Rozdział 15 cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anioł z fascynacją przyglądał się Zamkowi Taelis. Budowla sama w sobie prezentowała się pięknie, była istnym dziełem architektury, ale jego uwagę przykuło coś innego. Mianowicie niezwykły surowiec, z którego zbudowany był zamek. Kruszec niewiadomego pochodzenia o właściwościach łączących te charakterystyczne dla innych surowców. Oczywiście same pozytywne. Był wytrzymały niczym obsydian, a może nawet bardziej. Wyglądem nie przypominał żadnego znanego kruszcu. Sam w sobie był odporny na magię niczym dwimeryt. Rozpraszał światło w bardzo nietypowy sposób, dając spektakularny widok. Lśniący kamień był absolutnie unikalnym zjawiskiem. Anioł bardzo żałował, że nie teleportował się tutaj w celu rekrutacji do badania tego materiału.

Z ociąganiem minął kamienny łuk i podszedł do podnóża wieży. Strażnik zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu, przeszukał magicznie i dopiero wtedy pozwolił wejść do środka.

- Najniżej położona komnata po prawej- oznajmił na koniec tego żmudnego procesu strażnik. Anioł minął go i poszedł we wskazane miejsce. Przed zamkniętymi drzwiami czekało jeszcze kilka istot, głównie aniołów.

- Też przyszedłeś tutaj w sprawie przełomowych badań naukowych?- zagadnął rudowłosego anioła, licząc że rozmowa umili czekanie. Rozmówca uśmiechnął się szeroko.

- Jak wszyscy tutaj obecni- odparł rudy.- Chociaż jak dla mnie bardziej przekonujące było wynagrodzenie za te badania. Oferują naprawdę sporo forsy.

- Faktycznie- zgodził się z rozmówcą i przez chwilę poprowadził jeszcze niezobowiązującą pogawędkę.

Naukowcy pojedynczo wchodzili do środka na, jak przed chwilą usłyszał od rudego, rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy wreszcie nadeszła jego kolej, poczuł nikłe ukłucie niepokoju. Szybko się zreflektował. Przecież miał odpowiednie preferencje: kilkuletnie doświadczenie, imponującą listę osiągnięć i godny pozazdroszczenia wynik ukończenia akademii. Nie mógł nie dostać tej pracy, chociaż konkurencja była dużo, to fakt.

Po drugiej stronie drzwi zastał niewielki gabinet. Przy ścianach stały regały wypełnione po brzegi najróżniejszymi książkami. Na środku stało biurko z hebanowego drewna i obity skórą fotel obecnie zajmowany przez nieznanego mu anioła. Przed biurkiem stało krzesło. Anioł pokazał mu, żeby na nim usiadł.

- Patrick Farrell?- zapytał dla formalności.

- Owszem.

- W czym się pan specjalizuje?

- Dostarczyłem kilka dni wcześniej swoje CV...

- Ale chcę to usłyszeć z pańskich ust, chyba że ma pan z tym jakiś problem.

- Oczywiście, że nie. Specjalizuję się w szeroko pojętym zagadnieniu nadnaturalnej biologii eksperymentalnej i petrologii. Trochę mniej, ale nadal całkiem dużo wiem o geologii, mineralogii i nadnaturalnej paleontologii.

Rozmówca pośpiesznie zapisał coś na kartce.

- Ma pan jakieś doświadczenie?

Patrick z dumą zaczął opowiadać o kilku większych i znanych badaniach naukowych, jakie udało mu się doprowadzić do końca. Następnie poruszył temat laboratoriów, w których pracował. Na koniec wspomniał jeszcze o studiach i stażach. Jedyną reakcją anioła było mruknięcie i pośpieszne bazgrolenie. Dłoń mężczyzny poruszała się szybko z wyraźną wprawą, a jednocześnie były tak fantazyjne, że Farrell mógłby porównać jego notatki do abstrakcyjnych dzieł artystów amatorów. Takie wnioski wyciągnął Patrick na postawie obserwacji, bo samych notatek nie widział.

- Myślę, że na tym skończymy- oznajmił anioł, podnosząc wzrok znad kartki papieru.- Proszę nie opuszczać terenu Zamku Taelis. Wieczorem przedstawimy wyniki rekrutacji.

Patrick skinął głową i wrócił do poczekalni. Poszło mu całkiem przyzwoicie. Miał sporą szansę dostać się do tych owianych tajemnicą, niezwykle zaawansowanych, przełomowych badań. W poczekalni ujrzał rudowłosego anioła, z którym przed chwilą rozmawiał rozmawiającego z atrakcyjną anielicą. Miała włosy o dość rzadko spotykanej barwie - miodowo rdzawe. Farrell podszedł do nich. Anielica uśmiechnęła się do niego olśniewająco.

- Czy możesz wyjaśnić swojemu koledze, że nie szukam kłopotów? Podkreśliłam to wyraźnie już kilka razy, ale chyba nie zrozumiał- odparła anielica, mierząc rudowłosego wyjątkowo chłodnym spojrzeniem.

- A kto tu mówił o kłopotach? Ja tylko zaprosiłem cię na kawę. To nie musi być nic zobowiązującego...

Patrick położył dłoń na ramieniu anioła.

- Odpuść.

- Ty też przeciwko mnie?- westchnął rudy z miną cierpiętnika i przejechał dłonią po włosach.

- Przepraszam za niego. Będziemy już iść.

Anielica pokiwała energicznie głową i pożegnała się z nimi. Patrick pociągnął za sobą rudowłosego.

- Wszystko zepsułeś. Już prawie się zgodziła.

Farrell nie zaprzeczył, chociaż postawa kobiety wyraźnie wskazywała, co innego. Nie chciał się kłócić z być może przyszłym kolegą z pracy. Anioł przeważnie wolał unikać konfliktów, a zwłaszcza w pracy. W tym miejscu miał się skupić tylko i wyłącznie na badaniach. W laboratorium nie było miejsca na bezsensowne afery.

- Czy to przypadkiem nie jest sieć energetyczna?- zapytał rudy, wskazując na Azjatę otoczonego kręgiem naukowców. Ciemnowłosy opowiadał coś żywo gestykulując i wskazując na mapę poprzecinaną mniejszymi i większymi żyłkami. Miał rację, to była mapa energetyczna.

- Na to wygląda- mruknął Patrick, a potem obaj podeszli do grupy.

- Mapa energetyczna to mit- oznajmiła hardo kobieta w okularach.- Nie ma czegoś takiego jak energia. Nigdy nie udowodniono, że cię takiego istnieje.

- Około dziesięciu lat temu jakiś mag krwi opublikował o tym artykuł- odezwał się facet z dredami.- Zabrakło mu przekonujących dowodów, a artykuł był nic nie wartym śmieciem. Podobno mag stracił na to kilka lat i mnóstwo funduszy. Od tamtej pory już nikt nie traktował go poważnie.

- Nigdy o tym nie słyszałem. Muszę koniecznie go znaleźć- rzucił Azjata, a potem wrócił do mapy.- Nie widzicie? Wszystkie ważne miejsca, dajmy na przykład Zamek Taelis są położone w strategicznych miejscach. W tak zwanych źródłach, ale w tym przypadku można zauważyć coś niezwykłego. Źródło mocy zamku jest silniejsze, a dokładniej jest jednym z największych we wszystkich światach począwszy od więzienia Przeklętych i kończąc na Tael Bren. Drugim, nie mniej silnym źródłem jest to- Azjata postukał palcem w mapę utworzoną z pomocą magii.

- Plac Dracarys- mruknęła zaskakująco młoda dziewczyna. Wyglądała jak nastolatka. Miała krótkie, czarne włosy ścięte na chłopaka. Na twarzy gościł ostry makijaż. Jej ubranie również się wyróżniało. Pozostali naukowcy byli ubrani elegancko, a przynajmniej stonowanie. Dziewczyna miała na sobie czarny podkoszulek, rozkloszowaną, krótką spódniczkę i glany. W ustach miała lizaka. Tylko oczy zdradzały jej wiek. Wydawały się znacznie inteligentniejsze niż podsuwało pierwsze wrażenie.

- Dokładnie. Te dwa miejsca łączy kilka rzeczy. Oba są zbudowane z tego samego, niezwykłego kruszcu o lśniącej barwie i przede wszystkim są źródłami.

- I tu się mylisz- wtrąciła dziewczyna z lizakiem, wyciągając go na chwilę z ust.- Informacja, że są źródłami to skutek. Ten niezwykły surowiec to receptor wchłaniający magię albo to, co nazywasz energią.

Mężczyzna w garniturze wybuchnął śmiechem.

- A ty skąd to wiesz, dziecko? Wymyśliłaś naprędce historyjkę i dodałaś kilka bardziej ambitnych słów. Nie wtrącaj się w dyskusję doświadczonych specjalistów.

- To co mówi ma sens...

- To "dziecko" jak mnie nazywasz prowadziło niedawno bardzo skomplikowany projekt. Czy coś ci mówi nazwa Linex?

Garnitur spojrzał na nią z pogardą i powątpieniem. Patrick w przeciwieństwie do specjalisty "z wyższych sfer", poczuł podziw wobec tej młodej osoby. Każdy, kto interesował się petrologią, mineralogią albo geologią słyszał o badaniach Linexu, znanej firmy prowadzonej przez istoty nadnaturalne. Linex skupiał się głównie na tych dziedzinach i miał wręcz nieograniczone zasoby finansowe. Tylko właściciele firmy wiedzieli skąd je brali. Podobno była to zasługa licznych sponsorów, ale nigdy o nich nie słyszano, więc było to mocno wątpliwe. Linex był rajem dla nowicjuszy, którzy chcieli się wybić i dla kustoszy, którym brakowało dotacji. Jednak z dziesięciu ważnych projektów średnio wybierano tylko jeden. To samo tyczyło się specjalistów do pracy.

- Pracowałaś dla Linexu?- spytał rudy z podziwem.

- Pracuję, praktycznie nieustannie od dwóch lat. Zawsze byli ze mnie zadowoleni- odpowiedziała czarnowłosa z uśmiechem.

- Super!

Po wyznaniu ciemnowłosej Azjata i jego mapa energetyczna zeszli na dalszy plan. Garnitur głośno wyrażał swoje zdanie. Mężczyzna nie wierzył, że w tak znakomitej formie zatrudniono małolatę, ale został zignorowany. Dziewczyna została otoczona przez naukowców i utknęła w krzyżowym ogniu pytań. Rudy jako pierwszy zniknął w tym tłumie, zapominając o kobiecie, którą przed chwilą próbował poderwać. Tylko Patrick stał z boku. Nie widział sensu w pchaniu się do tego zbiorowiska.

W końcu z pomieszczenia, gdzie trwały rozmowy kwalifikacyjne wyszedł anioł.

- O ósmej ukarzą się wyniki. Teraz możecie iść. Dziękuję państwu za przyjście.

- Proponuję pójść do pewnej restauracji niedaleko. Mają świetne jedzenie i alkohol z najwyższej półki- odezwała się ciemnowłosa, kiedy zainteresowanie jej osobą zaczęło słabnąć.

Większość zgodnie przytaknęła. Tylko garnitur wymruczał coś gniewnie pod nosem, ale ostatecznie i tak z nimi poszedł. Zjedli obiad w, o dziwo, całkiem miłej atmosferze. Spory zostały odłożone na później, a tematy do rozmów pojawiały się same. Po przepysznym posiłku wrócili do poczekalni i tam kontynuowali rozmowy. Nie mieli nic innego do robienia, a jakoś musieli zabić czas do ogłoszenia ostatecznego składu. Patrick musiał przyznać, że każdy naukowiec z zebranej grupy się nadawał. Konkurencja była ponadprzeciętnie duża. W końcu pojawił się anioł z listą w ręku. Rozmowy momentalnie umilkły.

- Wybór był bardzo trudny. Przyszli sami najlepsi, ale potrzebujemy tylko połowy z was- powiedział strażnik beznamiętnie i zaczął czytać listę. Jako pierwszą wyczytał czarnowłosą, a przynajmniej tak wywnioskował Farrell po jej reakcji, bo jej imię gdzieś mu umknęło. Dziewczyna prawie skakała ze szczęścia i przytuliła osobę, którą miała najbliżej. Akurat był nią rudowłosy anioł, co bardzo mu odpowiadało. Potem Patrick usłyszał upragnione imię i nazwisko, swoje własne. Anioł pozwolił sobie jedynie na pełen satysfakcji uśmiech. Znał swoją wartość.

- Chyba nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać- rzuciła dziewczyna w glanach, podchodząc do niego.

- To prawda. Jestem Patrick.

- A ja Maddie, dla przyjaciół Mae.

Anioł uścisnął jej rękę. Czarnowłosa próbowała powstrzymać śmiech, ale wychodziło jej to kiepsko.

- Co cię tak bawi, Mae?

- Ten facet w drogim garniturze, który właśnie wyklina cicho, ale niezbyt dyskretnie "dziecko z Linexu".

Farrell spojrzał w jego kierunku. Musiał przyznać rozmówczyni rację.

- Muszę ci się do czegoś przyznać, Patricku. Bo widzisz, ja wcale nie pracowałam dla Linexu. Powiedziałam tak, żeby zobaczyć minę tego snoba w włoskim garniturze.

Farrell poczuł sympatię wobec dziewczyny, kiedy patrzył w jej zielone, pełne życia, lśniące z podekscytowania oczy. Miał nadzieję, że będzie mógł ją lepiej poznać. Dostrzegł w niej coś intrygującego, chociaż nie potrafił powiedzieć co.

*****

Patrick szedł razem z całą grupą wgłąb Zamku Taelis, a przynajmniej tak im mówiono. Aniołowi zdawało się, iż tunel był zbyt długi jak na korytarz w zamku. Póki co głośno tego nie powiedział, chociaż powoli kiełkował w nim niepokój.

- Już prawie jesteśmy na miejscu- powiadomił strażnik beznamiętnie. To był ten sam, który przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjne i ogłosił wyniki.

Wreszcie na końcu korytarza pojawiły się schody. Farrell poczuł wzbierającą w nim ciekawość, która momentalnie wyparła niepokój. Właściwie nie wiedział, czego miały dotyczyć te przełomowe badania z sowitą wypłatą. Musiały być bardzo ważne skoro oferowano mu pół miliona za trzy miesiące pracy.

U szczytu schodów znajdowały się trzy pary drzwi. Strażnik wybrał te po środku. Korytarz wyglądał identycznie jak każdy inny w całym Zamku Taelis. Był utrzymany w tym samym stylu - eleganckim minimalizmizmie w jasnych barwach. Farrellowi przemknęło przez myśl, że się pomylił. Pewnie dalej byli na terenie zamku. Budowla musiała być znacznie większa niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka.

Ku ogólnemu zdziwieniu, zatrzymali się w sali rodem wyjętej z renomowanej uczelni studenckiej. Po prawej stronie znajdowało się biurko utrzymane w nieskazitelnej czystości z wręcz pedantycznie idealnie ułożonymi na nim przedmiotami. Po lewej trybuny stworzone z wyściełanych jakimś materiałem krzeseł z wysuwającymi się blatami.

Patrick poczuł się jakby wrócił na studia do Oxfordu.

- Zajmijcie miejsca. Zaraz przyjdzie naukowiec, który wprowadzi was w temat projektu i przedstawi dotychczasowe postępy.

Anioł usiadł mniej więcej na środku i czekał. Nikt koło niego nie usiadł, a w sali panowała cisza. Każdy z nich chciał się w pełni skupić na projekcie, który mieli doprowadzić do końca. Wkrótce przyszedł co najmniej sześćdziesięcioletni anioł. Jego twarz była poznaczona zmarszczkami, a na głowie miał rzedniejącą, siwą czuprynę. Tylko jego spojrzenie pozostało byste i niezmiernie surowe. Przywodził na myśl emerytowanego wykładowcę, będącego w przeszłości postrachem leniwych studentów.

- Dzień dobry, szanowni państwo- odezwał się mężczyzna.- Dzisiaj pokażę wam, czego dotyczą badania, które będziecie kontynuować. Są ważniejsze niż wam się zdaje. Znacznie ważniejsze. Dzięki nim możecie uratować miliony istnień.

Pewnie chodzi o jakiś lek, pomyślał Patrick. Nie specjalizował się w tym temacie, chyba że chodziło o terapię genową.

- A teraz kto z was zgłosi się na ochotnika?

Stary profesor powiódł wzrokiem po trybunach, zatrzymując wzrok po kolei na każdym z nich. Anioła aż przeszły ciarki z powodu stopnia przenikliwości spojrzenia. W jego oczach dostrzegł coś dziwnego, czego nie potrafił bliżej sprecyzować... albo nie chciał. Zdawało się to być zbyt nierealne.

Ręka Mae błyskawicznie wystrzeliła do góry.

- Ja mogę.

- Zejdź tutaj do mnie- polecił profesor, uśmiechając się do niej ciepło.- Jak się nazywasz, moja droga?

- Maddie. Co mam zrobić?

- Pomożesz mi w prezentacji. Nie musisz wiele robić. Praktycznie nic, tylko wejdź do tego pomieszczenia za przeszkloną ścianą.

Dopiero teraz Farrell uświadomił sobie, że to, co wziął za zwyczajną ścianę było w rzeczywistości iluzją. Czar prysł, ukazując puste pomieszczenie za szybą. W pokoju nie było niczego poza dwoma parami drzwi. Trzy z czterech ścian były pokryte metalem.

Czarnowłosa podeszła do przeszklonej ściany i przyjrzała się jej uważnie.

- Kuloodporna i do tego wzmocniona magicznie?

- Zgadza się. Jak już wejdziesz zamknę za tobą drzwi na klucz, a po prezentacji ponownie je otworzę. Pomożesz mi prawda, Maddie?

Zielonooka skinęła głową i weszła do środka. Profesor zamknął drzwi na klucz, uśmiechnął się i spojrzał pytająco na dziewczynę. Odpowiedziała mu kciukiem w górę, na co jego uśmiech lekko się poszerzył. Farrell patrzył jak drugie drzwi w pomieszczeniu powoli się uchylają. Cokolwiek za nimi było, kryło się w ciemności.

- Zacznę od pokazania historii pewnej kobiety. Spójrzcie na nią. Młoda, atrakcyjna, ambitna i zakochana. Miała wszystko - zaczął profesor, a w pomieszczeniu pojawiły się trójwymiarowa projekcja kobiety. Miała gęste, brązowe, lekko kręcone włosy i śliczny uśmiech. Najpierw była pokazana w domu z rodziną, później ze znajomymi w restauracji, pubie, kawiarni i na uczelni. W każdym z tych miejsc wyglądała na szczęśliwą i otoczoną ludźmi, z którymi świetnie się dogadywała. Potem pokazano jak spotkała chłopaka w podobnym wieku. Był trochę nieśmiały i sam plątał się w swoich słowach, ale w końcu wydukał zaproszenie na randkę. Brązowowłosa chętnie się zgodziła. Projekcja przypominała komedię romantyczną w przyśpieszonym tempie. Kino, restauracja, klub, a nawet łyżwy. Kilka pocałunków z początku delikatnych i nieśmiałych, później coraz głębszych, bardziej namiętnych.- Sielanka szybko się skończyła, bo kobieta nie była tą osobą, za którą się podawała.

Szatynka okazała się wyrachowaną wampirzycą. Kusiła ich, przywabiała swoimi wdziękami, a w domu... Zabijała. Pewnego dnia trafiła na godnego przeciwnika, który wcale nie był bezbronnym człowiekiem, a aniołem. Próbował z nią porozmawiać, ale kobieta się przestraszyła. Bała się, że jej przykrywka legnie w gruzach. Zaatakowała go, kiedy niczego się nie spodziewał. Udawała skruchę i żal. Łzy spływały po jej policzkach, a kiedy mężczyzna starł jedną z nich, wbiła mu nóż kuchenny w plecy. Następnie wyciągnęła ostrze i zaatakowała ponownie. Wampirzyca wbijała nóż w jego ciało i wyciągała aż do jego śmierci. Dywan był splamiony posoką. Kobieta też. Odrzuciła ostrze. Jej oczy rozwarły się szeroko z przerażenia. Dopiero po fakcie zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Nie zdołała nic zrobić. W jej domu pojawiły się demony, anioły i wilkołaki. Pomimo protestów, zdołali ją obezwładnić i zawlec pod siedzibę Rady.

- Za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem została skazana do Przeklętych.

Członkowie Rady patrzyli na kobietę z kamiennymi minami i oznajmili wyrok. Brązowowłosa szlochała i błagała, ale członkowie Rady pozostali niewzruszeni. Wampirzyca trafiła poniżej Piekła do tuneli wydrążonych w skale. Tułała się po nich bez celu, czasem spotykając inne istoty. Mijały lata, a ona ciągle tkwiła w tym miejscu.

- Powoli zaczynała tracić zmysły. Zaczęło się od halucynacji.

Czuła głód, którego nie mogła zniwelować - nie miała kłów. Kilka razy ujrzała przemykające w nikłym, niegasnącym blasku sylwetki rodziny i przyjaciół. Wolała ich, prosząc aby zostali. Nigdy się nawet do niej nie odwracali. W końcu zaczęła rozmawiać ze skałami, była świecie przekonana, że jej słuchają i nawet odpowiadały. Po bliżej nieokreślonym czasie dotarła pod kopułę samotnej wieży. Niemal popłakała się z ulgi, ale ta ulga szybko zniknęła.

- Dzieci Światła zaatakowały Przeklętych, żeby oczyścić świat ze zła w ich mniemaniu.

Dziesiątki o ile nie tysiące szkarłatnych płaszczy teleportowały się poniżej Piekła. Ciskały złocistymi płomieniami na prawo i ledwo. Przeklęci krzyczeli z bólu, a jednak nie umierali. Nie mogli umrzeć póki trwała ich kara. Ich skóra była zwęglona, a oczy spływały po czarnych policzkach.

- Dzieci Światła nie wiedziały, że ich ogień może przynieść nieoczekiwane konsekwencje, oczywiście tylko u Przeklętych.

Po kilku długich chwilach płomienie zgasły. Dzieci Światła patrzyły na to ze szczerym zaskoczeniem.

- Doszło do mutacji. Fizycznej i psychicznej. Przeklęci stali się odporni na magię, z ich pleców wyrosły odnóża, a oczy zaczęły lśnić nienaturalnym karmazynowym blaskiem. Ale najstraszniejsze zmiany zaszły w ich psychice. Są nieodwracalne. Spójrzcie na Maddie.

Trójwymiarowa projekcja zniknęła. Znowu widać było tylko czarnowłosą, pusty pokój i zionący czernią korytarz za drzwiami. Rozległ się odgłos kroków i do pomieszczenia na wpół wszedł, na wpół wtoczył się mutant. Z pleców wyrosły mu robacze odnóża, przebijając skórę. Oczy lśniły upiornym blaskiem i czaił się w nich obłęd. Czyste, niezmącone niczym szaleństwo. Mae zaczęła się cofać, kompletnie przerażona.

Patrick błyskawicznie wstał.

- Wypuść ją albo zakończ prezentację! Już rozumiemy!

Profesor się tylko zaśmiał i pokręcił głową z dezaprobatą. Anioł utwierdził się w tym, co wcześniej ujrzał. Absolutną bezwzględność.

- Jeśli chcesz, to do niej idź. Uratuj ją, o ile potrafisz.

Farrell rozwinął skrzydła i podleciał do drzwi. Nie zastanawiał się, tylko działał. Nie potrafił patrzeć na strach zielonookiej. Stary profesor rzucił mu klucze. Anioł złapał je w locie i pośpiesznie zaczął otwierać drzwi. Ręce mu się trzęsły, dlatego dopiero po kilku próbach trafił do dziurki. Zobaczył, że bestia skoczyła ku czarnowłosej, która nie miała gdzie się cofnąć - była przyparta do ściany. Patrick wskoczył pomiędzy mutanta, a dziewczynę. Zatoczył się, a ból rozszedł się po jego ciele. Krew tryskała z ran. Upadł na posadzkę, mając w ustach metaliczny posmak krwi.

- Już wiecie czym jest cel projektu?- zapytał stary profesor z uśmiechem. - Musicie znaleźć sposób, żeby kontrolować te stworzenia. Mają być bezwolnymi marionetkami. Jeśli wam się to nie uda, skończycie jak oni.

Patrick usłyszał krzyk czarnowłosej, a później ujrzał nad sobą wykrzywioną obłędem twarz mutanta. Poczuł ostre zęby wgryzające się w ciało i ogarnęła go ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro