🌺 Rozdział 39 🌺

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiem, może ja jestem jakimś debilem mówiąc mu, że zrobię wszytko aby było nam w trójkę dobrze? Jak ja mam to kurwa zrobić skoro nie chce wyjechać ze mną do Tokio?! Kurwa jak!

Zdenerwowany rzuciłem papierami, przez co te z hukiem upadły na biurko, przy okazji się na nim rozwalając. Usiadłem agresywnie na fotelu, po czym wkurwiony kopnąłem mocno mebel przed sobą. Ten na szczęście się nie przewrócił, lecz zachwiał, przez co nie które papiery spadły na podłogę, a moja kawa się rozlała.

- Boisz się tej miłości, tak? A więc jak mam pokonać ten twój strach. - zmęczony rozmyślaniami o zielonowłosej omedze usadowiłem swoje dłonie na twarzy, a następnie głośno westchnąłem. - Co mam zrobić, żebyś mi w końcu zaufał? - spytałem żałośnie samego siebie.

Dlaczego to wszytko musi być tak pojebane, nie taki był przecież plan Eijiro. Do cholery! Przecież on mnie kocha i sam się nawet do tego przyznał! Ale boi się tej miłości. Boi się związać ze mną. A ja go kocham jak pojebany i nie wytrzymuję już bez niego. Co ja mam zrobić...

Z moich rozmyślań wyrwał mnie odgłos dzwoniącego telefonu. Spojrzałem leniwie na wyświetlacz sprawdzając tym samym kto to do mnie dzwoni. "Kosmitka". Albo chce się nachlać na mój koszt, albo zwyzywać za wtagnięcie do domu Deku. Właśnie, muszę mu to okno zrobić.

Wzdychając odebrałem niechętnie od dziewczyny, a następnie telefon przystawiłem sobie do ucha.

- Hej Katsuś! - oznajmiła na pozór normalnym i niepijanym głosem.

- Ta, chcesz się schlać czy zwyzywać? - spytałem zmarnowanym głosem.

- Co? Żadne z tych. - odparła momentalnie co lekko mnie zdziwiło. - I za co zwyzywać?

- Uh, nieważne po prostu mów co chcesz.

- No to chciałam ci tylko powiedzieć, że nie będzie mnie w twoim życiu gdzieś przez siedem tygodni, albo w sumie osiem. - odparła.

- Wyprowadzasz się? - spytałem zdziwiony. Mina się wyprowadza? To wręcz niewiarygodne i niemożliwe, nie potrafiłaby zostawić Deku samego.

- Gdzie tam, poszłam na odwyk alkoholowy. Izuku dał mi ostatnio mocno do zrozumienia, że jestem ohydną pijaczką. O! I Zuzu też powiedz, że mnie nie będzie, ale nie wspominaj o tym odwyku, chcę mu zrobić niespodziankę gdy wrócę. - ona na odwyk? Ta ćpunka i alkoholiczka? No nie wieże, że dożyłem tego dnia.

- Tylko nie wiem czy to najlepszy pom-

- Pani Ashido, do kogo Pani teraz dzwoni? - moje słowa przerwał nieznany mi męski głos dochodzący z otoczenia dziewczyny.

- Do przyjaciela. - westchnęła.

- Żeby przemycił Pani alkohol?

- No dokładnie i do tego jeszcze narkotyki. - oznajmiła ironicznie.

- Proszę być poważnym, jest Pani dorosłą kobietą.

- Sranie w banie. - mruknęła pod nosem, najprawdopodobniej przekręcając przy tym oczami. - No dobra ja kończę, papa, pozdrów ode mnie Zuzu i Osiego! - oznajmiła radośnie, po czym szybko się rozłączyła.

Czyli i tak muszę się z tobą spotkać, co? W sumie to i tak muszę zrobić ci okno, a Kirishimie kupić nowego pada. Dobra, jak skończę wypisywać papiery to wszystko załatwię.

🌺🌺🌺🌺🌺🌺

W jednej dłoni trzymałem nową szybę, zaś w drugiej bukiet tulipanów. Przez ramię przewieszoną miałem torbę z różnorakimi słodyczami oraz jakimiś małymi rupieciami. Kwiaty były dla Izuku, słodycze dla Osamiego. Chociaż znając życie ta mała omega i tak zje wszystko sama.

Stanąłem pewnie przed drzwiami, po czym zapukałem w nie łokciem, ponieważ ani jednej dłoni wolnej nie miałem. Stresowałem się. Cholernie się stresowałem i było to po mnie widać. Gdy jednak usłyszeć mogłem kroki zmierzające ku drzwią mój stres się zwiększył.

Drewniane drzwi powoli zaczęły się otwierać. Tuż zza nich stanął zielonowłosy chłopak z niepewnością wymalowaną na twarzy. Z oddali usłyszeć mogłem radosny głos Osamiego. Najprawdopodobniej rozmawiał z kimś przez telefon.

- Hej. - wydusiłem w końcu z siebie. Stałem przed nim jak jakiś debil, trzymając marne tulipany, torbę i szybę.

- Cześć. - odparł nieco luźniej ode mnie. - Widzę, że przyszedłeś zamontować mi szybę. - dodał wpatrując się w szkło.

- Co? Ah, tak. - oznajmiłem lekko zakłopotany. Kurwa Katsuki! Weź się człowieku w garść! - To mogę wejść?

- Proszę. - mruknął cicho, wpuszczając mnie do środka.

Bez słowa wszedłem do domu Midoriya, a następnie zdjąłem buty. Ruszyłem w głąb domu, a następnie podszedłem do stołu. Położyłem na nim szybę oraz torbę z słodyczami, a kwiaty mocniej złapałem w dłoń. Z nerwów ścisnąłem ich łodygi, przez co te nieco się połamały. Przeklnąłem na siebie w myślach za ten czyn, po czym głośno biorąc wdech i wydech odwróciłem się przodem do piegowatego.

Podszedłem bliżej niego, a następnie spojrzałem prosto w jego szmaragdowe oczy. Biło od nich niepewnością, strachem oraz dobijającą mnie miłością. Jego policzki zaczerwieniły się pod wpływem mojego bliskiego kontaktu z jego ciałem, a wzrok powędrował na buty, jednak szybko się opamiętał i szybko wrócił na moją osobę. Choć był on nieśmiały to i tak był na mnie. Czułem się z tym lepiej.

- To dla ciebie. - oznajmiłem podając mu kwiaty.

- Tulipany. - uśmiechnął się delikatnie, odbierając ode mnie bukiet.

- Symbol nadziei i zaufania. - dopowiedziałem obserwując jak ten je wącha.

Spojrzał na mnie z dołu. Wyglądał w tym momencie cholernie uroczo. Jego lśniące oczy wpatrzone były w te moje, a nos włożony w tulipany. Ponownie odwrócił swój wzrok, po czym wrócił nim do moich oczu. Odsunął kwiaty od swojej twarzy, a następnie z rumianymi policzkami przybliżył się bliżej mnie.

Zamarłem gdy usadowił swoje dłonie na moich barkach. Bukiet, który sekundę wcześniej odłożył na stół znajdujący się za nami, rozniósł przyjemny zapach po domu. Jednak nie zwracałem uwagi na przyjemną woń tulipanów, lecz na słodki zapach omegi przede mną. Młodszy stanął powoli na palcach, po czym ostrożnie, a zarazem szybko ucałował mój policzek.

- Są śliczne, dziękuję Kacchan. - mruknął odsuwając się ode mnie.

Ja jednak stałem na środku salonu jak jakiś kołek, wpatrując się w chłopaka przede mną. Pięknego chłopaka. Moje policzki momentalnie zostały przyozdobione czerwienią, a usta w szoku ułożyły się w uśmiech. Jednak moje wpatrywanie w ukochanego przerwał młody blondyn wychodzący z łazienki.

- Mamo, mogę wyjść na deskę? - spytał od razu po wyjściu z pomieszczenia. Widząc jednak mnie nieco się zdziwił, lecz uśmiechnął. - Cześć Katsuki.

- Hej. - odparłem jedynie.

- Tak, możesz iść. - tym razem przemówił zielonowłosy. - Tylko wróć przed dwudziestą.

- Dobra, dzięki! - oznajmił głośno, biegnąc w stronę swojej mamy.

Blondyn mocno go przytulił, co ten drugi oczywiście oddał, po czym machając mi na odchodne, ruszył w stronę wyjścia. Założył swoje buty, wziął deskę i wyszedł z domu. Czyli zostaliśmy sami. Mi to tam nie przeszkadza jeżeli mam być szczery. Ponownie spojrzałem na zielonowłosego. Gdy już chciałem coś powiedzieć ten mnie w tym uprzedził.

- To może pójdziesz już zrobić to okno? - spytał miło.

- Ah, tak. - odparłem momentalnie, ponownie biorąc do rąk szybę.

Szybko pognałem do pomieszczenia przy schodach, po czym wszedłem do środka. Do mojego nosa już po sekundzie dotarł słodki zapach owoców leśnych. Mruknąłem cicho na tą woń, a następnie z małym uśmieszkiem ruszyłem w stronę rozbitego okna.

Pov. Izuku

Ponownie spojrzałem na kwiaty leżące na stole. Wziąłem je do rąk, a następnie po raz kolejny powąchałem ich pąki. Przyjemny zapach tulipanów momentalnie dostał się do moich nozdrzy, a ciepło wypełniło moje ciało.

Ty naprawdę nie odpuścisz, co?

Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem wpatrując w czerwono-biały bukiet tulipanów. Ciekawe czy wiedział co oznaczają owe kolory kupując te śliczne kwiaty. Ciekawe czy wiedział, że przez niego moje myśli o nim znowu będę wywiercać w moim sercu dziurę. Ciekawe czy wie jak boli mnie myśl o tym, że go kocham, ale równocześnie boję.

Białe tulipany są piękne i czyste. "Przepraszam", to właśnie mówią te śliczne kwiaty. Jego przepraszam mogę odbierać na kilka sposób, co już nie raz mi udowodnił. "Przepraszam za to, że cię zostawiłem", "Przepraszam, że cię zaplodniłem, po czym zwiałem". Jednak nie tych przeprosin od ciebie oczekuję, bo to już dawno ci wybaczyłem choć nie powinienem. "Przepraszam za rozkochanie cię w sobie", to chciałbym usłyszeć. Za to, że dręczysz mnie dniami i nocami, widzę cię w oczach mojego dziecka i czuje twój cholerny zapach. Dlaczego ja go ciągle czuję! Doprawdzasz mnie do szaleństwa Kacchan.

Czerwone tulipany są odważne i eleganckie. Oznaczają coś pięknego, oznaczają prawdziwą miłość. Wiem, że mnie kochasz blondynku, ale czy musisz mi to udowadniać dzień w dzień? Nawet nie wiesz jak przez to wariuję oraz jaki mam mętlik w głowie. Nawet przez głupie kwiaty doprowadzasz mnie do szaleństwa i sprawiasz, że mam te cholerne wypieki. Też cię kocham i ty o tym już wiesz, ale najwidoczniej ty kochasz mnie mocniej. Miłość jaką mi okazujesz jest wręcz przytłaczająca, a starania z nią związane są przeurocze. Może jednak powinienem ci zaufać? Ten ostani raz? Nie, to głupie. Nie chcę, żeby znowu bolało i nie chcę, żeby zabolało Osamiego.

Wzdychając ruszyłem w stronę kuchni. Będąc już na miejscu wyjąłem z szafki wazon, a następnie włożyłem w niego kwiaty. Złapałem za dół wazonu, po czym ruszyłem z nim do salonu. Położyłem go na stole i upewniłem się, że stoi prosto.

I ponownie ruszyłem w kierunku kuchni. Gdy znajdowałem się już w tym pomieszczeniu, włączyłem czajnik z jeszcze zimną wodą. Z jednej szafki wyjąłem dwa kubki, a z drugiej dwie saszetki zielonej herbaty. Czekając tak na zagotowaną wodę, włożyłem do kubków po jednej saszetce oraz wsypałem cukier. Dla kacchana pół łyżeczki, dla mnie jedna pełna.

Gdy woda już się zagotowała wlałem wrzątek do naczyni, po czym przemieszałem w nich łyżeczką. Odstawiłem na chwilę aby woda nieco zafarbowała, a następnie ponownie zamieszałem w herbacie. Wyjąłem z środka namoknięte saszetki i wyrzuciłem je do kosza.

Przygotowaną już herbatę złapałem za ucho kubka, a następnie ruszyłem z nią do mojej sypialni. Popchnąłem delikatnie drzwi, a widząc wyjmującego odłamki szkła z okna Kacchana, bok mojej głowy zderzył się powoli z framugą drzwi. Wargi ułożyły się w uśmiech, a policzki zaczerwieniły.

Wyglądał... całkiem przystojnie jako fachowiec. Jego napinające się przy każdym ruchu mięśnie sprawiały mi przyjemnych dreszczy, a skupione na swojej pracy oczy wyglądały jak nowa odsłona piękna.

- Wiesz, że czuję twój wzrok na sobie, tak? - ciszę między nami przerwał tymi o to słowami.

- Wiem. - odparłem nie zmieniając pozycji. - I wiem, że ty to lubisz. - dodałem gdy ten już na mnie spojrzał.

Podszedłem zatem do niego, a następnie kucając położyłem na podłodze kubek z gorącym naparem. Następnie spojrzałem prosto w przenikliwe, rubinowe oczy starszego, które wpatrzone były w te moje, po czym uśmiechnąłem się delikatnie.

- Dziękuję. - podziękował zerkając na herbatę. Jednak swój wzrok wolał utkwić w moich oczach. Usiadłem tuż przed nim.

- Ja dziękuję za tulipany. - odparłem. - Dlaczego wybrałeś akurat białe i czerwone? - spytałem chcąc widzieć czy moje przypuszczenia są prawdziwe.

- Bo oznaczają coś dla mnie ważnego. - czyli jednak wie. - Przepraszam. - mówiąc to wystawił do mnie powoli dłoń, lecz mając już ją w połowie do mojej twarzy, wycofał się. O dziwo nie spodobało mi się jego zachowanie, ale byłem za bardzo nieśmiały, żeby zrobić jakiś większy ruch w jego stronę. Pomimo tego iż jeszcze dzisiaj go pocałowałem w policzek, bałbym się usadowić swoją dłoń na jego policzku, a następnie szybko przyciągnąć jego twarz do tej mojej. Ucałować jego wargi i poczuć ten przyjemny dreszczyk ekscytacji pocałunku. - I szczerze cię kocham. - dodał. - Naprawdę bardzo cię kocham Izuku.

- Wiem. - odparłem przekręcając głowę w bok, tak że ta prawie stykała się z moim barkiem. - Też cię kocham. - uśmiechnąłem się nieśmiało.

- Zaufasz mi? Ten ostani raz? - spytał z nadzieją w głosie.

- Nie wiem. - mruknąłem ściągając z niego wzrok. Jego oczy mnie dekoncentrowały. - Chciałbym, ale się boję.

- Rób to co podpowiada ci serce. - mówiąc to przyłożył swoją dłoń do mojej piersi. Tylko, że ono mówi mi, żebym ci zaufał. - Tym co mówi ci mózg zajmiesz się później. - on się boi, on nie chce ci ufać.

- J-Ja. - zająknąłem się. - Muszę to przemyśleć. - dokończyłem wstając z podłogi. - Jak będziesz mnie potrzebować będę w salonie lub w kuchni. - dodałem idąc w stronę drzwi.

- Potrzebuję cię. - oznajmił gdy byłem już przy drzwiach. Spojrzałem na jego odwrócone do mnie plecy, po czym ponownie odwróciłem się do niego tyłem.

- Wiem o tym. - odparłem cicho, wychodząc z sypialni. - Ja ciebie też. - szepnąłem do samego siebie gdy byłem już wystarczająco od niego daleko.

🌺_______________🌺
Rozdział 39

I jak rozdział?

Obiecuję, że w kolejnym rozdziale będzie się działo! I to działo w dobry sposób. Swoją drogą przepraszam za brak rozdziału dnia 17/01/2024, ale nie miałam ostatnio weny na pisanie. Jednak gdy zobaczyłam jak bardzo lubicie moją pracę, aż serce mi stopniało i momentalnie wzięłam się do pisania.

Bardzo wam dziękuję kochani za miłe słowa do mnie skierowane, bardzo pomaga mi to w dalszej pracy. Aż chce się człowiekowi pisać! Pomimo tego, że mam dopiero trzynaście lat mogę stwierdzić, że moi czytelnicy są dobrymi oraz kochanymi ludźmi. Kocham was, nawet nie wiecie jak mnie uszczęśliwiacie!

Pa, do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro