7. Willingen - 27 styczeń

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spojrzałam na zegar w komórce, po czym rzuciłam urządzenie na łóżko i przetarłam dłońmi twarz. Lada moment zawodnicy mieli wrócić do hotelu. Powoli męczyło mnie to wszystko. Niby było fajnie, bo miałam dach nad głową, nie chodziłam głodna, spragniona  i przede wszystkim było ciepło, ale takie wieczne ukrywanie się, i pilnowanie, żeby ktoś przypadkiem mnie nie nakrył w pokoju Markusa i Andreasa, było męczące. Oni starali się trzymać resztę kadry z dala od swojego pokoju, ale mimo wszystko wczoraj wpakował tu Constantin, przez co o mało nie dostałam zawału. Na szczęście udało mi szybko zrzucić z łóżka na podłogę i mnie nie zauważył, ale od tego momentu miałam wrażenie, że byłam coraz bardziej znerwicowana.
Pod łóżkiem leżałam też, gdy sprzątaczka wchodziła do pokoju. Na szczęście Markus i Andreas starali się nie robić za dużego bałaganu, więc pokojówka nie spędzała tu zbyt dużo czasu. Zazwyczaj sprzątała tylko łazienkę i szła dalej.

Problemem był też dla mnie Andreas, który znowu próbował namącić mi w głowie, że niby cały czas o mnie myślał i tęsknił. W duchu go wyśmiałam, bo w ostatni weekend widziałam, jak tęsknił, podrywając inną. Trzymałam go na dystans i nie miałam zamiaru drugi raz mu ulec.
Na początku obawiałam się trochę tego, jaki będę miała kontakt z Markusem po tym, jak go pocałowałam, ale o dziwo zachowywał się tak, jakbym wcale się na niego nie rzuciła kilka dni temu. W sumie trochę przykro mi było z tego powodu, ale nie mogłam spodziewać się niczego innego, skoro był zakochany. Zresztą do ładnych nie należałam,więc mogłam pomarzyć o tym, że zwróciłby na mnie uwagę.

Ponownie chwyciłam komórkę do dłoni, gdy cicho zawibrowała, po czym spojrzałam na SMS-a, którego otrzymałam.

Od Miriam: jeszcze tylko dwa dni 🥳

Uśmiechnęłam się, odczytując wiadomość. Cieszyłam się, że niedługo znowu zobaczę przyjaciółkę, a z drugiej strony bałam się tego, co miało być dalej. Miriam powiedziała, że jej mama na pewno przygarnie mnie pod ich dach, ale mimo wszystko myślałam o tym, co zrobię  gdyby jednak tak się nie stało. Nie miałam dokąd pójść.

Do Miriam: już nie mogę się doczekać

Od Miriam: załatwiłam ci transport

Do Miriam: kogo?

Od Miriam: Anila, jeszcze nie wie, że pojedzie po ciebie. Powiem mu krótko przed wyjazdem 🤭

Do Miriam: super 🤗

Od Miriam: wcale nie, nie oszukasz mnie 😌

Do Miriam: po prostu boję się powrotu

Od Miriam: spokojnie, moja mama nie będzie miała nic przeciwko

Od Miriam: zresztą ciągle pyta czy nie mam przypadkiem z tobą kontaktu

Od Miriam: kłamię jej patrząc prosto w oczy 🥴

Do Miriam: kocham cię ❤

Od Miriam: ja ciebie też ❤ Będziemy najlepszymi siostrami 😎

Uśmiechnęłam się lekko, odczytując jej odpowiedź. Tak bardzo chciałam ją już zobaczyć.

Zastygłam w bezruchu, słysząc gwar na korytarzu, co oznaczało, że zawodnicy wrócili ze skoczni. Jak zawsze wstałam z łóżka i stanęłam przy oknie, nasłuchując głosów. Musiałam być przygotowana, bo gdyby do pokoju nieoczekiwane wszedł jeszcze ktoś inny oprócz Markusa i Andreasa, czy Karla, który też o mnie wiedział, to musiałabym szybko schować się pod łóżko. Kilka chwil później drzwi od pokoju zaczęły się otwierać.

— To tylko my — rzucił Eisenbichler, wchodząc do środka, a za nim wszedł Andreas, który zamknął drzwi, przekręcając zamek.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, zdejmując z ramienia sportową torbę.

— Jak kwalifikacje? — zapytałam, spoglądając na Markusa, który chyba nie był zadowolony ze skoków, bo minę miał średnią.

— Nie było najgorzej. Grunt, że skaczemy jutro — odparł brunet, na co przytaknęłam.
Eisenbichler wziął ubrania na zmianę i zniknął w łazience, a ja kolejny raz zostałam w pokoju sam na sam z Andreasem. Nie lubiłam tych momentów. Usiadłam na podłodze, opierając się plecami o kaloryfer i udawałam, że odpisuję na wiadomość od Miriam.

— Leoni? — Zagryzłam wnętrze policzka, słysząc głos Wellingera. Spojrzałam na niego, bo skoro już się do mnie odezwał, to nie mogłam go ignorować. — Może przejdziemy się potem trochę po okolicy? — zapytał, podchodząc do mnie.

— Nie — odparłam, a on zrobił zaskoczoną minę.

— Dlaczego? — zapytał, siadając na łóżku naprzeciwko mnie.

— Jak ty to sobie wyobrażasz? — Spojrzałam na niego wymownie.
— Jeszcze ktoś mnie zobaczy, jak będę wychodziła z hotelu albo potem ktoś mnie rozpozna na ulicy. Za duże ryzyko.

— Nikt cię nie zobaczy. Już ja się o to postaram. — Uśmiechnął się. — To, co? — dopytywał, lustrując moją twarz, a ja skrzywiłam się, cicho wzdychając. — Proszę, chciałbym z tobą pogadać w spokoju.

— Tutaj możemy rozmawiać — powiedziałam, wzruszając ramionami.
Wzdrygnęłam się, słysząc, jak ktoś nacisnął klamkę od drzwi do pokoju. W tym samym momencie z łazienki wyszedł Eisenbichler i rozległo się pukanie do drzwi.

— Ej, chłopaki, czemu się zamknęliście? — Zacisnęłam usta, słysząc po drugiej stronie Constantina.
Markus gestem dłoni pokazał mi, że mam się schować, więc nie miałam wyboru i wpełzłam pod łóżko. Eisenbichler podszedł do drzwi, po czym otworzył je.

— Co jest? — zapytał od niechcenia.

— Przyszliśmy pogadać — odezwał się Schmid, a następnie wszedł z Piusem do środka.
Przymknęłam na chwilę oczy, bo ani trochę nie podobało mi się to wszystko. Miałam nadzieję, że za chwilę zostaną wyproszeni, bo znając ich, mogli rozmawiać ze sobą godzinami, a mnie nie uśmiechało się tak długo leżeć pod łóżkiem.

— My przyjdziemy do was — odparł Markus. — Tak będzie lepiej, macie większy pokój.

— No, łał, aż o całe dwa metry kwadratowe. — Zaśmiałam się w duchu, słysząc ironię w głosie Piusa.

— Zawsze coś — powiedział Eisenbichler.  — Andreas się ogarnie i zaraz wpadamy.

— Okeyyy — powiedział przeciągle Constantin. — Dalej Paszet, rób odwrót — dodał, a ja zatkałam sobie usta dłonią, bo o mało co, a roześmiałam się na głos, słysząc, jak Schmid nazwał Piusa.

— Przestań tak na mnie mówić — odparł Paschke, po czym opuścili pokój, zamykając za sobą drzwi.
Wyczołgałam się spod łóżka, gdy Eisenbichler przekręcił zamek.

— Co tak patrzysz? — Markus spojrzał ze zdziwieniem na Andreasa, który stał z zaplecionymi rękoma, spoglądając w jego kierunku.

— Miałem z Leoni inne plany — odezwał się Wellinger, na co uniosłam brwi, bo nie przypominałam sobie, żebym obiecała mu ten spacer. Po chwili pomiędzy kumplami z kadry wywiązała się krótka dyskusja na temat tego, co miało być dla mnie najlepsze. Przewróciłam oczami, siadając na łóżku i słuchając ich wymiany zdań.

*

Szłam w milczeniu ramię w ramię z Andreasem, rozglądając się raz po raz dookoła. Nie miałam pojęcia, dokąd szliśmy, ale chłopak powiedział, że mam mu zaufać. Słysząc te słowa, wzruszyłam tylko ramionami i poszłam z nim, bo nie miałam nic do stracenia. Przynajmniej wyszłam w końcu z czterech ścian.

Odetchnęłam głęboko rześkim, zimowym powietrzem, spoglądając kątem oka na Wellingera, który robił coś w telefonie. Pierwsze co mi przyszło na myśl to, że pisał jakąś dziewczyną. Denerwowało mnie to, że robił to bez skrępowania w moim towarzystwie. Po chwili chłopak zatrzymał się w miejscu, więc zrobiłam to samo.

— Zaczekaj tu chwilę, zaraz wrócę — odezwał się, na co przytaknęłam.

Andreas przeszedł na drugą stronę ulicy i wszedł do sklepu, a ja stanęłam na uboczu, czekając na niego. Zwiesiłam głowę i zaczęłam dłubać butem w śniegu. Odetchnęłam głęboko, zastanawiając się, po co ja w ogóle zgodziłam się na ten spacer, bo i tak ze sobą nie rozmawialiśmy, tylko szliśmy w milczeniu. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni, czując wibrację. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc połączenie od Miriam, które od razu odebrałam.

— Zazdroszczę ci — odezwała się, a ja zmarszczyłam czoło.

— Czego? Ojca tyrana i tułaczki po kraju? — dopytywałam ze zdziwieniem.

— Tego, że przebywasz wśród tylu samców. — Zaśmiałam się, słysząc jej słowa. Zawsze miała nierówno pod sufitem.

— Mir, jesteś nienormalna — odparłam, kręcąc głową.

— Co robisz? — zapytała, mlaskając, co oznaczało, że podjadała coś sobie.

— Aktualnie, stoję na chodniku i czekam na Andreasa, bo poszedł do sklepu.

— Wyszłaś z hotelu?

— Mhh — mruknęłam cicho, na co Miriam zagwizdała.

— Co będziecie robić?

— Nie wiem, na razie milczymy.

— Powiedziałaś mu już, że widziałaś, jak podrywał inną?

— Nie, a po co? Niech robi, co chce — powiedziałam, przygryzając palec.

— Oj, Leoni, kogo ty chcesz oszukać? — Przewróciłam oczami, słysząc pytanie przyjaciółki, która wmawiała mi, że zakochałam się w Andreasie, co było kompletną bzdurą. Zmarszczyłam czoło, słysząc w tle głos mamy Miriam, który po chwili ucichł.

— Muszę kończyć. — Westchnęła ciężko moja przyjaciółka. — Odezwij się potem. Pa.

— Jasne, pa — odparłam, po czym się rozłączyłam.

Odetchnęłam przeciągle, rozglądając się dookoła. Andreas nadal nie wracał i zastanawiałam się, co kupował w tym sklepie, że tak długo go nie było. Przełknęłam mocno ślinę, widząc, jak przyglądała mi się jakaś para. Spuściłam wzrok, poprawiając kaptur na głowie od kurtki, którą w tygodniu kupił mi Markus. Zaniepokoiło mnie ich zachowanie i miałam nadzieję, że mnie nie rozpoznali. Zaczęłam nerwowo tupać stopą, przeklinając w myślach na to, że Wellingera nadal nie było. Nagle para ruszyła w moim kierunku, przez co przesunęłam się na skraj chodnika. Odwróciłam się do nich plecami, gdy byli coraz bliżej mnie. Gdy mnie minęli, odwrócili się w moim kierunku.

— Leoni Heissler? — zapytała kobieta, przyglądając mi się uważnie.
Strach, jaki mnie ogarnął, gdy wypowiedziała moje imię i nazwisko, spowodował, że zapomniałam języka w gębie. Pokręciłam nerwowo głową, odchodząc od nich.

— Leoni Heissler! To ona! Dzwoń na policję! — krzyczała do swojego towarzysza, a ja słysząc to, zaczęłam biec przed siebie, mijając kilka zdezorientowanych osób, które przetrąciłam barkiem.

Musiałam jak najszybciej uciec z tego miejsca. Biegłam ile sił w nogach, przeklinając w myślach swoją głupotę. Markus mówił mi, żebym została w hotelu, a ja jak głupia zgodziłam się na spacer z Andreasem. Po co w ogóle z nim wyszłam? Miałam być na niego obrażona i go ignorować, a tymczasem mimo wszystko chciałam przebywać w jego towarzystwie. Co więcej, podobało mi się to, jak zwracał na mnie uwagę i starał się do mnie zbliżyć, chociaż nie ułatwiałam mu tego. Teraz miałam przez to tylko problemy, bo wiedziałam, że za chwilę miejscowa policja będzie przeprowadzała wzmożone kontrole po okolicy.

Gdy zabrakło mi sił, stanęłam w miejscu, zwieszając głowę. Łapałam łapczywie powietrze, próbując się uspokoić. Po chwili przetarłam dłońmi twarz, zastanawiając się co dalej. Nie mogłam, póki co wrócić do hotelu, gdzie przebywali skoczkowie, bo skoro na początku mojej ucieczki tam mnie szukali, to sytuacja mogła się powtórzyć. Nie mogłam ryzykować. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, który od jakiegoś czasu wibrował. Zacisnęłam usta, widząc połączenie od Andreasa. Zignorowałam je i wyłączyłam telefon. Odetchnęłam głęboko, rozglądając się dookoła, po czym ruszyłam w stronę skoczni, stwierdzając, że tam przeczekam całą tę burzę, a pojutrze już nikt nie zmusi mnie do powrotu do domu.

Po piętnastominutowym spacerze zatrzymałam się gwałtownie, widząc w oddali wolno jadący radiowóz. Zdaje się, że już zaczęli moje poszukiwania. Szybko przeszłam do najbliższego drzewa i przylgnęłam do niego, modląc się w duchu, żeby mnie nie zauważyli. Przełknęłam mocno ślinę, gdy policyjny samochód znalazł się na wysokości drzewa, za którym stałam. Policjanci przystanęli na chwilę, po czym ruszyli dalej. Odetchnęłam z ulgą, gdy oddalili się ode mnie. Rozejrzałam się uważnie dookoła, wypatrując jakiegoś pieszego patrolu, ale na szczęści nikogo nie zauważyłam, więc szybkim krokiem ponownie ruszyłam w stronę skoczni, modląc się, żeby nie złapano mnie po drodze.

*

MARKUS

Siedziałem z kumplami z kadry w pokoju Constantina i Piusa, i rozmawialiśmy głośno, popijając powoli piwo. Jedno na dobry sen jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Spojrzeliśmy wszyscy w kierunku drzwi, gdy te nagle otworzyły się z impetem i do środka wpadł zdyszany Andreas, zatrzaskując za sobą drzwi.

— Powiedz, że tutaj jest! — krzyczał, patrząc na mnie. — Że wróciła do hotelu!

— Kto? — wtrącił Stephan, przez co Wellinger przeniósł wzrok na niego, a ja znieruchomiałem, bo Andreas nigdy nie potrafił trzymać języka za zębami i bałem się, że za chwilę wygada wszystko.

— Leoni. — Zgromiłem go wzrokiem, gdy wypowiedział imię Heissler, czego oczywiście nie widział, bo nawet na mnie nie spojrzał.
— Jest tutaj? Wszedłem do sklepu, została sama, a jak wyszedłem, to już jej nie było.

— Widziałeś się z Leoni? — zapytał z niedowierzaniem Constantin. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem, bo wszystko zaczęło się walić.
— Ona jest tutaj? Chwila... moment... — zamyślił się, po czym wskazał palcem najpierw na Andreasa, a potem na mnie — nagle macie razem pokój i nikomu nie pozwalacie do niego wejść. Wy ją ukrywacie! — krzyknął, a ja przyłożyłem palec do ust, żeby był ciszej.

— Karl, wiedziałeś o tym? — zapytał Leyhe, który teraz dzielił z nim pokój. — Oczywiście, że wiedziałeś — dodał, robiąc niezadowoloną minę.

— Andreas, gdzie ona jest? — zapytałem, a on tylko wzruszył ramionami.

— Nie wiem, przepadła. — Rozłożył bezradnie ręce, na co pokręciłem głową.

— Mówiłem, że to wyjście, to idiotyczny pomysł. Jeszcze zostawiłeś ją samą? — Byłem wściekły na niego za to, jak postąpił.

— Co mogło się z nią stać? — zapytał. Przetarłem dłońmi twarz, po czym wzruszyłem ramionami.

— A co ja jestem jasnowidz? — zapytałem ze złością w głosie, bo byłem zły o tę całą sytuację.

— Może ktoś ją rozpoznał i dlatego uciekła? — Zastanawiał się Pius.
W sumie może i miał rację. Tylko dokąd mogła pójść?  Gdzie postanowiła się ukryć? A co jeśli została złapana? Chwyciłem telefon do dłoni, żeby do niej zadzwonić. Modliłem się w duchu o to, żeby odebrała.

— Dzwoniłem do niej, nie odbierała, a teraz ma wyłączony telefon. — Zacisnąłem zęby, słysząc Andreasa. Westchnąłem przeciągle, odkładając telefon od ucha. Zastanawiałem się, co robić dalej, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Było już tak dobrze. Tyle dni przesiedziała u nas w ukryciu, a teraz wszystko przepadło.

— Kurwa, Andreas, mówiłem, żebyście siedzieli w hotelu — odezwałem się ze złością w kierunku kumpla. Po chwili przeniosłem wzrok na Schmida, widząc, jak zaczyna się ubierać.

— Constantin, a ty co robisz? — zapytał Pius, na co chłopak spojrzał na niego, biorąc do dłoni buty.

— Trzeba iść jej poszukać — odparł, wzruszając ramionami. — Przecież nie może włóczyć się nocą i to w taki mróz — dodał po chwili, a ja zamyśliłem się na chwilę, zastanawiając się, czy mogła znowu ukryć się na terenie skoczni. 

— Myślę, że nie trzeba jej szukać. Wiem, gdzie mogła się schronić — powiedziałem, wstając na nogi. Wellinger spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Zapewne doszło już do niego, dokąd chciałem się wybrać.

— Ja tam pójdę — odezwał się po chwili.

— Andreas...

— To przeze mnie to wszystko. — Przerwał mi, gdy chciałem się odezwać. — Pójdę jej poszukać — dodał, po czym od razu wyszedł z pokoju. Westchnąłem głęboko, rozglądając się po twarzach kumpli z kadry, którzy czekali na wyjaśnienia.

*

LEONI

Otrząsnęłam się z zimna, gdy przeskoczyłam przez płot odradzający teren skoczni. Rozejrzałam się uważnie, po czym ruszyłam w dół. Miałam nadzieję, że jakoś uda mi się wejść do któregoś z domków. Byłam już zmęczona i strasznie bolały mnie nogi. W końcu dotarłam do celu, po czym przyglądałam się napisom na drzwiach drewnianych domków. Szukałam oznaczenia niemieckiej drużyny. Stwierdziłam, że tak będzie najbezpieczniej. Po przejściu kilkunastu metrów uśmiechnęłam się, widząc te trzy magiczne literki: GER. Rozejrzałam się dookoła, nasłuchując, czy ktoś się nie kręcił w pobliżu, po czym podeszłam do barierek, na których przywieszone były różne informacje. Potrzebowałam jakichś drucików, którymi mogłabym otworzyć zamek w drzwiach. Chwilę później zerwałam wiadomość o zakazie przechodzenia na teren skoczni, po czym zaczęłam rozkręcać druciki, na których była zawieszona. Kilka chwil później, uśmiechając się od ucha do ucha, ruszyłam w kierunku domku. Powyginałam druciki, które miały mi posłużyć do otwarcia drzwi i włożyłam je do zamka. Ze skupioną miną, przygryzając język, siłowałam się z zamkiem. Po wielu nieudanych próbach chciałam już się poddać, kiedy w końcu usłyszałam upragniony trzask. Nareszcie udało mi się pokonać ten cholerny zamek. Ucieszyłam się, gdy po naciśnięciu klamki drzwi ustąpiły i mogłam wejść do domku.

Kiedy znalazłam się w  środku, wyciągnęłam komórkę z kieszeni i uruchomiłam ją. Od razu zaczęły napływać powiadomienia o tym, że Andreas próbował się ze mną skontaktować i to wielokrotnie. Zagryzłam wargę, widząc, że Markus też do mnie dzwonił, ale tylko raz. Od razu pomyślałam sobie, że pewnie miał mnie już dość, przecież nie był zadowolony z pomysłu Wellingera, żeby ukrywać mnie w hotelu.
Westchnęłam przeciągle, po czym poświeciłam telefonem po wnętrzu. Zmarszczyłam brwi, widząc na jednej z drewnianych ławek jakąś bezprzewodową lampę LED. Zastanawiałam się, kto mógł coś takiego tutaj zostawić. Jednak po chwili namysłu, ucieszyłam się z tego, bo nie musiałam siedzieć po ciemku.
Podeszłam do ławki i włączyłam lampę, po czym odstawiłam ją na podłogę.
Usiadłam, opierając głowę o ścianę. Zamyśliłam się na dłuższy moment, bo znowu znalazłam się w punkcie wyjścia i jedynie  co mnie pocieszało, to to, że pojutrze moja tułaczka miała dobiec końca.

Ziewnęłam szeroko, by następnie położyć się na podłodze, bo nie pozostało mi nic innego jak pójście spać. Wyciągnęłam dłoń w kierunku lampy i w tym samym momencie zastygłam w bezruchu, gdy na zewnątrz usłyszałam jakieś odgłosy. Miałam wrażenie, że ktoś kręcił się pomiędzy domkami. Wyłączyłam lampę, po czym wstałam na nogi i podeszłam ostrożnie do drzwi, nasłuchując tego, co działo się po drugiej stronie. Wzdrygnęłam się, gdy ktoś nacisnął klamkę i powoli zaczął otwierać drzwi. Serce podeszło mi do gardła na myśl, że zaraz zostanę zdemaskowana przez ochroniarza.

— Leoni? — Otworzyłam usta ze zdziwienia, słysząc szept Andreasa. Nie mogłam uwierzyć, że przyszedł za mną na skocznię. — Jesteś tu? — zapytał cicho, wchodząc ostrożnie do środka.

— Tak — odparłam, więc śmielej wszedł do pomieszczenia, świecąc włączoną w telefonie latarką.
Zmrużyłam oczy, gdy skierował ją prosto w moją twarz. Na szczęście szybko ją opuścił. Zamknął za sobą drzwi i dosłownie rzucił się na mnie, zamykając mnie w szczelnym uścisku.

— Martwiłem się — wyszeptał, przytulając mnie mocno.
Chwilę później wyswobodził mnie ze swoich objęć i podszedł do lampy, którą uruchomił.
— Dlaczego uciekłaś? — zapytał, a czułam, jak wszystko zaczęło się we mnie gotować.
Najzwyczajniej w świecie dałam upust wszystkim emocjom, które kumulowały się we mnie od jakiegoś czasu i powiedziałam kilka gorzkich słów w kierunku chłopaka.

****************************

Jeszcze dwa rozdziały

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro