VI. O rodzinie Lwowów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siergiej nie lubił mówić z kimkolwiek na temat swej rodziny, nawet z Dymitrem. Przyjaciel wiedział, gdzie Lwow chadzał każdej niedzieli po wizycie w cerkwi, nigdy jednak nie pytał, co dzieje się u matki Siergieja. Lwow w zamian nie namawiał go do udania się na mszę, Gruszecki bowiem był zdania, iż wystarczy wiara w Boga, by zostać zbawionym. Skoro Siergiej go wtedy nie pilnował, wolał w tym czasie siedzieć w szynku z przyjaciółmi z pułku i pić wódkę. Zawsze dziwiło go, że Siergiej mimo deklarowanego ateizmu uczęszcza do cerkwi. Dymitr nie wiedział jednak o obietnicy, jaką Lwow złożył matce, gdy wyprowadzał się z domu. Miał być co niedzielę na nabożeństwie, chyba że przytrafi się mu choroba. Zofia Józefowna nie wyobrażała sobie, by jej syn nie chodził do cerkwi, a Siergiej nie wyobrażał sobie, by matka miała być nim zawiedziona. Gorliwie wypełniał więc złożoną jej obietnicę, mimo iż szczerze nienawidził nabożeństw.

Tej niedzieli nie było inaczej. Dymitr przesiadywał z dwoma druhami w karczmie, podczas gdy Siergiej podążał do swego rodzinnego domu. Mróz wciąż trzymał, co bardzo nie odpowiadało Lwowowi. Co rusz rzucał pod nosem przekleństwa na oblodzony bruk, po którym się ślizgał. Chłód szczypał go w policzki i nawet postawienie kołnierza na sztorc mu nie pomogło. Najchętniej nigdzie by nie szedł, wiedział jednak, że jego matka będzie zrozpaczona, jeśli jej nie odwiedzi.

Kamienica zamieszkiwana przez Zofię Józefownę Lwową była dużo nędzniejsza od tej, w której lokum mieli Siergiej i Dymitr. Młodzieniec nie mógł znieść myśli, że jego najdroższa matka zmuszona była mieszkać w takich warunkach, nic jednak nie potrafił na to zaradzić. Choć dorobił się już stopnia porucznika, jego dochody wciąż były zbyt małe, by zapewnić rodzinie lepsze lokum.

Gdy zapukał do drzwi, otworzyła mu młoda, chudziutka dziewczyna o prostych, czarnych włosach i wielkich, błękitnych oczach. Rzuciła mu się na szyję z radosnym krzykiem i nie chciała go puścić. 

— Nadieńko, udusisz mnie — jęknął, dziewczyna jednak tylko wzmocniła uścisk.

— Ale braciszku, nie widziałam cię od tygodnia! Nie wiesz nawet, jak bardzo tęskniłam!

— A ja nie — odburknął. — Wracaj do łóżka, nie powinnaś w ogóle wstawać, nie w twoim stanie.

— Ależ... 

— Dość, Nadieńko. — Siergiej przerwał jej uniesieniem dłoni. — Obydwoje wiemy, że jesteś chora i nie powinnaś  w ogóle wstawać z łóżka, a co dopiero otwierać mi drzwi i wystawiać się na przeciągi, skoro na zewnątrz taki mróz.

Nadieżda skuliła głowę i potulnie oderwała się od brata. Kochała go całym swym dziewczęcym sercem, które jeszcze nigdy nie miłowało żadnego mężczyzny w sposób romantyczny, czasem jednak jego zachowanie sprawiało jej niewymowną przykrość. Wiedział przecież, jak bardzo pragnęła zapomnieć o swych suchotach.

Weszli do nędznego pokoju służącego Lwowom za bawialnię oraz sypialnię dziewcząt. W chropowatych ścianach widać było ubytki tynku. Piękna ikona przedstawiająca Maryję z Dzieciątkiem zasłaniała największą z dziur. Stare, poszarpane zasłony nie mogły już ukryć brudnych okien. Jedno z nich od dawna się nie domykało.

Na środku pomieszczenia stał lichy dębowy stół, na którym położono wytartą serwetę. Na wysokiej, potężnej szafie zalegał kurz. Pod przeciwległymi ścianami ustawiono dwie stare sofy, które służyły za łóżka. W kącie znajdowały się piec i mała kuchnia, w której roiło się od rdzy. Większość sprzętów skrzypiała od niepamiętnych czasów. 

Na sofie przykrytej kraciastą kapą siedziały chuda kobieta w średnim wieku dziergająca coś na drutach oraz dziesięcioletnia dziewczynka, równie szczuplutka, co jej matka. Obie miały czarne włosy. Anastazja, bo tak było pannie na imię, ujrzawszy Siergieja w towarzystwie Nadieżdy, zerwała się z sofy i popędziła w ich stronę.

— Sieriożka! — wykrzyknęła i rzuciła się bratu na szyję.

Ten wziął ją na ręce i przycisnął ją do siebie. Anastazja ucałowała go w policzek i zaczęła bawić się jego włosami, na co młodzieniec prychnął.

— Też się cieszę, że cię widzę, Nastusiu, ale nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. Nie musisz niszczyć mi fryzury.

— No tak, bo taki z ciebie teraz poważny pan porucznik i nie możesz wyglądać źle! Oj, Sieriożka, ty niedobry! Nawet nie mogę się z tobą pobawić!

— Możesz — mruknął jej brat. — Ale nie niszcząc mi przy tym fryzury. I złaź już ze mnie, bo ostatnio zrobiłaś się zbyt ciężka.

— I kto to mówi! — zaśmiała się. — Ten, który jest najgrubszy z nas wszystkich!

— Żołnierz musi mieć siłę, by walczyć, przemądrzały skrzacie. 

Anastazja uszczypnęła go jeszcze w policzek i wysunęła się z jego objęć. Popędziła do matki, która na widok syna podniosła się z miejsca i podeszła do niego. Siergiej uśmiechnął się szeroko, kiedy go objęła. Chociaż nie lubił się do tego przyznawać, kochał matkę całym sercem i zrobiłby dla niej wszystko. Kiedy patrzył na jej wielkie, ufne oczy, które spoglądały na niego z taką tkliwością, chciało mu się płakać, że nie jest w stanie zapewnić jej lepszego żywota. Matka zasługiwała na wszystko, co najlepsze.

— Sieriożko mój kochany, tak bardzo za tobą tęskniłam. — Powiedziawszy to, ucałowała go w czoło. 

Matka była jedyną osobą, której pozwalał na takie czułości. Nadię i Nastkę raczej od siebie odpychał, lecz Zofię nigdy. Była dla niego najcnotliwszą z żyjących istot, zawsze pełna dobroci i serdeczności. Umiała pocieszyć w złej chwili, radowała się z sukcesów syna i wspierała go, gdy nie miał już siły żyć.

— Jak ci się powodzi, Sieriożko? Dalej mieszkasz z tym Mitią? — zapytała.

— Tak, mamo. 

— Nie nudzi ci się takie kawalerskie życie? Może powinieneś się ożenić? A Mitia, czy on sobie kogoś nie znalazł?

— Tak, Dima ostatnio się zakochał, choć jego oblubienica chyba go nie chce — zaśmiał się.  

— A ty?

— Ja nikogo nie potrzebuję, mamo. Mam ciebie, Nadię i Nastusię, reszta kobiet się dla mnie nie liczy.

— To niedobrze, Sieriożeńko mój. Każdy potrzebuje kogoś, kogo kochałby w ten... romantyczny sposób. Mnie kiedyś braknie, dziewczynki może wyjdą za mąż i co wtedy poczniesz? No i musisz przedłużyć ród, ja już się drugiego syna, który mógłby to zrobić, nie doczekam, więc ten obowiązek spoczywa na twoich barkach.

— Może kiedyś, mamusiu, na razie nie stać mnie na utrzymanie żony, nie mówiąc już o dziecku. A do tego idzie wojna... Car przecież umawia się z Anglikami przeciw Francji, zobaczysz, że jeszcze w tym roku pójdę walczyć.

Nie zwykł martwić matki swymi troskami, uznał jednak, iż winien jest ją przygotować na ewentualność konfliktu zbrojnego. Wtedy nie mógłby przecież odwiedzać rodziny, a z tą myślą matka musiała się przecież oswoić.

Siergiej był doprawdy przedziwnym człowiekiem. Z jednej strony nienawidził przestarzałych zasad samodzierżawia, które uważał za tyranię w czystej postaci, głosił więc rewolucyjne idee obalenia caratu, a przynajmniej zniesienia pańszczyzny, w życiu osobistym jednak był do bólu konserwatywny, a rodzina stanowiła dlań największą wartość. Szczerze pragnął mieć żonę i dzieci, rozumiał jednak, iż na razie nie jest to możliwe, o ile w ogóle takie było.

Anastazja i Nadieżda weszły do pokoju z miskami parującej zupy. Ustawiły naczynia na stole i odsunęły krzesła. Nastusia od razu zabrała się do konsumpcji, Nadia zaś nakazała matce i bratu przyjść do stołu. Stały przy nim cztery chyboczące się krzesła. Zaczęła jeść dopiero gdy Siergiej i Zofia usiedli. Młodzieniec ogromnie cenił sobie te posiłki w rodzinnym gronie, zwłaszcza że z Dymitrem zazwyczaj jadali w głośnych, brudnych i zatłoczonych szynkach, które darzył ogromną nienawiścią. Brzydziły go te tłumy pijanych ludzi, zupełnie niepotrafiących się zachować.

— Jak ci smakuje, syneczku? — Uśmiechnęła się do niego matka.

— Przepyszne. — Siergiej skinął głową na potwierdzenie, choć wcale nie uważał zupy za smaczną. 

Zdecydowanie brakowało jej soli, można było też dodać do niej więcej warzyw, był jednak świadom, że jego matki nie stać na więcej, a w dni powszednie jadła wraz z jego siostrami jeszcze skromniej.

— Sieriożo, koniecznie przyprowadź nam swą narzeczoną, kiedy już jakąś znajdziesz! — zagaiła Nadia.

— Wcześniej chciałbym ujrzeć twego oblubieńca. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale za kilka lat zostaniesz nazwana starą panną, ja zaś mam jeszcze sporo czasu na ożenek. 

— Jesteś taki nudny! Naprawdę żadna nie skradła twojego serca? — Spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczyma. 

— Jeśli któraś tak zrobi, będziesz drugą osobą, którą o tym powiadomię, Nadieńko.

— A dlaczego nie pierwszą?

— Bo nią będzie mama.

Zofia uśmiechnęła się do niego szeroko. Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Siergiej podniósł się, dając kobietom znak, że otworzy. Sądził, że to jakiś żebrak dobija się do drzwi, mając nadzieję na datek. Wielkie było jego zdziwienie, gdy ujrzał na progu swego ojca.

Mikołaj Fiodorowicz Lwow jak zawsze ubrany był w elegancki frak. Z jego kieszeni wystawał złoty łańcuszek zegarka. Przekrwione, szare oczy zdradzały, że niedawno sporo wypił. 

— Czego tu chcesz? — burknął Siergiej, posyłając wysokiemu, grubemu mężczyźnie pełne wzgardy spojrzenie.

— Jak ty się zwracasz do ojca, co? Należy mi się szacunek, chłystku! — warknął. 

— Jeśli nie przyszedłeś z propozycją pomocy finansowej, możesz stąd wyjść w tej chwili. Nie mam zamiaru znosić widoku tej zapijaczonej mordy. Ranisz tylko matkę i dziewczynki. Wracaj do tej swojej ladacznicy i tych bękartów, które z nią napłodziłeś! 

Zdawało mu się, że zaraz nie wytrzyma i uderzy ojca w twarz. Miał już dość jego widoku i tego, że dręczył tak matkę. 

— Sierioża, mówić tak do ojca? Wstydziłbyś się, synu! To ten Gruszecki ma na ciebie taki wpływ? Może nie powinieneś z nim tyle przebywać? 

— Jeśli nie powinienem z kimś tyle przebywać, to z tobą. Zabieraj się stąd, jeśli nie chcesz, bym użył siły.

— Ach, mój syneczek! Kilka lat w wojsku i już chce ojca bić! Oj nie, mój drogi, ze mną nie dasz rady. — Mówiąc to, otworzył szeroko usta.

Siergiej zauważył, że jego ojcu brakuje kilku zębów. Ostatnim razem miał je wszystkie.  

— Zostaw je i nie przychodź tu więcej. Matka nie chce cię znać. Wracaj do siebie. 

Wyrzekłszy te słowa, zamknął ojcu drzwi przed nosem i zasunął wszystkie zamki, by ten nie mógł wejść do środka. Przez chwilę słychać było jeszcze walenie pięściami w drzwi, po chwili jednak dźwięki te ucichły. Siergiej odetchnął z ulgą i wrócił do stołu.

— To był ojciec, prawda? — Nadia spojrzała na niego z niepokojem.

Siergiej skinął potakująco głową. 

— Od jak dawna tak przychodzi?

— Od jakichś dwóch miesięcy, o ile dobrze pamiętam — westchnęła dziewczyna. — Zawsze jest wtedy pijany... 

— Ach, jakżebym chętnie się z nim rozprawił! Nie dość, że zostawił nas dla tej... tej... — Siergiej nie wiedział, jakiego słowa użyć, by nie zgorszyć swych sióstr i matki. — Tej kobiety! To jeszcze ośmiela się was nachodzić! Nie mogę zdzierżyć tego człowieka. Żałuję, że jest moim ojcem. Nie zasłużył sobie na taką wspaniałą żonę jak ty, mamo. Przepraszam was, dziewczynki, że jesteście zmuszone na to patrzeć. Nie powinnyście nazywać go ojcem, nie zasłużył na to. Prawdziwy ojciec by nas nie opuścił, a nawet jeśli, to przynajmniej zadbałby o jakieś zabezpieczenie finansowe dla nas! 

— On kiedyś taki nie był, synku. To ta kobieta go tak zepsuła — szepnęła cicho Zofia. — On naprawdę mnie kiedyś kochał. I was też.

— Mamo, nie mów tak! Jeśli się kogoś prawdziwie kocha, to ta miłość nie znika ot tak, z dnia na dzień. Nie kochał nas. To zły człowiek. Nie powinnaś go bronić.

W oczach Zofii błysnęły łzy. Siergiej nie mógł pamiętać, jakim cudownym człowiekiem był Mikołaj Lwow, kiedy oświadczył się swej żonie. Zofia przechowywała wspomnienia tamtych dni jak najcenniejsze pamiątki, licząc na to, że jej mąż w końcu wyzwoli się spod wpływu tej demonicznej kobiety i wróci do rodziny, a wszystko będzie jak kiedyś. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to już niemożliwe.

— Mamusiu, nie płacz, Siergiej nie chciał cię zranić. Jego nienawiść do ojca jest uzasadniona, musisz mu wybaczyć. Ja... też nie jestem pewna, czy czasem go nie nienawidzę — westchnęła smutno Nadia. — Powinnam mu być wdzięczna za obdarzenie mnie życiem, ale jakoś nie potrafię... Bo co to za życie, skoro leżę tylko w łóżku, nigdy nie jem niczego porządnego i kaszlę, a znikąd nadzieja na korzystny mariaż? Gdybym jeszcze miała posag... Ale nie, ojciec mi go nie da! Więc z jego winy zostanę do końca życia starą panną! Może Nastusia lepiej trafi, na szczęście jest zdrowa, będzie jej łatwiej.

— Zabiorę cię na kolejny bal, na który mnie zaproszą, Nadieńko — zaproponował jej Siergiej, ona jednak spojrzała na niego z pogardą.

— Mnie, która w środku zabawy zacznie kaszleć i padnie bez życia na posadzkę? I w co ja się ubiorę, skoro nie mam żadnej sukni? W koszulę nocną czy w łachmany? To byłby doprawdy pyszny widok dla gawiedzi!

— Przestańcie! Łamiecie mi serce! — jęknęła Zofia i rozpłakała się. 

Anastazja spojrzała na nich z wyrzutem i przytuliła się do matki, chcąc ją pocieszyć, Siergiej i Nadieżda wstali zaś z krzeseł i skierowali się ku drzwiom.

— Ja już pójdę, mamo. Do zobaczenia — wyszeptał, matka jednak nie zwróciła na niego uwagi, zajęta ronieniem łez.

Gdy stanęli w małym korytarzyku, oddzielającym kuchnię od drzwi, Siergiej pochylił się w kierunku siostry i wcisnął jej kilka zwiniętych w rulon banknotów w dłonie. 

— Weź to, tylko nic nie mów matce. Jeśli zapyta, skąd tyle pieniędzy, powiedz jej, że zaoszczędziłaś — wyszeptał. 

— Ależ Sieriożko, nie możesz nam oddawać tylu pieniędzy. Za co ty żyjesz? — Dziewczyna spojrzała na niego ze zdumieniem.

 — Opłacamy z Dymitrem czynsz po połowie. Jestem nakarmiony i ubrany, czasem napiję się spirytusu, ale to rzadko, bo szkoda mi pieniędzy na pijaństwo. Naprawdę, mam to, czego mi potrzeba. Nie przejmuj się mną. Kup więcej jedzenia albo może jakiś materiał na nową sukienkę, w tej koszulinie musi ci być zimno. 

— Jesteś dla nas zbyt dobry, kochany...

— Nonsens, Nadieńko, te pieniądze są wam bardziej potrzebne niż mnie. A teraz żegnaj. — Ucałował ją w policzek i wyszedł, nie dając jej nawet chwili, by mu coś odrzekła. 

Nadia schowała plik banknotów za staniczek, wzruszona dobrocią brata, i wróciła do matki. Teraz życie miało wrócić do swego zwykłego, monotonnego rytmu, aż do następnej wizyty Siergieja.

I jak się Wam podoba? Bo ja jestem zadowolona ^^ Co sądzicie o ojcu Siergieja, jego matce i siostrach? Jestem bardzo ciekawa <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro