•Rozdział 9•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Po raz kolejny zabieram nowego ze sobą. - Mruknęła, patrząc na leżącego na ziemi Bokuto - Naucz się w końcu walczyć.

- Ja potrafię walczyć, to ty jesteś jakimś nadludzkim potworem!

Spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- W końcu należę do Mar. Mary są potworami. - Powiedziała, po czym odwróciła się i odeszła ze skrępowanym linkami chłopakiem.

~

Nana posadziła chłopaka przed schodami prowadzącymi do tronu Króla. Sama klęknęła na jedno kolano i oddała mu należyty szacunek, jakiego od niej wymagał.

- Pokłoń się. - Burknęła do nowo przybyłego, który siedział na swoich kolanach i zastanawiał się, co ma ze sobą zrobić.

Niepewnie się pochylił, co chwilę zerkając na Akaashiego.

- Burūkuīn, możesz wstać.

Nana podniosła się powoli, a towarzyszył jej stukot zbroi. Zakryła usta dłonią, gdy przeciągle ziewnęła. Ostatnimi czasy zarywała porządnie nocki, co nie było dla niej zbyt korzystne, a szczególnie gdy w grę wchodziło tachanie ciężkiej zbroi, miecza, kilku sztyletów i dużo pracy fizycznej. Jednym słowem, nie czuła się zbyt dobrze, ale z drugiej strony nie mogła odmówić rozkazu Króla.

- Burūkuīn? - Akaashi spojrzał na nią spod gęstych rzęs - Wszystko dobrze?

Chciała potwierdzić, ale język uwiązł jej w gardle. Opuściła dłoń z mieczem i zmrużyła oczy, biorąc parę wdechów. Pokręciła przecząco głową.

Akaashi podniósł się powoli do góry i zszedł do niej. Położył dłoń na jej ramieniu i przyjrzał się twarzy nastolatki. Nie wyglądała dobrze, była cała blada, do tego posiadała parę ran ciętych, które dostrzegł dopiero z bliska.

- Zdejmij zbroje, przebierz się w wygodne ciuchy i odpocznij, ktoś inny zajmie się nowym i armią. - Nakazał.

- Królu... - Zaczęła przyciszonym głosem - Przecież to ja miałam zajmować się armią...

- Nie wykluczam cię przecież z tego stanowiska, po prostu nakazuje ci, byś zrobiła sobie przerwę.

Spuściła wzrok, cichutko wzdychając. Nie chciała przerwy, równej dobrze byłaby w stanie pociągnąć jeszcze te kilka dni, żeby nie pokazywać słabości. Dużo rozmawiała z medyczką, która również mieszkała w zamku Akaashiego. Powtarzała jej, że Król ceni wytrwałych i silnych ludzi, ale Nana widocznie wzięła to zbyt dosłownie.

Jej organizm nie był przyzwyczajony do tak wielkiego wysiłku, nawet po roku czasu podobnej pracy. Była drobnej postury i choć ujawnienie się tajemniczych znaków miało wiele zastosowań, to wciąż była osobą słabszą od wielu innych stworzeń.

Nieoczekiwanie poczuła nagłą chęć położenia się. Usiadła na podłodze i podpierając się o miecz, próbowała jakoś opanować oddech. Akaashi przyglądał jej się z delikatnym zaniepokojeniem.

- Zaraz wstanę...Po prostu nogi mi zdrętwiały. - Wyszeptała i zaczęła się zsuwać w dół.

Akaashi złapał za jej nadgarstek w ostatnim momencie, mało brakowało, a przejechałaby twarzą po ostrzu i zrobiłaby sobie krzywdę. Pociągnął ją w swoją stronę i położył na ziemi, a gdy się wyprostował, poprawił pelerynę i zawołał medyczkę. Ta gdy tylko przybiegła, zadeklarowała, że zajmie się Naną i obydwie zniknęły za wrotami.

Akaashiemu pozostało tylko zająć się nowo przybyłym w zastępstwie za Nane.

~

- Czujesz się już lepiej? - Czerwonowłosa medyczka przetarła czoło Nany wilgotnym ręcznikiem.

- Tak...Dziękuję za opiekę. - Odpowiedziała, uchylając powieki.

- Nie wstawaj. - Medyczka przycisnęła barki Nany do łóżka - Masz gorączkę i zawroty głowy, wstawanie to najgorsze, co możesz w tej chwili zrobić.

- Ale przecież nie mogę ciągle leżeć.

- Jeśli zajdzie taka potrzeba, będziesz leżeć kilka dni. - Rzekła chłodno - Moim obowiązkiem jest cię wyleczyć, więc nie stwarzaj proszę problemów i leż w spokoju. Król nie jest jakąś sierotą, nawet bez swojej prawej ręki potrafi wiele zrobić.

*tymczasem na zewnątrz*

- Jeśli nie będziecie się mnie słuchać, zabije was wszystkich! - Warknął wściekły Akaashi, który ledwo dawał radę ogarnąć czterdziestu mężczyzn, a co dopiero kilkutysięczną armię, która czekała na przeszkolenie.

Złapał się za głowę i usiadł na głazie, zastanawiając się, która wizja śmierci dla tych idiotów będzie najodpowiedniejsza. Siedział tak jeszcze około pół godziny, aż przed swoimi stopami nie zobaczył skórzanych, czarnych czubków kozaków. Podniósł głowę, patrząc na Nane.

- Czy ty czasami nie miałaś odpoczywać? - Spytał podejrzliwie.

- Najmocniej przepraszam, Burūkingu. - Medyczka wyłoniła się, zwracając do Króla.

Momentalnie mina Akaashiego z łagodnej stała się zdenerwowana. Zmrużył oczy i podchodząc do kobiety, złapał ją za gardło.

- Kto udzielił ci zgody, by mnie tak nazywać? - Wywarczał.

Nana przyglądała się temu ze spokojem. Zasiadła na wcześniejszym miejscu Króla i zaczęła kaszleć, przykładając do swoich ust dłoń zaciśniętą w pięść. Ciemnooki spojrzał na nią przez ramię.

- Miałaś zostać i wyzdrowieć, czego nie rozumiesz w tak prostym rozkazie? - Kucnął przed nią.

- Wiem, że nie masz cierpliwości do innych. - Podniosła wzrok na chłopaków, którzy niedaleko nich się wygłupiali - Więc nie chce ich zostawiać z tobą, mógłbyś podjąć się wielu pochopnych czynów. A to nie byłoby dobre, w końcu za około dwa lata wybuchnie wojna, a nasz świat musi być przygotowany na odparcie ataku ze strony bohaterów.

Czarnowłosy westchnął i wyprostował się, patrząc w dół na niebieskooką.

- Rozumiem. Masz rację. - Przyznał z lekkim wahaniem słyszalnym w głosie - Możesz robić, co chcesz, ale ja nie mam zamiaru pilnować cię, jak dziecka.

- Oczywiście. - Skinęła mu głową i wstała, przechodząc parę kroków.

Odchrząknęła parokrotnie i przekrzywiła głowę w bok, przez co dało usłyszeć się kilkukrotne strzelenie jej karku. Na jej ciele pojawiły się błękitne znaki, do których obeności zdążyła się już przyzwyczaić.

- Pododdział! - Podniosła głos, a wszyscy, którzy do tej pory byli zadowoleni i roześmiani, momentalnie zesztywnieli.

Spojrzeli na dziewczynę i czym prędzej ustawili się w szeregu. Nana przeleciała wzrokiem po każdym z nim, jej oczy były zmęczone, dało się to zauważyć na pierwszy rzut oka.

- Królu... - Zwróciła się do Akaashiego, wciąż stojąc prosto - Możesz się wygodnie rozsiąść i odpocząć. Ja zajmę się resztą. - Uśmiechnęła się blado.

***********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro