Podróż

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po śmierci Jasona zamieszkałam z tatą w małym miasteczku w Oklahomie. Cieszyłam się, że wreszcie miał dla mnie czas. Mogliśmy spokojnie o wszystkim porozmawiać, a właśnie tego zawsze najbardziej potrzebowałam.
Jednak nie zmieniało to faktu, że śmierć Jasona była dla mnie czymś co zmieniło moje życie na zawsze.

***

Po kilku miesiącach postanowiłam odwiedzić przyjaciół w Nowym Jorku. Już nie pamiętam jak dawno nie widziałam się z Annabeth i Percym. Z tego co wiem nie spędzają oni już czasu w Obozie Herosów.

Miałam wyjechać pojutrze. Miałam zamiar zostawić ojca samego na te kilka dni. Ostatnio jest z nim coraz lepiej i bardzo mnie to cieszy, dlatego bez problemu mogę zostawić go samego na ten krótki czas.

Wypadało zacząć się pakować. Wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam wkładać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zamierzałam tan czas spędzić w Obozie Herosów. To znaczy, na początku miałam pojechać do Percy'ego, lecz on ma teraz dużo na głowie z powodu młodszej siostry. Dlatego stwierdziłam, że lepiej by było po prostu odwiedzić go w jakiś dzień.

Jednak z niewiadomych przyczyn najbardziej pragnęłam spotkania z Annabeth. Tak dawno jej nie widziałam i bardzo się za nią stęskniłam. Za jej burzą   blond włosów i oczami szarymi jak burzowe chmury, które w jednej chwili mogły wydawać się piękne, a w drugiej przerażające. Tak, Annabeth. Ona była główną przyczyną mojego wyjazdu.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos ojca.

- Spakowałaś się już? - zawołał z sąsiedniego pomieszczenia - Obiecałaś, że dzisiaj razem zjemy obiad. - powiedział.

A, no tak. Właśnie. Obiad. Odłożyłam walizkę i skierowałam się w stronę kuchni.

- Już jestem - zameldowałam zjawiając się w drzwiach kuchni. Zastałam już tam tatę nakładającego ciepły obiad talerz.

Jedliśmy w ciszy. Mogłoby się wydawać, że przed wyjazdem chciałabym pogadać z nim jak najwięcej, jednak rozmowa nie za bardzo nam szła. Co prawda ojciec nie był zmęczony tak jak zawsze gdy pracował jako słynny aktor Tristan McLean, aczkolwiek nie mieliśmy teraz ochoty na rozmowy.

Po zjedzeniu posiłku poszłam do swojego pokoju kończyć się pakować. W sumie nie było to potrzebne biorąc pod uwagę, że jadę do Obozu Herosów, gdzie są wszystkie potrzebne rzeczy. Jednak chciałam spakować kilka swoich.

***

Wreszcie nadszedł dzień wyjazdu. Wzięłam ze sobą plecak, walizkę i inne potrzebne rzeczy. Pożegnałam się z ojcem, wyściskałam go i wsiadłam do taksówki czekającej już przed domem, która miała zawieźć mnie na stację.

Zapłaciłam taksówkarzowi i usiadłam na tylnym siedzeniu. Walizkę dałam sobie pod nogi. Podróż nie zajęła nam zbyt długo i po pół godzinie byliśmy już na stacji kolejowej. Podziękowałam taksówkarzowi i wyszłam zabierając wszystkie swoje rzeczy.

Pociąg odjeżdżał ze stacji o godzinie 15.15, a biorąc pod uwagę, że była 14.55 miałam jeszcze 20 minut czasu. Podróż stąd do Nowego Jorku zajmie mi około 4 godzin.* Nie jest to dużo, ale też nie mało. Więc czekałam cierpliwie.

***

Po dwudziestu minutach przyjechał pociąg. O dziwo, był punktualnie. Wsiadłam. Przeszłam się po pociągu i usiadłam w swoim przedziale. Trochę mnie to dziwiło, ale nie było w nim nikogo oprócz mnie. Nie miałam nic ciekawszego do roboty niż po prostu siedzieć i czekać, aż podróż dobiegnie końca.

Od razu poddałam się rozmyślaniom. Niestety pierwszym co przyszło mi na myśl była śmierć Jasona. Mimo, iż minęło już trochę czasu, nadal wzbudzała we mnie głęboki smutek.

Każdy miał kogoś z kim mógłby spędzić resztę życia. Annabeth miała Percy'ego. Nie wiem czemu, ale gdy o tym pomyślałam wcale nie czułam się szczęśliwsza. Wręcz przeciwnie. Jakby Annabeth zasługiwała na kogoś innego niż Percy. Jednakże po tym co razem przeszli nie ma szans, aby kiedykolwiek ze sobą zerwali. Nie, żebym życzyła im rozpadu związku czy coś. Ja po prostu... sama nie wiem. Może zazdroszczę Annabeth, że ma kogoś, kogo może kochać? A może sama chcę mieć kogoś z kim będę mogła spędzić resztę życia? Zdziwiło mnie, że pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl była właśnie Annabeth. Od początku mieliśmy ze sobą najlepsze relacje. Jednak było to wykluczone, biorąc pod uwagę, że chodzi z Percym już od około dwóch lat, a zna go jeszcze dłużej.

Westchnęłam. Nawet nie mogę myśleć o czymś takim. Rozsiadłam się wygodnie, postanowiłam się odprężyć oraz w spokoju spędzić resztę podróży.

Nawet nie zorientowałam się jak szybko już byliśmy na miejscu. Wzięłam walizkę i wysiadłam. Odetchnęłam świeżym powietrzem.

Nagle coś zwróciło moją uwagę. Czy to był Percy? Tak, Percy czekał już na mnie. Byłam pewna, że nie przyjedzie po mnie, że będę musiała wziąć taksówkę, autobus czy coś. Podbiegłam w jego stronę.

- Cześć, Pipes, dawno się nie widzieliśmy, co nie? - powiedział z szerokim uśmiechem

- Oczywiście. Jak ja się za tobą stęskniłam Percy, z resztą tak jak za wszystkimi. - powiedziałam, po czym przytuliłam go.

W odpowiedzi on poklepał mnie lekko po plecach. Po chwili skończyliśmy się witać i Percy wskazał w stronę swojego samochodu.

- Chodź, jedziemy - oznajmił

- A, skąd wiedziałeś, że tutaj będę? - spytałam

- Twój ojciec mi powiedział

- Ale jak to? Przecież półbogowie nie mogą używać telefonów. - zdziwiłam się

- Zadzwonił do mojej mamy, a ona mi o wszystkim powiedziała - sprecyzował poprzednią wypowiedź Percy

- Ahaa, no to już wszystko jasne - powiedziałam ze zdumieniem. Choć nadal dziwiło mnie to, że mój tata ma numer do matki Percy'ego.

Wsiadłam do samochodu. Usiadłam na przednim siedzeniu obok Percy'ego. Percy również wsiadł i razem ruszyliśmy w stronę Obozu Herosów. Zastanawiało mnie trochę dlaczego nie jest z Annabeth. Postanowiłam, więc go oto spytać.

- Percy? - zaczęłam

- Tak?

- Co tam u Annabeth? - spytałam

- Eee... wszystko w porządku. Naprawdę bardzo dawno się z nią nie widziałem. Już będzie z pół roku odkąd... - zawiesił głos

- Czy coś się stało? - spytałam ze współczuciem. Nie wiem czemu, ale w głębi duszy ucieszyła mnie ta wiadomość. Od razu skarciłam się za to.

- No... można by powiedzieć, że już nie chodzimy że sobą. Ostatnio często się kłóciliśmy i ogólnie nie najlepiej nam się układało - westchnął - Ale szczerze powiedziawszy, nie czuję się z tego powodu jakoś bardzo smutny. Co prawda mieliśmy już zapewnioną dobrą przyszłość, ale cóż... zawsze może lepiej poukładać mi się z kimś innym.

- Och, bardzo mi przykro - powiedziałam. Później zdałam sobie sprawę jak pusto to zabrzmiało - A gdzie jest teraz Annabeth? - zapytałam z szczerą nadzieją, iż będzie to Obóz Herosów

- Z tego co wiem, to najprawdopodobniej w Obozie Herosów - odpowiedział

Ucieszyłam się z tego chyba aż za bardzo, bo wydałam z siebie cichy pisk. Na szczęście Percy nic nie usłyszał.

- Czyli dokładnie tam gdzie jedziemy? - spytałam, chociaż odpowiedź była raczej oczywista

- Tak, a dokładniej nie tam gdzie jedziemy, tylko tam gdzie ja cię zawożę - powiedział z naciskiem

- No dobrze, rozumiem. - powiedziałam.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, choć mogłoby się wydawać, że jak nie widzieliśmy się tyle czasu to nie będziemy robić nic innego jak gadać.

Bo dotarciu na miejsce, Percy zostawił mnie w okolicy Wzgórza Herosów, pożegnał się i odjechał. Trochę mnie to zdziwiło, że nie odwiedził reszty przyjaciół w Obozie, ale cóż, jak nie chciał to nie.

Przeszłam obok posągu Ateny Partenos oraz sosny Thalii i znalazłam się w Obozie Herosów - w miejscu, z którym łączyło mnie tyle wspomnień. Zarówno tych dobrych jak i złych.

Wszędzie czuć było miłą atmosferę oraz widać było powoli zachodzące słońce, co nadawało wszystkiemu jeszcze przyjemniejszego efektu.

Od razu podbiegł, a raczej przygalopował do mnie Chejron.

- Witaj, Piper - przywitał się - dawno cię u nas nie było. - po czym zawiesił na chwilę głos - słyszałem o tym co się ostatnio stało. Bardzo mi przykro. Sam odczułem to bardzo boleśnie, to co dopiero ty. Ale nie martw się. Na pewno jeszcze kiedyś ci się ułoży - westchnął

Pokiwałam głową

- Tak, ale już mi trochę lepiej - odpowiedziałam, choć nie było to do końca zgodne z prawdą

Pomachałam Chejronowi i skierowałam się w stronę domku Afrodyty.

Rozłożyłam swoje rzeczy, przebrałam się w obozową koszulkę i usiadłam na łóżku. Byłam trochę zmęczona. W domku nie było nikogo prócz mnie. Położyłam się więc i po chwili zasnęłam.

Następnego dnia obudziło mnie słońce, które świeciło mi na twarz. Obudziłam się wypoczęta i zadowolona co ostatnio rzadko mi się zdarzało.

Oporządziłam się i wyszłam kierując się w stronę pawilonu jadalnego.

Nałożyłam sobie na talerz trochę sałatki oraz kromkę chleba. Usiadłam przy moim stoliku. Rozejrzałam się. Nie było tu zbyt dużo osób. Od razu dostrzegłam Annabeth przy stoliku Ateny i mimowolnie się zarumieniłam. Ależ ona była piękna. Schowałam twarz w dłoniach mając nadzieję, że ona tego nie zauważy. Postanowiłam podejść do niej gdy skończę jeść.

Kolejną rzeczą jaka mnie zdziwiła był Nico di Angelo siedzący przy stoliku Apollina i... śmiejący się? Nie wnikałam co było powodem, ale szczerze mówiąc też się ucieszyłam.

Po zjedzeniu wrzuciłam trochę jedzenia do ogniska, żeby bogowie mieli czym się pożywić.

Gdy wracałam natknęłam się na Annabeth, która teraz szła wrzucić część swojej porcji do ogniska.

- O, cześć, Piper! - powiedziała ze szczerym uśmiechem na twarzy - Miałam się z tobą przywitać już wczoraj, ale z tego co wiem poszłaś wcześniej spać

- Tak, racja - powiedziałam - byłam wczoraj bardzo zmęczona po podróży - również się uśmiechnęłam

- Może się gdzieś przejdziemy? - zaproponowała

- No jasne. - zgodziłam się ucieszona - A gdzie byś chciała?

- No nie wiem, może do lasu? Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko - powiedziała

- Oczywiście, że nie, Ann. To jest świetny pomysł - powiedziałam z podnieceniem

Objęłam ją i wtuliłam się w jej ramię, dopiero później zdając sobie sprawę co robię. Jednak nie oderwałam się od niej. Ona również mnie przytuliła.

- No to może chodźmy już, co? - spytała Annabeth z uśmiechem

- Dobrze, chodźmy już - zgodziłam się

Skierowałyśmy się w stronę lasu. Było ciepłe przedpołudnie i słońce cudnie przygrzewało oświetlając nam twarze.

Gdy już doszliśmy, Annabeth usiadła na polance gdzieś w środku lasu. Usiadłam obok niej.

- No to... o czym chciałaś pogadać? - spytałam

- Chciałbym ci powiedzieć, że już tak jakby... nie chodzę z Percym - oznajmiła - jeszcze nie mówiłam o tym nikomu w obozie. Jesteś pierwsza.

- Rozumiem, ale już wcześniej o tym wiedziałam - powiedziałam - Percy mi powiedział, podczas gdy mnie tu zawoził

- Naprawdę? Widziałaś się z Percym? Co mówił? - spytała zadając kilka pytań na raz

- W sumie nic takiego. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. - powiedziałam po czym dodałam - ale mówił, że nie jest mu smutno z tego powodu

Prychnęła.

- Mi też. Szczerze mówiąc to nawet się cieszę. Są osoby, na których mi zależy zdecydowanie bardziej niż na nim. - powiedziała i spojrzała na mnie, a może mi się tylko wydawało?

Przysunęłam się bliżej i odwróciłam głowę w jej stronę. Po raz kolejny zauważyłam jaka ona jest śliczna. Jej jasne włosy spływały jej delikatnie po twarzy, a szare oczy nadawały jej trochę przerażającego, a zarazem bardzo pięknego wyglądu.

Ona również odwróciła się w moją stronę. Nasze twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko siebie. Zanim zdałam sobie sprawę co się dzieje Annabeth pocałowała mnie. To było coś na co czekałam od dawna. Z wielką chęcią odwzajemniłam pocałunek i objęłam ją. Ona mnie również. Przechyliłam się mocniej obalając ją na ziemię. Leżałam centralnie na niej. Leżeliśmy tak całując się. Jej usta były tak cudowne. Czułam ciepło płynące z jej ciała. Mocno ją obejmowałam, a ona mnie. To było takie cudowne. Byliśmy tak blisko siebie, było to jedno z najlepszych doświadczeń w moim życiu. Obcałowywałyśmy się tak dopóki Annabeth nie jęknęłe cicho dając tym znak, że brakuje jej powietrza. Zeszłam z niej i usiadłam obok.

Annabeth była cała czerwona na twarzy, z resztą ja pewnie też. Szczerzyłam się jak głupia patrząc na nią. Ona również.

- Może chciałabyś kiedyś to powtórzyć? - spytała z uśmiechem

- Z wielką chęcią. Kiedy tylko będziesz miała ochotę - odpowiedziałam zdecydowanie

Zebrałyśmy się z polany i skierowałyśmy się ku krańcowi lasu trzymając się za ręce.
_______________________________________
1876 słów. Wow.

Jest to pierwsze opowiadanko jakie tutaj napisałam. Możecie dać znać czy się podoba. Jak znajdziecie jakieś błędy to proszę napiszcie.


Od razu przepraszam wszystkich fanów Percabeth.

*Nie jestem pewna ile by to zajęło. Sama wymyśliłam czas.

Miłego dnia, kochani ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro