37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nastał ostatni, pełny dzień obozu. Moje poszukiwania mojego wybawiciela w zasadzie szlag trafił. Mam wrażenie, że te listy były tylko jakimś okrutnym żartem nie chcę wiedzieć kogo. No cóż. Najwidoczniej po prostu miałam pecha i jestem słabym samobójcą, pewnie miałam słaby węzeł na linie i tępą żyletkę. No cóż. 

Szczerze powiedziawszy wolałabym jechać na górę Fuji. Tak się na tym obozie wynudziłam, że to jest jakaś masakra. Dzień za dniem gadanie o niesamowitej historii tego miejsca i nic więcej. Jedynym fajnym aspektem tutaj są gorące źródła i selfie z gejszą. Powieszę je sobie na tej tablicy korkowej, której nawiasem mówiąc jeszcze nie mam, zaraz obok tych cudownych listów. 

Aktualnie mamy nieco czasu wolnego, więc przechadzam się nad moim ulubionym stawem, w którym pluskają sobie wesoło rybki. Nie ma to jak po kilku dniach w danym miejscu mieć już swój ulubiony staw. Ale jest on naprawdę wręcz magiczny. W samym jego środku rośnie ogromne, piękne drzewo, którego nazwy nie znam, ponieważ nie lubię biologii. Uwielbiam skakać tutaj po kamyczkach nucąc moje ulubione piosenki i przy okazji modląc się, by nie wpaść do wody.

Skaczę tu już dobre pół godziny, a jakieś piętnaście minut temu na głazie usiadła sobie jakaś dziewczyna prawdopodobnie w okolicach mojego wieku w mundurku szkolnym. I ona tak na mnie patrzy jak w swojego Boga. Ja rozumiem, jakby siedziała w telefonie, albo sobie usiadła by coś zjeść. Ale ona tylko siedzi i się na mnie gapi jak ten głąb. 

- Przepraszam, mam coś na twarzy? - Spytałam już zdenerwowana jej spojrzeniem. Odpowiedział mi jednak pytający wzrok. - Bo tak na mnie patrzysz od jakiegoś czasu jak sobie skaczę.

- W-wybacz... - Mruknęła cicho. - Szukam po prostu pewnej osoby i jesteś do niej bardzo podobna, patrzyłam, bo chciałam się upewnić, czy to na pewno nie ty i tak jakoś wyszło, mam nadzieję, że nie sprawiłam ci tym przykrości, ani nic, po prostu myślałam, że się znamy no i wiesz... - Tłumaczyła się wlepiając wzrok w swoje buty.

- W porządku. - Uśmiechnęłam się przyjacielsko. - A tak z ciekawości, kogo szukasz? Być może znam tę osobę.

- Ma na imię Aiko Adachi. - Odparła.

- O, więc dobrze trafiłaś. - Ponownie się uśmiechnęłam. - A dlaczego mnie szukasz? 

Szczerze powiedziawszy nie znałam tej dziewczyny. Nie dziwiło mnie to zbytnio, być może poznałyśmy się przed moją śpiączką, a te wspomnienia są dość mgliste. 

- Ojej... To dość długa historia... - Mruknęła.

- Mam czas, spokojnie.

- Być może mnie pamiętasz z gimnazjum, mam taką nadzieję przynajmniej. Jestem Ayane. - Powiedziała.

- Ayane, powiadasz... - Westchnęłam przypominając sobie czasy gimnazjum. - Ah, tak! Pamiętam cię! Chyba się przyjaźniłyśmy, prawda?

- Tak! - Ucieszyła się. - Nie pamiętasz jak nasza przyjaźń się zakończyła, prawda...?

- Wybacz. Jakiś czas temu tkwiłam w trzyletniej śpiączce i wspomnienia sprzed niej są dość mgliste. 

- T-to moja wina... - Szepnęła. - Znaczy nie moja, to była jej wina, jednak wiem, że mi w to nie uwierzysz. - Załkała

- S-słucham? - Spytałam niepewnie, na co ona przełknęła ślinę.

- Dostałaś listy? - Posłałam jej pytający wzrok. - Miałaś dwie próby samobójcze i powinnaś po każdej dostać jeden list.

- Tak, mam je, nawet przy sobie... Zaraz, czy ty jesteś...? - Potwierdziła pewnie ruchem głowy.

- To ja próbowałam cię zabić, to przeze mnie spędziłaś trzy lata w śpiączce, to ja zabiłam Axela, to ja ocaliłam cię od twoich prób samobójczych i to ode mnie dostałaś te listy. - Powiedziała na jednym wdechu, a po jej policzkach zaczął płynąć wodospad łez. - Jednak... Ja tylko cię ocaliłam i dałam te listy. Reszta to... Duch. Chociaż i tak wiem, że w to nie uwierzysz.

- Duch? Zaraz, poczekaj. Wytłumacz mi to wszystko na spokojnie.

- Istnieje równoległy do naszego świat, jest to świat duchów. Istnieją tam duchy dobre i złe, są również strażnicy, szlachta oraz król. Każdy z nas ma duchowego strażnika, który chroni nas przed złymi duchami, które chcą nas opętać. Ja zostałam opętana przez złego ducha, który przez kilka miesięcy miał władzę nad moim ciałem. To on zabił ciebie i Axela i to z nim zaprzyjaźniłaś się w gimnazjum. Ja byłam wtedy tylko obserwatorem.

- Zaraz... - Coś zaczęło mi świtać z tyłu głowy. - Jak ten zły duch się nazywał?

- Jibril. Dlaczego pytasz? 

W tym momencie wszystkie wspomnienia odnośnie duchowego świata, które Jibril mi wymazała wróciły. Każde, nawet najmniej znaczące wspomnienie wydawało się jakby działo się jeszcze dzisiaj. 

Milczałam chwilę jednak w końcu wydusiłam:

- Ja też byłam opętana. - Dziewczyna zdziwiła się dość mocno. - Teraz te wspomnienia wróciły, ponieważ moja strażniczka je wymazała. Jednak... Dlaczego twoich nie wymazano?

- Nie mam pojęcia. Wiem, że nie mam prawa ich pamiętać, jednak je pamiętam bardzo dobrze. 

- Moja strażniczka ma na imię Jibril, być może dlatego mi się to przypomniało.

Rozmowa z nią zajęła nam masę czasu. Opowiedziała mi wszystko o duchowym świecie, upewniając się, że ja również to wiem. Moje doszczętne opanowanie przez złego ducha trwało raptem dwa dni, lecz jej aż kilka miesięcy. Jej duch nie wiedzieć dlaczego zakochał się w Axelu, dlatego też próbował zabić swoją największą rywalkę, czyli mnie. Jakiś czas później denerwując się smutkiem Axela zabił również jego, a Ayane trafiła na kilka tygodni do psychiatryka. Dopiero tam odzyskała kontrolę i pokonała demona.

- Z racji tego, iż moje wspomnienia nie zostały wymazane napisałam o tym książkę. - Wyjęła omawiany przedmiot z plecaka. - Widziałaś ją kiedyś?

- Mieliśmy taką w psychiatryku! - Uradowałam się. - Mój przyjaciel był fanem tej historii, jednak gdy usuwano wspomnienia mi, usunięto je również jemu, a książka zniknęła. Muszę go koniecznie z tobą poznać! - Uśmiechnęłam się.

- W zasadzie ta historia opowiada o mnie, jednak z każdego egzemplarzu usunięty został napis "historia pisana na faktach". Najprawdopodobniej to robota czyjegoś strażnika. 

- Aiko! - Usłyszałam za sobą znajomy mi głos różowowłosego barana. Odwróciłam się w jego stronę, a on podbiegł szybko. - Czas wolny skończył nam się dwie godziny temu, do jasnej cholery! Wszyscy cię szukają! 

- O cholera. No dobra, dzięki bardzo za rozmowę i ratunek, Ayane, jednak teraz muszę zmykać. Zdzwonimy się kiedyś. - Pomachałam jej na pożegnanie i pobiegłam do ośrodka razem z Tsunamim.

Jaka szkoda, ze nie podałam jej swojego numeru

Licznik słów: 1033

Data napisania: 11.11.2019r

Jeszcze tylko epilog, podsumowanie i kończymy. Mam dość tej książki. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro