Pyat

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatrywałam się w sufit z czarnego kamienia. Pojedyncze krople wody co jakiś czas spadały wprost na moją twarz. Było to naprawdę przyjemne uczucie, kojące. Miałam wrażenie, że każdy następny plusk oczyszcza mnie, daje nadzieję na nowe, lepsze jutro.

Dyavol opuszczał mnie tylko wtedy, gdy przychodzili po niego Soldaci, co zdarzało się niezbyt często. Byliśmy już długo zamknięci w tym pomieszczeniu, tylko ja i on. Czułam, że się przede mną otwiera, z każdym następnym dniem, stawał się coraz bardziej rozmowny.

Często pytał mnie o przeszłość, o swoje początki tutaj, w Podvalu. Dotarło do mnie, że on nic nie pamięta. Wie jedynie to, co naucza Arseniy. Robił jedynie to, co kazali mu Soldaci i tak przez dwadzieścia lat. Nie posiadał pasji, nie robił rzeczy, które lubił. On nawet nie wiedział, co sprawia mu przyjemność, a co nie.

Było mi z tego powodu niesamowicie przykro. Nie chciałam, aby mój ukochany żył w ten sposób. Chciałam dla niego czegoś lepszego, czegoś większego.

– Byłeś na zewnątrz? Byłeś we Vne? – zapytałam, splatając swoje palce z jego.

Gdy nikt nie wiedział, Dyavol rozpinał skórzane kajdanki i pozwalał mi wstać z łóżka, na którym mnie torturował. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Leżenie tak długo w jednej pozycji powodowało nieprzyjemne uczucie pod moją skórą.

– Tak.

– Jak tam jest? Naprawdę tak strasznie? – drugą ręką zakryłam oczy, gdy tylko wyobraziłam sobie, co mój mężczyzna musiał przeżywać na zewnątrz. Nie wiedziałam, jak chronili go przed słońcem, ale wiedziałam, że wyjście tam musiało być dla niego niezwykle bolesne.

– Inaczej niż tutaj... jaśniej.

– Słońce jest złe... Arseniy często nas ostrzegał przed nim. Ponoć wypala ludziom skórę, strasznie piecze i boli – podrapałam Dyavola po ramieniu, próbując mu pokazać, jakie uczucie opisywał mi opiekun.

– Nie.

– Nie? – zapytałam, nie ukrywając zdziwienia.

Czyżby mój ukochany był inny, niż ja? Odporny na zewnętrzny świat? Może dlatego zrobili z niego kata, jedynego w całym Podvalu?

– Wszystko tam jest... dobrze. Dlaczego mówisz, że słońce jest złe? – zmarszczył brwi.

Wytrzeszczyłam oczy, widząc, jego reakcję. Nie rozumiałam, co miał na myśli. Czy jemu Arseniy nie opowiadał o tym, co stało się z ludźmi, którzy żyli u góry?

– Przecież...

– Ninel, spójrz na mnie – złapał mnie mocniej za dłoń, a drugą ręką ścisnął mój podbródek. Zmusił mnie, abym na niego spojrzała. – Ucieknijmy stąd razem, proszę.

Po raz pierwszy faktycznie patrzyłam mu w oczy. Były piękne, naprawdę piękne. Miałam wrażenie, że są niemal tak ciemne, jak jego mundur. Pojedyncza strużka światła jednak odbijała się od nich, tworzyła zapierający w piersiach krajobraz. Miałam ochotę wystawić język i polizać jego gałkę, dowiedzieć się, jak smakuje. Tak bardzo pragnęłam wiedzieć, jak smakuje ten kolor. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej farby.

W tym momencie zrozumiałam, co powiedział. Zanim jednak zdążyłam się zorientować, co dzieje się wokół mnie. Dyavol zwinnym, ale silnym ruchem oderwał skórzane kajdanki od stołu. Złapał za moje nadgarstki i obwiązał wokół nich materiał, uniemożliwiając mi tym samym jakikolwiek ruch. Westchnęłam głośno. Musiałam się przygotować na kolejne tortury, a zdążyłam już zauważyć, że każde następne są gorsze, niż poprzednie.

Moje dłonie wciąż krwawiły, a rana na nodze i brzuchu dawała o sobie znać. Musiałam być dzielna. Nie mogłam pozwolić na to, aby mój ukochany nie wykonał zadania, które mu powierzono. Chciałam być dobrą kobietą dla niego. Tą jedyną, odpowiednią. Służącą mu w każdej sytuacji.

– Proszę cię... nie odzywaj się teraz, dopóki ci nie pozwolę. Dobrze? – szepnął. Złapał mnie za talię i podciągnął do góry. Przewiesił następnie moje ciało przez swój bark i podszedł do drzwi.

Skinęłam jedynie głową w odpowiedzi, wiedząc, że nie mogłam mu naprawdę odpowiedzieć. Chciałam z nim rozmawiać, ile się tylko dało. Jego głos był taki przyjemny. Dreszcze przebiegły przez całe moje ciało, gdy jego duże dłonie znalazły się na moich pośladkach. Nigdy wcześniej żaden mężczyzna nie dotykał mnie w tym miejscu. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.

Poczułam ukłucie w brzuchu i przyjemne ciepło między nogami, pomimo że Dyavol niósł mnie przez ciemny i mokry korytarz Podvalu.

Nigdy wcześniej nie byłam w żadnym z miejsc, przez które mnie przeprowadzał. Niektóre z nich były bardzo ciasne, inne ciemne, w jeszcze innych woda sięgała mu do kolan, a ja wyciągałam dłonie w dół, aby tylko móc jej dotknąć.

Szliśmy dość długo. Mój mężczyzna był bardzo silny. Cały czas niósł mnie, jakbym nie ważyła więcej od piórka. Z czasem jednak zmęczyła mnie ta podróż. Cały świat wirował mi przed oczami. Co chwilę musiałam patrzeć i analizować coś innego. Zaczęłam więc się wiercić, próbując tym samym dać ukochanemu znać, że chciałabym na chwilę się zatrzymać. Nie odważyłabym się jednak odezwać, dopóki Dyavol nie wydałby komendy zwalniającej. Musiałam więc być posłusznym Zekiem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro