3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Virginia poprawiła sobie kapelusz na głowie, po czym ze spokojem odczepiła kolejny pokeball.
- Jednakże kolejny mój pupilek nie będzie już taki łaskawy dla twoich pokemonów. Jeszcze się przekonasz, jaką siłę skrywają w sobie ziemne pokemony.
Rzuciła w górę pokeball i zawołała:
- Pokaż się!
O pole walki grzmotnął kolejny potężny stwór i Alisa rozwarła szeroko oczy ze zgrozą. Po sali potoczył się głośny ryk rhyhorna, który prychnął z nozdrzy i potarł kopytami o ziemię, gotując się do ataku. Alisa zadrżała i od razu przed jej oczami mignęło wspomnienie starcia z rhyhornem w lesie, gdy omal nie zginęła. Ręce zaczęły jej się trząść ze strachu i poczuła jak oblewa ją zimny pot po plecach. Szczególnie, że rhyhorn Virgini wyglądał na jeszcze większego i groźniejszego niż jego dziki krewniak. Momentalnie pobladła na twarzy i cała wcześniejsza pewność siebie uleciała w jednej sekundzie.
- Vivillon! - Pisnął głośno w jej stronę vivillon i Alisa drgnęła spoglądając na niego. Vivillon patrzył na nią z bojowym wyrazem na pyszczku i skinął głową. Alisa od razu zrozumiała, że pokemon próbuje dodać jej tym otuchy i jednocześnie daje do zrozumienia, że chce dalej walczyć. Bez względu na przeciwnika. W końcu młoda dziewczyna zacisnęła mocno usta i trzepnęła samą siebie w policzki dłońmi. Wyprostowała się odpędzając od siebie strach. No przecież. Ufała swoim pokemonom, a one ufały jej. To oczywiste, że będą walczyć do końca. Łączyła ich silna więź, a jeszcze dużo trenowali na ten dzień. Nie poddadzą się przecież teraz tak po prostu.
- Aliso, czy chcesz wymienić pokemona? – Zapytała Ricka, obserwując uważnie przebieg meczu.
Ta uniosła hardo głowę.
- Nie. Zostaję przy vivillonie.
Virginia uśmiechnęła się szerzej, spodziewając się tej decyzji.
- Świetnie. A więc walczymy dalej. Twój ruch, kochana!
Alisa skupiła się w sobie i rzuciła komendę.
- Vivillon, paraliżujący proszek!
Ten pisnął przytakująco i poleciał na rhyhorna. Ten widząc nadlatującego owada prychnął pogardliwie. Ryknął i wierzgnął kopytami. Na ten ruch oderwały się małe kawałki ziemi, i gdy proszek vivillona opadł na dół, atak rhyhorna od razu go odepchnął, a on sam natychmiast zrobił unik.
- Rhyhorn! Szarża, a potem kamienny deszcz! - Zawołała Virginia.
Potężny nosorożec popędził błyskawicznie na vivillona i skierował w jego stronę róg.
- Unik! - Wrzasnęła Alisa.
Róg rhyhorna musnął o włos vivillona, który obniżył lot, by zrzucić proszek, ale natychmiast zatrzepotał skrzydłami wbijając się w górę. Jednakże nim się obrócił z powrotem, już rhyhorn wykonał drugą komendę. Grzmotnął o ziemię kopytami i nagle, jakby z sufitu, posypała się gromada grud ziemi. Vivillon tym razem nie był w stanie uniknąć tego ataku i grudy gwałtownie zwaliły się na delikatne skrzydła pokemona. Vivillon, już osłabiony wcześniejszą walką, runął na ziemię z hukiem.
- Nie!! - Krzyknęła przerażona Alisa.
Vivillon już się nie podniósł, a jego piękne skrzydła były w strzępach. Dziewczyna przytknęła dłonie do twarzy z rozpaczą, a Ricka chwilę odczekała, po czym ponownie uniosła rękę.
- Vivillon jest nie zdolny do walki. Rundę wygrywa liderka sali.
Na te słowa rhyhorn Virgini pogrzebał bojowo kopytami o ziemię, a sama liderka uśmiechnęła się ze spokojem. Alisa uniosła pokeball i z goryczą, ciskającą jej w gardle, szepnęła:
- Vivillon, powrót.
Gdy pokemon znalazł się we wnętrzu kapsuły, dziewczyna oderwała z pasa ostatni pokeball i popatrzyła na niego czując jak znów oblewa ją stres.
- Wszystko w twoich rękach, mała.
Uniosła pokeball, po czym ten otworzył się.
- Eevee! - Pisnęła wesoło Lily, stając raźno przed rywalem.
Virginia rozpromieniła się na widok malutkiego eevee.
- Czekałam na ciebie. To będzie pasjonująca walka.
Alisa uśmiechnęła się.
- Bez odznaki nie wyjdziemy stąd, Virginio!
Ta zaśmiała się.
- Pokażcie mi na co was stać, dziewczyny!
Alisa przybrała wojowniczą postawę, a w jej ślady poszła i Lily, która wpatrywała się uważnie w rhyhorna. Ten tylko prychnął dumnie i odpowiedział jej równie walecznym spojrzeniem.
- Lily, szybki atak! - Zawołała Alisa i eevee pognał błyskawicznie na przeciwnika.
Ten stał w miejscu do ostatniej chwili, aż Virginia rozkazała:
- Unik i szarża!
Rhyhorn ryknął nieznacznie i prędko odskoczył przed biegnącą Lily. Lisek wyminął go, a tymczasem rhyhorn sam pognał na malucha opuszczając róg.
- Lily! Uważaj na róg!
Lily pisnęła i skręciła gwałtownie. Przez chwilę oba pokemony dosłownie goniły się po całym boisku, ale rhyhorn był bardzo szybki i pomimo ciężkiego ciała, prawie dogonił maleńkiego eevee. Alisa zorientowała się, że zaraz ostry róg dosięgnie jej podopieczną, więc zawołała:
- Ochrona! Prędko!
Lily znów pisnęła i stanęła w miejscu. W ułamku sekundy przywołała półprzeźroczystą tarczę i osłoniła się przed rywalem, który w tym momencie grzmotnął rogiem prosto w ową osłonę. Rhyhorn ryczał cały rozwścieczony orientując się, że nie może się przebić, a Lily zaciskała mocno zęby, starając się wytrzymać potężną siłę pokemona. Virginia zmarszczyła mocno brwi w skupieniu i wydała kolejną komendę:
- Rhyhorn, użyj kamiennego deszczu, by zerwać tą ochronę!
Stwór ryknął, po czym na chwilę cofnął się i wykonał atak. Znów z góry posypał się wielki grad twardych jak kamienie grud ziemi i Lily została zbombardowana nimi w jednej chwili. Pisnęła rozpaczliwie i wzmocniła jeszcze swoją tarczę, ale ta migotała i zaczęła pękać. Alisa zacisnęła pięści na ten widok i znów była zmuszona wycofać Lily.
- Unik, Lily! Uciekaj!
W tym momencie migocząca osłona rozleciała się i nim Lily uciekła, jeszcze kilka grud zdążyło porządnie pokiereszować jej futro.
- Prędkość! Pełna moc!
Usłyszała głos swojej trenerki i zawróciła w biegu. Podskoczyła raźno i wystrzeliła w rhyhorna kaskadę gwiazdek. Atak zderzył się z lecącymi jeszcze grudami ziemi, po czym uderzył w twardy pancerz pokemona. Choć nosorożec mocno to odczuł, potrząsnął tylko głową i prychnął z pogardą.
Virginia chwyciła swój kapelusz i uśmiechnęła się.
- Nieźle, ale czas to zakończyć. Rhyhorn! Trzęsienie ziemi!
Pokemon ryknął jeszcze głośniej, po czym z całej siły rąbnął kopytami o podłogę boiska. Alisa poczuła gwałtowne głębokie wstrząsy i nagle ziemia zaczęła pękać i wyrzucać w powietrze tabuny piasku. Przez całą długość pola walki zaczęła pędzić wielka wyrwa. Eevee stanął w miejscu całkowicie zaskoczony i nim Alisa zdążyła wydać komendę, już wyrwa uderzyła z pełną siłą w małego pokemona, na co ten aż został wyrzucony w górę. Lily przeleciała z piskiem kilka metrów, po czym gwałtownie spadła. Dopiero teraz atak rhyhorna zatrzymał się, ale jeszcze gromady popękanej ziemi rozsypały się dookoła. Alisa wybałuszyła oczy szeroko, nie mogąc uwierzyć w to, co zaszło. Lily leżała drżąc na całym ciele i szybko oddychała, a rhyhorn przybrał z powrotem bojową pozę, w każdej chwili gotów, by znów popędzić z szarżą na mniejszego przeciwnika. Alisa podbiegła ze strachem na twarzy do Lily, a w tym czasie Ricka uważnie obserwowała eevee, by upewnić się czy może jeszcze walczyć, czy to już koniec. Również Virginia spoważniała i wstrzymała na chwilę swojego rhyhorna czekając.
Alisa uklękła przed przyjaciółką.
- Lily... Dasz radę jeszcze walczyć?
Eevee zadrżał jeszcze bardziej i bardzo powoli uniósł głowę. Ale wciąż mocno odczuwał efekt trzęsienia ziemi. Czuł jak całe jego drobne ciało paliło niczym ogień, ale próbował stanąć na nogi. Jednakże natychmiast kolana mu się ugięły i opadł na ziemię z powrotem. Alisa zacisnęła usta rozumiejąc, że atak rhyhorna był tak potężny, że Lily i tak cudem nie straciła przytomności. Szepnęła do niej, pogodzona ze sytuacją:
- Lily, jeśli... nie możesz już dalej walczyć, nic nie szkodzi. Nie będę zła. Dobrze się spisałaś, mała. Jestem z ciebie bardzo dumna.
Uśmiechnęła się, na co Lily spojrzała na nią szeroko rozwartymi, brązowymi oczami.
- Będą jeszcze inne walki o odznakę. Nie musimy wygrać właśnie dziś. Ani jutro. Nie będę cię zmuszać – Dodała jeszcze ze spokojem Alisa – Wiem, że dałaś z siebie wszystko. Jesteś najdzielniejszym eevee, jakiego znam.
Lily wpatrywała się w nią uważnie i w tym momencie poczuła jak jej małe serduszko zabiło mocniej. Brązowe oczy rozbłysły jasno i pisnęła cicho:
- Eevee...
Nagle z jej grubego, futrzanego kołnierza wynurzyła się jakaś błękitna wstęga, która dotknęła delikatnie dłoń Alisy. Ta spojrzała na to zaskoczona. Lily lekko jakby się uśmiechnęła i nagle rozbłysła niemal oślepiającym, błękitnym blaskiem. Alisa natychmiast poderwała się na nogi i odsunęła, jeszcze bardziej zdumiona. Na jej oczach Lily właśnie zaczęła ewolucję. Całe jej ciało świeciło magicznie, zwiększyło swoje rozmiary i zmieniało kształt. Aura ewolucji zamigotała szaleńczo i potoczyła się po boisku i już po chwili zamiast maleńkiego eevee stał zupełnie inny pokemon. Lisopodobne stworzenie o pięknym, różowo-białym futrze i różowym ogonie. Na szyi oraz przy jednym uchu widniały biało-różowe kokardy, spod których wystawały długie, futrzane wstęgi. Poza tym oczy pokemona były teraz jasnoniebieskie i błyszczały jakimś mistycznym blaskiem. Alisa szepnęła zupełnie zszokowana:
- Łał... Lily...
Pokemon pisnął melodyjnym głosem:
- Sylveon!
Alisa sięgnęła do swojej kieszeni i wyjęła szybko pokedex. Nakierowała nim na Lily, po czym pokedex oznajmił:
- Sylveon, Pokemon Więź. Typ baśniowy. Ewoluuje z eevee. W czasie wędrówki czule oplata ramię swojego trenera czułkami przypominającymi wstęgi.
Alisa wciągnęła głęboko powietrze, wpatrując się w piękną sylveon. Nie miała pojęcia, że eevee ma taką formę. Z tego co pamiętała, typ baśniowy to jedyny taki rodzaj pokemonów, który został po raz pierwszy odkryty właśnie w Kalos, dlatego stąd one pochodzą. Od samego początku zastanawiała się, w co ewoluuje Lily, ale tego zupełnie się nie spodziewała...
Pochyliła się i ostrożnie dotknęła futerko sylveon.
- Ale jesteś teraz piękna... Lily, jesteś naprawdę niesamowita.
Pogłaskała ją, na co Lily pisnęła znów wesoło, a jej długie wstążki zafalowały. Nagle z drugiego końca boiska rozległy się oklaski i Alisa poderwała głowę. Virginia uśmiechała się szeroko i klaskała w dłonie z uznaniem.
- Gratuluję, Aliso. Masz wyjątkowego pokemona. Chylę czoła. To rzadki widok, by pokemon wyzywającego nagle ewoluował w trakcie walki. A to oznacza, że twój mały eevee naprawdę bardzo się przejął tą walką.
Alisa uśmiechnęła się szeroko z dumą i znów popatrzyła na Lily, nie mogąc przestać się zachwycać jej piękną, emanującą mistycznością formą.
- Ale nasz mecz wciąż trwa – Dodała Virginia – Jaka jest twoja decyzja, Aliso?
Dziewczyna wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Lily, która od razu skinęła głową zgodnie, po czym odparła:
- Oczywiście, że walczymy dalej. Skoro Lily jest teraz znów w pełni sił, nic już nie stoi nam na przeszkodzie!
Liderka uśmiechnęła się szerzej.
- Doskonale, liczyłam, że tak powiesz. Ricka, kontynuujemy mecz!
Ricka skinęła głową i uniosła rękę:
- Zaczynajcie!
Lily natychmiast stanęła na boisku z nowym, bojowym wyrazem twarzy i pomachała wesoło różowym ogonem. W tym czasie rhyhorn, który również otrząsnął się już z tego zaskakującego zjawiska, ponownie prychnął z nozdrzy i potarł o ziemię kopytami. Nim Alisa wydała komendę, prędko jeszcze przebiegła wzrokiem pokedex, odczytując wypis ruchów, którymi sylveon dysponuje. Od razu się zorientowała, że zupełnie się różnią od dotychczasowych ruchów, jakie posiadała Lily wcześniej, więc cała ich strategia nieco runęła. Ale Alisa nie miała zamiaru dawać tej satysfakcji Virginie, więc najzwyczajniej postawi na improwizację. Schowała pokedex i lekko drżącym z przejęcia głosem zawołała:
- Lily, atakuj!
Ta wydała z siebie wojowniczy okrzyk i popędziła szybko na rhyhorna. Virginia również natychmiast wydała polecenie:
- Rhyhorn, unik!
Ten od razu odskoczył w bok, tak jak wcześniej przed pędzącym eevee, jednakże tym razem sytuacja się nieco zmieniła. Lily, będąca teraz znacznie silniejszą i smuklejszą sylveon, natychmiast skorygowała kierunek i znów popędziła do potężniejszego pokemona. Zaczęła biegać dookoła niego, stale zwiększając prędkość, aż w końcu rhyhorn zastygł w miejscu i obracał na wszystkie strony głowę, nie rozumiejąc co się dzieje. Lily biegła z tak wielką szybkością, że na polu walki migotała jedynie różowo-biała plama. Alisa oniemiała z zachwytu i zrozumiała, że Lily wciąż jednak pamięta ruch, jakim jest „szybki atak", tyle że wydawał się on teraz jeszcze szybszy niż wcześniej. Rhyhorn zachwiał się nieco czując, że zakręciło mu się w głowie, na co Virginia na chwilę się zawahała, ale zaraz się poprawiła.
- Rhyhorn, ogarnij się! Wystrzel w nią kamienny deszcz!
Potężny pokemon energicznie potrząsnął głową pozbywając się zawirowań i ryknął głośno.
- O nie, nie ma mowy, nie tym razem – Powiedziała do siebie Alisa i od razu przypomniał jej się nowy ruch z pokedexa. Uśmiechnęła się chytrze i krzyknęła w stronę biegającej wciąż sylveon.
- Lily! Zauroczenie!
Lily stanęła natychmiast w miejscu, po czym odsunęła się na kilka kroków i potrząsnęła dumnie długimi wstążkami. Spojrzała zalotnie na rhyhorna i mrugnęła do niego jednym okiem. Na ten gest w stronę przeciwnika poszybował różowy pyłek, przypominający maleńkie, lśniące iskierki, po czym posypał się gęsto na pokemona. Rhyhorn przerwał atak i zastygł na chwilę rozwierając szeroko ślepia. Nagle zawył przeciągle i zaczął się kołysać, jak pod wpływem jakiegoś upajającego trunku. Jego nogi plątały się dookoła siebie i wydawało się, że zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. Virginia wybałuszyła oczy, zbita całkiem z tropu.
- Rhyhorn, ocknij się, do cholery! Szarża! Rhyhorn!!
Ale ten zupełnie jej nie słyszał, tylko wciąż kołysał się, jakby w całkowitym transie. Alisa zachichotała i mogłaby na to patrzeć bez końca, ale nadszedł czas, aby wypróbować najpotężniejszy atak sylveon. Uśmiechnęła się szeroko i krzyknęła z entuzjazmem:
- Lily! Księżycowy błysk! Pełna moc!
Sylveon odpowiedziała jej wesoło, po czym stanęła na tylnych łapach, a jej wstążki uniosły się wysoko. Skupiła swoją moc i otworzyła pyszczek, a przed nim rozbłysło białe światło. Jeszcze trochę zgromadziła energię, a białe światełko zamieniło się w potężną, srebrzystoróżową kulę. Lily krzyknęła i atak poszybował z ogromną prędkością na rhyhorna. Gdy kula w niego trafiła, rozległ się aż donośny wybuch, a na ziemi poderwał się dookoła piach. Virginia i Alisa osłoniły się rękami przed fruwającymi drobinami, po czym opuściły ręce. Momentalnie obie jednocześnie oniemiały na widok przed sobą. Rhyhorn leżał na ziemi całkowicie nieprzytomny, a w polu walki powstała niewielka wyrwa po uderzeniu księżycowego ataku.
- O kurczę, to naprawdę mocna rzecz – Powiedziała cicho Alisa, ale jednocześnie uśmiechnęła się i otarła czoło z kropelek potu.
Ricka również zdawała się być zaskoczona zakończeniem walki i na chwilę zapomniała o ogłoszeniu wyniku. Dopiero pierwsza otrzeźwiała Virginia, której z wrażenia aż kowbojski kapelusz zleciał z głowy. Uśmiechnęła się do siebie i powiedziała ze spokojem:
- Ricka, ogłoś wynik.
Dziewczyna w końcu otrząsnęła się i pospiesznie uniosła dłoń w górę.
- Rhyhorn jest nie zdolny do walki, a całe starcie wygrywa Alisa z Lumiose!
Ta zarumieniła się po same uszy i szepnęła wstrząśnięta:
- Wygraliśmy... naprawdę wygraliśmy... Udało się!
Podskoczyła w miejscu z radości i pobiegła do Lily, na co ta odwróciła się i piszcząc równie wesoło zbliżyła się do dziewczyny. Alisa uklękła i objęła mocno za szyję Lily, śmiejąc się jednocześnie ze szczęścia. Sylveon muskała pieszczotliwie jej policzek i objęła ją delikatnie wszystkimi wstążkami.
- Nie wierzę, naprawdę to zrobiłyśmy, Lily. Bardzo ci dziękuję - Powiedziała jeszcze Alisa odsuwając się lekko, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Lily pisnęła rozpromieniona jej szczęściem. Virginia i Ricka zaczęły klaskać z uznaniem w ich stronę. Liderka jednocześnie pomyślała, że naprawdę ma przed sobą absolutnie wyjątkową dziewczynę oraz równie wyjątkowe pokemony. Czuła między nimi wszystkimi prawdziwą więź i w duchu pogratulowała sobie dobrej decyzji, gdy zaprosiła młodą trenerkę do walki o odznakę.
W końcu Alisa stanęła pośrodku boiska ocierając ręką oczy i wciąż zarumieniona na policzkach, a obok niej stała Lily, kołysząc swoim puszystym, różowym ogonem. Virginia i Ricka podeszły bliżej, a sędzina trzymała już w rękach tackę z odznaką. Liderka wzięła ją, po czym uśmiechając się szeroko oznajmiła:
- W pełni zasłużone. Dawno nie miałam takiej walki. Masz wspaniałe pokemony, Aliso. Gratuluję raz jeszcze zwycięstwa. O to odznaka ziemi.
Alisa wyciągnęła obie ręce i jej oczy zabłyszczały z zachwytem. Odznaka przedstawiała dwa brązowe pagórki i pięknie błyszczała w świetle lamp.
- Wciąż ledwo to do mnie dociera. Byłam pewna, że przegramy. W końcu miałam tylko dwa pokemony i w dodatku jestem totalną nowicjuszką w walkach pokemonów...
- Aliso, liczy się przede wszystkim to, że między tobą i twoimi pokemonami jest więź wzajemnego zaufania i szacunku. To wystarczy. Każdy z nich walczył dla ciebie i było to czuć – Odparła wesoło Virginia – A poza tym oba pokemony są doskonale wytrenowane i silne i na dowód tego twój eevee w dodatku ewoluował. To najlepsza nagroda dla trenera, jaka istnieje.
Alisa spojrzała na sylveon, która odwzajemniła jej spojrzenie z uśmiechem na lisim pyszczku.
- Tak, to prawda. Wszystko to zawdzięczam Lily oraz vivillon. Nie mogłam prosić o wspanialszych towarzyszy.
Lily pisnęła i mrugnęła błyszczącymi, błękitnymi oczami.  

Po zakończonym meczu, Alisa dała się w końcu namówić Virgini, by wypić z nią kawę i zjeść poczęstunek, tym samym odpoczywając od całego wysiłku włożonego w mecz. Mimo, że nie walczyła w końcu osobiście, Alisa i tak czuła się bardzo zmęczona i wyczerpana. Ale za to bardzo szczęśliwa. Virginia była na tyle uprzejma, że jeszcze wręczyła po miseczce pełnych jagód i karmy dla pokemonów Lily i vivillon. Gdy Alisa wypuściła drugiego pokemona z pokeballa, jego skrzydła wciąż jeszcze regenerowały się i były w kiepskim stanie, ale vivillon zupełnie nie był zrażony swoją kontuzją. Uradował się na widok nowiutkiej odznaki swojej trenerki oraz szczerze zdumiał się widokiem sylveon. Uniósł się lekko nad ziemią na postrzępionych skrzydłach i pisnął radośnie, na co Lily odpowiedziała mu i zakołysała wesoło wstążkami.
Virginia upiła kawę z filiżanki i uśmiechnęła się w stronę dwójki pokemonów, w tej chwili gorliwie zajadającymi się karmą.
- Czy wiesz, dlaczego twoja Lily zdecydowała się przybrać właśnie formę baśniowej sylveon?
Zwróciła się do Alisy. Ta przełknęła kęs ciasteczka i pokręciła głową.
- Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia. Wiem od swojego brata, że eevee mają różne ewolucje i znaczna większość aktywuje się poprzez specjalne kamienie ewolucji. Ale nie widziałam osobiście wszystkich form i nie miałam nawet pojęcia o istnieniu formy baśniowej.
- Widzisz, sylveon to jedyna taka ewolucja. Najrzadsza ze wszystkich ośmiu form. Niezwykle rzadko ten pokemon przybiera właśnie taki wygląd, a robi to wyłącznie wtedy, gdy jego i trenera łączy bardzo silna więź przyjaźni. Dlatego sylveon nazywany jest pokemonem więzi – Wyjaśniła liderka.
Alisa popatrzyła na nią z zaskoczeniem i skierowała wzrok na Lily, która właśnie podawała przy pomocy swoich kolorowych wstążek oran jagodę vivillonowi. Ten chwycił ją w maleńkie łapki i z apetytem zjadł w kilku kęsach.
- Nie wiedziałam. Czyli Lily wybrała tą ewolucję, bo czuje do mnie przyjaźń?
Virginia uśmiechnęła się szerzej.
- Myślę, że nawet i więcej. Zauważyłaś jak Lily odnosi się do ciebie? Jak reaguje na polecenia, co czuje, gdy jesteś w pobliżu, czy też jak reaguje, gdy jesteś smutna.
Alisa od razu uśmiechnęła się, przypominając sobie jak Lily, jako jeszcze mały eevee, bardzo głęboko przeżywała, gdy ta była poważnie ranna. Nie dość, że stanęła w jej obronie przed dzikim rhyhornem, to jeszcze sama sprowadziła pomoc. Gdyby ten chłopak nie znalazł jej w lesie, kto wie, co by się z nią stało. Alisa poczuła jak serce jej się zaciska ze wzruszenia, a w oczach zamigotały łzy.
- Masz rację. Kocham ją i cieszę się, że Lily tak bardzo na mnie zależy. To wspaniały pokemon. Może i nie jestem w stanie z nią rozmawiać jak z człowiekiem, ale Lily jest dla mnie jak serdeczna przyjaciółka. Nie wyobrażam sobie innej.
Virginia skinęła głową.
- I to widać. Uważnie obserwuję każdego trenera, który do mnie przychodzi, jak traktuje swoje pokemony, a one, jak zachowują się wobec niego. Poza tym twój styl walki zrobił na mnie wrażenie. Bardzo mi on przypomina styl innego, młodego człowieka, który zasłynął z bardzo zaskakujących pomysłów w trakcie walk. Po prawdzie nie był u mnie po odznakę, ale słyszałam od moich starszych kolegów, co on wyczyniał na boisku.
Mrugnęła okiem dziewczyna. Alisa uśmiechnęła się na te słowa.
- Domyślam się. Szczerze trochę improwizowałam, ale cieszę się, że wszystko dobrze poszło.
Znów popatrzyła na swoje pokemony. Lily zdawała się sama poznawać swoje nowe ciało i właśnie turlała po ziemi jagody swoimi wstążkami i raz po raz podrzucała je do góry przy akompaniamencie rozradowanych pisków vivillona.
- Gdzie teraz planujesz się udać? - Zapytała liderka sali.
Alisa zastanowiła się.
- W sumie to nie wiem. Jeszcze nad tym nie myślałam. A co jest najbliżej?
- Hm, w pobliżu jest jeszcze miasteczko Aquacorde, jednakże nie ma tam żadnej sali Ligi. A więc patrząc dalej, następna sala znajduje się w mieście Santalune.
- Och, to nie daleko Lumiose.
- Tak, zgadza się. W sumie dziwi mnie, że postanowiłaś zacząć od Vaniville, skoro w Lumiose również jest sala Ligi – Odparła Virginia z małym rozbawieniem.
Alisa zakłopotała się nieco, ale znów uśmiechnęła.
- No cóż, początkowo w ogóle nie planowałam zostać ligową trenerką pokemonów. Wybrałam się do Vaniville w ramach zwykłej podróży. Nic więcej. Dopiero od niedawna postanowiłam jednak spróbować swoich sił w walkach o odznakę. Gdybym z tobą przegrała, to bym zrezygnowała z tych planów.
- Rozumiem. Czyli teraz będziesz walczyć o następną odznakę.
Alisa wciągnęła głęboko oddech.
- Chyba tak. Trudno nie przyznać, że ta walka mocno mnie uskrzydliła. Tylko muszę koniecznie zdobyć trzeciego pokemona.
Virginia dokończyła kawę i dodała wesoło.
- W takim razie życzę powodzenia. Jestem pewna, że zdobędziesz odznakę Violi. Ona też jest silna, ale twoje pokemony są równie silne.
Alisa rozpromieniła się.
- Bardzo ci dziękuję.

Po poczęstunku Alisa opuściła w końcu salę Vaniville i udała się z powrotem do Centrum Pokemon. Tradycyjnie zostawiła u siostry Joy pokemony, szczególnie, że vivillon wymagał leczenia skrzydeł, a sama powlokła się do swojego pokoju. Gdy padła na łóżko, uśmiechała się do siebie od ucha do ucha. Rzeczywiście, może jednak te bitwy o odznaki są fajne. Dopiero teraz zaczynało do niej docierać, co zrobiła. To wszystko było niezwykle ekscytujące, choć widok rannych pokemonów po bitwie bolał serce. Na szczęście te walki miały to do siebie, że choć wyglądały na bardzo brutalne, były jednocześnie w pełni kontrolowane. Pokemon błyskawicznie potrafił stanąć na nogi już przebywając wewnątrz pokeballa, a co dopiero po zabiegach w lecznicy. Wiedziała, że jej pokemony również czerpią dużo radości z walki i to ją pokrzepiało na duchu. Obserwując ich w akcji, czuła jak rozpierała ją duma. Alisa uśmiechnęła się do siebie. Pomału zaczynała rozumieć, dlaczego Peter jest tak zafascynowany Ligą Pokemon. Miała teraz pierwszą w życiu odznakę. Gdy będzie miała ich co najmniej osiem, zdobędzie prawo do udziału w oficjalnym turnieju. Zamyśliła się nad tym. A więc czy to było jej prawdziwym celem? Bycie mistrzem pokemon? Tak naprawdę jeszcze nie myślała tak daleko. Pojedynki z liderami są fajne, ale walki na ogromnych stadionach przed tysiącem ludzi, by zostać mistrzem, to już zupełnie inna sprawa.
Wyciągnęła z kieszeni błyszczącą odznakę i obracała ją w palcach, patrząc jak srebrny znaczek rzuca refleksy w słońcu. Mistrzyni pokemon... Właściwie jeszcze nie była przekonana, czy chciałaby podążać tą ścieżką. Jakoś tytuł mistrza do niej nie pasował. Na dzień dzisiejszy woli raczej po prostu dobrze się bawić i tyle. Chciałaby wypróbować jeszcze mnóstwo rzeczy i chyba na razie skupi się na swojej podróży po Kalos. A potem pomyśli ze spokojem, co dalej. Może jej właściwy cel sam wpadnie w końcu do głowy. Jak na potwierdzenie, Alisa skinęła do siebie głową, po czym zamknęła na chwilę oczy, wciąż uśmiechając się do siebie.

                                                               ༺☆༻

Tak jak postanowiła, Alisa spakowała wszystkie swoje rzeczy i przygotowała się do dalszej wyprawy. Praktycznie wciąż nie wiedziała, jakiego typu jest sala w Santalune, ale to i tak nie miało wielkiego znaczenia. Musi koniecznie najpierw złapać trzeciego pokemona, a dopiero potem opracuje nową taktykę w oparciu o typy pokemonów, no i nowe ruchy Lily. Znów czekało ich mnóstwo treningów. Kilka dni zajmie jej wędrówka pieszo do Santalune, więc będzie ćwiczyć z pokemonami po drodze. Praktycznie będzie się cofać teraz tą samą trasą, którą przybyła do Vaniville, ale to jej nie przeszkadzało. Na szczęście nie brakowało mnóstwa Centrów Pokemon, które były porozsiewane w każdej wiosce, aby zatrzymać się na noc.
I tym razem nie chciała podróżować sama, więc z samego rana wypuściła Lily z pokeballa, a ta przeciągnęła się szeroko i potrząsnęła kolorowymi wstęgami na ciele. Towarzystwo jej przyjaciółki znacznie urozmaica wyprawę, a jeszcze Alisa mogła patrzeć na nią bez końca, zachwycając się jej pięknym, błyszczącym futrem w różowych i białych kolorach. Jeszcze przed śniadaniem postanowiła wyszczotkować ją delikatnie, by prezentowała się jeszcze piękniej. Lily przez cały czas patrzyła na nią błękitnymi oczami i machała ogonem zadowolona.
- Może jednak powinnam zostać artystką. One też mają fioła na punkcie elegancji, czesania i różowych kokardek – Powiedziała z rozbawieniem Alisa – Tyle, że nie cierpię tańczyć.
Lily mruknęła do niej melodyjnym głosem. Alisa objęła ją wokół szyi i wtuliła policzek w jej jedwabiste futerko. Już jako eevee, Lily miała cudownie mięciutkie futro i to się na szczęście nie zmieniło. Dziewczyna uwielbiała futerkowe pokemony, do których mogła się tulić. Aż się zaśmiała do samej siebie na tą nieco dziecinną myśl. Lily zamruczała i dotknęła wstążką jej dłoń w czułym geście, na co Alisa uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
W końcu obie opuściły Centrum Pokemon, a niewiele później, i same miasteczko Vaniville. Lily dreptała dostojnie obok niej, a jej wstążki falowały z każdym krokiem i raz po raz spoglądała na trenerkę. Alisa nie spieszyła się zbytnio. Lubiła cieszyć się spokojnym spacerem, a jeszcze pogoda póki co dopisywała, tak więc nie musiała chronić się przed deszczem.  

W południe ona i Lily zatrzymały się nad strumieniem, by odpocząć i coś zjeść, a gdy słońce zaczynało już schodzić pomału z horyzontu, Alisa zaczęła rozglądać się za noclegiem. Tak jak przewidywała, znalezienie kolejnego Centrum Pokemon nie zajęło im zbyt wiele czasu. Alisa poprosiła o pokój na jedną noc, po czym na miejscu zjadła kolację w stołówce.
Nim z kolei położyła się spać, długo czytała swój kieszonkowy podręcznik z opisem wszystkich znanych obecnie pokemonów i rozważała sobie różne taktyki walk. Potem siedziała przed oknem i wpatrywała się w nocne niebo, usiane gęsto migoczącymi gwiazdami, a Lily leżała na łóżku zwinięta w różowo-biały kłębek. Alisa mimowolnie pomyślała sobie o Nicku, którego poznała w szpitalu. Była ciekawa, co teraz robi. Walczy o odznaki? A może wrócił do domu i oddaje się jakimś swoim własnym, osobistym zajęciom? Nieco żałowała, że nie miała okazji dłużej z nim pogadać. Wydawał się naprawdę sympatycznym chłopakiem. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś go zobaczy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro