•Rozdział 1•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dalej miała oczy zamknięte, czekając na to, co wydawało się być nieuniknione. Usłyszała dźwięk ocierania się o siebie ostrzy, wtedy uchyliła jedną z powiek. Zobaczyła przed sobą dobrze zbudowanego chłopaka o biało-czarnych włosach, ale tylko tyle była w stanie zobaczyć, bo stał do niej tyłem.

- Znowu chcesz...Zabić...Bogu ducha... Winną istotę? - Spytał, przerywając, gdyż był bardziej skupiony na odpieraniu ataków ze strony ciemnowłosego.

- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, jesteście na moim terenie!

- Racja! - Opuścił garde - No to my uciekamy! Pa pa!

Pseudo bohater przerzucił sobie Nane przez ramię niczym worek kartofli i zaczął uciekać, dezorientując swoją głupotą i lekkomyślnością, psychopatycznego nastolatka.

Po półgodzinnym biegu wreszcie przystał, byli już poza tym ciemnym i smutnym miastem, które otaczała wysoka, stara siatka. Odstawił dziewczynę i chwilę jej się przyjrzał.

- Człowiek? - Wymamrotał jakby sam do siebie - Skąd się tutaj wzięłaś?

- Um...Ja... - Otrzepała ubranie z niewidzialnego kurzu - Chciałam schować się przed burzą. - Wytłumaczyła krótko.

- Przed burzą... - Pokiwał głową, ale nagle jakby go olśniło - W innym świecie?!

Nie rozumiała go. "Inny świat". Co to znaczyło? Czy nie byli w tym samym? W końcu ojciec wiele razy powtarzał jej, że na zewnątrz jest niebezpiecznie, a tutaj właśnie tak było.

- No...Nie mam pojęcia gdzie jestem, pierwszy raz w ogóle wyszłam na dwór. - Przyznała szczerze, dziwiąc chłopaka jeszcze bardziej.

- Pierwszy raz? Jesteś więźniem? - Dopytywał, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej.

- Nie. - Pokręciła głową - W sumie to nie wiem, kim jestem. - Wzruszyła ramionami - Uciekłam z domu, bo ojciec nie pozwalał mi wychodzić. Potem była burza, a ja chciałam się schować. Weszłam do jakiegoś budynku i nagle bum, spadam w dół, aż wylądowałam w duuużej siatce! - Zaczęła, żywo gestykulując dłońmi.

Chłopak cicho zaśmiał się pod nosem.

- Masz zabawny styl mówienia, ale twoja przypadłość też wydaje się śmieszna. Nie da się ot tak trafić do naszego świata. - Pstryknął palcem - Nie możesz być człowiekiem w takim razie.

- Czyli czym jestem? Wróżką? - Użyła swojego sarkastycznego tonu.

- Może. - Tym razem to on wzruszył ramionami.

- Wróżki nie istnieją. - Skrzywiła się.

- Tak? - Jego usta wygięły się w uśmiechu - W takim razie muszę chyba cię z paroma zapoznać. Chodź.

Położył dłoń na jej plecach i delikatnie pchnął, by zaczęła iść. Podczas spaceru, kraina szarości powoli zaczęła przybierać kolorowe barwy. Aż w końcu zatrzymali się na granicy ciemności i jasności, czerni i bieli. Złotooki chłopak bez problemu przeszedł ową granice, jednak był pewien problem.

- Aić. - Syknęła, gdy odbiła się od przezroczystej ściany.

Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Przeszedł na ciemną stronę i łapiąc ją za nadgarstek, zaczął ciągnąć, jednak jasna strefa nie pozwalała jej przekroczyć granicy.

- Co jest, do cholery? - Wciąż starał się przeciągnąć ją na swoją stronę.

- Przestań...To boli. - Wyrwała nadgarstek, przyciskając go do swojej klatki piersiowej.

Wiedział, że nie mógł jej zostawić samej, zginęłaby szybciej niż mogło się wydawać. Ale nawet jeśli dałby jej broń, nie miał pewności, że go nie zaatakuje.

- Chyba wiem, dlaczego nie możesz przejść na naszą stronę. - Zrobił minę myśliciela - Czy kiedykolwiek odczuwałaś strach?

- Um...Nie?

Po jej niewinnej minie stwierdził, że mówi prawdę. Odgarnął włosy do tyłu i wziął głęboki wdech.

- To będzie ciężko. Wiesz...Jakby ci to wytłumaczyć, tak...Krótko... - Zerknął na jaśniejszą stronę świata - Do świata bohaterów mogą wkroczyć tylko ludzie, którzy znają uczucie strachu. Natomiast osobniki nie będące zaznajomione z tym stanem, mogą przebywać tylko w świecie...Mar.

- Mar? - Dopytała, nie bardzo rozumiejąc.

- No wiesz...Nocna Mara...Czarny charakter...Zło wcielone. Kumasz?

- Ale przecież czarny charakter też może odczuwać ten cały strach. - Powiedziała, krzywiąc się - Starasz się mnie oszukać?

- Nie, wręcz przeciwnie! Staram się to jak najlepiej wytłumaczyć.

- No to skoro ja nie mogę wejść do twojego świata, ty wejdź do tego, w którym jestem ja.

- I tu mamy mały problem. - Spojrzał na minutnik - Zostało mi dwie minuty czasu, wtedy muszę wrócić do swojego świata, inaczej mogę zginąć.

Cofnął się kilka kroków i nagle jego zegarek zaczął pikać. Miało oznaczać to wyzerowanie czasu poza swoim terenem, a rozpoczęciem odliczania do ponownego pozwolenia na jego wejście.

- Cholera i po ptakach. - Opuścił dłonie wzdłuż ciała z cichym plaśnięciem - Posłuchaj mnie uważnie, musisz znaleźć magazyn z bronią, niestety, ale nie wiem gdzie dokładnie jest. Jeśli do niego dotrzesz i zdobędziesz broń, musisz uzbroić się najbardziej jak tylko możesz, ale nie przesadnie, bo będzie ci za ciężko. Wtedy tutaj wrócisz, ja za ten czas spróbuję przyprowadzić tu moich przyjaciół, na pewno ci pomogą.

Odbiegł, zostawiając ją samą sobie. Chciała wyjąć z plecaka scyzoryk, ale...

- Huh? - Zauważyła, że nie ma plecaka - Gdzie on jest? - Zaczęła rozgadać się wokoło.

Wtedy uderzyły w nią wspomnienia sprzed kilkudziesięciu minut, kiedy tajemniczy białowłosy ją uratował. Przetarła twarz dłońmi i odwróciła się plecami do granicy, a następnie zaczęła iść przed siebie, w stronę skąd uciekła. Musiała odzyskać plecak, miała tam rzeczy, które były jej potrzebne do przeżycia, głównie jedzenie i picie.

Chodziła między szarawymi budynkami, poszukując ślepego zaułka, w którym powinna leżeć jej zguba. Wokoło trwała cisza, niepokojąca cisza. Zdjęła z nadgarstka gumkę do włosów i związała nią pasma, robiąc kucyka.

Koniec końców trafiła do wpół zawalonego budynku, do którego oczywiście weszła. Zobaczyła mnóstwo skrzynek i metalowych szaf. Było to prawdopodobnie miejsce, o którym mówił bohater. Otworzyła pierwszą metalową szafę, a w środku znalazła czarne mundury, posiadające wszyte wzmocnienia na kolanach, łokciach i klatce piersiowej.

Wzięła jeden z nich i po chwili namysłu, chowając się za większą, wolno stojącą szafą, założyła go. Był bardzo obcisły, ale dało się oddychać. Przez całe swoje życie chodziła w spódniczkach i koszulach, więc uniform był dla niej czymś nowym, innym i na pewno fajnym.

Rzucając gdzieś na bok stare ciuchy, przeszła do dalszych szaf. Znalazła tak wojskowe, ciężkie buty, prac grube rękawice. Wszystko ubrała, dopełniając strój. Na koniec podeszła do skrzynek.

Otworzyła wpierw drewnianą, należącą do tych zdecydowanie mniejszych. Tam znalazła granaty, zarówno te wybuchowe, jak i ogłuszające czy dymne. Rozejrzała się za jakimś plecakiem, a znalazła go po kilkunastu minutach poszukiwań.

Zapakowała kilka z nich ostrożnie do środka, choć tak naprawdę nie wiedziała, co bierze. Ciekawość wzięła górę. Otworzyła większą, tam znalazła multum noży wojskowych, a gdy otworzyła największą, jej oczy zabłyszczały.

Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie wzięła najmasywniejszej broni. Z trudem ją podniosła, ułożyła jedną dłoń niedaleko lufy z tłumikiem, a drugą tuż przy kolbie, a jej palec znalazł swoje miejsce na spuście.

Kiedy oglądała ją z zaciekawieniem, ta nagle zaczęła błyszczeć niebieskim, bladym światłem. Jej dłonie zaczęły podrywać się czymś w rodzaju fluorescencyjnych tatuaży w kolorze granatu, od opuszków palców, aż do ramion.

- Ale ekstra... - Szepnęła zachwycona i uśmiechając się, zaczęła udawać, że celuje do niewidzialnych przeciwników - Puf!

Śmiała się, mając z tego niezłą frajdę. Aż do momentu, w którym nie odwróciła się, a bronią nie zaczęła celować do zakapturzonego psychopaty.

- Pif... - Wydusiła z siebie, a mina jej zrzedła - ...Paf...

- Co robisz w moim magazynie? Życie ci niemiłe, złodziejko? - Spytał o dziwo spokojnie.

Stała w miejscu mając nadzieję, że jeśli się nie poruszy, to on przestanie ją widzieć. Niestety to nie był koncert życzeń, a on gotowy był ją zabić w każdym momencie, chociaż można było się kłócić, które z nich bardziej było na przegranej pozycji.

Z początku jej nie poznał, nowe ubranie, rozpuściła swoje czarne włosy, a dzięki nowej broni, jej oczy otaczał błękit.

- Nie mogę wejść na jasną stronę tego świata... - Powiedziała spokojnie, patrząc na broń w jej dłoniach - Więc muszę jakoś przeżyć tutaj.

Wydawać się mogło, że przez chwilę na jego twarzy widniał szok. Potrząsnął delikatnie głową, a jego twarz znów przybrała ten psychopatyczny wyraz.

- Ty chyba nie wiesz o czym mówisz, nędzna bohatereczko. - Wywarczał - Jak śmiesz robisz robię z tego żarty?!

Cofnęła się o krok, gdy na nią krzyknął. Nieoczekiwanie pociągnęła za spust broni, a potem poczuła potężny odrzut. Granatowe światło zatrzymało się na środku pomieszczenia, gdy ona oraz ciemnowłosy chłopak zostali przyparci do ściany po przeciwnych stronach pomieszczenia.

Wtedy jakby instynktownie, dotknęła palcem lufy broni, a światło eksplodowało, rozchodząc się na boki. Przyparło ją do ściany jeszcze bardziej, przez co zaczęła tracić oddech. Usłyszała trzask, a wtedy ściana wraz z resztą budynku, osunęła się.

Położyła się na ziemi i zakryła głowę dłońmi, broń leżała obok niej. Słyszała spadające z wysokości gruzy, jednak nie poczuła nawet kamyczka, który mógłby jej dotknąć. Kiedy nastąpiła cisza, powoli podniosła głowę, rozglądając się ostrożnie na boki.

Obserwowała podejrzaną, lepką maź, która utworzyła nad nią kształt kopuły. Dotknęła jej palcem, a wtedy kolor dziwnej substancji pokrył jej dłoń. Czuła przyjemne mrowienie.

- Co ty zrobiłaś?!

Odwróciła głowę w stronę chłopaka który również był pod podobną kopułą.

- I co to jest?! - Maź zaczęła ograniczać mu ruchy - Zdejmij to! Natychmiast!

- Ale...Jak? - Przekrzywiła głowę w bok.

- Jak to, jak? - Spojrzał na nią zdziwiony.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro