Pod Zielonym Smokiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tik tak. Biały zegar na ścianie tykał cicho, i nieubłaganie wolno. Jungkook z zniecierpliwieniem zabębił palcami o stół. Oblizał wargi, nieodrywając wzroku od tarczy zegara. Tik tak. Dwie minuty do siedemnastej. To dziś. To dziś może uda mu się wreszcie pogadać z Jiminem. Westchnął głęboko starając się skupić na wykresach przed nim, ale raczej średnio mu wychodziło. Znów oderwał wzrok od kartki papieru i z utęsknieniem spojrzał na zegar. Minuta do siedemnastej.

- Jeon Jungkook!! - krzyk wysokiego mężczyzny rozniósł się po pokoju i chłopak wręcz pod skoczył. - Za co ja ci płacę, mały szczylu?!
Na ustach młodszego uformowało się coś na kształt złośliwego uśmieszku.

- Przepraszam hyung, obiecuje że się poprawę. - powiedział udawanie uprzejmym tonem, łapiąc się aktorsko za serce.

- Mówisz to codziennie. - mruknął Kim łagodnie. Pięć sekund do siedemnastej. - No leć już młody, bo twój "aniołek" jeszcze ci ucieknie. I pamiętaj o tym co ci mówiłem! Zagadaj do niego!

- Pa NamJoon! Będę pamiętał! - krzyknął jeszcze Jungkook łapiąc w pośpiechu swoją marynarkę i wręcz biegnąc w stronę drzwi. W kilku susach pokonał schody, obijając się przy okazji o ściany i z rozmachem wypadł z budynku. Biegiem rzucił się na najbliższy przystanek autobusowy, i po dotarciu tam usiadł z westchnieniem.

Zagryzł nerwowo wargi. To właśnie dzisiaj będzie rozmawiał z Jiminem! Obiecał sobie, że pogada z nim o pierwszej rzeczy jaka mu przyjdzie na myśl. Spróbuje go gdzieś zaprosić, wszystko będzie w porządku. W końcu tak zapewniał go jego hyung. Mimo to Jungguk denerwował się jak przed zdawaniem ustnej matury z fizyki rozszerzonej. Jego myśli bez jego woli uciekały w stronę małej kawiarenki, gdzie pracował jego aniołek. 

I to właśnie przed jej drzwiami stał teraz Jeonguk. Pchnął lekko, stare drewno i wszedł do środka. Charakterystyczny aromat kawy wręcz zniewalał, ale Jungkook zaciągnął się nim mocniej.

- Dzień dobry panie Jeon! - wesoły głosik, przerwał mu jego codzienne podziwianie piękna tego pomieszczenia. Z uśmiechem teraz spojrzał na coś jego zdaniem o wiele piękniejszego.

- Witaj Jiminnie.. - wspomniany chłopak stał teraz oparty łokciami o ladę i głową opartą o pulchne, dziecięce rączki. Jego policzki jeszcze bardziej się przez to napuszyły a teraz dodatkowo przykryły warstwą różu. W końcu jego crush nazwał go zdrobnieniem jego imienia, o mój Boże! Jaka szkoda, że Jeonguk o tym nie wiedział bo pewnie nie wstydził by się tak bardzo. W końcu starszy trwał w przekonaniu, że jego zauroczenie było tylko nieodwzajemnioną miłością.

- Zamawia pan to co zwykle? Latte z podwójną pianką, czekoladowego muffina z truskawką i sok jabłkowy?

- Oczywiście Jiminnie. - i jeszcze ciebie, poproszę.~ dodał sobie w myślach zajmując swoje zwyczajowe miejsce przy stoliku obok okna. Dźwięk wyłącznego ekspresu do kawy rozniósł się po kawiarni, a Jeonguk nie odrywał wzroku od Jimina. No dobrze. Może nie tyle co Jimina, co pośladków Jimina.

A Jimin? Jimin próbował z całej siły ustać na nogach. Bo jeżeli faktycznie jest tak jak Tae mówi (a on ma przecież we wszystkim racje!) to jest zakochany po uszy. Do tego, przecież ON właśnie siedział za jego plecami! Oddech Jimina stal się urywany i szybki, a ręce pociły mu się nadmiernie, jak powoli ukaldal kawałki mlecznej czekolady na talerzyku obok muffina. Aniołek Jungguka teraz zgrabnie ułożył na talerzyku muffina i polał go czekoladową polewą. W kawiarni jak zawsze o tej porze nie było nikogo więc bez pośpiechu przygotowywał kawę. Wiedział, że JeonGuk go nie będzie pospieszał i spokojnie poczeka aż wszystko będzie perfekcyjne, i gotowe do podania.

Chwycił w pulchne łapki talerzyk z ciastkiem i nerwowo zagryzł wargi podchodząc do stolika i podając muffina JungKookowi.

- Dziękuje anio...Jimin. - poprawił się Jeon czując, że się czerwieni.

- Jeszcze kawa, pa-panie Jeon. J-już podam. - powiedział jak zwykle się jąkając. Ta bliskość z Jeon go onieśmielała. Pośpiesznie poleciał za kontur, łapiąc ostrożnie kawę i kierując się w stronę Jeona. I pewnie wszystko by było jak zwykle: Jimin podałby szybko kawę, po chwili biegnąc by schować się za ladę. Jeon znowu spróbowałby zagadać ale jak zwykle w ostatniej chwili by się speszył więc, zjadłby w ciszy delektując się tym, że jest w tym samym pomieszczeniu co Park ( ODDYCHA TYM SAMYM POWIETRZEM ) a potem podziękowałbym pięknie i stwierdził, że już się zbiera by po chwili wyjść i wrócić następnego dnia. Ale tym razem miało być zupełnie inaczej. Jak widać los (a może Jin który absolutnie NIE specjalnie zostawił mokrą podłogę) był po ich stronie. Jiminnie zahaczył jedną krótką nóżką o drugą i z piskiem runął wprost na kolana Jeonguka. Wylewając całą kawę na jego (drogą w cholerę) marynarkę i spodnie.

- O mój Boże, Jiminnie nic ci nie jest?! - krzyknął Jeon łapiąc chłopaka za ramiona, totalnie nie przejmując się tym, że gorąca kawa dosyć dotkliwie go poparzyła. A Jimin? A Jimin chciał zniknąć z powierzchni ziemi. Czuł, że za chwile zacznie płakać z zażenowania i rozpaczy. Przecież Jungkook na pewno tu już więcej nie przyjdzie! Czuł jak łzy podchodzą mu pod oczy. Przez to wszystko nawet nie zdał sobie sprawy że twarz ma idealnie w kroczu starszego. Kook z kolei to poczuł dosyć mocno. Ciepły oddech Parka drażnił jego słaby punkt, powoli budząc go do życia. Zagryzł wargi.

- Jiminnie, wszystko w porządku? - nachylił się nad kelnerem. Jimin uniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. Ich czerwone z zawstydzenia twarze dzieliły centymetry.

- T-tak.. znaczy się.. - wysapał Park Jeonowi w usta.

- Co? - zapytał Jungkook przyglądając się pięknym, pulchnym wargom Jimina.

- Chce cię pocałować. - wyszeptał Jimin, a kiedy Jeonowi opadła szczeka, Minnie zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Zerwał się na równe nogi czując jak łzy opuszczają jego oczy. Teraz to już napewno Jungkook go znienawidzi i już tu nie wróci.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, prze-przepraszam... - wychlipał cofając się i zakrywając twarz rękami.

Jeon zerwał się na równe nogi, widząc spłoszenie Jimina i szybko złapał go za ręce.

- C-co ty po-powiedziałeś? - wydukał Jungkook z drżącym oddechem przyglądając się swojemu aniołkowi.

- N-nic.. za-zapomnij.. - wychlipał żałośnie Jimin. - Tylko n-nie zosta-ta-wiaj mnie! Przyjdź J-jutro p-proszę!

- Aniołku.. - wyszeptał Jungkook. Jiminowi oczy się rozszerzyły. Podniósł szybko głowę i spojrzał mu w ciemne tęczówki. JeonGuk od tylu miesięcy pragnął mu to powiedzieć. Dlatego więc Jeon powtórzył. - Aniołku...
Jimin zakwilił żałośnie i pociągnął nosem.

- Ja też chce cię pocałować..od tak dawna..prze-przepraszam. - speszył się pod koniec Jungkook patrząc w bok. Jednak po chwili wrócił wzrokiem do jego ciemnych oczu. - Czy m-mogę?

Jimin szybko pokiwał głową, czuł jak jego oddech przyspiesza. JeonGuk natychmiast zbliżył się i ułożył swoje zimne, popękane wargi na tych pulchnych i delikatnych Jimina. Muskał je delikatnie czując, że ledwo daje radę ustać na nogach. Trzymał w swoich ramionach swojego aniołka i go CAŁOWAŁ. To naprawdę za dużo emocji jak na jeden dzień. Po chwili odsunął się i oparł swoje czoło o to Jimina.

- Ha! Wiedziałem! - krzyknął ktoś za ich plecami. Oboje podskoczyli ale nie oderwali się od siebie, obracając głowy w tamtym kierunku.  O drzwi stał oparty nikt inny jak Kim SeokJin, chłopak NamJoona pewnie przyszedł na swoją zmianę.

- Hyung! - jęknął zażenowany Jimin opierając głowę o klatkę piersiową zdezorientowanego i zawstydzonego Jungkooka.

- Mówiłem, że to się kiedyś stanie, ha! Dzwonię do NamJoona, powiedzieć, że przegrał swoje dwadzieścia tysięcy won. A wy tu się miziajcie dalej.
Jimin i Jungkook posłali sobie leniwe spojrzenia i znowu się pocałowali.

A to wszystko wydarzyło się w starej zakurzonej kawiarence pod Zielonym Smokiem.

THE END.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro