29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blair

Siedziałam przy stoliku w barze wraz z Hunterem i Celianem, ponieważ ostatecznie daliśmy się namówić do rozmowy. Wampir przez dłuższy czas przyglądał mi się z czym czułam się niezwykle niekomfortowo, ale postanowiłam milczeć dopóki się czegoś nie dowiem.
W ten sposób również mój wzrok zawisł na mężczyźnie.
Był blondynem o niebieskich oczach, które miały ciemną obwódkę. Zadbany zarost dodawał mu ostrzejszego wyrazu twarzy, ale też powodował, że wyglądał męsko.

– Jeśli będziesz tak na mnie patrzeć to jeszcze się zakochasz. – oznajmił nagle na co usłyszałam parsknięcie pod nosem Huntera.

– To jakaś gra kto szybciej odwróci wzrok czy przejdziesz w końcu do rzeczy? – zapytałam siadając wygodniej na krześle.

– Ktoś tu ma cięty język, uważaj, żebyś się w niego nie ugryzła.

Przewróciłam oczami będąc już zmęczona towarzystwem Celiana. Zaczął temat, ale najwidoczniej nie spieszyło się mu go dalej pociągnąć.

– Marcel cię sprzedał do Felixa. – w końcu zaczął mówić.– Właściwie was oboje. Skoro tutaj jesteś to zakładam, że nagle jednak was powiadomił o jego pojawieniu się.

Wampir uśmiechnął się przebiegle pod nosem obracając swoją szklankę z alkoholem, która była na stoliku.

– Z jakiej racji mam ci ufać? Po pierwsze straciłeś moje zaufanie, po drugie nie budzisz go kiedy słyszę czwarte bicie serca przed drzwiami do budynku. Zaproś swojego przyjaciela do środka i niech usiądzie jak dorośli przy stole.

– To moja niespodzianka dla ciebie, as w pieprzonej tali kart. – rozsiadł się wygodnie dając ręce za głowę.

– Będziesz tak grał na zwłokę? – zapytałam.

– Felix jako głowa kowenu nocy potrzebuje silnego źródła magii, bo w przeciągu dwóch lat stracili wielu magicznych, więc słabną. Chcą ciebie odnaleźć, spróbować w jakiś pokręcony sposób uśpić na lata i traktować jak niekończące się źródło. Z początku będą starali się, żebyś wyssała jak najwięcej magii z innych, a później wymyślą coś innego. Cały ich koncept kręci się wokół ciebie, bo kombinują coś o wiele gorszego, ale nie mam pojęcia co. Huntera szukają ze względu na inny fakt. Może oświecisz naszą, piękną Blair?

Przesunęłam wzrokiem po brunecie, który siedział obok mnie. Nie wyglądał na zadowolonego z obrotu całej sytuacji. Właściwie nie był w żadnym stopniu szczęśliwy od pojawienia się dzisiaj Marcela w naszym mieszkaniu. Dlatego zdawałam sobie sprawę, że cała sytuacja dla nas obu była cholernie męcząca, ale nie zmieniało to faktu, że byłam rozżalona i zła przez te wszystkie kłamstwa.
W mojej głowie w dalszym ciągu panował kocioł.

– Moja babka była taką hybrydą jak ty. – spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam unieść.

Dlatego odwróciłam głowę patrząc na Celiana.

– Niesamowita była z niej kobieta. Silna, wiedziała jak wykorzystać dar, który otrzymała od losu.

– Znałeś ją. – prychnął Hunter. – Oczywiście, że tak. Twoja stara dupa aż otrzepuje się z kurzu.

– Znałem i wiem jak pomóc Blair kontrolować to wszystko.

– Co będziesz z tego miał? – skrzyżowałam ręce, a on milczał dłuższą chwilę układając w głowie swoją odpowiedź.

– Nie pozwolicie im dać się wykorzystać, bo przyniosą zgubę nam wszystkim. W szczególności, jeśli zgarną cię na swoją stronę, a ty nie będziesz w stanie im się przeciwstawić.

– Powtórzę swoje pytanie, dlaczego mam ci ufać? – zapytał ciemnowłosy.

W tamtym momencie jak na zawołanie otworzyły się drzwi do baru, a do środka wszedł wysoki brunet. Od razu odnalazł nas wzrokiem. Tyle wystarczyło.
Hunter zacisnął szczękę, ale jego oczy pokazywały niedowierzanie. Dokładnie tak jakby nagle odzyskał dawno utraconą nadzieję.

– Mason – jego głos odbił się od moich uszu. – Kurwa jego jebana mać, Mason. – srebrnooki od razu pojawił się obok drugiego zamykając go w szczelnym męskim uścisku.

Po raz pierwszy widziałam Huntera mającego łzy w oczach oraz będącego pełnym ulgi. Był w niesamowitym szoku nie wypuszczając z objęć drugiego faceta.
I wtedy to do mnie dotarło. Podobne rysy twarzy, budowa ciała, ciemne włosy, ale zamiast srebrnych tęczówek były niebieskie. To co dało mi do myślenia to blizna przecinająca brew, która była jak uzupełnienie moich przypuszczeń. Tylko dlatego, że na zdjęciu, które kiedyś znalazłam u Huntera w sypialni drugi z braci miał w tym miejscu przyklejony plaster.

– Byłem przekonany, że nie żyjesz – powiedział młodszy kiedy w końcu odsunęli się od siebie.

– Nie tak łatwo jest się mnie pozbyć. – posłał mu najbardziej szczery uśmiech jaki widziałam, po czym przeniósł wzrok na nasz stolik. – Więc jaki jest plan?

– Długo cię tutaj nie było i trochę  się pozmieniało. Zamieszkała tu jedna z czarownic od Laurentów, nie jest przyjaźnie nastawiona do zmiennych, ale może Blair się z nią dogada. Po drugie wampiry po ostatniej wizycie Felixa trochę rozrabiają, więc pojawiłem się wczoraj, żeby ich naprostować, ale doskonale sam wiesz, że to trochę zajmie. No i zmienni, ale tym zajmuje się Mason, więc ci o wszystkim powie.

– Więc zaczniemy od początku, nauczymy małą owieczkę jak nie zgubić się wśród wilków. – Hunter spojrzał w moje oczy, a ja tym razem nie odwróciłam wzroku.

Dwie godziny poźniej siedziałam w wannie, pełnej wody oraz piany, starając się rozluźnić po całym dniu nerwów.
Jednak moje myśli nie dawały mi spokoju krążąc wokół wszystkich kłamstw, które wyszły na jaw. Mój gniew przerodził się w rozżalenie.
Dodatkowo wcale nie było mi łatwo z faktem, że pozbawiłam kogoś życia. Niezależnie od tego, że było to w obronie własnej gdy wbił się do mojej szyi. Nie czułam się z tym najlepiej. Chociaż powinnam prawdopodobnie zostawić ten temat za sobą, bo jak twierdził Gabriel, wampiry tak naprawdę już dawno umarły.
Wzięłam głęboki wdech zanurzając się bardziej pod wodą. Tkwiłam tak pod nią wstrzymując oddech i rozluźniając się, ponieważ to był najlepszy sposób na oczyszczenie myśli.

Kiedy wyszłam z łazienki słyszałam rozmowy z dołu domu, ale nieszczególnie się na nich skupiałam. Chciałam tylko zatopić się w pościeli.
Na moje nieszczęście gdy tylko otworzyłam drzwi zastałam Huntera rozłożonego na łóżku, który rozmawiał przez telefon. Odwróciłam wzrok udając, że nie zwróciłam uwagi na fakt jak dobrze wyglądał w tak prostym wydaniu. Mając mokre włosy po prysznicu, które swoją drogą były już przydługie. Kilkudniowy zarost, który lubiłam. Przede wszystkim jednak najbardziej chodziło o fakt, że miał na sobie tylko dresy, więc miałam doskonały widok na jego dobrze zbudowaną sylwetkę.

– Zdzwonimy się jutro, Celian. – oznajmił zmęczonym głosem, po czym jeszcze zamienił zdanie lub dwa i odłożył telefon.

Ja w tym czasie odłożyłam swoje ubrania i rozczesywałam mokre włosy patrząc na siebie w lustrze starając się nie zwracać uwagi na fakt, że widziałam jego odbicie w nim. Tym bardziej, że czułam jego wzrok na sobie.

– Ufasz mu? – zapytałam przerywając ciszę pomiędzy nami, która stała się zbyt napięta.

– Nie, ale wiem, że to co mówi może być prawdą. – podniósł się z łóżka podchodząc powoli do mnie.

Dokładnie tak jak drapieżnik podchodzi do swojej ofiary.
Powoli, ale skrupulatnie. Uważa, żeby jej nie spłoszyć, ostatecznie robiąc zdecydowany krok w jej stronę.

– Jeśli mówi prawdę tak jak ty, to zdecydowanie nie wyjdę na tym dobrze.

– Blair – westchnął zatrzymując się o krok za mną.

Odłożyłam szczotkę na komodę, po czym odważyłam się odwrócić w jego stronę.

– Blair, co? Blair, nie chciałem? Najwidoczniej skoro tyle to trwało to chciałeś. Blair, przepraszam? Ale czy może ci być przykro kiedy tak wiele ukrywałeś? Blair, już więcej nie będę? Nie wierzę w to.

– Blair, jestem dupkiem, któremu na tobie zależy i dlatego ukrywa fakty. Chciałem cię chronić, chociaż nie brzmi to najlepiej. Gdybym od razu ci powiedział, że jesteś hybrydą, bo twój ojciec miał inną kobietę, więc twoja domniemana matka tak naprawdę nią nie jest, że nie jesteś bezpieczna w żadnym miejscu na świecie, bo chcą cię wykorzystać i w dodatku, że życie ze mnie zakpiło znajdując mi przeznaczoną, byłoby ci lepiej? Na pewno nie, bo prawdopodobnie to wszystko i tak  by cię przerosło.

– Powinnam wiedzieć o wszystkim, na tym polega zaufanie. Mówisz drugiej osobie prawdę, która jest lepsza od kłamstwa. – pokręciłam głową wymijając go i stając na środku pokoju, trochę dalej od niego. – Nie wierzę, że muszę ci tłumaczyć takie rzeczy jak małemu dziecku.

– Prawda lepsza od kłamstwa? Oto twoja prawda, Blair. – zrobił krok w moją stronę patrząc na mnie z intensywnością w oczach, przez którą wstrzymałam na moment oddech. – Po mojej babce mam we krwi gen hybrydy, nie jesteś pierwszą na tym świecie, ale to niezwykła rzadkość, żeby takie dziecko się urodziło. Dowiedziałem się o tym kiedy dostałem od twojej babci listy mojej mamy do niej. Opisała tam, że jej matka była hybrydą, ale nigdy jej nie poznała i trafiła do kowenu nocy, gdzie sprawdzali jej wytrzymałość. Była tylko zmienną, ale oni nie dawali za wygraną licząc, że odziedziczyła magiczny dar. Ja też jestem tylko zmiennym, ale Felix upiera się, że na pewno mam jakąś magiczną część w sobie. Hybryda jest najsilniejszą istotą na ziemi, a on najzwyczajniej boi się, więc będzie się starał, żebyś to ty bała się jego. Tak to właśnie działa.
Witam w świecie, gdzie nie jest kolorowo.

Milczałam układając w głowie jego słowa. Czułam się na nowo przygnieciona emocjami. Snami o mojej przeszłości, kłamstwami, poczuciem samotności w całej tej beznadziei, ale przede wszystkim tym jak bardzo moje życie się zmieniło w niedługim czasie.
Jednak to co najbardziej mnie przerażało to fakt, że miałam przysłowiową krew na rękach. Zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później zostałabym do tego zmuszona, ale to wcale nie sprawiało, że czułam się lepiej.
Poczułam łzy pod powiekami, dlatego odchyliłam głowę do tylu biorąc głęboki wdech. Starałam się uspokoić, ale nie wychodziło mi to.

– Chodź tutaj, owieczko. – powiedział przyciągając mnie do siebie i zamykając w swoich ramionach. – Przepraszam, że nie mówiłem prawdy.

Pokiwałam jedynie głową w ramach odpowiedzi oplatając ręce wokół jego brzucha. Tego właśnie potrzebowałam. Bycia blisko niego.

– Ja..– zawahałam się na moment nie mogąc tego wykrztusić z siebie.

– Wiem, owieczko, wiem. – pocałował mnie w czoło kołysząc delikatnie w swoich ramionach. – Chciał cię skrzywdzić, więc zrobiłaś co musiałaś, ale ja jestem tutaj i nie pozwolę, żeby taka sytuacja znowu miała miejsce.

Staliśmy tak dłuższy czas, podczas którego po moich policzkach powoli ciekły łzy, ale w końcu przestały.
Uspokoiłam się słuchając powolnego bicia serca Huntera.
Ostatecznie też odsuwając się od niego. Mężczyzna spojrzał na mnie łapiąc mnie za policzki, po czym kciukami przetarł moją twarz.
Posłał mi delikatny, pocieszający uśmiech patrząc w oczy, co sprawiło, że poczułam przyjemne ciepło na sercu.

– Jeśli wolisz spać sama to pójdę do salonu, wystarczy słowo.

– Nie, wolę, żebyś był obok.

Tak też było. Leżeliśmy razem, z czego ja na boku skierowana w jego stronę, a on na plecach mając rękę pod głową. Nie byliśmy przytuleni chcąc dać sobie przestrzeń, ale w tym czasie przyglądałam się mu.

– Czternaście lat temu w tym pokoju panował ogromny bałagan, wszędzie miałem porozkładane rzeczy, a gdy moja mama wchodziła przez drzwi za każdym razem tylko kręciła głową mówiąc z zażenowaniem, że wypadałoby w końcu posprzątać. Denerwowały mnie jej uwagi. – wstrzymał się na moment. – Ale teraz oddałbym wszystko, żeby jeszcze raz to usłyszeć.

Cholera. Byliśmy właśnie w jego rodzinnym domu.
Dlaczego nie domyśliłam się wcześniej?

– Nigdy nie myślałem, że któreś z nich mogło przeżyć tamtego dnia. Widziałem ich ciała, Blair. Nie słyszałem oddechu i bicia serca. Żałowałem, że tamtego dnia nie było mnie z nimi, plułem sobie w brodę, że żyję, bo nie zasługiwałem.

Położyłam dłoń na jego policzku odwracając jego twarz w swoją stronę oraz patrząc mu w oczy, które były pełne żalu. Smutku, którego oboje doświadczyliśmy za dużo.
Być może dlatego los nas ze sobą spotkał?
Oboje wycierpieliśmy wiele.
Byliśmy złamani przez to co nas spotkało, a mimo to staraliśmy się dalej brnąć przez przyszłość.

Hunter nie potrzebował żadnych słów. Wystarczyło mu moje spojrzenie, żeby wiedzieć co uważam na ten temat.
Dlatego kiedy tylko zabrałam dłoń z jego twarzy i wyciągnęłam do niego rękę, złapał za nią przyciągając mnie do siebie blisko. Przytulił do siebie jak za każdym razem przed snem, ale tym razem oboje wiedzieliśmy, że jest w tym coś więcej.
Czuliśmy się przy sobie nawzajem bezpiecznie.
Nasze ramiona stworzyły dla nas obojgu bezpieczną przystań, z której nie chcieliśmy wychodzić.
Być może mieliśmy być swoim szczęśliwym zakończeniem?

– Wilczku? – zapytałam.

– Owieczko?

– Nie pozwól mi odejść. – oznajmiłam półszeptem.

– Tylko spróbuj, a przeszukam każdy zakątek świata, żeby ci pokazać jak bardzo złym wilkiem potrafię być.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro