Niespodzianka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następny dzień zaczęliśmy popołudniu przez to, że długo spaliśmy.Zaczęłam oczywiście od kąpieli w morzu.Bernie za to siedział na brzegu, trzymając swój zeszyt z tekstami.Nalegałam, żeby wszedł, ale bez skutku.Wyszłam więc z wody, usiadłam obok niego i spojrzałam w zeszyt:
Ja:Co to??
B.:A nic.Kolejny tekst bez sensu.
Ja:Pokaż, nie oszukasz mnie.
B.:No dobra, masz mnie.Napisałem dla Ciebie utwór.
Ja:Mogę zobaczyć?
B.:Dobra.
Wzięłam zeszyt od chłopaka i spojrzałam na stronę.Moim oczom ukazał się tekst utworu "Island Girl":
Ja:Uwielbiam ten utwór.Kiedyś dużo go słuchałam.
B.:Tak?
Ja:No:)
Posiedzieliśmy trochę na kocu, po czym musieliśmy się zbierać do wyjazdu.W sumie niczego nie pamiętam, bo wtedy spałam.

11 Maja 1971

B.:Wstawaj.Już ranek.
Ja:Nie chce mi się.Możemy jeszcze poleżeć?
B.:Nie ma takiej mowy!
Ja:No dobra.
Niechętnie otworzyłam oczy, wstałam z łóżka i ubrałam szlafrok.Wyszłam z pokoju, gdy nagle uświadomiłam sobie, że wszyscy podziwiają nowe pianino, które stało w salonie:
Ja:O Freddie, ładne pianino se kupiłeś.
F.:Tak, zwłaszcza że to dla Ciebie.
Ja:Naprawdę ła... CO!!
Bri.:Nie wiesz jaki mamy dzisiaj dzień?
Ja:Jedenasty maja...O cholera, jest jedenasty maja, czyli...
Wszyscy:Twoje urodziny.Wszystkiego najlepszego.
Ja:Jezu, jak mogłam zapomnieć.
Po chwili podszedł do mnie John:
Deaky:To od nas wszystkich.
Powoli otworzyłam prezent.W środku znalazłam trzy płyty vinylowe: beatles'ów, Elvisa i wreszcie jako pierwsza dostałam pierwsze demo płyty Queen:
Bri.:Przesłuchaj i daj nam znać czy jest okej.
Ja:Okej, tak zrobię.
Rog.:No to co chłopaki, trzeba przenieść to pianino.

Cała piątka podniosła pianino i zaczęła je wnosić do mojego pokoju.
Ja w tym czasie usiadłam z Mary w kuchni:
M.:Może być jajecznica?
Ja:Jasne, dzięki.
Blondynka zrobiła śniadanie i usiadła obok mnie:
M.:Jak było w Brighton?
Ja:Cudnie.Zachody słońca są tam przepiękne a woda przyjemna, chociaż trochę zimna.
M.:Wow.Musimy się kiedyś całą paczką tam przejechać.
Ja:To czemu nie pojedziemy dzisiaj??
M.:W sumie to masz dzisiaj urodziny i chłopacy dzisiaj mają wolne od nagrywania, więc...
Przytaknęłam głową, spojrzałyśmy na siebie tym wzrokiem i nagle Mary wstała od stołu:
M.:Chodźcie na moment!
F.:Co jest skarbie?
M.:Postanowiłyśmy z Rose, że moglibyśmy całą paczką pojechać dzisiaj do Brighton, może jakieś ognisko czy coś.
Deaky:A możemy zrobić tosty?
Ja:Tak Deaky, możemy zrobić tosty.Co wy na to?
F.:Mnie tam pasuje.
Bri.:Mnie też.
Wszyscy szybko się zebraliśmy i wyjechaliśmy przed pierwszą.
Byliśmy po czwartej, bo po drodze zatrzymaliśmy się na śniadanie i w sklepie.W sumie jechaliśmy tak:Deaky, Roger i Brian jechali jednym, Freddie i Mary w drugim a ja i Bernie w trzecim.Zatrzymaliśmy się tam gdzie ostatnio.Postanowiliśmy, że pójdziemy coś zjeść.

Rog.:Chyba wezmę steka.
Deaky:To je chyba też.
Bri.:Nie będę gorszy.
Ja:Naprawdę, nie żartuję, ale weźcie sobie tego steka jednego na trzech.
Rog.:Serio!?
Ja:Tak.Myślałam na początku jak ty, ale później się przekonałam.
M.:To co, my sobie na czwórkę weźmiemy?
Ja:Okej.
Kelner:Już się Państwo zastanowili?
F.:Tak skarbie.Poprosimy dwa steki, do tego cztery cole, i trzy piwa bezalkoholowe.
Kelner:Dobrze.
Po trzydziestu minutach podano nam dania.Zjedliśmy je, zapłaciliśmy i Freddie dał napiwek kelnerowi, po czym wyszliśmy z lokalu:
Rog.:Wiesz co Rose?Zwracam honor.Mialas rację z tym stekiem.
Ja:Widzisz.Nie okłamałabym was.
Rog.:Zjadłem ⅓ i się najadłem.
Deaky:To co, o północy ognisko.
M.:Oj tak.

Przez całe popołudnie siedzieliśmy na plaży.Bernie oraz Freddie siedzieli na kocu a Roger, Deaky, Brian, Mary i ja toczyliśmy "bitwę".Ta "bitwa" polegała na tym, że ja siedziałam na barana u Briana a Mary u Rogera i próbowaliśmy się nawzajem zepchnąć.Deaky sędziował:
M.:Ej, to nie było fair.
Ja:Niby czemu?
M.:No bo Brian jest wyższy od Rogera.
Ja:Chcesz się zamienić i zobaczyć, że jestem lepsza?
M.:Chyba śnisz, zamiana!
Zmieniłyśmy się na miejsca i zaczęłyśmy kolejną rundę.Tym razem wpadłyśmy do wody w podobnym czasie:
M.:Kto wygrał?
Deaky:Nie jestem pewien.
Ja:Bernie!
B.:Nie wiem, patrzyłem się w zeszyt.
M.:Freddie?
F.:Eeee, a ja się patrzyłem z nim.
Deaky:Uznajmy remis, co??
Ja:Okej.
M.:Okej.
Uśmiechneliśmy się wszyscy i kąpaliśmy się dalej.

Jakiś czas później, dwunasta.

Rozpaliliśmy ognisko i gadaliśmy przy nim już jakiś czas:
Ja:Ej, gdzie są chłopaki?
Bri.:Nie wiem, może gdzieś poszli.Pewnie zaraz wrócą.
Brian się nie mylił.Chwilę później przede mną stał Freddie z torbą pełną jedzenia na ognisko i Bernie z małym tortem.Wszyscy wstali i zaczęli śpiewać sto lat.Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki.Podeszła do mnie Mary i wręczyła mi ręcznie zrobioną bransoletkę:
M.:Sto lat kochana.Mam nadzieję, że Ci się podoba.
Ja:Oczywiście, jest cudowna, dziękuję.
Założyłam prezent na rękę i przytuliłam Mary.Nagle Bernie zawołał mnie do telefonu:
B.:Chodź, to coś pilnego.
Podeszłam do telefonu i od razu usłyszałam znajomy głos:
E.:Wszystkiego Najlepszego moja droga!Jak tam?
Ja:Dziękuję, dobrze.Jesteśmy w Brighton na plaży, trochę mi smutno, że Ciebie tutaj nie ma.
E.:Nie smuć się, za niedługo będę już z Wami.Jeszcze raz Ci życzę wszystkiego najlepszego.Prezent dam Ci po powrocie.
Ja:Ważne, że Ty będziesz.Trzymaj się.
E.:Ty też.
Miałam odłożyć słuchawkę, ale zaczął dzwonić ktoś inny:
Ja:Słucham?
R.:Pamiętasz mnie jeszcze?
Ja:Jezu Ray, jak dawno Cię nie słyszałam, co u Ciebie?
R.:Całkiem dobrze.Chwilowo miałem kryzys w pracy, ale już jest opanowany.Znalałem jakiś współpracowników i jakoś żyję.W ogóle to Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin.Dużo zdrowia i pieniędzy😏
Ja:Dziękuję, że pamiętałeś.Tobie też życzę dużo zdrowia i żeby Ci się poszczęściło lepiej niż z Eltonem.
R.:Dzięki, trzymaj się pa.
Ja:Pa.
Odłożyłam słuchawkę.Zrobiło mi się lepiej na sercu.Myślałam, że Elton nie zadzwoni do mnie a tym bardziej, że Ray złoży mi życzenia.

Wróciłam do reszty.Siedzieliśmy do późna przy ognisku i piliśmy piwo(oczywiście kierowcy pili colę):
Ja:Powiedzieć wam coś.Tak naprawdę w swoich czasach urodziny mam dwudziestego szóstego listopada.Dziwne co!Żeby nawet zmienić mi datę urodzenia.
Wszyscy zaczęli się śmiać.Te urodziny były jednymi z najlepszych.Nie mogłam wymarzyć sobie lepszych...

______________________________________

Przepraszam, że nie wstawiałam przez osiem dni rozdziału, ale nie wiedziałam, jak to napisać.

Wogóle ostatnio zauważyłam, że spada mi liczba odczytów.Mam nadzięję, że szybko to poprawię, pisząc więcej rozdziałów w miarę regularnie(przynajmniej się postaram).

Miłego dnia, nocy, popołudnia♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro