4. "Dziękuję" i "przepraszam"...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zszokowany Rosjanin wpatrywał się w spływającą po jego jasnej skórze, jasno-czerwoną krew. W głowie zaczął kalkulować sytuację, w jakiej się znalazł i ku swojemu niezadowoleniu poczuł, jak kły czarnego osobnika, zaciskają się na jego dłoni coraz to mocniej. Na chwilę obecną był tylko w stanie przyglądać się wilkowi ze zdziwieniem, który był wypisany na jego twarzy. Nie miał zamiaru unosić się gniewem, gdyż był świadomy, że jakimkolwiek wybuchem może sprowokować zwierzę do czegoś znacznie gorszego, dlatego stał tak i stał, mając wrażenie, że palce zaczynają mu drętwieć. To nieprzyjemne mrowienie było niczym w porównaniu z bólem, który zdążył się rozejść w stronę ramienia, co powodowało u niego chęć wyrwania poszkodowanej części ciała. Jednakże powstrzymał się od tego pomysłu i nie pozwolił na to, żeby grymas bólu go zdradził. Tak czy siak, sam doprowadził do tego wszystkiego. Był świadom, że próba dotknięcia zwierzęcia może się tak zakończyć, ale ten głupek oczywiście musiał spróbować czegoś absurdalnego.

- Czy mógłbyś już mnie puścić? - uśmiechnął się lekko, zadając jedno krótkie pytanie, na które szczęki wilka zmniejszyły nieznacznie nacisk. Niestety męki mężczyzny jeszcze się nie zakończyły. Yuri za bardzo obawiał się puszczenia go, ponieważ nie wiedział jaki rozwój wydarzeń nastąpi po tym. W końcu nie wiedział czego, może się spodziewać po tym dziwnym facecie, który nawet w takiej chwili zmusił się na uśmiech. Mimo strachu jednocześnie czuł złość na Viktora. Czuł się potraktowany jak jakiś zwyczajny pies, kiedy ten czochrał jego futro, naruszając przy tym strefę nietykalności wilka. Dla omegi to był wystarczający powód, by zaatakować, ale teraz jest też powodem do zastanowienia się, czy to miało sens...?

- Yuri, spokojnie - Rusek znowu się odezwał, tym razem bardziej łagodniejszym tonem głosu. - Możesz mnie puścić?

Po chwili wilk odpuścił i odsunął się od poszkodowanego mężczyzny, który automatycznie przycisnął krwawiącą dłoń do siebie. Zwierzę położyło uszy po sobie i nieufnie zerkało na człowieka, nie wiedząc, co teraz ma zrobić. Najbardziej kusząca była wizja ucieczki i Yuri wcale się nie zdziwił, że łapy zabrały go jak najdalej od Viktora.

Pędząc tak między drzewami, nawet nie zwracał uwagi na to, że swoim chaotycznym biegiem, wypłasza z krzaków potencjalną zwierzynę, lecz to nie było dla niego istotne. Jego spokój ducha został zakłócony i nie mógł zrozumieć, czemu jego myśli były tak rozbiegane. Chciał tylko na chwilę zapomnieć, kim tak naprawdę jest, ale musiał się zjawić ten głupiec i wszystko zniszczyć. Jednak i on nie był święty. Zamiast uciec, musiał go ugryźć. Dał się ponieść swoim ludzkim emocjom, za co teraz był na siebie zły, gdyż nie spodziewał się po sobie takiej słabości. W tej postaci miał odłożyć na bok ludzkie sprawy i być jak prawdziwe dzikie zwierzę, którym tak naprawdę chciał się stać. W świecie natury odkrywał piękne i zaskakujące rzeczy, a tam, gdzie wskazane mu było żyć, wręcz dusił się w otoczeniu w tych wszystkich fałszywych ludzi.

Zamyślony i skupiony na swoich błędach, nawet nie zauważył, jak powierzchnia pod jego łapami diametralnie się zmieniła, a ciało upadło ciężko pod wpływem poślizgu. Zdezorientowany rozejrzał się i na drżących nogach, podniósł się z zimnego lodu. Tak, wybiegł na sam środek niewielkiego jeziorka i aktualnie wpatrywał się tępo w cienką pokrywę lodową, która nie wróżyła nic dobrego.
Gdy chciał zrobić krok do tyłu, usłyszał niepokojący trzask pod sobą, a późniejsze wydarzenia nastąpiły zdecydowanie za szybko. Uwięziony w sidłach lodowatej wody, jedynie zdołał zamknąć oczy i odpłynąć gdzieś daleko.

~~*~~

Przebudzenie było nagłe i dość bolesne, gdyż woda zalegająca w dalszym ciągu w płucach, dała o sobie znać, wskutek odruchu wymiotnego. Brunet nachylił się na sam skraj łóżka i wypluł na podłogę wodę, trzęsąc się przy tym niemalże histerycznie. Kasłał przy tym niezdarnie, próbując całkowicie pozbyć się cieczy ze swojego osłabionego organizmu. Kiedy skończył, odetchnął cicho i przewalił się na bok, nie mogąc powstrzymać drżenia ciała. Był nagi i jedynie ciepły koc okrywał część jego zziębniętego ciała. Skóra była szarawa przez zbyt długie przebywanie pod powierzchnią lodowatej wody. A już myślał, że to koniec jego marnego życia, no cóż...najwyraźniej na ten koniec musi jeszcze trochę poczekać. Nie chciał już nawet myśleć co to będzie, jak René dowie się o tym wypadku, nie chciał go dodatkowo zamartwiać...
Dopiero po krótkiej chwili zorientował się, że nie znajduje się w lesie, lecz w czyimś pokoju i kiedy tak bardziej się rozejrzał, już wiedział, do kogo on należy...

- No nieźle upieprzyłeś mi podłogę - mruknął stojący w drzwiach białowłosy, który pojawił się tak naprawdę znikąd, chyba że zmysły Yuriego były na tyle otępiałe, że nie zauważył, kiedy ten się tu znalazł. Spojrzał na niego uważnie i zatrzymał wzrok na jego zabandażowanej dłoni. Ups...

- Viktorze, tak nie wypada - starsza kobieta, trzepnęła mężczyznę w tył pleców i ominęła go, wchodząc w głąb pokoju. Przyniosła ze sobą dodatkowe koce, które położyła na łóżko, uśmiechając się szeroko do wykończonego chłopaka. Na jej oko, nie wyglądał zbyt ciekawie, no ale czego ona się spodziewała? On się przecież prawie utopił.

- Yuri, już jest dobrze - pogłaskała młodzieńca po czarnej czuprynie, która oklapnęła mu na czoło, dodając całej jego osobie opłakanego stanu. Brunet nic nie powiedział, tylko wpatrywał się w kobietę, kiedy ta zaczęła nakrywać go kolejnymi kocami. Coś tam do niego mówiła, ale on nie słuchał tego, chciało mu się spać, jednak zimno, które odczuwał, nie dawało mu spokoju.
Po wyjściu pani Wandzi z pokoju Viktor posprzątał ubrudzoną podłogę, po czym ciężko wzdychając, usiadł na brzegu łóżka.

- Chyba należą mi się jakieś podziękowania... No i przeprosiny - ameba nachyliła się w stronę skulonej omegi, która naciągnęła na głowę gruby koc.

- Spadaj - mruknął jedynie w odpowiedzi i nagle uświadomił sobie, że jest całkiem nagutki i tylko koce, ukrywają jego obnażone ciało. Zawstydzony przegryzł delikatnie wargę i zaczął się modlić, aby ten typ już sobie poszedł. No to co, że to on jest tu intruzem? Raczej nigdzie nie dojdzie w takim stanie, więc jest skazany na to miejsce.

- Niegrzeczny wilczek - Nikiforov zaśmiał się cicho, na co chłopak jeszcze bardziej się skulił. - Ja cię ratuję, a ty się tak odwdzięczasz... Naprawdę nieładnie.

Na usta Yuriego cisnęły się złośliwe uwagi, ale w porę ugryzł się w język, już zbyt wiele kłopotów przysporzył jak na jeden dzień. Zdecydowanie za dużo...

- No dobrze - wychylił głowę spod koca i zerknął nieśmiało na Rosjanina. - D-dziękuję i przepraszam - rzekł bardzo cichutko, mając nadzieję, że nie będzie musiał się powtarzać.

- Wspaniale! - Viktor zareagował aż nazbyt entuzjastycznie, co wprawiło młodszego w jeszcze większa zakłopotanie. - Wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem - na ustach Ruska pojawił się tajemniczy uśmiech, który zaintrygował bruneta.

- T-tak? - w tej chwili zaczął żałować swoje występku i obawiał się na, jak głupi pomysł może wpaść ta ameba.

- Pomożesz mi się odnaleźć na tym zadupiu!

~~*~~

Witam wszystkich i na wstępie przepraszam za długą nieobecność, która jest spowodowana tylko i wyłącznie moją głupotą, a także lenistwem :P
Mam nadzieję, że nie straciliście ochoty na czytanie tego czegoś heheh xd
Pozdrawiam c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro