokazem głową na alfe o zapachu cynamonu z chili. - Ciągle przychodził do mojego domu z niewyjaśnionych przyczyn, wkurzał mnie, ja go wyzywałem.

- I biłeś. - dopowiedział.

- I biłem. - powtórzyłem po nim z delikatnym uśmiechem. - Nazwał mnie pączusiem, dlatego złamałem mu żebro i ponabijałem parę siniaków.

- Później po tym jak wróciliśmy z skateparku to zaczęła mu się bardzo silna ruja. Rozbiłem sobie głowę, żeby nie zrobić mu krzywdy.

- Obiecałem mu wtedy, że zacznę lepiej go traktować, dlatego się za nim wstawiłem w sklepie. A a propos tych tych zakupów, to po prostu przypadkiem na siebie wpadliśmy. - wyjaśniłem kończąc w skrócie naszą opowieść.

- Czemu do mnie nie zadzwoniłeś i nie powiedziałeś?! - oburzył się.

- Nie pytałeś więc nie mówiłem, wiesz jaki jestem. - odparłem spokojnie.

- I co? Teraz już go nie nienawidzisz.

- Nie. - pokiwałem głową na znak tego, że go nawet lubie.

- Czyli znowu go kochasz i wróciliście do siebie. - spytał, a bardziej stwierdził.

- Co?! Nie! Nigdy w życiu! - wrzasnąłem zbulwersowany jego słowami. - Jesteśmy w koleżeńskich relacjach. - dodałem już spokojniej.

- Ooo, czyli mnie jednak lubisz. - uśmiechnął się blondwłosy alfa, po czym przytulił się do mnie.

O dziwo go od siebie nie odepchnąłem, aż sam jestem w szoku z swojego postępowania. Jedynie delikatnie, lecz ostrożnie, poklepałem go po plecach.

- Dobra, odklej się ode mnie, bo dziwnie się czuje. - mruknąłem gdy ten trzymał mnie w swoich ramionach przez dłuższy czas.

Kątem oka zerknąłem na zegar wiszący w korytarzu, a zauważając, która to już godzina szybko postawiłem się na nogi. Ten biedny dzieciak od dziesięciu minut czeka na mnie przed szkołą.

- A teraz wybaczcie panowie, ale muszę odebrać Osamiego ze szkoły. - oznajmiłem niemalże biegnąc w kierunku komody, na której leżały moje klucze.

- Zostań, ja po niego pojadę. - odparł blondyn wstając powoli z kanapy.

- Tak? Dzięki Katsuki. - uśmiechnąłem się do niego.

Pierwszy raz od dwunastu lat na moich ustach zagościł szczery uśmiech skierowany w jego osobę.

Pov. Bakugo

Widząc te różowo-malinowe wargi ustawiające się w szczery uśmiech na moje policzki momentalnie wskoczył delikatny rumieniec. Od tak bardzo dawna nie widziałem czegoś co tak bardzo kocham, że mam ochotę się wręcz rozpłakać i ponownie zamknąć w swoich ramionach mojego ukochanego.

Właśnie, chciałbym...

Szybkim krokiem obszedłem zielonowłosego aby ten nie zauważył moich wypieków, po czym podszedłem do moich butów. Zakładając pierwszego kątem oka spojrzałem na omegę wraz z alfą. Zazdroszczę Kirishimie. Zazdroszczę mu, że ma taki dobry kontakt z Izuku i mógł być przy nim gdy ten potrzebował alfy. Kurwa! To ja powinienem być na jego miejscu do chuja!

- To ja lecę, narazie. - oznajmiłem zakładając drugiego buta.

- Jeszcze raz ci dziękuję, że po niego pojedziesz. - ponownie się uśmiechnął.

O japier, Boże! Jak można być tak cudownym!

- Drobiazg. W końcu jest to również i mój syn. - odparłem wiedząc, że ten zaraz zacznie na mnie krzyczeć, że nie jestem jego ojcem, a Osamu ma tylko matkę.

- Ta, w pewnym sensie masz rację.

Wiedziałe- czekaj co?! Czy on właśnie przyznał mi rację?! O-on uważa, że jestem ojcem Osamiego...

Nic już więcej nie mówiąc zgarnąłem kluczyki od mojego porsche, po czym otwierając drzwi wyszedłem z domu Midoriya.

Nie chciałem, żeby widział jak płacze.

🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Gdy w końcu podjechałem pod szkołę mojej małej kopi zaparkowałem na parkingu. Blondyn stał przed szkołą rozmawiając z kimś przez telefon, najprawdopodobniej z swoją mamą i rozglądał się dookoła.

- Osamu! Tutaj! - krzyknąłem po tym jak otworzyłem okno.

Ten słysząc mój głos momentalnie odwrócił się w moją stronę z szokowanym wyrazem twarzy. Szybko do mnie podbiegł, a będąc już na miejscu stanął przede mną.

- Wskakuj, dzisiaj ja po ciebie przyjechałem. - oznajmiłem wskazując ruchem głowy na miejsce tuż obok mnie.

- Porsche? Serio? - spytał obchodząc samochód. Otworzył drzwi, wsiadł do środka, zamknął je, po czym rozglądając się dookoła siebie zdjął plecak. - Łał. - dodał z uśmiechem.

- Nigdy nie jeździłeś Porsche? - spytałem wyjeżdżając z parkingu.

- No oczywiście, że nie. Przez całe życie jeżdżę tym starociem babci albo autobusem. - westchnął uważnie obserwując każdy element.

- Ej, ten samochód jest naprawdę dobry. Nawet nie wiesz ile przeżył. - odparłem lekko urażony jego słowami przypominając sobie jakie akcje w nim odwalaliśmy. Naprawdę przyjemne akcje.

23.07.2012 - Bakugo ma 16 lat

- To pa Kami. - pożegnał się mój piegus.

- Cześć i dzięki za podwózkę. - odparł machając nam na pożegnanie.

Po słowach pikaczu zielonowłosy ponownie zaczął jechać prostą drogą. (Powiedzmy, że w japoni można mieć prawo jazdy od 15 roku życia). Było już dosyć ciemno. Gwiazdy powoli ukazywały się na czarno-granatowym niebie, a po jezdni przejeżdżało coraz to mniej samochodów.

- Odwieźć cię do domu czy chcesz nocować dzisiaj u mnie? - spytał skręcając w drogę nieopodal lasu, która była skrótem do jego domu.

- Co to w ogóle za głupie pytanie? Oczywiście, że u ciebie. - odparłem nie rozumiejąc jak z takich ślicznych ust mogło wyjść takie głupie pytanie. - Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko, że będę u ciebie nocować? Wiesz, w końcu jestem twoim chłopakiem i alfą. Obydwoje jesteśmy już legalni. - mówiąc to uniosłem brwi w górę, w dół, w górę i ponownie w dół.

- Kacchan! Przestań mówić o takich niestosownych rzeczach! Moja mama by mnie nawet o to nie podejrzewała, dlatego myślę, że nie będzie miała nic przeciwko. - odparł z delikatnym rumieńcem na policzkach nie ściągając wzroku z ulicy.

- A co? Nigdy byś tego ze mną nie zrobił?

- U-uh, nie wiem. Może kiedyś tak. - odparł lekko zakłopotany. Mój mały uroczy piegusek. - A ty byś to z- nie dane było mu dokończyć, ponieważ samochód gwałtownie stanął.

- Co jest do kurwy. - warknąłem wpatrując się w omegę.

- Znowu się zepsuł? Przecież niedawno był u mechanika. - burknął wychodząc z samochodu co po chwili zrobiłem i ja. Podeszliśmy do maski auta, po czym szybkim ruchem ją otworzyłem. Izuku w tym czasie włączył podręczną latarkę, którą sekundę wcześniej wyjął z pojazdu swojej mamy i zaczął mi świecić. - Mama mnie zabije jak okaże się, że znowu go zepsułem. - jęknął kopiąc kamyka znajdującego się niedaleko niego.

- Nie sraj w gacie, śrubka się tylko poluzowała od silnika, dlatego twój pojazd się tak zatrzymał. - odparłem zauważając uszkodzony sprzęt. - Czekaj, czekaj. Czy ty właśnie powiedziałeś, że już raz go zepsułeś? - spytałem zauważając słowa młodszego.

- No tak jakby. - zaśmiał się zniżając swój wzrok w dół.

- Coś narobił? - dopytywałem unosząc jedną brew ku górze.

- Rozwaliłem lusterko. - mruknął z nikłym uśmieszkiem.

- Ty mały diable. - uśmiechnąłem się zadziornie przyciągając go do siebie w talii, po czym zacząłem składać mokre pocałunki w miejscu, w którym będzie kiedyś tkwiło oznaczenie wykonane oczywiście przeze mnie.

- Kacchan, przestań! - zachichotał odsuwając mnie od siebie.

- Dobra, dobra. Gdzie masz jakieś śrubokręty? - spytałem, niechętnie wypuszczając z swoich ramion niższego.

- Z tyłu, chodź. - oznajmił idąc w kierunku tylnych siedzeń.

Rzecz jasna ruszyłem za nim. Będąc już na miejscu otworzył lewe drzwi, po czym schylił się aby móc dosięgnąć skrzynkę z narzędziami. No muszę przyznać, że tyłek to on ma naprawdę zajebisty. Kurwa! Ta omega z dnia na dzień coraz bardziej mnie jara!

Powoli się do niego nachyliłem, tak, że moje krocze nacierało na jego tyłek przyodziany w luźne, dresowe, granatowe spodnie z białymi paskami po bokach, a następnie jedną dłonią powoli wjechałem pod jego, a dokładniej to moją, kurtkę bejsbolową.

- Kacchan, co ty robisz? - spytał zastygając w miejscu.

- Co mi chciałeś wtedy powiedzieć? - odparłem pytaniem na pytanie. Oczywiście, że wiedziałem co chciał mi powiedzieć, lecz chciałem to usłyszeć z jego ust. Jego głosu, jego tonu.

- Co?

- Pytam się co mi chciałeś wtedy powiedzieć skarbie. Chciałbym to usłyszeć. - nie zaprzestywałem. Ja zawsze muszę postawić na swoim.

- J-ja. - zaczął, lecz nie skończył.

- Ty?

- Um... pytałem się czy t-ty byś to ze mną zrobił. - powiedział wszystko na jednym wydechu.

- I to nawet nie wiesz kurwa jak. - uśmiechnąłem się zadziornie pchając go przodem na fotele.

Szybkim ruchem odwróciłem go na plecy, po czym namiętnie wbiłem się w jego malinowe usta, które smakują tak dobrze, że to chuj. Zielonek rzecz jasna szybko odwzajemnił pieszczotę usadawiając swoje, blade, drobne dłonie na moim karku.

O kurwa, jak ja się cieszę, że to akurat w nim się zakochałem. Nie wyobrażam sobie nie móc smakować tych malinowych warg i wtapiać się w ten kark o zapachu owoców leśnych, który działa na mnie hipnotyzująco.

Poruszając chaotycznie swoimi wargami po tych należących do niego zacząłem powoli rozpinać jego kurtkę należącą do klubu szkolnego. Nie wykazywał jakiejkolwiek niechęci co do tego, dlatego kontynuowałem moje czynności, a nawet dołożyłem drugą rękę.

Wodząc dłońmi po jego nagiej, gorącej oraz zajebiście idealnej klatce piersiowej zacząłem składać mokre pocałunki na jego szyi. Młodszy w tym czasie sapał i stękał z przyjemności, którą mu dawałem. Bardzo mi to pochlebiało.

Powoli zjechałem ustami w dół, czyli na jego tors. Lizałem go, całowałem, w niektórych miejscach przygryzłem oraz tworzyłem na nim soczyste malinki. Widząc w jakim stanie znajduje się górne ciało omegi mój penis powoli uniósł się w górę, robiąc z moich spodni dosyć dużą górkę.

- N-nie patrz tak na mnie. - mruknął zasłaniając jedną dłonią twarz, zaś drugą swoje odkryte ciało.

- Oj kurwa będę. Będę się patrzył na tę zajebiście-idealną skórę przez całą noc i zapamiętywał każdy jej szczegół, a ty mi w tym pomożesz. - odparłem łapiąc mocno za jego chude nadgarstki.

Szybko przywarłem je za jego głowę, po czym ponownie wbiłem się w te dobrze smakujące wargi. Wodziłem nimi po jego już lekko opuchniętych ustach, a drugą dłonią, ponieważ pierwszą przez cały czas usadowioną miałem na jego nadgarstkach, zacząłem rozpinać swój pasek od spodni.

Gdy już go w końcu zdjąłem, co nie było takie łatwe, ponieważ cała moja uwaga skupiona była na zielonowłosej omedze, rzuciłem go gdzieś w kąt samochodu.

- Zamknij drzwi. - wysapał podczas pocałunku.

- Już się robi księżniczko. - odparłem odsuwając się od mojego chłopaka.

Nie ściągając z niego wzroku zamknąłem drzwi, po czym bardzo podjarany tym co się zaraz stanie ściągnąłem z siebie jednym, szybkim ruchem koszulkę. Omega podczas mojego czynu przygryzała delikatnie dolną wargę co jeszcze bardziej mnie podnieciło.

Po zdjęciu zbędnego ubrania oraz rzuceniu go gdzieś za siebie ponownie przyczepiłem się do zielonowłosego. Obcałowując całą jego szyję zacząłem dobierać się do jego luźno ubranych spodni. W szybkim tempie je z niego zsunąłem, po czym nie przeciągając pociągnąłem je w dół wraz z jego białymi butami.

Młodszy w tym czasie przez cały czas stękał oraz dyszał mi do ucha, a dłonie usadowione miał na mojej potylicy oraz plecach. Gdy powoli oderwałem się od jego szyi mogłem w końcu zobaczyć najseksowniejszy i w chuj pociągający widok. Jaki? Kurwa, no oczywiście, że półnagiego Deku w mojej rozpiętej kurtce bejsbolowej klubu szkolnego.

Nie przeciągając zdjąłem również i z siebie spodnie wraz z butami, a następnie chwytając zielonka w talii posadziłem go w pozycji siedzącej. Jednym szybkim ruchem zerwałem z niego odzież, dzięki czemu został w samych bokserkach, po czym ostatni raz całując go w usta przytuliłem mocno do swojej rozgrzanej klatki piersiowej.

- Na pewno chcesz to zrobić? Możemy to przerwać w każdej chwili. - spytałem chcąc się upewnić, że on też tego chcę. W końcu jeszcze kilkadziesiąt minut temu powiedział mi, że zrobiłby to ze mną kiedyś.

- Tak, zróbmy to. - odparł wpatrując się prosto w moje rubinowe oczy. - Ale masz prezerwatywy, tak?

- Nie potrzebujemy ich. Za pierwszym razem nie da się zajść w ciążę. Ty jesteś prawiczkiem, ja jestem prawiczkiem. No chyba, że mnie zdradziłeś z jakimś kutasem. - przy ostatnim zdaniu zmieniłem ton na bardziej dociekliwy oraz uniosłem jedną brew do góry.

- Nie, nie potrafiłbym ci tego zrobić. - odparł. - Ale jesteś pewny, że nie zajdę przez to w ciążę? - spytał dla pewności.

- Tak, a nawet jeżeli byś jakimś cudem zaszedł to obiecuję, że byłbym najzajebitrzym ojcem na świecie, a ty najzajebitrzą mamą na świecie. Razem byśmy wychowali tego małego szczyla, który rozwaliłby system swoją zajebistością. - mruknąłem w jego usta.

- Kacchan nie ma takiego słowa jak najzajebitrzy. - zaśmiał się uroczo.

- W moim słowniku jest. - i ponownie wtopiłem się w jego słodkie wargi.

Japierdole byłem głupszy niż przewidziała to moja matka. I co kurwa? Miałem być zajebistym ojcem dla Osamiego i miałem go wychowywać razem z Deku, a co kurwa wyszło? Jebane Tokio kurwa wyszło!

- Powstałeś na tylnich siedzeniach. - powiedziałem tak z dupy jakby nigdy nic. Już czuje ten wpierdol od Deku.

- Że co?!

🌺____________________🌺
Rozdział 26

I jak rozdział?

No to już przynajmniej wiemy skąd Izuku miał ten kij bejsbolowy.

Aż sama jestem w szoku, że napisałam jak powstał Osi. I szczerze mówiąc nigdy nie przypuszczałam, że zrobiliby go w samochodzie na uboczu. Dobrze, że nikt wtedy nie jeździł oraz, że było ciemno.

No to Bakuś nie dotrzymał słowa. Nie zajął się małym osamem.

Pa, do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro