6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blair

Kiedy spakowałam jakąś część moich rzeczy, żeby następnie zawieźć ją do mieszkania, mężczyzna był widocznie wzburzony. Od rana nie miał super humoru, ale po tym jak ktoś do niego zadzwonił gdy byliśmy u mnie całkowicie go stracił. Był zły, co wcale nie wróżyło dobrze na moją prośbę spędzenia samej czasu z przyjaciółką. Jednak nagle oznajmił mi, że mnie zostawi, ponieważ ma kilka spraw do załatwienia, ale mam siedzieć na tyłku. Dosłownie tak powiedział. Mieliśmy później się zdzwonić kiedy będzie miał mnie odebrać, więc uznałam to za jakiś mały przełom w jego zachowaniu.

– Czy ty mnie chociaż słuchasz? – spytała moja przyjaciółka siedząc obok mnie na kanapie.

– Tak, mówisz o facecie, który wylał na ciebie kawę wczoraj, a potem wymieniłaś się z nim numerami. Jest przystojny, piszecie ze sobą i to też jest zmienny, czego nie przestajesz wspominać.

Rudowłosa kontynuowała, więc skupiałam się na jej słowach, a z drugiej strony wiedziałam, że tak naprawdę łapię tylko pojedyncze fakty. To nie tak, że nie wspierałam jej. Po prostu była rozchwytywana przez zmiennych, czego byłam świadkiem nie raz. W związku z tym nie dziwiło mnie, że po raz kolejny ktoś się wokół niej kręcił. Była piękna, zabawna oraz inteligentna. Przyciągała zmiennych jak magnes, przy czym nie odpuszczała sobie ich poznawania szukając w dalszym ciągu tego jedynego. Kochałam ją jak siostrę, ale przestałam przywiązywać wagę do randek, na które chodziła.
Za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Dlatego liczyłam, że w końcu pozna swoją bratnią duszę. Zasłużyła na kogoś kto będzie z nią na stałe.

– No dobra, powiedz mi w końcu co jest nie tak, bo widzę, że coś nie gra. – oznajmiła, na co westchnęłam.

– Nie przyszłam tu gadać o tym, tylko spędzić fajnie z tobą czas.

– I spędzimy, ale wyglądasz jakby cię zdjęli z krzyża, a przy tym potrzebowała się upić.

– Nie spałam w nocy za dobrze. Doskonale wiesz, że w nowych miejscach nie najlepiej mi to idzie oraz zdecydowanie mam ochotę na alkohol.

– W sumie jest już dwudziesta pierwsza, Hunter się nie odzywa, więc możemy gdzieś wyjść.

– Zabije mnie, jeśli się dowie. – pokręciłam głową, na co Marie parsknęła śmiechem.

– Nie dowie się, ma coś do załatwienia, więc pewnie jeszcze mu długo zejdzie.

Gdybym miała iść sama, nigdy bym się na to nie zdecydowała. Wiedziałam jednak, że przy Mare mogłam być spokojna. Niewiele mi groziło, więc przystałam na jej propozycję. Kobieta pisnęła klaszcząc w dłonie, po czym się zerwała ciągnąc mnie ze sobą do swojej sypialni.
Matko, w co ja dałam się wrobić. Od razu wyciągnęła kosmetyki, żebym się ogarnęła do ludzi, a potem przegrzebała szafę.
Miałam szczęście, że obie byłyśmy dość blade, więc pasował nam odcień korektora, którym zakryłam cienie pod oczami. Potem tylko pomalowałam rzęsy, a usta przejechałam błyszczykiem. Ona w tym czasie przebrała się z dresów, żeby być gotową do wyjścia w chwilę.

Czterdzieści minut później byłam z nią w dużym barze, który w jakiś sposób można było określić jako mini klub. Ludzie nieźle się tutaj bawili, pijąc alkohol i korzystając z lecącej muzyki. Nie spodziewałam się, że tego właśnie będę potrzebować, dopóki nie skończyłam drugiego drinka.
Uśmiechnęłam się do Marie, która była cholernie zadowolona. Była w swoim żywiole, zdecydowanie.

– Więc ten twój Hunter jest uparty jak osioł, tak? – spojrzała na mnie zaczynając temat.

– Nie jest mój, ale to, że jest uparty to prawda.

– I seksowny jak diabli, jeśli nie będziesz chciała go schrupać chętnie to zrobię za ciebie.

Zanim mogłam to skomentować to ona zwróciła się do barmana zamawiając nam po trzecim drinku. Siedziałyśmy przy barze, więc nie miała z tym najmniejszego problemu.
Gdy dostałyśmy alkohol wróciła wzrokiem do mnie czekając na odpowiedź.

– A co z twoim ciachem z kawiarni?

– Poczeka, okazja przespania się z najlepszym przyjacielem Marcela jest jedna na milion.

Zakrztusiłam się słysząc jej słowa. Hunter najlepszym przyjacielem Alfy? Tego się nie spodziewałam, ponieważ wcale nie było tego widać.
Być może dlatego to on miał mnie chronić, właściwie to miało teraz sens. Był zaufaną osobą, która mogła przekazywać co i jak, przy czym Marcel nie musiał się bać, że coś będzie nie tak. Wszystko szło zgodnie z planem, ponieważ brunet nie sprzedałby mnie mojej rodzinie dla własnych korzyści. Nie zrobiłby czegoś na przekór najlepszemu kumplowi, przynajmniej tak myślałam.

– Zakładam, że nie szukasz kogoś kto jest niezłym dupkiem, który ledwo ustępuje, więc i tak nic by z tego nie wyszło, Marie. Poza tym nie jesteś typem kobiety, która tylko idzie z kimś do łóżka.

– Być może nie jestem, ale wyobraź sobie tego pewnego siebie dupka w łóżku. Obstawiam, że wie co robić.

– Chyba pociekła ci ślinka. – zażartowałam sobie z niej, na co przewróciła oczami rozbawiona.

Wiedziałam, że mimo wszystko ma rację. Hunter to ten typ mężczyzny, który onieśmielał swoją pewnością siebie zawracając przy tym w głowie. Nieziemsko przystojny, z nieźle umięśnionym ciałem prawdopodobnie niejedną powalił z nóg samym spojrzeniem. Byłam ciekawa jaki był gdy flirtował, czy nadal był tym nieznośnym dupkiem, czy może jednak potrafił zaczarować.
Godzinę później nadal się nie odezwał, co zaczęło mnie trochę niepokoić. Uznałam jednak, że po prostu trochę mu się przedłużyło to wszystko co miał załatwić, a o czym nie wiedziałam. W związku z tym zaczęłam się coraz lepiej bawić, pijąc i idąc tańczyć ze swoją przyjaciółką.
Można powiedzieć, że zatraciłam się w tym wszystkim zapominając o swoich zmartwieniach. Wraz z upływającym czasem robiło się coraz tłoczniej mimo środka tygodnia, ale mało mnie to interesowało prawdę mówiąc. Miałam cholernie dobry humor czując jak alkohol powoduje szum w mojej głowie. O dwudziestej czwartej postanowiłam ponownie sprawdzić czy mężczyzna nie dzwonił i wtedy zdałam sobie sprawę, w myślach chcąc znaleźć Mare, żeby wrócić do mieszkania, podłączyć telefon i mieć nadzieję, że nie mam masy nieodebranych połączeń. Weszłam między ludzi, którzy tańczyli w najlepsze, przepychając się w poszukiwaniu rudowłosej. W końcu ją znalazłam łapiąc za nadgarstek.

– Matko, tu jesteś. – odezwała się. – Chyba mamy przejebane. Ta twoja niańka do mnie dzwoniła, a ja nie spodziewałam się, że to on, więc odebrałam. Nakłamałam mu, że jesteśmy u mnie tylko po prostu puściłyśmy głośno muzykę. Gdy kazał mi dać cię do telefonu oznajmiłam, że jesteś w łazience, ale mamy pół godziny, więc zdążymy, to tylko dwadzieścia minut na nogach.

Nigdy tak cholernie się nie spieszyłam. Cały alkohol ze mnie wyparował gdy nocne powietrze zderzało się z moimi policzkami otrzeźwiając mnie. Jednak dopiero do mnie dotarło, że będę mieć przejebane gdy zobaczyłam Huntera opartego o maskę samochodu ze skrzyżowanymi rękami.

– Do auta.

Nawet na mnie nie spojrzał. Nie miałam zamiaru pogarszać sytuacji, ale ani trochę mi się to wszystko nie podobało. Zerknęłam na swoją przyjaciółkę szukając jakiejś pomocy, ona jednak patrzyła na mnie przepraszająco.

– Blair, wsiadaj do auta albo sam cię do niego wsadzę.

Gdyby sytuacja była inna prawdopodobnie poczekałabym sprawdzając jego słowa lub powiedziała coś. Teraz nie chciałam go jeszcze bardziej wkurzać, więc po prostu pożegnałam się z kobietą sadzając tyłek w samochodzie.
Mężczyzna w tym czasie, gdy ja czekałam w środku, podszedł do Marie tłumacząc jej coś. Był wkurwiony, ale swoją postawą nie zdradzał tego. Chyba, że zwróciło się uwagę jak bardzo zaciskał szczękę. Stali tak z dziesięć minut zanim zajął miejsce kierowcy. Nie odezwał się ani słowem po drodze, już po cichu liczyłam, że może przemilczy sprawę. Moje niedoczekanie, wystarczyło, że weszliśmy do salonu w mieszkaniu.

– Jesteś tak kurewsko nieodpowiedzialna. Doskonale wiesz, że kręcenie się gdziekolwiek jest niebezpieczne, a sama siebie narażasz. Jak mam Ci ufać, skoro umawiamy się, że będziecie siedzieć u Marie, a nagle lądujecie gdzieś indziej? Poza tym piłaś, gdyby ktoś Ci coś dorzucił do drinka?

– Umiem pilnować swojego picia. – nie zdążyłam się ugryźć w język, co było błędem.

– Zachowałaś się jak gówniara, która robi na przekór, żeby poczuć się dojrzale. Prosisz się sama o kłopoty. Chcesz, żeby ktoś się domyślił kim jesteś i wrócić do domu, proszę bardzo. Jeden pierdolony telefon, dowiedzą się odpowiedni ludzie, a potem szybko Laurentowie. Nie ma problemu. – sięgnął dość gwałtownie po telefon w kieszeni, po czym syknął pod nosem.

Jego słowa uderzyły we mnie przez co milczałam czując jednocześnie jak moje serce wali ze stresu na samą myśl o powrocie do rodziny.
Nie mogę tam wrócić, po prostu nie mogę. Dlatego jedyne co cisnęło mi się na usta to przeprosiny. Tylko, że one nic by nie dały. Patrzyłam na mężczyznę zastanawiając się bardziej dlaczego coś go zabolało. Zrobiłam krok w jego stronę na co on się od razu o tyle samo cofnął do tyłu.

– Więcej tak nie zrobię, to było okropnie głupie, ale potrzebowałam takiego zapomnienia, w porządku? – zaczęłam, a on odłożył telefon na bok.

– Po pierwsze nie w porządku, dwa odbieraj telefon, tak trudno to zrobić mając go przy tyłku? – przejechał dłonią po swoim brzuchu będąc nadal złym, ale widać było, że zdecydowanie coś go boli.

– Co się stało? – podeszłam do niego, a on nie miał za bardzo gdzie się ruszyć do tyłu.

– Nie zmieniaj tematu. Jestem na ciebie wściekły.

– To nie moja wina, że cholernie długo cię nie było, zostawiłeś mnie u Marie o osiemnastej, a przyjeżdżasz sześć godzin później. Tylko dlatego się ruszyłyśmy.

Wykorzystując chwilę jego zbierania myśli na następny opierdol dla mnie złapałam jego koszulkę zadzierając ją do góry. Nie spodziewał się tego, dlatego udało mi się zobaczyć ogromnego siniaka na jego brzuchu.
Zmarszczyłam brwi zastanawiając się samej co musiało się stać, ponieważ nie liczyłam, że mi powie. Tym bardziej kiedy opuścił koszulkę na dół i odszedł trochę na bok.

– Jeszcze raz wywiniesz taki numer, a nie skończy się to dla ciebie dobrze. Miałaś być tam gdzie miałaś być. Nie zwalaj winy, ani nie próbuj się tłumaczyć. Przy okazji wybij sobie z głowy pójście gdziekolwiek znowu samej. To był pierwszy i ostatni raz.

– Zrozumiałam, zrobię tak jeszcze raz, a skończę jak skończę. Jesteś wściekły, wiem, widzę i przepraszam. Zachowałam się jak ostatnia idiotka nie myśląc, że mogłoby się coś stać.

Nie miałam siły ani ochoty, żeby się z nim kłócić, tym bardziej, że wiedziałam jak bardzo zawaliłam. Dlatego całkowicie odpuściłam, a on chyba nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony. Prawdopodobnie z tego też powodu znowu milczał. Dłuższy czas panowała cisza, podczas której unikał mojego wzroku. Poprawił nerwowo włosy biorąc głęboki wdech, ale momentalnie też skrzywił się z bólu. Chciałam drążyć temat, tym bardziej, że wyglądało to dosyć poważnie, ale uznałam, że chwilowo odpuszczę.

– Podłączę telefon i pójdę się umyć.

Skinął tylko głową, więc poszłam do swojej sypialni. Zrobiłam to co mówiłam, zgarnęłam swoje rzeczy, po czym udałam się do łazienki. Zerknęłam jednocześnie do kuchni widząc, że tam jest. Stał do mnie plecami grzebiąc w szafce z lekami. Z jakiegoś powodu potrzebowałam odpowiedzi. Jakim cudem oberwał tak mocno, a przede wszystkim od kogo? Weszłam do łazienki, rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic, tym razem myjąc się już swoimi kosmetykami. Pół godziny później czekałam aż ten uparciuch się też się umyje. Siedziałam w salonie, ale zdałam sobie sprawę, że chcąc uniknąć tematu zniknie w swoich czterech ścianach zamykając się. Dlatego postąpiłam być może trochę nie w porządku wchodząc do jego sypialni i siadając na łóżku. Niczego jednak nie ruszyłam, ani w niczym nie grzebałam, więc nie naruszyłam jego prywatności. Natomiast trochę się rozejrzałam. Widać było, że to jego miejsce. Ciemne meble, utrzymana kolorystyka w różnych odcieniach brązu oraz biel, poza tym wszystko było takie pasujące do niego.
Podniosłam się widząc ramkę ze zdjęciem na szafce. Było chyba jedyne w całym mieszkaniu, dlatego podeszłam do niego chcąc zobaczyć co na nim jest. Przedstawiało mężczyznę trzymającego małego chłopca na rękach, a obok stała kobieta z drugim chłopcem mając w swojej dłoni jego. Każdy się uśmiechał i wyglądali na szczęśliwych. Nagle usłyszałam jak Hunter wychodzi z łazienki dlatego odsunęłam się stając na środku pokoju.

– Co tu robisz? – spytał wchodząc do sypialni. – Idź spać.

Kiedy zobaczyłam go bez koszulki w samych dresach i mokrych włosach prawie zapomniałam jak się oddycha.
Jednak oprzytomniałam zdając sobie sprawę po co przyszłam.

– Co ci się stało? – pokazałam na jego brzuch.

– Daj spokój.

– To ty daj i po prostu powiedz gdzie byłeś oraz co to ma być.

– Nie twoja sprawa. Nie musisz się o mnie martwić. – powiedział to na tyle zgryźliwie, że naprawdę miałam ochotę wyjść.

– Dlaczego się nie leczysz? Takie coś powinno Ci szybko zniknąć.

– Możesz przestać być taka irytująca?

Zamilkłam mając już dość na dzisiaj. Jasne, nie zachowałam się najlepiej wcześniej, ale teraz poniekąd naprawdę się o niego martwiłam. Mógłby to docenić. Tym bardziej, że Musieliśmy ze sobą mieszkać i przebywać. Byłoby miło gdyby nie wpakowywał się w cholera wie co wracając później będąc nieźle obitym. Pokręciłam sama do siebie głową.

– Dobranoc. – oznajmiłam wymijając go w drzwiach, po czym poszłam do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro