Cała Prawda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Saturn! Saturn, gdzie jesteś? - zawołała złota dziewczyna, idąc przez ruiny jakiegoś miasta ze swoim mieczem.

- Twojej kochanej prawej ręki nie ma już po twojej stronie, moja droga. - odpowiedział ktoś.

Złota dziewczyna rozejrzała się. Zza zawalonego budynku wyszła Venus. Miała w ręku swoją włócznię, a na twarzy złowieszczy uśmiech.

- Znowu ty, Venus. Nie dość chaosu już stworzyłaś? - spytała złotowłosa. - Ta twoja bezsensowna wojna ciągnie się od miesięcy. Nie sądzisz, że pora to zakończyć?

- Och, moja droga, masz rację. Myślę, że pora, żeby jedna z nas wreszcie wygrała. - odparła Venus. Tuż za nią błysnęło coś na kształt postaci zbudowanej w całości z cienia.

- Nie jesteś tu sama? - spytała złotowłosa.

- Nigdy nie jestem sama, w przeciwieństwie do ciebie. - odparła Venus. - Nawet twoja prawa ręka, twoja słodka Saturn, dobrowolnie przeszła na moją stronę.

- To nic nie znaczy. Znam ją, wiem, że jest lojalna jak nikt inny. Mylisz się co do niej. - odparła złota.

- Jesteś taka jak zwykle, ja obrażam ciebie, a ty upierasz się bronić dobre imię innych.  - powiedziała Venus.

- Moi przyjaciele to moja siła, Venus. - odparła złota. - Nie oczekuję, że zrozumiesz.

- Przyjaciele? Siłą? Nie rozśmieszaj mnie. Poza Saturn, twoi przyjaciele są słabi. Nie rozumiem czemu dalej tolerujesz Mercurego i Plutię. To żałosne jak słabi są. - odparła Venus.

- Plutia razem z Gają są niesamowite, a Mercury jest najmądrzejszą osobą jaką znam. Ludzie mają więcej wartości niż tylko ich zdolności bojowe. - oburzyła się złota.

- Ale nie ma ich tu z tobą. Jesteś sama. A zaraz nie będziesz miała nawet siebie. - zaśmiała się Venus.

- Nie będę... Co? Postradałaś wszystkie zmysły, Venus? - spytała złota.

- O, ja mam wszystkie zmysły w porządku... Ale ty będziesz męczona przez lata, i nawet nie będziesz rozumiała czemu. - zaczęła się śmiać Venus.

- Dosyć, twoje szalone krucjaty kończą się tu i teraz. - oznajmiła złotowłosa i już chciała podejść do Venus, ale złapały ją czarne macki. - C..co jest?

- Hej, masz naprawdę fajne imię, może po przemianie zamiast Helia będziesz się nazywać... Helios? Tak, to pasuje idealnie. - mówiła Venus.

- Helios? O czym ty mówisz? Co chcesz zrobić? - pytała Helia, szarpiąc się z mackami.

- Przyzywam moce nie z tego świata, słyszcie mój głos i róbcie, jak wam nakażę! - zaczęła mówić Venus, a macki zabłysnęły dziwnym światłem.

- Przestań! - krzyczała Helia, ciągnąc za macki z całej siły.

- Za cel obierzcie Słońce, królową wszystkich planet! - mówiła dalej Venus.

- Venus, dlaczego to robisz? Byłaś dla mnie jak siostra! - mówiła Helia ze łzami w oczach. Venus na chwilę zgubiła swoją pewną siebie minę i przestała mówić zaklęcie, ale zaraz się otrząsnęła.

- Zabierzcie z niej to, co żeńskie, niech jej twarz i ciało będą jej obce, a wraz z nimi jej wspomnienia... - kontynuowała zaklęcie.

Helia powoli zaczęła zmieniać kształt, z kobiecego na męski. Zaczęła czuć, że jej włosy robią się krótsze, jej ciało robi się bardziej płaskie i kanciaste... Zaczęła płakać. Nie chciała tego. Nie rozumiała czemu Venus to robi. Nie chciała rozumieć. Chciała po prostu, żeby to już się skończyło.

- Od tego dnia, do momentu, w którym poznasz prawdę, nie jesteś już Helią, królową kosmosu. Od dziś jesteś Helios, samotny duch Słońca. Niech pamięć o tobie i o tej wojnie zaginie wraz z twoimi wspomnieniami. Tak sprawcie, mroczne siły. - dokończyła swój czar Venus.

Transformacja dobiegła końca. Helia była już w pełni Heliosem, pozbawionym swojej dawnej siły i wspomnień. Chłopak zemdlał, a puszczony przez macki upadł bez życia na ziemię. Venus podeszła do niego i podniosła z ziemi koronę, która spadła z jego głowy.

- Nie będziesz już tego potrzebować. Pozwolisz, że sobie przygarnę? Dzięki, Helios. - zaśmiała się, po czym pstryknęła palcami i zniknęła.

Helios leżał tak dłuższą chwilę, aż nagle pośród ruin pojawiła się znajoma postać.

- Och, tu ktoś leży! - zawołała Selene. - Dobrze, że Gaja mnie tu wysłała. Nie pamiętam po co, ale... Skoro tu jestem... Hej, wszystko w porządku?

- Hm? - mruknął Helios otwierając oczy. - Co się stało?

- Nie mam pojęcia, ale leżałeś tu nieprzytomny. Chyba przeszło tu jakieś trzęsienie ziemi. - wyjaśniła Selene i pokazała na ruiny budynków.

- Ach, to miałoby sens. A w zasadzie z kim mam przyjemność? - spytał Helios.

- Selene, duch Księżyca. - odparła dziewczyna.

- Jakiegoś konkretnego, czy tak po prostu księżyca? - zażartował Helios.

- Ach, księżyc Ziemi nazywa się po prostu Księżyc, rozumiem jak to może być mylące. - zaśmiała się Selene. - A ty jesteś?

- Helios, duch Słońca. - odpowiedział chłopak. - Miło mi cię poznać.

- Duch Słońca? Hej, to ten sam układ słoneczny co ja, może odprowadzić cię do domu? To w sumie po drodze. - zaoferowała Selene.

- W sumie to czemu nie? - stwierdził Helios.

Wtedy nagle znalazł się w ciemnej przestrzeni. To był koniec tego wspomnienia, rozumiał już wszystko. Wtedy podeszła do niego Ona.

- A więc ty to jestem ja, zanim Venus mnie dopadła? - zapytał.

- Tak, tak właśnie jest. - odparła Helia.

- Jakim cudem ze sobą rozmawiamy? Nie jesteś częścią mnie? - zdziwił się chłopak.

- Na razie nie. Na razie jestem tylko wspomnieniem. Połączymy się dopiero, gdy zaakceptujesz mnie jako rzeczywistość. - odparła Helia.

- Ciężko to zaakceptować... Venus tak cię... nas... mnie skrzywdziła. - powiedział Helios. - Nic dziwnego, że mówiła o tobie jako o martwej. Równie dobrze mogłaś nigdy nie istnieć. Nikt tam cię nie pamięta, nikt za tobą nie tęskni... To musi być okropne.

- Akurat nie masz racji. Jest ktoś, kto pamięta i tęskni. Nie bez powodu przeszła na stronę Venus zanim ta wyprała jej umysł. - odparła Helia.

- Saturn?

- Mhm. Zawsze była nam najwierniejsza. Nie miałam lepszego oparcia w kimkolwiek innym. - potwierdziła Helia.

- Ale teraz... Teraz w końcu wrócisz, jej lojalność się opłaciła. - powiedział Helios.

- Tak, ja wrócę. Ale Helios zajmie moje miejsce jako tylko wspomnienie. - powiedziała Helia.

- Ah, o to chodzi z zaakceptowaniem rzeczywistości? - spytał chłopak.

- Tak, nie możemy istnieć oboje. - potwierdziła Helia.

- A więc trudno, to już dla mnie koniec. - powiedział Helios. - Może i nie dotrę na Wenus, ale to nie ma znaczenia. Wiem, że ty pójdziesz tam za mnie i dokończysz to, co zacząłem.

Helia uśmiechnęła się.

- Oczywiście. Przynajmniej tak mogę się odpłacić za uratowanie mnie. - powiedziała.

- Ach, jeszcze jedno: będziesz miała moje wspomnienia? - spytał Helios.

- Oczywiście, jesteś częścią mnie. A ja częścią ciebie... Wiesz o co chodzi. - odparła Helia.

- To dobrze. W takim razie powodzenia z Saturn i Selene.  - powiedzał Helios i przytulił Helię.

- Dzięki. I do zobaczenia, Helios. Dziękuję za wszystko. - powiedziała Helia i odwzajemniła uścisk.

- Nie dziękuj mi, dziękuj sobie. - odparł Helios.

- Jesteśmy tą samą osobą... - zauważyła Helia.

- Otóż i właśnie... - uśmiechnął się Helios.

Wtedy ciemną pustkę pochłonęło potężne światło i Helios poczuł, jak nagle staje się jednym z Helią. Ale był spokojny. Tak miało być. To był cel od samego początku. Nie myśląc więc więcej, dał się ponieść temu światłu i odpłynął świadomością gdzieś w nieznane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro