X. O wydarzeniach na balu u Gruszeckich

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Tylko się zachowuj — syknął Eugeniusz do siostry.

Udawali się właśnie na bal do Gruszeckich. Barbara Iwanowna została w domu, wymawiając się bólem głowy. O ile spotkania towarzyskie w wąskim gronie wprost ubóstwiała, tak bali nienawidziła. Była za gruba, by tańczyć, a tłumy ludzi ją przytłaczały.

Larysa nie miała zamiaru słuchać się Eugeniusza. Planowała jak najlepiej wykorzystać nieobecność matki, która, choć zawsze przyklaskiwała jej próbom uwiedzenia jakiegoś majętnego młodzieńca, nie aprobowała wszystkich jej metod.

— Oczywiście, Gieniu. A ty zacznij szukać żony — odcięła się. 

— Ja już mam upatrzoną kandydatkę.

— Tę małą Wołkońską? — zapytała jadowicie. — To lepiej się postaraj, bo młodszy Gruszecki zastawił na nią pułapkę. Chce ją zdobyć za wszelką cenę. Musisz być szybszy, jeśli rzeczywiście chcesz Iriny.

— O mnie się nie martw. I ani mi się waż wdzięczyć do Aleksandra. — Posłał jej mordercze spojrzenie.

— Bo? — zapytała wyzywająco, mnąc rąbek swej żółtej sukni.

— Bo to mój przyjaciel i nie zamierzam patrzeć, jak cierpi u boku takiej kobiety jak ty.

Larysa prychnęła i odwróciła spojrzenie od brata. Co on mógł wiedzieć o tym, jaką była kobietą? Uwiedzie Aleksandra i sprawi, że poprosi ją o rękę. Jeszcze tej nocy.

— Sieriożko, zrobisz to dla mnie? — Dymitr potrząsnął przyjaciela za ramię.

— Ale co? — jęknął Siergiej.

— No porozmawiasz z Eugeniuszem! Zaatakuj go, gdy tylko wejdzie. Nie możemy pozwolić, by w ogóle zamienił słówko z Iriną.

— Ale o czym mam z nim znowu rozmawiać? Już pytałem go o uwłaszczenie, na innych tematach tak dobrze się nie znam.

Gruszecki spojrzał na niego z politowaniem.

— O czymkolwiek! Posłuchaj mnie, muszę jak najwięcej czasu przebywać z Iriną, żeby zrozumiała, że mnie kocha i zgodziła się za mnie wyjść! A jeśli ten nudziarz wciąż będzie z nią rozmawiał na tematy, które ją interesują, a o których ja nie mam pojęcia, istnieje szansa, że to w nim się zakocha, a ja zostanę sam! Nie przeżyję tego, Sieriożko!

— Ale po co się żenić, skoro nie macie wspólnych tematów, hmm? Skończą się porywy namiętności, przyjdzie szara rzeczywistość i nawet odzywać się do siebie nie będziecie, bo nie będzie tematów do rozmów. W końcu zaczniecie się zdradzać i tyle będzie z waszej miłości.

Dymitr zacisnął pięści. Ogarnął go trudny do pohamowania gniew. On miałby zdradzić Irinę? Nigdy! Sierioża upał chyba na głowę, skoro przychodziły mu do głowy tak irracjonalne pomysły!

— Będę kochał Irinę aż do śmierci i nigdy jej nie zdradzę! Nie po to chcę się z nią żenić, żeby później odchodzić do innej!

— Wszyscy tak mówią.

— Ale ja mówię szczerze! 

Siergiej westchnął. Rzadko zdarzało mu się doprowadzać Dymitra do gniewu, kiedy jednak to czynił, Gruszecki stawał się niemożebnie irytujący i nie spoczywał, póki nie postawił na swoim. Nie było innego rozwiązania, jak skapitulować.

— Dobrze, wierzę ci, że się z nią ożenisz i będziecie szczęśliwi do późnej starości. Doczekacie się piętnastki dzieci i setki wnucząt i umrzecie, trzymając się za ręce. I tak, porozmawiam z Jarmuzowem, byle tylko odciągnąć go od twojej panny. Zadowolony?

— Kocham cię, Sieriożko! — wykrzyknął i rzucił mu się na szyję.

Siergiej zawył z bólu, gdy Dymitr nadepnął mu na stopę.

— Jeszcze tylko pocałunków od ciebie mi brakuje — westchnął ironicznie, Gruszecki jednak zrozumiał go opacznie.

— To zaraz będziesz miał całusa. — I ucałował go w policzek.

Lwow tylko westchnął. Czasem nie mógł uwierzyć, że Dymitr jest już dorosły. Zachowywał się jak dziecko. I chyba tak mu miało zostać już na zawsze.

Goście zaczęli schodzić się chwilę po ich rozmowie. Jako pierwsi przybyli Wołkońscy. Aleksy jak zawsze musiał przyjść przed czasem. Tego wieczoru nie towarzyszył im Fiodor, który, obrażony na cały świat, nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Dymitr klasnął w dłonie z zadowolenia, gdy ujrzał Irinę w delikatnej, błękitnej sukni ze srebrną nicią. Wyglądała w niej tak pięknie! Niczym jakaś czarodziejka z księżyca. Gdyby nie to, że już był w niej zakochany, niechybnie w tej chwili oddałby jej swe serce. Nie zważając na pełne niezadowolenia pomruki Siergieja, puścił się biegiem w jej kierunku. 

— Dobry wieczór, księżniczko! — wykrzyknął i pocałował ją w dłoń. 

Praskowia roześmiała się serdecznie, a bliźniacy posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. Tylko Aleksy był zgorszony tym, że Dymitr nie powitał najpierw jego. Irina spłonęła szkarłatnym rumieńcem. Lubiła Gruszeckiego, lecz zawstydzały ją te kurtuazyjne gesty czynione przez niego w towarzystwie jej rodziny.

— Coś czuję, że będziesz miała niedługo nowego narzeczonego, siostro! — zaśmiał się Alosza.

— I to jakiego! Sam Dymitr Gruszecki! Ale to będzie ładnie brzmiało, Irina Aleksiejewna Gruszecka!

Irina wbiła wzrok w posadzkę. Nie podobały się jej te żarty. Kłuły ją w samo serce. Nie chciała mieć żadnego narzeczonego, nie w najbliższym czasie. Lubiła Dymitra, ale nie widziała w nim kandydata na obiekt swych uczuć, przynajmniej nie teraz, kiedy wszyscy mężczyźni zdawali się jej draniami pozbawionymi serca.

Dymitr zauważył jej zmieszanie. Źle mu było z tym, że przez niego się nie uśmiechała. Jego Irinka zasługiwała przecież na wszystko, co najlepsze! Posłał jej pełen smutku uśmiech, jakby chciał przeprosić.

Aleksy Kiriłłowicz, zgorszony zachowaniem swych synów i zły, że Andrzej i Tatiana jeszcze nie wyszli im na spotkanie, burknął na bliźniaków:

— Nie zapędzajcie się za daleko, chłopcy. Może pan Gruszecki ma już jakąś narzeczoną, a dla Iriny jest grzeczny tylko przez wzgląd na dawne lata?

Wszyscy zamilkli, nie mając pojęcia, co mu odrzec. Krępująca cisza trwała aż do przybycia Tatiany i Andrzeja Gruszeckich. Praskowia uznała, że jej przyjaciółka prezentuje się w ciemnym granacie doprawdy okropnie, gdyż zdecydowanie ją on postarza. Sama wybrała na ten wieczór pastele, w których wyglądała dekadę młodziej.

— Przepraszamy was, kochani, Andrzej zgubił swoje spinki do mankietów i musiałam pomóc mu ich szukać — odezwała się Tatiana i ujęła dłonie Praskowii.

Andrzej uścisnął prawicę Aleksego. Widząc stojącego obok Wołkońskich Dymitra, spojrzał na niego surowo.

— Czy przywitałeś naszych gości odpowiednio w moim imieniu?

Młodzieniec drgnął. Nie chciał przyznać się ojcu do tego, że gdy tylko ujrzał Irinę, pobiegł do niej niczym zaczarowany, nie zwracając uwagi na jej rodzinę, nie mógł jednak też skłamać w towarzystwie Wołkońskich. Z opresji nieoczekiwanie wyratowała go Irina.

— Tak, panie hrabio, Dymitr przywitał nas bardzo godnie — rzekła z uśmiechem. 

— To bardzo dobrze, moje dziecko. Ale mówiłem ci już tyle razy, żebyś mówiła do mnie panie Andrzeju, te tytuły są zbędne, skoro znam cię od maleńkości.

— Dobrze, panie hr... Andrzeju — poprawiła się.

— A teraz nie stójmy tu, tylko chodźmy! 

Dymitr podał więc ramię Irinie, która ujęła je z wahaniem, i ruszył z nią do sali balowej. Jako że pozostali goście mieli zjawić się dopiero za pół godziny, była jeszcze pusta. Orkiestra już stała i stroiła instrumenty. Wprowadził Irinę na środek parkietu i dał muzykom znać, by zaczęli grać. Po krótkiej chwili, która upłynęła im na przygotowywaniu instrumentów, rozbrzmiały pierwsze takty muzyki.

— Czy zatańczy pani ze mną, księżniczko? — Skłonił się głęboko i wyciągnął ku niej dłoń.

— Oczywiście. — Uśmiechnęła się do niego, na co Dymitr natychmiast ujął jej dłoń i przycisnął ją do siebie.

Walc, który zagrała orkiestra, niezwykle pobudzał zmysły Gruszeckiego. Trzymając dłoń na smukłej kibici Iriny i wirując w rytm muzyki, czuł się jak w jakimś śnie, ulotnym marzeniu, które zaraz zniknie we mgle. Mógłby trwać tak wiecznie, tańcząc z nią w ramionach. Wypełniała go radość, jakiej chyba jeszcze w życiu nie zaznał. Zauważyła, że Irina tańczyła niezwykle lekko, jakby sunęła po obłoczkach.

— Księżniczko... Jesteś tak piękna... — westchnął w którymś momencie.

Pragnął jej wyznać, jak bardzo ją miłuje, że jedyne, o czym śni, to jej piękne, szare oczy i złote loki, że ożenek z nią byłby spełnieniem jego marzeń, obawiał się jednak, że te słowa wszystko między nimi zmienią. Po raz pierwszy w życiu lękał się odrzucenia, zerwania ich znajomości lub choćby poufności, jaka między nimi istniała. 

Irina nic mu nie odrzekła. Ogarnęło ją nagle jakieś dziwne ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Chociaż dość miała już mężczyzn, poczuła, że Dymitr nie skrzywdzi jej tak, jak uczynił to Piotr, że może mu zaufać. Położyła głowę na jego ramieniu i dalej wirowała wraz z nim. Czuli się tak, jakby znali się od zawsze, a między nimi nie istniały żadne bariery. Ich sylwetki odbijały się w lustrach zdobiących ściany sali balowej. Stopy obute w lekkie trzewiki płynęły po parkiecie niczym po tafli jeziora. Skończyli taniec dopiero, gdy na sali pojawił się Siergiej z Eugeniuszem.

— Ależ książę, przecież car jest kłamcą! Zapowiadał liberalizację rządów, a tymczasem nic w tym kierunku nie uczynił! — krzyczał Lwow, którego Jarmuzow zdążył już porządnie rozsierdzić.

— Ten kraj nie będzie gotowy na liberalizację ustroju przez następne sto lat, powtarzałem to już panu! A Sperański wyląduje niedługo na Syberii, a pan wraz z nim!

— Czcze gadanie! Sperański zmieni ten zacofany kraj, a ja będę ministrem w jego rządzie!

— Najpierw musiałby pan mieć jakieś znajomości wśród polityków — fuknął Eugeniusz. — A z tego, co mi wiadomo, jest pan nikim. 

— Nie daruję panu tego! — warknął Siergiej.

Na jego zazwyczaj flegmatycznej twarzy pojawił się upiorny grymas pełen złości. Nie miał pojęcia, że Eugeniusz doskonale zna jego sytuację rodzinną, ale jego słowa uraziły jego miłość własną. Nie miał jej wiele, jednak te resztki, które znajdowały się gdzieś na dnie jego serca, były niezwykle wrażliwe.

Rzucił się na księcia, ten jednak uniknął jego ciosu. Jarmuzow otarł pot z czoła i już szykował się do kontrataku, gdy Irina wyrwała się z ramion Dymitra i podeszła do mężczyzn, którzy spoglądali na siebie niby dwa drapieżniki złaknione mordu.

— Przestańcie! — krzyknęła i weszła między nich. Obrzuciła ich obu nienawistnym spojrzeniem. — Po panu, panie Lwowie, mogłabym się czegoś takiego spodziewać, ale pan, mości książę! Rozczarował mnie pan! Taki wielki arystokrata, o takich koneksjach na dworze, a pan... Ach! Brak mi słów! 

Eugeniusz zaklął pod nosem. Był bliski wpadnięcia właśnie w jeden ze swych słynnych ataków furii, powściągnął jednak swój gniew ze względu na Irinę. Nie mógł jej przecież do siebie zniechęcić. Ona jednak odwróciła się od niego na pięcie, widząc gości wchodzących do sali, i podążyła za Dymitrem. Lwow poszedł wraz z nimi, posyłając Eugeniuszowi pełne wzgardy spojrzenie. 

Orkiestra zaczęła grać pierwszy taniec, a goście, których zdążyli już powitać Tatiana i Andrzej, ustawiali się w pary. Byli wśród nich młodzieńcy z uśmiechem na twarzy ujmujący dłonie pięknych dziewcząt w strojnych toaletach, szczęśliwych, że ich niewinne miłostki mogą choć na chwilę stać się czymś więcej niż niemym wpatrywaniem się w siebie z zachwytem. Zjawili się też starsi, doświadczeni już w bojach o serce dam dżentelmeni, tacy jak książę Eugeniusz, liczący na przelotny romans, który ubarwi ich nudną egzystencję. Tatiana tańczyła z Aleksym, z którym tak uwielbiała toczyć dysputy o polityce, jej męża wzięła zaś we władanie Praskowia, poruszająca się po parkiecie z niezwykłą gracją. Niestety prezentowała się komicznie w porównaniu z nieporadnością Andrzeja.

Irina i Dymitr usiedli na sofie i zaczęli rozmowę. Siergiej przyglądał się im z boku. Musiał pilnować, by jego przyjaciel nie uczynił niczego głupiego. Obawiał się, że Gruszecki będzie patrzył na dekolt Wołkońskiej, lecz jego interesowały tylko jej oczy.

Bo i te oczy najbardziej mu się podobały w Irinie. Były tak niewinne jak oczy małego dziecka, z drugiej jednak strony przepełnione mądrością właściwą starcom, nie dziewczętom w osiemnastej wiośnie życia. I choć pociągała go i cieleśnie, to jej umysł był tym, co najbardziej w niej kochał. Bo kochał ją, namiętnie i bez pamięci. Gdyby tylko podzielała to uczucie! Nie byłoby nic wspanialszego na tym świecie.

— Podoba się pani na balu, księżniczko? — zapytał, ujmując delikatnie jej dłoń.

Nie wyrwała jej, jakby to uczyniła w przypadku jakiegokolwiek innego mężczyzny.

— Bardzo — odparła rozmarzona. W myślach wciąż miała to błogie uczucia tańca na obłoczkach, które towarzyszyło jej podczas walca. — Jedynie pan Lwow i książę Jarmuzow nieco mnie zniesmaczyli...

— Przepraszam za nich. Obaj zachowali się karygodnie. Rozmówię się z Sieriożką, a i Jarmuzowowi powiem coś kiedyś do słuchu. Ale nie o tym teraz. Czy nie chciałaby pani jeszcze zatańczyć? W końcu orkiestra tak pięknie gra...

— Z przyjemnością — odrzekła i podała mu dłoń.

Z łatwością wmieszali się w korowód dam w strojnych toaletach i panów we frakach. I choć otaczało ich mnóstwo osób, wiele z nich zupełnie im nieznanych, oni zupełnie nie zwracali na nich uwagi, całkowicie pochłonięci sobą. Chociaż nie padła między nimi żadna deklaracja, każdy mógł wyczuć, że tych dwoje ma się ku sobie.

Aleksander Gruszecki nie tańczył, w przeciwieństwie do brata. Siedział obok Larysy i Brusiłowa, którzy prowadzili ze sobą ożywioną konwersację, i przyglądał im się ze znudzeniem. Nudziły go już ich plotki.

— Mówi pan więc, że Ksenia Sorokina nie zjawi się w towarzystwie, póki nie zgodzi się za pana wyjść?

— Tak, księżniczko. Na razie się opiera, jednak niedługo jej opór zostanie złamany, tego jestem pewien. Nikt nie będzie przecież wiecznie siedział zamknięty w pokoju! — odrzekł jej Brusiłow.

— A Irina Wołkońska i Piotr Sorokin naprawdę zerwali zaręczyny dlatego, że Piotr zdradził ją z narzeczoną jej brata, Fiodora? — zapytała, wdzięcząc się do Anatola.

Aleksander nie dosłyszał odpowiedzi, zbyt rozjuszony zachowaniem Larysy. Przecież mówiła mu, jak bardzo ją pociągał, jak wielce go pragnęła! On co prawda nie miał zamiaru jej wykorzystywać, przynajmniej nie dopóty będą narzeczonymi, pamiętał bowiem przestrogi ojca, cieszyło go jednak to zainteresowanie, gdyż dawało większe prawdopodobieństwo, że panna zechce za niego wyjść w niedalekiej przyszłości. 

Nagle coś jakby go oświeciło. Tak, na pewno miała mu za złe to, że odmówił jej cielesnych uciech! Dlaczego w ogóle to uczynił? Powołał się na przyzwoitość, lecz skoro panna sama tego chciała... Ach, przecież gdyby przypadkowo Larysa miała spodziewać się po tym wszystkim dziecka, reputacja ich obojga byłaby zszargana! Ale chyba mógłby dać jej przedsmak tego, co czeka ją, kiedy za niego wyjdzie? Teraz, jak najszybciej, byle odciągnąć ją od Brusiłowa!

— Laryso, mógłbym cię prosić? — zapytał, patrząc na nią znacząco. 

Ona skinęła mu głową i bez słowa podążyła za nim. Znaleźli się w ciemnym korytarzu, w którym nikogo nie było. Aleksander nic nie rzekł, położył tylko dłonie na jej plecach i przycisnął ją do siebie. Wiedział, że tylko tak przekona ją do siebie.

Larysa poddała się mu, obezwładniona wzbierającą w niej namiętnością. Jego chętne usta błądziły po szyi Larysy, a dłonie mężczyzny znalazły się na jej biodrach. 

Wtem w głowie Jarmuzowej zrodził się pewien szatański plan. Wzdychała jeszcze głośniej, przesuwając dłońmi po policzkach Gruszeckiego. 

Aleksander zupełnie zatracił się w namiętności, jaka go ogarnęła. Czuł się jak w malignie. Dałby wszystko, byle Larysa była jego, teraz i na zawsze. Serce biło mu jak oszalałe, a krew szumiała w uszach.

Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Zamarli. 

— O Boże! — wykrzyknął damski głos.

Aleksander oderwał się od Larysy i spojrzał ze strachem na kobietę. W korytarzu stała Tatiana Gruszecka, łypiąca groźnie oczyma na syna. Byli zgubieni.

Jejku, słuchałam walców Szostakowicza i Chaczaturiana w tle i spłakałam się mocno, pisząc ten walc Iriny i Dymitra. Polecam Wam gorąco <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro