55. Początek, a zarazem koniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Draco~

     -Mój drogi Draco... Dzisiaj jest ten dzień! Dzień śmierci wielu niepotrzebnych czarodziei i szlam.

Patrzyłem na niego wystraszony mając nadzieje, że to nie prawda. Spędziłem w celi tydzień... Codziennie zastanawiałem się nad tym co się dzieje z Hermioną... Z kim poszła na bal? A może jednak nie poszła z nikim? Może jest tam sama i czeka aż ja się pojawię?

-Nie... Panie...

-Milcz! Nie obchodzi mnie to co masz mi do powiedzenia! Nic mnie to nie obchodzi. Myślisz, że nie wiedziałem, że masz z nią dziecko. Myślisz, że nie wiem nic o twojej miłości do niej.

-Miłości? Nie... Ja jej nie kocham. Ja po prostu chcę obronić moje dziecko...

Już nic mnie nie obchodziło... Nie interesowało mnie to czy Czarny Pan się dowie. Czarny Pan wszystko wiedział...

-Masz ją zabić! A teraz idź już teleportować się z innymi pod Hogwart.

~Hermiona~

     Siedziałam w sali balowej licząc na to, że w końcu wróci Draco. Nie było go od tygodnia i nikt nie wiedział co się z nim stało. Czy mnie wystawił i miał to w planach od początku? Czy tak na prawdę nigdy mnie nie kochał? Ta myśl bolała mnie najbardziej. Bo ja go kochałam. Nigdy tak nikogo nie pokochałam jak jego.

     -Serena?

Spojrzałam zaskoczona na Pansy... W końcu bardzo dawno się do mnie nie odzywała.

-Tak?

-Jak się czuje Blaise?

Blaise... On miał się najgorzej. Od tygodnia nie wyszedł z pokoju. Opłakiwał odejście Ginny i stratę dziecka. Był to dla niego wielki cios.

-Bardzo źle, Pansy. Od tygodnia nie wyszedł z pokoju... Ale może wiesz co się dzieje z Draco?

-Nie...

Ale wiedziałam, że coś ukrywa. Wygladała jakby chciała coś powiedzieć ale nie mogła.

-Pansy?

Jeszcze raz podjęłam próbę wyciagnięcia to z niej.

-Ja ci nie pomogę Serena... Ale porozmawiam z Wiktoria. Ona bardziej ci pomoże.

-Wiktoria?

Spytałam ale jej już nie było.
     Widziałam dziewczynę przy barze wiec czym prędzej udałam się w jej stronę. Miała na sobie białą suknie i musze przyznać, że wygladała całkiem ładnie.

-Wiktoria?

Spojrzałam na nią wyczekują aż ta odwróci się w moją stronę.

-Snape...

Wysyczała mi w twarz, a ja już wiedziałam, ze to nie będzie łatwa rozmowa.

-Rozmawiałam z Pansy...

Zaczęłam niepewnie mając nadzieje, że żadnym słowem nie zdenerwuje jej.

-I co? Co mnie to obchodzi z kim rozmawiasz?

-Pytałam o Draco, a ona powiedziała, że ty znasz prawdę.

-Prawdę?

Patrzyła na mnie jak na idiotkę ale ja wiedziałam, że to była tylko gra. Gra na którą ja się nie nabiorę. 

-Tak, ty znasz prawdę! Ja wiem, że ty wiesz co się z nim dzieje!

Czułam wzrok na sobie wszystkich osób  zebranych w tej sali. Ale nie przeszkadzało mi to, musiałam poznać prawdę... Musiałam ratować Draco.

-Ja...

Ale nie dane jej było dokończyć ponieważ usłyszeliśmy jakieś krzyki i wybuchy na korytarzu. A następnie do Wielkiej Sali wbiegł Filch.

-Bitwa! Voldemort!

Krzyknął, a następnie złapał za miotle stojącą w rogu sali i stanął podnosząc ją tak jakby miała mu służyć za broń. No tak... W końcu był charłakiem.

-Czarny Pan wraca.

Zobaczyłam jak po tym wypowiedzianym zdaniu przez dziewczynę wypływa na jej twarz blogi uśmiech.

-Jesteś jego szpiegiem! To ty Wiktoria we wszystkim mu pomogłaś!

Zdąrzyłam jeszcze powiedzieć za nim do pomieszczenia wpadli Śmierciożercy.

                    ~~~~

Bitwa o Hogwart! Kto się tego spodziewał w tym rozdziale? Czy myślicie, że Wiktoria jest na prawdę szpiegiem?

Dawajcie gwiazdki! Piszcie komentarze!

~Black~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro