Blanka 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blanka

Huragan uczuć i myśli przeleciał przez głowę Blanki, gdy spotkała ukochaną babcię Adelę. Tak dobrze było poczuć swoją dłoń w jej ciepłej dłoni. Dodawała jej otuchy i razem z nią się śmiała. Blanka poprosiła ją, aby zaplotła jej włosy. Zawsze plotła jej warkocze lub koszyczek. Było jej do twarzy we francuskich warkoczach. Odsłaniały jej szyję i uderzały po jej plecach. Babcia miała złote palce, cokolwiek stworzyła na głowie wnuczki, we wszystkim było jej ładnie. Na jej głowie panował ład i porządek, a w środku gmatwanina myśli. Sama nie wiedziała, co się z nią dzieje, ale gdy zobaczyła Warrena, była szczęśliwa. Przyszedł po nią. Uśmiechnęła się do babci. Wiedziała, że Adela nie przepada za jej narzeczonym, ale babcia skinęła głową, a w jej szarych oczach panował spokój. Blanka uśmiechnęła się do babci, ucałowała ją w policzek i pobiegła do niego. Wyhamowała tuż przed nim, przypominając sobie, że Warren nie lubi, gdy na niego skacze. Stanęła grzecznie i przyzwoicie i spojrzała na niego. Taką ją lubił, a tak dawno go nie widziała, że chciała mu się jeszcze bardziej przypodobać. Ale od kiedy go nie widziała? Trudno było jej pozbierać myśli i uspokoić rozemocjonowane serce. Patrzyła więc na jego skupioną, poważną twarz, na ciemne przydługawe włosy, falujące na wietrze. Nawet nie pamiętała kiedy udało mu się je zapuścić. Przecież nie lubił takiej długości. Wystraszyła się jego oczów, ciemnych i przeszywających ją do bólu i czuła w nich pożądanie. Wiedziała, co będzie dalej. Zawsze tak było. Podszedł do niej bliże i przyciągnął do siebie, tak mocno, że wprost zgniatał jej piersi, ale było to przyjemne. Mrowiły ją i pragnęły dotyku. Ona pragnęła dotyku. Jego skóra była ciepła i gładka. Okrążyła go i przylgnęła do jego pleców. Ściągnęła bluzkę, aby jej skóra dotykała jego skóry, aby jej sutki mogły się o niego otrzeć. Potrzebowała tego. Przylgnęła ustami w zagłębienie kręgosłupa, drugi pocałunek złożyła odrobinę niżej, liznęła delikatnie koniuszkiem języka, aby poczuć jego smak. Potrzebowała tej bliskości, chociaż wiedziała, że on nie lubi, gdy ona inicjuje takie zabawy. Objęła go, jego biodra i gładziła palcami twardy brzuch i zagłębienie pępka. Przez uniesienie przebił się do jej zmysłów oszałamiający zapach – jego zapach. Nie jego zapach! Rozkojarzył ją ruch jego bioder. Uśmiechnęła się. Czuła, jak na nią reaguje, gdy zsuwała palce niżej, aby odnaleźć to, czego pragnęła. Kolejny pocałunek na jego łopatce. Gładka skóra podbrzusza pod palcami, zachwycała ją. Drgnęła z podniecenia, gdy opuszki jej palców natrafiły na linię włosków prowadzących w dół od pępka. Nigdy nie było tak dobrze, nigdy jeszcze nie czuła, aby był tak twardy. Jego brzuch. Zamruczała i poczuła, jak chwyta jej nadgarstek, aby jej pomóc i wtedy wtulona całą sobą w jego plecy, jego biodra i nogi, usłyszała:

– Dosyć Blanko!

Odepchnął ją.

Padła na miękkie poduszki. Przerażona i zdekoncentrowana, gwałtownie otworzyła oczy.

– Adam? – zapytała ze dziwieniem.

Klęczał nad nią, na łóżku i miał na sobie tylko bokserki. Wyglądał bosko. Jego ciało było boskie, każde zagłębienie i wybrzuszenie mięśni było doskonałe, włosy zmierzwione, jakby też przed chwilą się obudził i oczy, groźne i niebezpieczne. Jego wzrok zsunął się po nie w dół, a ona podążyła za jego spojrzeniem. Była naga, tylko w majtkach. Spoglądał na jej piersi, które zafalowały, gdy nią tak gwałtownie rzucił. Mimo że była przestraszona, czuła jak pod wpływem jego wzroku, jej sutki twardnieją i żądają dotyku. Patrzył na nią całą, jakby chciał napatrzeć sięna zapas. Szybko się zakryła. Zalała ją fala wstydu, ale i podniecania. Pod palcami zakrywającymi piersi poczuła stwardniałe, wrażliwe sutki, które tak jak we śnie mrowiły i sterczały wymownie. Całe zalewające ją ciepło spływało intensywnie w dół, między jej nogi.

– Czy myśmy...

– Nie – odparł szybko nim zdążyła zadać pytanie do końca i usiadł na brzegu łóżka, tyłem do niej.

– Jesteś pewien?

– Tak – dodał ze zniecierpliwieniem. Wydawało jej się, że w jego głosie wyczuła irytację.

– Nie pamiętam niczego od chwili... – przerwała na moment i musiała intensywnie pomyśleć, co właściwie pamięta i co się z nią działo. – Chyba od chwili, gdy położyłam się na twoich kolanach w salonie i dlatego pytam.

– Masz na sobie majtki? – zapytał z dziwną złością w głosie.

– Tak – odparła zdziwiona i spojrzała na koronkową bieliznę, jedyny skrawek materiału, który na sobie miała. Nie rozumiała, o co mu chodzi.

– Gdybyś spędziła noc ze mną, na pewno nie zostawiłbym na tobie tych pieprzonych różowych stringów.

Blanka zaniemówiła. Był rozdrażniony. Znał kolor i fason i nie spali ze sobą? Co to do cholery miało być? Co się tutaj działo? Gdzie oni byli? Skuliła się na drugim końcu łóżka.

Miała tyle pytań, ale nie chciała go drażnić. Spojrzała na Adama, na jego szerokie, dobrze umięśnione plecy. Jej policzki poczerwieniały ze wstydu. – Cholera, chyba się do niego dobierałam – pomyślała i zdała sobie nagle sprawę z tego, że to jego plecy całowała i gładziła twardy, napięty brzuch. Z bólem wypuściła powietrze z płuc. Zażenowana, nie wiedziała, jak na niego spojrzeć i co zrobić.

– Przepraszam... – powiedziała ze skruchą. Nie odpowiedział. Widziała tylko, jak spuścił głowę i pokręcił nią z niezadowoleniem. Nie chciał jej.

Podniosła się z łóżka zakrywając przedramieniem piersi. Rozejrzała się po pokoju, aby coś na siebie zarzucić.

– Lepiej będzie jak najpierw, się umyję i oprzytomnieję trochę– powiedziała słabym, niepewnym głosem, ni to do siebie ni w powietrze. Z tego co zauważyła, drzwi do łazienki były po stronie Adama, a nie chciała tak paradować mu przed nosem w samych stringach. Dostrzegła swoją koszulkę, spodenki, a nawet stanik, poukładane na fotelu przy oknie, ale wiedziała, że jak tam podejdzie znajdzie się w zasięgu wzroku Adama, siedzącego nadal do niej tyłem na brzegu łóżka. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w tamtą stronę. Już miała pozbierać swoje rzeczy, gdy usłyszała:

– Na miłość boską, Blanko, idź wreszcie do tej łazienki. – Tym razem irytacja w głosie Adama była zdecydowana.

Chwyciła ubranie i wbiegła do łazienki zatrzaskując za sobą drzwi. W ostatniej chwili zobaczyła, że Adam położył się na łóżku. Leżał z ugiętą jedna nogą, prześcieradłem na biodrach, a uniesione przedramię położyła tak, że zasłaniało połowę jego twarzy. Wstrzymała powietrze w płucach. Cholera, nieźle wyglądał. Gdy zamek w drzwiach kliknął, usiadła na brzegu wanny i westchnęła.

Dziwnie się czuła. Mimo zażenowania i wstydu, za to co zrobiła w sennym amoku, nie potrafiła przestać o nim myśleć. Nic nie pamiętała z tego, co działo się w nocy, a Adam był na nią zły i na razie nie był skory do tłumaczenia jej tego, co się tutaj wydarzyło. Miała wyrzuty sumienia i strasznie się wstydziła, że zachowała się tak... Przytulała się do niego i pieściła. Zakryła dłońmi twarz. – Ojej! Jaka żenada – pomyślała. – Jak ja mu spojrzę teraz w oczy.

Nagłe pukanie wyrwało ją z samo dołujących rozmyślań. Skoczyła, jak oparzona.

– Blanko, zostawiam ci plecak pod drzwiami łazienki, jakbyś czegoś potrzebowała – powiedział Adam. Niestety Blanka nie potrafiła wyczuć w jego głosie żadnych emocji. – Idę okąpać się do drugiej łazienki na końcu korytarza i zejdę od razu na dół. Helena czeka na nas ze śniadaniem – dodał.

– Ok – odparła tylko. Przynajmniej dowiedziała się, gdzie są. Nie spodziewała się, że zostaną na noc u Heleny i Eda. Myślała, że mieli zarezerwowany pokój w hotelu.

Zupełnie nie wiedziała, jak się zachować, co powiedzieć i co o tym wszystkim myśleć. Nie miała pojęcia, jak to się stało. Pamiętała tylko, że śniła o babce Adeli, ale sen był tak realny, że Blanka uwierzyła w nim, że Adela jest przy niej. Wręcz czuła, jak zaplata jej włosy i na pocieszenie przytula do siebie. Cudowny, kojący sen, pełen wiary w dawne wydarzenia i tęsknoty. Rzeczywistość przytłoczyła Blankę. Babka Adela nie żyła już prawie pięć lat. Za trzy miesiące, we wrześniu będzie rocznica. We śnie uwierzyła, że ona żyje, dlaczego więc nie miała uwierzyć, że jest szczęśliwa z Warrenem, przecież kiedyś była, a teraz wszystko rozlatywało sięw pył. To uczucie straty było inne. Kiedyś była z nim szczęśliwa i świata poza nim nie widziała. W śnie wróciła do tamtych chwil, ale one po prostu już nie istniały. W światle dnia nie znajdowała w sobie pragnienia, aby z Warrenem wszystko się ułożyło. Nie chciała go. Nie widziała szans na odbudowanie tego związku.

Weszła pod prysznic i odkręciła wodę. Czuła, jak ciepłe strumienie opływają jej skórę, jak łagodzą zmysły i pobudzają jej pragnienia. Drażnią i łaskoczą stwardniałe sutki. Nadal wszystko w niej szalało. Nalała na dłoń żelu do mycia ciała i chciała szybko się umyć. Jednak jej palce ślizgające się między nogami, sprawiały jej przyjemność. Jej wnętrze było wilgotne. Nawet nie sądziła, że ten sen, to ciepło i dotyk Adama tak bardzo na nią wpłynęły. Dotknęła łechtaczki i cicho westchnęła. Tak dawno nie miała orgazmu, a ta poranna sytuacja jeszcze bardziej ją pobudziła. Odrzuciła na bok te myśli, ale palce jakimś dziwnym sposobem nie chciały się cofnąć z jej rozpalonego wnętrza. Nie powinna się tak pobudzać. O kim miałaby myśleć w czasie masturbacji? Chyba nie o Warrenie. Wsunęła palec, głęboko w swoje wnętrze i w jednej chwili przypomniał jej się wzrok Adama, gdy na nią patrzył. Jęknęła z podniecenia. Oparła się o ścianę i odrzuciła głowę do tyłu. Tak, ten wzrok, zaborczy i zachłanny, zsuwający się na jej piersi. Zadrżała i dalej pobudzała swój nabrzmiały już pączek. Drugą ręką zgniatała piersi, które domagały się dotyku. Teraz już tylko jego badawczy wzrok miała przed sobą i jego smukłe ciało. Pamiętała jaki twardy był jego brzuch. Nie, nie powinna tak o nim myśleć. To złe, ale tak cholernie dobrze jej było, gdy o nim myślała. Odpływała, jej myśli wprost szalały, gdy pomyślała, co mógł mieć w bokserkach. Zalała ją nagła i niespodziewana fala ciepła i szalonej przyjemności. Rozkosz wygięła plecy, a ona jęknęła cicho, przygryzając dolną wargę, aby stłumić jęk. Nie sądziła, że tak szybko dojdzie, ale myśli o Adamie zdecydowanie ją podkręciły. Z trudem wracała do siebie i powoli zaczęła ganić się za to, co zrobiła. Na dodatek nie umiała wyrzucić go ze swej głowy. Jak ona teraz pokaże mu się na oczy. Czy będzie wiedział, co tu zrobiła i jak się zabawiała? Miała nadzieję, że się tego nie domyśli. Dobry humor szybko minął. Pozostały tylko strachy i pytania. Podminowana i nie w sosie wyszła spod prysznica, wysuszyła się, pomalowała i ubrała. Zaplotła włosy.

Postanowiła zejść na dół i przeprosić Adama. Wiedziała, że łóżkowe harce się nie powtórzą i nie powinny powtórzyć się jej zabawy pod prysznicem. Takie myśli były cholernie niebezpieczne. Musiała przecież wyprostować swoje życie. Nie potrzebowała komplikacji.

---------------------------------------------------------------------

🥰🥰🥰

Kochani, w tym miejscu wycofuję publikację, gdyż Podróż z nieznajomym zostanie wydana i już niebawem pojawi się w wersji papierowej i elektronicznej.Trzymajcie za mnie kciuki i za tę piękna opowieść o podróży, którą czasem każdy z nas musi odbyć.

Buziaki 

Iwona IF


UWAGA!!!

Historia o Bracie Adama Robercie - nadal dostępna na Wattpadzie w całości!

Tytuł: Czy będziesz kiedyś mój?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro