11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Fudou dzisiaj zapięli w pasy. Podobno próbował wstrzyknąć coś Fubukiemu. Było to wcześnie rano, kiedy jeszcze spałam, więc niestety nie widziałam tego na własne oczy. Najbardziej ciekawi mnie co było zawartością strzykawki i skąd Fudou to wytrzasnął. Może była tam morfina i biegając za Shirou krzyczał "Lekkie ukłucie i może w końcu się wyluzujesz!", a może jakieś leki usypiające? Fudou jest nieprzewidywalny i czasami się go boję. W sumie prawie jak Ayane, tylko, że tamtej zamiarów nie rozumiałam zupełnie. Fudou chciał po prostu korzystać z życia które wśród nas - wariatów może zniknąć w sekundę.

***

- A dzisiaj zobaczy mnie matka - Recytował Fudou melodię wymyślaną na poczekaniu - Znów będzie się śmiała, jaka to ze mnie była wpadka - Bujał się na krześle bawiąc jedzeniem - Ale ups - Zgniótł ziarenko ryżu - Wpadka zniszczyła jej cały... Biust? - Postawi krzesło do pionu - Aiko co się rymuje z ups?

- Hę? - Obudziłam się z przemyśleń - Hm... Nic mi teraz nie przychodzi do głowy - Spojrzałam z powrotem w sufit - Czyli dzisiaj nikt cię nie odwiedza?

- Psa to tu raczej nie wpuszczą - Zaśmiał się

Fudou mnie wiecznie zaskakiwał. Każdy był nieco zestresowany ze względu na to, że dzisiaj sobota, czyli dzień w którym odwiedza nas rodzina. Fudou nie miał nikogo. Był synem prostytutki która zaszła w ciążę z jednym z klientów. Po jego przyjściu na świat od początku musiał sobie radzić w sierocińcu, z których co rusz uciekał, lub był z nich nawet wyrzucany. Może rzeczywiście znudziło mu się takie życie?

- Do ciebie przychodzi brat i matka, ta? - Znów wyrwał mnie z przemyśleń

- Brat z kompleksem siostry... - Mruknęłam prawie niesłyszalnie, lecz jego cichy śmiech dał mi do zrozumienia, że jednak to usłyszał - Kiedyś fajnie mi się z nim grało w nogę, wymyślało techniki hissatsu, czy też wspinało po drzewach. Ale od mojej śpiączki popada w większą depresję niż ja

- Fajnie jest mieć rodzinę... - Wrócił do bujania się na krześle

- Przynajmniej nie jest się samemu

- Yo - Pojawił się Fubuki z tacką swojego obiadu

- Ej, Fubuki, a u ciebie jak rodzina? Masz? - Zawsze lubiłam to, jak Fudou nie owijał w bawełnę

- Zginęli pod lawiną śnieżną kilka lat temu. Moi rodzice wraz z bratem - Spuścił głowę, co oznaczało, że nie lubi na ten temat rozmawiać

- Czyli jestem w tym towarzystwie jedyną osobą z rodziną, co? - Spytałam sama siebie

- Blondyna ma chyba matkę, z tego co opowiadała - Zwrócił uwagę Akio

- Lecz po tym jak zamordowała jej kochanka, wątpię, by cieszyła się na jej dzisiejszy przyjazd - Dodał Fubuki - Ale skoro to zrobiła, musiała mieć do tego naprawdę dobry pomysł

- Nie, po prostu jest stuknięta - Przerwał mu Fudou

- Wariat jakich mało - Potwierdziłam

- Bylibyście bardziej optymistyczni... - Mruknął i skupił się na jedzeniu

Nastała na kilka minut cisza, ponieważ wszyscy skupili się na konsumpcji szpitalnego jedzenia. Dopiero dzisiaj zrozumiałam, co to znaczy być prawdziwym wariatem. Fudou od początku nie miał łatwo. Bez rodziny, bez pieniędzy, zawsze zdany tylko na siebie. Zapewne mało komu ufa, lecz nauczyło go to na pewno, że zaufane osoby trzeba chronić. Fubuki urodziwszy się na północy kraju początkowo miał normalne życie, do czasu wypadku. Wyobrażam sobie jego strach w oczach, jeżeli ginęli w jego obecności. Ta chwila zwątpienia, po której to zdajesz sobie sprawę, że jesteś już tylko sam. Nie masz nikogo. Ale patrząc tak na wszystkich myślę, że najbardziej pokiereszowana jest Rumi. Nie potrafi wydobyć z siebie żadnego innego słowa niż "ogień". Nigdy nie rozdziela się ze swoim króliczkiem, tak, jakby był pamiątką z jej normalnego życia, kiedy miała jeszcze w sobie nadzieję.

A ja? Po co tu jestem? Zwykła dziewczyna z pół pełnej rodziny, lekko nielubiana początkowo w szkole, lecz później ogarnęła życie. Gdyby nie Ayane, zapewne bym nie płakała, nie znienawidziłabym siebie i nie próbowała targnąć na swoje życie. Ah... Życie jest takie dziwne. Jedna osoba siłą ściąga cię na złą trasę, z której już nie możesz zawrócić. Albo się zatrzymasz i zabijesz, albo będziesz pruł co przodu, ciągle tracąc coś innego.

***

Godzina na zegarze oznacza jedno - pora zmierzyć się z własną rodziną. Opuszczamy wesoły pokój zabaw, w którym zapominasz o problemach i oglądasz durne romanse zastanawiając się kto kierował titanic'iem. Miejsce, gdzie możesz rozważać wartość ludzkiego życia, porównując swoje problemy z tymi innych ludzi. Zastanawiając się, czemu niektórzy trafiają w tak okrutne miejsca bez klamek. 

Jednak klamka stała przede mną. Jedna z niewielu na tym oddziale. Klamka do gabinetu członka BTS. W środku nie czeka na mnie już tylko wesoły blondynek w okularkach, lecz również brat wraz z mamą, którzy przecierpieli trzy lata mojej śpiączki, wraz z późniejszym okresem rehabilitacji. To oni przeżyli ze mną wszystkie ciężkie chwile i zawsze byli przy mnie, więc... Dlaczego się boję? Dlaczego moje nogi są jak z waty, dlaczego moje ręce się trzęsą, dlaczego zalewa mnie zimny pot, dlaczego mam ochotę odwrócić się na pięcie i pokierować do pokoju zabaw? Jak to zawsze mawiał trener Hibiki "Wdech, wydech i Aphrodi tłukący szklanki ci nie podskoczy". Wdech... Wydech... Wchodzę. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam drzwi do siebie.

Licznik słów: 836

Data napisania: 04.04.19r

P-O-L-S-A-T! ^^. Uwielbiam to wam robić. Dzisiaj w nocy, lub jutro po szkole mój brat będzie instalował mi mój nowy komputer. W sumie to mało się cieszę, bo będę musiała przenieść się z Windowsa 7 na 10. No ale, co zrobisz? To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro