31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło sporo czasu i wiele rzeczy się wydarzyło. Lecz dziś jest ostatni dzień w wariatkowie. Dzisiaj pakuję walizkę, spędzam ostatnią noc w szpitalnym łóżku a jutro wcześnie rano wracam do domu. Co czuję? Strach. Boję się świata zewnętrznego. Już nawet nie pamiętam jak to jest żyć w normalnym domu, chodzić do szkoły, uczyć się, móc używać ostrych narzędzi i wychodzić na dwór. Czy będę jeszcze w stanie żyć w społeczeństwie? 

- Ile jeszcze wam czasu zostało? - Wyrwał mnie z zamyśleń Satoru. 

- Jakoś z tydzień - Odparł Fubuki.

- Eh... Jutro wychodzę - Powiedziałam niechętnie. - Tobie jeszcze pewnie z sześć tygodni, Sato?

- Ale zazdro, też bym chciał już wyjść. Nie cieszysz się? - Kompletnie zignorował moje pytanie.

- Nie bardzo. To dziwne po tak długim czasie tutaj spędzonym wyjść na świeże powietrze. W dodatku muszę iść wyrobić dowód. - Mówiłam. - Chętnie zostałabym tu jeszcze z cztery tygodnie, pomimo tej cholernej nudy.

- Rozumiem cię. - Złapał mnie za ramię Shirou. - Ale jak już wyjdę to nic nie będzie stało na przeszkodzie się spotkać, prawda? - Uśmiechnął się promiennie.

- Racja - Odwzajemniłam smutno uśmiech.

- Ej! To nie fair, że wy sobie będziecie chodzić na randki, a ja będę siedział w wariatkowie! - Krzyczał obrażony fioletowowłosy.

- Hę? Więc chciałbyś z nami chodzić na randki, czy ja o czymś nie wiem? - Spytałam podejrzliwym głosem. - Czyżby pomiędzy wami coś teges teges? - Wymruczałam.

- A w żadnym wypadku! - Zaprzeczył czerwony Sato. - Ja i on? Pff! Chyba w snach! 

- Czyli już wiemy kto będzie uke w tym związku - Zaśmiałam się.

- Pft! Zmieńmy może temat! - Najwidoczniej coś jest na rzeczy. - Z kim ja mam się kolegować jak was zabraknie? - Zrobił słodkie, błagalne oczka jakby chciał nas namówić na zostanie.

- Hm... - Rozejrzałam się po pokoju zabaw.

Wielkiego wyboru to on w zasadzie nie miał. Emo dziewczynka, psychopata który jak do tej pory do nikogo się nie odezwał oraz dziewczyna ze schizofrenia, która niedawno dołączyła do naszej paczki. Często rozmawia sama ze sobą, a gdy próbujemy do niej zagadać zbywa nas odpowiedziami "nie gadam z nieczystymi", albo "nie mam zamiaru się od ciebie czymś zarazić". Prawdziwa drużyna wariatów. Tęsknię w sumie za Rumi, wyszła tydzień temu i tak pusto na kanapie bez niej.

- Jak zwolnią się dwa miejsca może ci tu kogoś przyślą. Wiesz, łóżka nie mogą stać puste. Może nawet Kaguya wyjdzie z oddziału specjalnego to się z nią przywitasz! - Mówił pocieszająco Fubuki. Popatrzyliśmy na niego pytającym wzrokiem. Kim do cholery jest Kaguya? - Ta wariatka  w blond włosach co na specjalny poszła. - Odparł na nie zadane pytanie.

- Aaa! - Oświeciło mnie, jednak Satoru nadal nie wiedział o kogo biega. - Była kiedyś taka psychopatka co kochanka swojego męża zabiła, później przepisali ją na specjalny. Flagowy wariat! - Uśmiechnęłam się na wspomnienie starego kompana. - Pasowalibyście do siebie.

- Śmiem wątpić... - Mruknął. 

- Ai, a pamiętasz Fudou? - Spytał Shirou, jednak widząc mój posępny wyraz twarzy speszył się. - Nie powinienem pytać? - Podrapał się po karku zawstydzony. - Wybacz...

- Nie, w porządku. - Uśmiechnęłam się smutno. - Jak wyjdę muszę znaleźć jego grób i mu świeczkę zapalić, zapewne po drugiej stronie jest mu lepiej niż tutaj. Nie miał zbytnio kolorowego życia.

- Racja...

- W sumie z ekipy która była tutaj gdy przyszłam nikogo już nie zostało. Najpierw zniknął właśnie Fudou, bo popełnił samobójstwo, później zabrakło tej psychopatki, bo przepisali ją na specjalny, następnie wyszedł Midorikawa, a ostatnio Rumi. - Opowiadałam. - Ach... Tęsknię za nimi, chociaż byli nienormalni. 

- Czy możemy porozmawiać o czymś ciekawszym niż smętne wspominki? - Upomniał się fioletowowłosy. - Większości z tych osób nie znam...

- Aj, wybacz - Zaśmiałam się.

***

- Więc jak, jutro wychodzisz? - Powiedział na powitanie członek BTS. Przytaknęłam uśmiechając się smutno. - Cieszysz się?

- Nie bardzo. Wie pan, uwielbiam tych ludzi, chociaż są wariatami. - Spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi. Nadal nie lubią jak na wariata mówi się wariat. Smutne. - Z drugiej jednak strony, nikt z mojej pierwszej drużyny tutaj nie został, więc czuję, że i na mnie pora, by się zwinąć. 

- Jak przyszłaś na oddział byli tutaj Fudou, Kaguya, Midorikawa i Rumi, prawda? - Spytał, na co przytaknęłam. - Pamiętam ich, lubiłem z waszą drużyną pracować na terapiach grupowych, chociaż byliście trudnymi pacjentami. Wszyscy byliście tak zupełnie różni. I charakterami i przypadłościami. Każda terapia wyglądała zupełnie inaczej. - Rozmarzył się.

- Hę? Pierwszy raz widzę pana tak spokojnego i nie ciekawego co tam odwala się w mojej głowie. - Zaśmiałam się. Lekarz szybko się opamiętał i zaczerwieniony wrócił do swojej poważnej postawy.

- Więc Aiko, jak ci czas ostatnio mija? 

- Myślę sobie ostatnio o tych listach, które znajdywano na miejscach moich prób samobójczych. Ma pan je może? - Psychiatra podjechał na fotelu do swojego regału z którego grzebiąc chwilę wygrzebał dwa już znane mi listy. Otworzył na szybko koperty sprawdzając czy to te listy, o które mi chodzi, po czym mi je przekazał.

- Proszę.

- Jak pan myśli, od kogo mogą być? - Zapytałam prześmiewczo leniwie czytając linijki tekstu zapisane na obu kartkach. Choć czytam je dopiero po raz drugi, mam wrażenie, jakbym znała je na pamięć.

- Właściwie to wiem od kogo one są. - Oderwałam wzrok od papieru i spojrzałam na twarz blondyna. - Jednak nie mogę ci tego zdradzić. - Dodał po chwili.

- Noo! Czemu jest pan taki niemiły? To mój ostatni dzień tutaj, mógłby pan uchylić nieco rąbka tajemnicy! - Jęczałam niezadowolona, na co psychiatra tylko się zaśmiał.

- Niestety nie mogę. Jeżeli chcesz rozwiązać tę zagadkę, musisz poradzić sobie sama. - Uśmiechnął się, na co nadęłam policzki.

W sumie w pierwszych dniach nienawidziłam tego miejsca. Z każdym dniem coraz bardziej się do niego przyzwyczajałam, teraz jest dla mnie jak dom. Ciężko mi będzie rozstać się z popołudniowymi rozmówkami z okularnikiem o blond włosach, ciągłych grach karcianych z innymi pacjentami, ciągłym czytaniem książek dla zabicia czasu, czy obrzydliwego jedzenia. Nie, jednak za tym nie będę tęsknić.

Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze spotkam się z tymi ludźmi, że kiedyś jeszcze porozmawiamy, powspominamy te czasy i zagramy razem w karty. Dni tutaj spędzone pomimo nudy, będą na pewno dniami dla mnie nie zmarnowanymi. 

Licznik słów: 1044

Data napisania: 29.09.19r

I kończymy psychiatryk! To tak naprawdę koniec jednego wątku, a początek drugiego, który w zamierzeniu miał być głównym i jedynym wątkiem w tej książce. Rzecz biorąc zbliżamy się powoli do końca tej trzyletniej przygody... Ale nie załamujmy się, to nadal jakieś 10 tygodni rozdziałów! ^^ To tyle. Bayo! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro