Początek Drogi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Helios i Selene nie potrzebowali długo, żeby znaleźć drzwi poza Obserwatorium. Gdy się wiedziało ich ich istnieniu, rzucały się w oczy od razu. Nie przeszli przez nie jednak od razu, Selene poszła jeszcze powiedzieć Gaji gdzie idzie. Helios musiał poczekać na zewnątrz, jako że naprawdę nie mógł przechodzić przez bramy. Gdy tak stał, czekając na swoją towarzyszkę, ze swojej bramy wyszła Venus. Od razu gdy go zobaczyła, podeszła do niego.

- A więc byłeś u Nebuli, hm? Powiedziała ci pewnie o innej drodze do mojego królestwa, prawda? - zagadała do niego.

- Tak, dokładnie o tym mi powiedziała. Co ci do tego?

- Cóż, Nebula jest ci przychylna, ale już jutro wyrusza do Spherum Arcanum... Jakieś problemy z jej rodzeństwem, czy coś takiego... W każdym razie, nie będzie cię mogła bronić, jak to robiła przez setki lat... Kiedy wejdziesz na tę drogę, nie będzie odwrotu... Ja zniszczę ciebie, albo ty mnie... Moi zwolennicy zmierzą się z twoimi... Zobaczymy kto przetrwa. - wyjaśniła Venus, cały czas patrząc na Heliosa wzrokiem pełnym nie tyle gniewu, co jakiegoś rodzaju obrzydzenia, Helios stwierdził, że może po prostu aż tak go nie lubi.

- Nie boję się ciebie. Jeżeli się zmierzymy to dopóki będę miał siłę w sobie, nie dam ci się pokonać. - odparł chłopak, pełen gotowości do zapowiedzianego boju.

- Hah, podoba mi się taka postawa... Ale i tak cię zmiażdżę, przy pierwszej okazji. Śmierci nie uciekniesz, a gdy już cię spotka, będę spała spokojna o swoją koronę... Do następnego razu, Promyczku... - zaśmiała się Venus, po czym poszła sobie dalej. Zaraz potem wróciła Selene, w pełni gotowa do drogi.

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek wyruszę na jakąś przygodę... Czy to nie jest ekscytujące, Helios? - spytała dziewczyna, zanim jeszcze przeszli przez drzwi.

- Mhm, tak, to bardzo... Ekscytujące. I w ogóle. - odpowiedział jej  Helios, myśląc nadal o Venus. Przy niej zachowywał się jakby mógł ją rozłożyć na łopatki z palcem w nosie, ale tak naprawdę nie był tego wcale taki pewien. Selene jednak nie zauważyła nawet, że jego odpowiedź jest jakaś dziwna, po prostu złapała go za rękę, pociągnęła za sobą na drugą stronę drzwi i zawołała "No to chodźmy!".

Pierwsze, co powitało ich po drugiej stronie to ciemność, prawie jak we śnie Heliosa. Szli po omacku przed siebie, starając się nie wpadać na siebie nawzajem, z mieszanym rezultatem. Nie upadli jednak ani razu i w końcu dotarli do końca ciemnego tunelu. Gdy przez niego przeszli, ich oczom ukazało się coś na kształt miasta, jednak było zupełnie puste, a budynki, zrobione z jakiegoś kryształu, były ruinami.

- Wow, pozostałości jakiejś cywilizacji! Jak myślisz, co się z nią stało? - spytała zaintrygowana Selene.

- Pewnie tu mieszkały planety zanim powstało Obserwatorium, tak strzelam. Nebula wspominała coś o pozostałościach starego świata.

- Jeju, będziemy szli szlakiem naszych przodków... Ciekawe, czy któryś z nich tu nie został? - zaczęła się zastanawiać na głos srebrnowłosa. Tymczasem Helios zamiast na kryształowe budowle, patrzył na ścieżki. Ku jego niezadowoleniu, ani jedna nie miała koloru chociaż bliskiego fioletowemu. Chłopak zaczął iść dalej, skręcając w przypadkowe uliczki miasta, w nadziei, że fioletowa ścieżka lada moment pojawi mu się pod nogami. Selene szła tuż za nim, wesoło nucąc i co chwilę wzdychając na widok mieniących się ścian kryształowych budowli. Minęła prawie godzina zanim wreszcie Helios stanął, westchnął i stwierdził:

- Chodzimy w kółko.

- Jesteś pewien? Może po prostu wszystko jest tu bardzo podobne. - spytała z nadzieją w głsoie Selene.

-Nie, ten dziwny pomnik mijamy już piąty raz, jestem pewien. - odparł Helios z przekonaniem.

- Choroba. No to co robimy?

- Masz jakąś kartkę? Może narysujemy mapę czy coś? - zaproponował chłopak.

- Nie, nie mam kartki, nie pomyślałam, że może się przydać... - przyznała dziewczyna, spuszczając głowę.

-No dobra, trudno... Bez paniki... To może...

- Czyżby trzeba wam było pomocy? - odezwał się wysoki, dziewczęcy głos. Helios i Selene odwrócili się. Za nimi stała niewielka dziewczyna ze spiętymi w kucyka błękitnymi włosami, trzymająca w ręku całkiem sporą jak na jej rozmiary katanę.

- A ty jesteś...? - spytał jej Helios.

- Ceres. Miło mi was poznać... - odpowiedziała niebieskowłosa, oczekując od nich imion.

-Helios.

- I Selene!

- No więc, Helios, Selene, wyglądacie na deczko zgubionych, nie? Mogę was pokierować gdzie trzeba. Zwłaszcza, że, zdaje się, jesteśmy z tego samego układu. - zaproponowała dziewczyna.

- Cóż, jeśli mogłabyś nas zaprowadzić na fioletową ścieżkę, bylibyśmy bardzo, baaaardzo wdzięczni. - powiedziała Selene.

-Fioletowa ścieżka? Wenus, co? Nie ma problemu, zaprowadzę was tam, gdzie się zaczyna. - zapewniła Ceres, po czym ruszyła jedną z ulic miasta. Helios i Selene ruszyli za nią, niepewni jeszcze czy mogą ufać przewodniczce. Heliosowi brzmiały jeszcze w głowie słowa Venus, "Ja zniszczę ciebie, albo ty mnie... Moi zwolennicy zmierzą się z twoimi... Zobaczymy kto przetrwa.". Czy to mógł być jeden z jej zwolenników? Helios nie wiedział tak naprawdę nic.

- Hej, Ceres, w zasadzie to skąd znasz drogę do Wenus? - spytał jej gdy szli przez most na jakiejś dziwnej, białej rzece.

- Oh, ja i moi towarzysze kręcimy się po wszystkich ścieżkach, jakie tu są. Zdarzyło się i kilka razy wejść na drogę do Wenus, nie?

- A kim są twoi towarzysze, jeśli można wiedzieć? - pytał dalej Helios

- Oh, nie znasz ich. Jest Eris, Makemake, Haumea... Ale żadne z nas nigdy nie było w Obserwatorium. Podobno ma do nas jeszcze dojść jakaś nowa, ale ja jej jeszcze nie poznałam. Generalnie wędrujemy sobie tędy i owędy, szukamy ciekawych znalezisk i czyścimy stary świat z bestii z czarnych dziur.

- I podoba ci się takie życie? - wtrąciła pytanie Selene.

- Jasne. Przeżywam przygody z moimi przyjaciółmi, nie ograniczają mnie żadne rady ani nic... Żyć, nie umierać. - odparła Ceres.

- A nie zastanawiasz się czasem jak by to było w Obserwatorium?  - próbowała zaspokoić swoją ciekawość Selene

- Po co? Takich jak ja i tak by tam nie wpuścili, szczególnie nie ta cała Venus... Traktuje nas jak dzikusy. Raz przysłała tego swojego pieska, Marsa, żeby tylko nam ogłosił, że nigdy mamy się nie zbliżać do innych planet. Zastanawia mnie po co w ogóle do niej idziecie... Nie jako kumple, mam nadzieję?

- Nie. Venus wypowiedziała mi wojnę, a ja chcę jej odebrać coś ważnego dla mnie i wyjaśnić z nią to i owo... Bynajmniej nie przyjaźnie. - wyjaśnił Helios.

- Hm. W takim razie jesteśmy po tej samej stronie. Dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze nie lubi jędzy. - uśmiechnęła się Ceres.

- Daleko jeszcze do tej ścieżki? - zapytała nagle Selene.

- Nie, to tylko 10 minut drogi stąd, zaraz będziemy na jej początku. - odparła niebieskowłosa.

- To dobrze. - powiedział Helios - Musimy dotrzeć na Wenus jak najszybciej.

***

- Jesteś pewien, że powiedziała "Zabić oboje?"

Dziewczyna była ubrana w niebieską sukienkę w chińskim stylu, o słomkowych włosach, ułożonych w dwa koki po obu stronach jej głowy, z całkiem długimi pasmami włosów po bokach twarzy, na której błyszczały szmaragdowe oczy. Obecnie upewniała się, że faktycznie dostała takie rozkazy, jakie dostała.

- Tak, Saturn, zabić oboje, której części nie rozumiesz? - odparł chłopak z czarnymi włosami, ułożonymi na szczycie jego głowy w coś na kształt palemki, o błękitnych oczach.

- Jupiter, jestem pewna, że Venus chce Heliosa żywego, aby zabić go osobiście, nie? Inaczej po co by mu tak nagadała? - upierała się Saturn.

- Mars powiedział, że Księżyc i Słońce mają gryźć glebę, więc dokładnie to zrobią. Basta, i ani słowa więcej... Jeszcze trochę, a pomyślę, że chcesz, żeby ten pozłacany śmieć przeżył... A to by była zdrada, moja droga. - warknął na nią Jupiter.

- Bądź spokojny, nie jestem zdrajcą. -odparła Saturn. - Jeżeli takie są rozkazy, to umrze i Helios.

- Dobrze. Wiedziałem, że masz krztę rozumu poza ładną twarzą. A teraz przygotuj się, będą tu przechodzić lada moment. - rozkazał Jowisz. Saturn popatrzyła na niego wzrokiem zabójcy, ale, tak jak on przywołał długi, czarny miecz, tak i ona przywołała swoje bliźniacze ostrza. Spojrzała jeszcze w niebo, westchnęła i pomyślała "Gwiazdy, dajcie mi siłę, bym zrobiła to, co trzeba..."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro