Lśniący strój #1
*22.10.1975, Los Angeles*
********
-Jak dobrze was widzieć-wyksztusiłem z siebie.
-Już nie mogłam się doczekać twojego występu tutaj-wyrecytowała Rose, tuląc mnie.
-A ja?!Już jutro pierwszy koncert-powiedziałem podekscytowanym głosem-przepraszam Cię na moment.
Podeszłem przywitać się z resztą gości, lądujących w Los Angeles.Była moja mama i Derf oraz babcia, kilku moich znajomych, jacyś sąsiedzi oraz John.Oczywiście też Rose i Bernie, ich tutaj nie mogło zabraknąć.Wyszyskich przywitałem gorącymi uściskami.Następnie udaliśmy się do hotelu, wcześniej zamówionymi samochodami z racji późnej godziny.Każdy dostał pokój z kim chciał, nikt nie został sam.Ja oczywiście miałem pokój z Johnem.
~
-Jak się czujesz z tym, że jutro odsłaniają twoją gwiazdę?-zadała dziewczyna, zwracając się w moją stronę.
-Co?A, dobrze dobrze-odparłem szybko, gdyż zwracałem uwagę na coś innego.
-Elton, mógłbym Cię porwać na moment?-zapytał mnie John, wiedząc jak mnie pobudzić do życia.
-Oczywiście mój drogi-odrzekłem szybko.
Wstałem od stołu, jak najszybciej się dało.Prawie zwaliłem wszystkie naczynia znajdujące się na nim.Poszedłem za Reidem.
********
-Coś mi tu śmierdzi?-wyszeptałam sprawdzając, czy nikt mnie nie słyszy.
-A co konkretnie?-zapytał brunet.
-Elton.Wydaje mi się, że coraz częściej ma mnie gdzieś.Mam nadzieję, że to tylko jakieś moje urojenia.
-Powiem Ci szczerze, że też tak zauważam powoli, ale nie wiem, co o tym sądzić-przytaknął mi partner-czy tylko ja się domyślam, co oni teraz robią?
-Nie mój drogi, ja też się domyślam.Nie chcę się jednak upew...kurde, my mamy obok nich pokój-lekko się załamałam.
-Spokojnie, damy radę-zapewnił mnie chłopak.
*23.10.1975*
Dziś odsłonięcie gwiazdy Eltona.Wszyscy "honorowi" goście chłopaka mieli pojechać na jakąś wycieczkę krajoznawczą czy coś w tym stylu, my jednak wynajęliśmy auto i pojechaliśmy na odsłonięcie gwiazdy.
*******
-Gotowy?-pytał mnie John.
-C-Chyba tak-zacząłem niepewnie-tylko, że to chyba lekka przesada!!
-Nie przesada, jest wspaniale-zapewniał mnie menager.
Wyjechaliśmy wraz z kierowcą na ulice, prosto na samą aleję gwiazd.Jechaliśmy w ochydnym wózku golfowym w kształcie moich okularów, pełnym gwiazd.Byłem tą chwilą zniesmaczony.Dziwnie się czułem w tym pojeździe, jeśli da się to wogóle nazwać pojazdem.Wydawało mi się, że było to nad wyraz przesadzone.
Wreszcie jednak zawitaliśmy na głównej uliczce.Tłum ludzi oraz dziennikarzy wręcz bił się o najlepsze miejsca.Wszyscy oklaskiwali, wiwatowali, wręcz wrzeszczeli na mój widok.Było to bardzo miłe, ale znajdując się w takiej sytuacji, w jakiej byłem, nie czułem się za bardzo rozluźnony.
-Serdecznie chciałbym ogłosić oficjalny TYDZIEŃ ELTONA JOHNA!!-wywrzeszczał jakiś gościu stojący obok mnie-a teraz poproszę o głos naszą gwiazdę.
-Eee, witaj was serdecznie kochani w tym wspaniałym miejscu.Chciałbym podziękować wszystkim za to, że udało mi się tutaj dzisiaj stanąć i oglądać moją własną gwiazdę.Nigdy nie pomyślałbym, że coś takiego się wydarzy.Więc jeszcze raz bardzo dziękuję i z wielką przyjemnością zapraszam na sobotni koncert-dokończyłem, po czym zrobiliśmy kilka zdjęć przy gwieździe.
*25.10.1975, Dodger Stadium*
-Okej, wyglądam szałowo, nie uważacie?-zapytałem, przybierając różne pozy.
Miałem na sobie biały kombinezon z napisem "Dodger Stadium" oraz granatową czapkę z daszkiem.Wszystko pokrywały lśniące diamenciki:
-Jak dla mnie, spoko-odpowiedziała przyjaciółka, uśmiechając się nieśmiało.
-Wyglądasz bosko!-odpowiedział Reid.
-No to się cieszę-uśmiechnąłem się szeroko.
-Elton, wychodzisz-powiedział jeden z pracowników.
-Trzymam kciuki-rzekła Rose.
-Tak, dzięki.Wracaj na swoje miejsce-uniosłem jeden kącik ust.
~
-Rozsuwamy kurtynę, zaczynasz grać, okej?-zapytał jeden chłopak z obsługi.
-Okej-przytaknąłem mu.
Mężczyżni zaczęli rozsuwać kurtynę, więc ja zacząłem grać "Your Song".Cała publiczność, jak zawsze zaczęła krzyczeć i śpiewać utwór razem ze mną:
"It's a little bit funny, this feelin' inside
I'm not one of those who can easily hide
I don't have much money, but boy, if I did
I'd buy a big house where we both could live"
~
********
Właśnie słuchałam utworu "Rocket Man" w wykonaniu Eltona.Brzmiał przecudownie.Gdybym mogła, weszłabym do niego na scenę i śpiewała razem z nim.Pozostawało mi tylko wrzeszczenie w niebogłosy:
-I'm a Rocket man!!- śpiewałam dalej.
-Chciałabyś wystąpić kiedyś przed taką ogromną publicznością?-zapytał tekściarz.
-Może, chociaż miałabym napewno wielkiego stracha.Wiesz, pomylisz się, już stres.Myśl, czy się spodobasz ludziom.Jeszcze te wywiady wszystkie, a właśnie, za dwa dni czeka nas wywiad.Przygotowujesz się już?-zapytałam, uśmiechając się.
-Fizycznie tak, psychicznie jeszcze nie-zaśmiał się-szybko nam on zleci.
~
Cały dzisiejszy występ się udał.Nawet muzyk był zadowolony z siebie.Oczywiście chciał to znowu uczcić ze swoim partnerem, więc znów wymknęli się wcześniej z towarzystwa.My chcieliśmy odpocząć, więc też wróciliśmy do pokoju.Mieliśmy ten luksus, że w pokoju mieliśmy pianino(na specjalne życzenie Eltona), przez co nie nudziłam się.Nie zagrałam nawet całego utwory, gdy nagle zza ściany można było usłyszeć dziwne odgłosy:
-Kurna ludzie, znowu-zaczęłam-niektórzy chcieliby sobie pograć na pia-ni-nie-kontunuowałam melodyjnie, waląc głośniej w klawisze-tylko świry wziełyby ten pokój!
-Czyli my-przypomniał, śmiejąc się na cały pokój.
- Już teraz trochę żałuję, że wzięliśmy ten pokój-przyznałam szczerze.
-Wiesz, zawsze mogę iść ich...
-Nie dobra, damy radę, odsuniemy łóżko od tej ściany-zaproponowałam.
~
-Znów ten sen?-zapytał, łapiąc mnie za ramię.
-Tak, ale to nic-uspokajałam go.
-No jak nic, skoro to piąty w tym miesiącu.
-Oj tam, moja głowa jest szalona, często tak jest-upewniłam chłopaka-skończyli już?
-Tak, już dawno, spałaś wtedy.Kładź się obok i staraj się myśleć o czymś przyjemnym-zaproponował artysta.
Tak zrobiłam.Oparłam się o jego klatkę piersiową i jakoś zasnęłam.Myślałam tylko o nim...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro