5. Sasuke

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zrozumiałbym gdybyś chciał wziąć sobie rybki. Zrozumiałbym chomika. Zrozumiałbym kota. Nawet psa bym zrozumiał, ale ducha?! Do reszty zgłupiałeś, Młocie?! – darł się Kurama od chwili kiedy tylko Uzumaki powiedział mu, że zastanawia się nad udzieleniem pomocy zjawie.

- Ja nie chcę przygarnąć zwierzątka tylko mu pomóc! Widzisz w jakim jest stanie – próbował powołać się na jakiś rozsądny argument.

- I właśnie to jest najlepszy powód żeby go tutaj zostawić! Nie wiadomo co z nim jest nie tak! To nie jest zwykła przemiana w upiora, cholera wie co może zrobić...

- To się dowiemy co się z nim dzieje! Ino na pewno coś wymyśli – upierał się Uzumaki.

- Mało ci problemów ze zjawami?! Jeszcze z Asumą się nie uporałeś, a już chcesz brać się za coś innego! Jak cię ktoś opęta, Młotku, to nawet Orochimaru ci nie pomoże...

- Młotku? – uszu Naruto dobiegł nagle lekko zachrypnięty, ale wyraźnie rozbawiony głos.

Uzumaki obrócił się gwałtownie w jego kierunku. Był tak zajęty kłótnią z Kuramą, że spuścił z oczu ducha Sasuke, a teraz, kiedy na niego spojrzał miał wrażenie, że widzi zupełnie inną zjawę. Chłopak siedział na ziemi z jedną nogą zgiętą i opierał o nią rękę, głowę miał przekrzywioną w prawo i uśmiechał się unosząc tylko jeden kącik ust. Jego wcześniej biała cera nadal była bardzo blada, ale nie miała już takiego nienaturalnego odcienia. Włosy sięgające nieco poniżej obojczyków powiewały swobodnie na wietrze najwidoczniej uwolnione spod kucyka. A co najważniejsze, oczy. Były teraz tego samego koloru. Obie tęczówki miały nieprawdopodobnie czarny odcień. Naruto ledwie mógł zauważyć gdzie zaczynają się w nich źrenice i gdyby nie fakt, że Sasuke był martwy to postawiłby cały majątek na to, iż nosi soczewki. Uzumaki musiał przyznać, że nigdy nie spotkał kogoś o takiej urodzie, a ślady krwi na policzku tylko ją podkreślały i nadawały temu młodemu chłopakowi drapieżnego wyglądu. Naruto aż otworzył usta ze zdumienia i chyba miał naprawdę głupią minę, bo chwilę później usłyszał rozbawione prychnięcie Kuramy.

- Młotek rzeczywiście pasuje – podsumował Sasuke wstając i podchodząc do Uzumakiego, który w ułamku sekundy poczuł jak jego ciało całe się spina pod wpływem spojrzenia tych czarnych oczu. – Więc? Jak to możliwe, że mnie widzisz?

- Kiedy miałem sześć lat umarłem – odpowiedział Naruto kiedy już lekko się uspokoił i uznał, że jest w stanie przyzwyczaić się do obecności ducha, choć musiał przyznać, że było to trudniejsze niż zazwyczaj. Na niego nie reagował tak jak na inne jakie spotykał.

- Jak to umarłeś? – dopytywał Sasuke przybliżając się do Uzumakiego  jeszcze bardziej i najwidoczniej nic sobie nie robiąc z gniewnego warczenia Kuramy.

Kiedy ich twarze dzieliły zaledwie centymetry Naruto czuł na całym ciele chłód bijący od ducha. Nie potrafił tego sprecyzować, ale uczucie było inne niż zawsze. Sasuke nie wywoływał w nim strachu, można powiedzieć, że wręcz przeciwnie, aura go otaczająca przyciągała, a to było jeszcze bardziej niepokojące... Zaczynał powoli wątpić czy powinien w ogóle z nim rozmawiać...

- Potrącono mnie – wykrztusił po chwili. – Moje serce się zatrzymało i spędziłem niecałą minutę ,,po tamtej stronie". Kiedy wróciłem widziałem już to wszystko.

- Hn. – rzucił tylko Sasuke przyglądając się jeszcze uważniej Uzumakiemu na co ten odsunął się o mały krok, jakby starając się uciec od ducha, a jednocześnie zachować jego bliskość.

- To może ty byś mi powiedział kim jesteś? – zapytał wreszcie Naruto mierząc się ze zjawą spojrzeniami.

- Sasuke – odrzekł wzruszając ramionami.

- A może tak coś więcej? – warknął Uzumaki czując jak narasta w nim złość, gdyż miał wrażenie, że zaraz znowu wpakuje się w jakąś problematyczną sytuację. Dzięki temu udało mu się nawet pozbyć tego specyficznego odczucia zmieszania jakie wywołał u niego pierwszy kontakt ze zjawą.

- Nie pamiętam – odparł po chwili zastanowienia chłopak.

- Nie pamiętasz?! – powtórzył Naruto zaciskając zęby – To wróć jak coś sobie przypomnisz! – warknął odwracając się i kierując w stronę domu. Miał już wystarczająco problemów z Asumą, a teraz prawdopodobnie też jego matką i Sakurą, nie potrzebował kolejnego ducha z amnezją do szczęścia.

- Czekaj, do cholery... – usłyszał za sobą wściekłe wrzaski Sasuke, który prawdopodobnie chciał za nim iść, jednak po chwili jego uszu dobiegł też ryk Kuramy zakładał więc, że on mu to uniemożliwi. Sam nawet nie zamierzał się odwracać.

------------------------------------------

Tej nocy Naruto praktycznie nie zmrużył oka. Zaczynał powoli żałować powrotu do Konohy. Od kiedy tu przyjechał znowu zaczynał wkraczać w ,,tamten świat", a wiedział, że to może się źle dla niego skończyć. Zdawał sobie sprawę z tego, iż nie powinien w ogóle zwracać uwagi na otaczające go duchy, ale to było niezgodne z jego charakterem. Nie mógł zostawić kogoś, kto potrzebował pomocy i przez to nieraz sam ściągał na siebie kłopoty. Tak jak teraz...

Najpierw sprawa Asumy. Niby wiedział co powinien zrobić, ale i tak nie miał pojęcia jak powinien przeprowadzić rozmowę z Shikamaru żeby ten nie zaczął niczego podejrzewać. Ułożył sobie w głowie już tysiąc planów na tę konwersację i każdy wydawał się tak samo tragiczny. Nie miał jednak wyboru. Wiedział, że będzie musiał zacząć działać jak najszybciej. Poza tym Sasuke. Mimo, że powiedział, iż mu nie pomoże teraz zaczynał tego trochę żałować. Nie to żeby było mu go jakoś wybitnie szkoda, ale obawiał się, iż kiedy chłopak zmieni się w upiora znajdzie go i będzie chciał się mścić. I jeszcze ta jego specyficzna aura... Poza tym ciągle chodziło mu po głowie, że Sasuke kogoś mu przypomina. Nie miał tylko pojęcia czy chodzi o osobę z jego przeszłości, czy raczej o kogoś z kim aktualnie utrzymywał kontakt. Pojawiła się nawet u niego irracjonalna myśl, że te czarne oczy były nieco podobne do tych, które posiadał chłopak, z którym zderzył się pod uczelnią, ale to było niemożliwe. Naruto oceniał, że Sasuke w chwili śmierci miał mniej więcej piętnaście lat, a tamten chłopak był z całą pewnością po dwudziestce, nie było więc mowy żeby chodziło o tą samą osobę. Poza tym Kurama. Demon ciągle do niego nie wrócił. Nie było to niby nic niezwykłego, ale zastanawiał się co on zrobił z Sasuke. Istniała przecież opcja, że zniszczył jego duszę, a wtedy miałby go poniekąd na sumieniu... Zawsze mógł wezwać do siebie dziewięcioogoniastego, ale wolał poczekać aż ten sam będzie chciał z nim porozmawiać i wtedy się wszystkiego dowiedzieć. Żeby tego było mało, wyglądało na to, że czeka go tygodniowa wizyta Sakury. Dziewczyna była tak zaniepokojona tym, iż się z nią nie kontaktował, że wyprosiła u jego rodziców urlop, który zamierzała z nim spędzić w Konoha. Oczywiście jego matka była tym zachwycona i kiedy go o tym informowała nie mogła mu nie przypomnieć, że to idealna okazja żeby wreszcie się jej oświadczył. On sam nawet o tym nie pomyślał. Jedyne co zaprzątało jego umysł to przekonanie dziewczyny do zmiany planów, bo nie był pewny czy będzie tutaj bezpieczna. Niestety nic nie mógł już poradzić i poczynając od następnego weekendu będzie zmuszony jednocześnie użerać się z żywymi i umarłymi.

Teraz natomiast siedział od godziny w swoim gabinecie z Sarutobim i oczekiwał przyjścia Nary. Duch cały czas powtarzał mu, iż najlepiej by zrobił gdyby zaczął szukać ,,serca" przez co jego irytacja tylko wzrastała i był absolutnie przekonany, że gdyby nie to jak skomplikowany był rytuał odsyłający duchy już dawno by go użył na Asumie żeby mieć choć godzinę spokoju. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Wiedział kto jest po drugiej stronie i to wcale nie pozwalało mu się rozluźnić. Wziął głęboki oddech i zaprosił Shikamaru do środka. Przez chwilę nie wiedział jak zacząć, bo jakoś nagle wszystkie opracowane w nocy scenariusze rozmowy wyleciały mu z głowy.

- Znałeś Asumę Sarutobiego? – walnął wreszcie prosto z mostu, ponieważ zupełnie nie miał pojęcia co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien być subtelniejszy, ale jakkolwiek by tego w słowa nie ubrał wszystko i tak sprowadzało się do jednego, najważniejszego pytania.

- Był tutaj wykładowcą, wszyscy go znają – odparł Nara jednak wzrokiem uciekł gdzieś ponad głowę Naruto dzięki czemu Uzumaki upewnił się, że dobrze trafił nawet jeśli sam Asuma jeszcze Shikamaru nie rozpoznawał.

- A dowiem się od ciebie czegoś, czego nie wiedzą wszyscy? – zapytał uważnie przyglądając się chłopakowi.

- Nie rozumiem do czego Pan zmierza – oznajmił Nara tym razem spoglądając wprost w oczy Naruto – Asuma był przyjacielem mojego ojca, a także moim ojcem chrzestnym, więc to oczywiste, że go znałem. Nie wiem tylko skąd Pan się o tym dowiedział.

W tej właśnie chwili Sarutobi krzyknął i złapał się za głowę. Naruto już wiedział co to oznacza. Zaczął sobie przypominać. Pewnie tylko rzeczy związane z Narą, ale Uzumaki uznał to za dobry znak. Nie przewidywał jednak, że może to być tak gwałtowny proces...

Kilka minut później duch zaczął rzucać na cały głos przekleństwami, ponieważ powracające wspomnienia sprawiały mu ogromny ból. Asuma miotał się po całym gabinecie tracąc resztki opanowania. W chwili gdy jego oczy błysnęły czerwienią rzeczy z biurka zaczęły zlatywać we wszystkich kierunkach świata. Kartki z dokumentami porwał gwałtowny podmuch zimnego powietrza, lampka spadła rozbijając się z hukiem tuż obok nogi oszołomionego Shikamaru. Książki z biblioteczki latały na wszystkie strony zupełnie jak sterowane samolociki, a z niektórych zaczynały nawet wypadać luźne strony tworząc wszechobecny chaos. Naruto poczuł jak jego serce przyspiesza, a włoski na karku zaczynają się jeżyć z przerażenia. Przez ułamek sekundy pomyślał, że znowu nie będzie w stanie nic zrobić, ale tym razem na całe szczęście było inaczej.

- Asuma! Uspokój się! – krzyknął podrywając się z miejsca i zasłaniając zszokowanego Shikamaru przed lecącą w jego stronę statuetką, która była nagrodą otrzymaną przez Uzumakiego w jednym z konkursów naukowych jeszcze za czasów studiów.

Naruto nie spodziewał się aż takiej reakcji u Sarutobiego. W zasadzie to nigdy wcześniej sam nie próbował przywrócić wspomnień zjawie, ani jej odesłać. Zawsze towarzyszyła mu Ino, a ona ze swoimi zdolnościami zazwyczaj potrafiła utrzymać ducha pod kontrolą. Spojrzał kątem oka na Shikamaru, który siedział niczym zaklęty i najwidoczniej nie był w stanie nawet się poruszyć. Jego oczy otwarte do granic możliwości przepełniał strach. Starał się nadążyć wzrokiem za latającymi po pokoju przedmiotami, ale nie był w stanie, więc po prostu schował twarz w dłoniach i opuścił głowę jakby był gotowy na wszystko co ma nastąpić. Przypominał Naruto jego samego z czasu kiedy pierwszy raz spotkał mściwego ducha. Dlatego właśnie czuł się jeszcze bardziej zobowiązany żeby coś zrobić.

- Asuma! – powtórzył mając nadzieję, że mimo stanu w jakim teraz jest zareaguje na wezwanie imieniem.

Niestety nie poskutkowało. Szybko więc schylił się i z całej siły docisnął rękę do odłamków szkła z potłuczonej lampki, które były obok jego stóp. Kiedy tylko poczuł ból w dłoni od razu złapał za naszyjnik i skupił się wzywając dziewięcioogoniastego. Jakie było jego zdziwienie kiedy chwilę później pojawił się Kurama, tyle tylko że w swojej zwyczajnej formie. Nie wyglądał nawet jakby planował uwolnić demoniczną moc. Naruto nie wiedział co myśleć. Przez głowę przemknęło mu nawet, że coś stało się Kuramie kiedy nie było go z nim, ale nie zdążył nic zrobić, bo musiał uniknąć uderzenia kolejnej książki. Złapał szybko Shikamaru za ramiona i siłą ściągnął z krzesełka na którym siedział. Chłopak sam najwidoczniej nie był w stanie go opuścić nawet po to żeby się chronić.

- Kurama! Zrób coś, do cholery, albo przysięgam, że zniszczę ten twój przeklęty wisiorek! – krzyknął jeszcze dosłownie wpychając Narę w szparę między biurkiem a półką i licząc, że tam uniknie przynajmniej uderzeń przypadkowych przedmiotów.

Kiedy już chciał się podnieść poczuł jak wstrząsa nim dreszcz od wypełniającej pomieszczenie energii. Dobrze znał to odczucie. Do tej pory kojarzyło mu się tylko i wyłącznie z pojawieniem się Kuramy w demonicznej postaci, jednak tym razem kiedy się odwrócił zamiast olbrzymiej dziewięcioogoniastej bestii zobaczył tylko normalną formę lisa i Asumę, którego otaczał krąg delikatnego, czarnego ognia. Nie wiedział co ma o tym sądzić. Dałby sobie rękę uciąć, że lisi płomień, nad którym panował Kurama był czerwony, więc o co chodziło? Na pierwszy rzut oka mógł ocenić, że żywioł ma jakieś demoniczne źródło, ale skoro nie pochodził od dziewięcioogoniastego, to od kogo? Zaniepokojenie Naruto rosło z chwili na chwilę, tym bardziej, że czuł coraz silniejszą energię otaczającą Asumę.

- Wiesz Naruto, jednak możemy go przygarnąć – oznajmił ni z tego, ni z owego Kurama jakby zupełnie nic sobie nie robiąc z powagi sytuacji.

- To może tym razem ja ci pomogę, co Młotku? Odwdzięczysz mi się później – usłyszał tuż za uchem zachrypnięty głos od którego ponownie przeszły go dreszcze. Tego uczucia też już nie mógł pomylić z żadnym innym, mimo że miał z nim do czynienia zaledwie raz.

- Sasuke... - jęknął tylko, gdyż głos odmówił mu posłuszeństwa kiedy po odwróceniu znowu napotkał różnokolorowe oczy.

Chłopak w odpowiedzi tylko uniósł kącik ust, co Naruto uznał za jedyny przejaw uśmiechu na jaki go stać po czym wyminął Uzumakiego i podszedł do Asumy. Uzumaki wpatrywał się z niedowierzaniem jak razem z powiększającymi się płomieniami Sarutobi kuli się coraz bardziej, jednocześnie na twarzy Sasuke pojawiał się grymas bólu. Z każdym kolejnym krzykiem Sarutobiego chaos w gabinecie się nasilał. Jednak mimo zagrożenia ze strony latających po pokoju przedmiotów Naruto nie mógł oderwać wzroku od będących przed nim duchów. Widział też, że Kurama jest równie zainteresowany rozgrywająca się sceną i nie zamierza jej przerywać. Kiedy ogień sięgał Asumie już do pasa z czerwonego oka Sasuke zaczęły ponownie wypływać krwawe łzy.

- Imię? – szepnął w którymś momencie Sasuke do leżącego przed nim ducha.

Asuma podniósł zamglony bólem i gniewem wzrok na osobę, która do niego mówiła i Naruto mógłby przysiąc, że walczy sam ze sobą aby nie wyjawić swojego imienia. Jednak kiedy skrzyżował swój wzrok z czerwoną tęczówką chłopaka cały jego upór prysł niczym bańka mydlana. Sasuke słysząc odpowiedź tylko prychnął i ponownie skupił spojrzenie na duchu przed nim. Później zaczął mówić inkantację, której Naruto nigdy wcześniej nie słyszał, ani nawet nie widział w żadnej z książek, które pokazywała mu Ino:

Ja Sasuke, jako ten, który zna Twe imię,

Jako ten, który sam nie pochodzi ani z tego, ani z tamtego świata!

Rozkazuję Ci duchu:

Przemów do mnie!

Odkryj przede mną swoje tajemnice!

Rozkazuje Ci!

Wyjaw co nie pozwala ci przejść na drugą stronę!

- Muszę... - zaczął Asuma wyraźnie zastanawiając się nad kolejnym słowem. Naruto uznał, że to pewnie dlatego, że ciągle nie pamięta o co chodziło, ale ku jego wielkiemu zaskoczeniu po chwili dokończył. – Muszę znaleźć serce dla mojej córki. Muszę znaleźć dawcę...

Kiedy tylko Sarutobi skończył swoją wypowiedź wszystkie przedmioty, które jeszcze kilka sekund wcześniej były rzucane po pomieszczeniu, upadły tworząc w gabinecie krajobraz niczym po wojnie. Asuma zalał się łzami najwidoczniej przypominając sobie już wszystko i dzięki temu wracając do normalności. Sasuke natomiast opadł na kolana oddychając ciężko i ponownie zakrywając krwawiące oko.

- O kurwa... - szepnął Naruto spoglądając na pobojowisko, które jeszcze niedawno było jego gabinetem i zastanawiając się co teraz ma zrobić z tym wszystkim. Wyglądało na to, że czeka go jeszcze trudniejsze zadanie niż podejrzewał.

- A co ja mam powiedzieć, jak właśnie się dowiedziałem, że niedługo zostanę demonem? – zapytał z przekąsem Sasuke wlepiając w niego swoje różnokolorowe oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro