5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny dzień wspólnego treningu również dostarczył mnóstwa emocji. Alisa przekonała się, jakimi najlepszymi atakami dysponuje fletchinder i stwierdziła, że ten pokemon doskonale czuje się w szybkich i konkretnych natarciach. Nick przy okazji dawał jej kilka rad, na co powinna zwrócić uwagę i również dopasowywał odpowiednio ataki swoich pokemonów. Jako że sparing skupiał się przede wszystkim na treningu fletchindera, Lily siedziała obok i pilnie obserwowała ćwiczenia, dopingując jednocześnie ognistego pokemona.
Po godzinie Alisa i Nick zgodnie zarządzili przerwę, podczas której nakarmili swoich podopiecznych, a sami zjedli drugie śniadanie, po czym przez następną godzinę trenowała Lily.

Po kilku dniach mozolnych ćwiczeń, siedzeniu nad notatkami i wykuwaniu na pamięć ruchów pokemonów robaczych, Alisa postanowiła w końcu spróbować zdobyć odznakę w sali Santalune.
I tym razem wybrała się od razu po śniadaniu i kolejny raz ogarniał ją stres. Jednakże już wiedziała, jak wyglądają takie bitwy i była bardziej przygotowana niż wcześniej. A więc mimo wszystko trema była o tyle mniejsza, szczególnie, że ufała swoim pokemonom jak nikomu innemu. Miała nadzieję, że ciężka praca włożona w trening fletchindera przyniesie owoce.
Gdy dotarła na miejsce, chwilę podziwiała zielony budynek otoczony równie bujną zielenią, co cała reszta w mieście. Uśmiechnęła się pod nosem widząc, jak bardzo sala Santalune różniła się od surowego i ubogiego w zieleń budynku sali Vaniville. Alisa musiała przyznać, że tym razem okazała willa doskonale wyglądała tak, jak na to wskazywał typ pokemonów, które były tu trenowane. Podeszła do drzwi, wciągnęła oddech, pozbywając się nadmiaru stresu, po czym weszła do środka. Znalazła się w przestronnym holu, w którym dominowały rzecz jasna kolejne rośliny, posadzone w wielkich donicach. Poza tym, ku jej zdumieniu, na ścianach było pełno fotografii pokemonów. Gdy Alisa przyjrzała się bliżej, zorientowała się, iż wszystkie zdjęcia przedstawiały wyłącznie pokemony robaki. Mnóstwo wspaniałych vivillonów, pełzające po drzewach caterpie, zwisające z drzew burmy, a nawet mniej atrakcyjne heracrossy, które sfotografowane były podczas pałaszowania pachnącego nektaru z drzew. Alisa uśmiechnęła się znów pod nosem.
- Ktoś tu musi bardzo lubić pokemony robacze.
Pomału szła przez hol, przypatrując się jednocześnie fotografiom, gdy nagle rozległ się głos, na który aż podskoczyła w miejscu.
- Prawda, że są fascynujące? Wielu trenerów ignoruje pokemony robaki uważając je za odpychające i słabe. Ale ja nie podzielam ich zdania.
Alisa odwróciła się i ujrzała wysoką blondynkę, która uśmiechała się do niej szeroko. W ręku trzymała aparat fotograficzny. Młoda kobieta podeszła bliżej i wskazała palcem na zdjęcia.
- Robię je przy każdej nadarzającej się okazji. Nie ma znaczenia, czy jest to malutki combee, czy trujący scollpede. Uwielbiam wszystkie pokemony robaki, a wiele z nich skrywa spory potencjał.
Alisa również się uśmiechnęła.
- Wiem. Może nie jestem zbytnio fanką tego typu pokemonów, ale uwielbiam te bardziej kolorowe, na przykład, vivillony. Mam sama jednego. Jest piękny.
Dziewczyna popatrzyła na nią wesoło.
- Każdy ma swój ulubiony typ pokemonów. Ale to prawda, że vivillony są piękne. Jak większość pokemonów motyli. Mogłabym na nie patrzeć godzinami.
Alisa zachichotała cicho.
- To prawda.
W końcu spojrzała uważniej na młodą kobietę i zapytała.
- Ty jesteś pewnie Viola, liderka tej sali?
Viola przytaknęła, nie przestając się uśmiechać przyjaźnie.
- Dokładnie tak. Przyszłaś po moją odznakę, jak się domyślam?
- Tak. Czy mogę stoczyć z tobą bitwę?
- Oczywiście. Pójdę tylko się przygotować i zaraz wracam. Rozgość się - Odparła Viola, po czym oddaliła się pospiesznie. Alisa rozejrzała się i usiadła na kanapie, specjalnie przeznaczonej dla gości. Spożytkowała czas oczekiwania na przejrzeniu raz jeszcze swoich notatek na temat walk i sporadycznie oglądała fotografie na ścianach. Niecierpliwiła się, by mieć to już za sobą. I tym razem postanowiła, że nie wyjdzie stąd bez odznaki. Skoro już wciągnęła się w tą zabawę, to pragnęła ze wszystkich sił stać się lepszą trenerką. Może choć troszkę uda jej się dorównać Nickowi i jego wspaniałym pokemonom...
Po niedługiej chwili wróciła Viola, przebrana w inny strój oraz bez swojego aparatu w rękach, po czym gestem zaprosiła ją na pole walki.
- A przy okazji, z kim mam właściwie do czynienia?
Alisa uśmiechnęła się.
- Na imię mam Alisa. Pochodzę z miasta Lumiose.
- Och, to pewnie tam też już stoczyłaś walkę o odznakę, czyż tak? - Spytała znów Viola, idąc przez obszerne boisko.
Alisa zawstydziła się nieco.
- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale jeszcze nie. Dopiero od niedawna podróżuję. Dziś mam zamiar zdobyć swoją drugą odznakę.
Blondwłosa dziewczyna zdziwiła się nieco, ale zaraz uśmiechnęła ze spokojem.
- Rozumiem. Zwykle przychodzą tutaj znacznie młodsi trenerzy niż ty, ale nieraz o moją odznakę walczyli i dwa razy starsi. Ważne, by być pewnym tego, co się robi. Nie zrobisz idealnego zdjęcia bez dostrzeżenia tego, co nie widoczne na pierwszy rzut oka.
Mrugnęła do niej zdawkowo, na co Alisa uśmiechnęła się szerzej, rozumiejąc, co Viola chciała przez to powiedzieć.
Liderka stanęła na przeciwległym krańcu boiska, a Alisa zajęła miejsce na najbliższym polu. Znów pokrótce się rozejrzała i nie mogła nie podziwiać otaczającej ich wszędzie bujnej roślinności. Dach sali był zresztą całkowicie szklany, dzięki czemu jasne promienie słońca bez problemu padały na rośliny. Wszędzie unosił się silny zapach zieleni, ziemi i wilgoci. Czuła się trochę jak w ogromnej szklarni. Faktycznie to był istny raj dla pokemonów robaczych i trawiastych.
Po niedługiej chwili na boisko wkroczył sędzia, który zwyczajowo trzymał pieczę nad przebiegiem walki i podszedł najpierw do Violi. Ta przekazała mu kilka słów odnośnie nowego wyzywającego w sali, po czym młodzieniec stanął tuż przed linią pola walki. Uniósł dłonie i oznajmił oficjalnie:
- Dziś odbędzie się bitwa pomiędzy wyzywającą Alisą, trenerką z miasta Lumiose, a liderką sali Santalune, Violą! Każdy może użyć dwa pokemony, a jedynie wyzywający ma prawo do wymiany pokemona. Mecz zakończy się, gdy pokemony jednej ze stron będą nie zdolne do walki. Jesteście gotowi?
Viola i Alisa skinęły głowami i młody sędzia opuścił rękę.
- Zaczynajcie!
Obie trenerki wyciągnęły jednocześnie pokeballe i rzuciły je w górę. Z kulki Alisy wyskoczyła radośnie Lily, a przed Violą pojawił się różowo-biały vivillon. Alisa rozpromieniła się na jego widok.
- Jest wspaniały.
Liderka uśmiechnęła się.
- Twój sylveon również wygląda na silnego. Piękny pokemon. Możesz zacząć pierwsza, Aliso.
Dziewczyna skinęła głową i odgarnęła z czoła grzywkę, skupiając się już całkowicie na bitwie. Lily przybrała bojową pozę, patrząc wesoło na vivillona.
- Okej, Lily, do dzieła! - Zawołała Alisa.
- Sylveon!
Bitwa rozpoczęła się, a oba pokemony starły się ze sobą tryskając energią i zaangażowaniem. Niestety, tym razem szczęście odwróciło się od Alisy. Mecz trwał niemal równie długo, co wcześniej starcie z Virginią, jednakże Viola okazała się od niej nieco silniejsza. Lily faktycznie pokonała vivillona swoim najlepszym atakiem, jakim był księżycowy błysk, ale gdy Viola przywołała surskita, sytuacja odwróciła się gwałtownie o sto osiemdziesiąt stopni. Lodowe pole walki całkowicie wybiło z rytmu zarówno Lily, jak i Alisę i jej ukochana podopieczna poległa. Natomiast fletchinder bronił się zaciekle jeszcze dłużej i żarliwiej. Ale nitroładunek nie zdołał powstrzymać potężnych ruchów małego surskita. Alisa bez przerwy wybałuszała oczy niedowierzająco i nie wiedziała już, co robić. Fletchinder latał dookoła, całkiem już wyczerpany, a surskit posyłał na niego wszystkie lodowe ataki, jakie przyszły do głowy.
W końcu oba pokemony wyrzuciły w swoją stronę dwa ostatnie potężne ruchy, a po polu walki potoczył się donośny wybuch od zderzenia. Alisa czekała aż dym opadnie, a Viola stała nieruchomo. Po chwili wszystko rozwiało się. Fletchinder machał nadal ciężko skrzydłami, a na całym jego ciele widoczne były liczne obrażenia, a surskit stał na cienkich nóżkach lekko drżąc, wpatrując się wściekle w rywala. Minęło kilka, pełnych napięcia sekund i na ziemię jako pierwszy opadł fletchinder. Pokemon momentalnie znieruchomiał i już się nie podniósł. Alisa pobladła na twarzy i rozwarła oczy jeszcze szerzej.
- Nie... to niemożliwe...
Viola już się nie uśmiechała, tylko bez słowa skinęła głową. Tymczasem jej sędzia uniósł rękę do góry.
- Fletchinder jest nie zdolny do walki, a całą bitwę wygrywa liderka sali Viola!
Alisa opadła na kolana całkiem zesztywniała i poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Viola uniosła pokeball i zamknęła z powrotem swojego surskita, po czym podeszła do klęczącej Alisy, która wciąż wpatrywała się w nieprzytomnego fletchindera.
- To była dobra walka, Aliso. Nie mówię, że nie. Jednakże popełniałaś jeszcze wiele błędów. Twoje pokemony są silne, ale gdy trenera ogarnia niezdecydowanie, to one natychmiast to wyczuwają. Musisz stale z nimi pracować. Bardzo mi przykro.
Alisa zacisnęła tylko usta z goryczą i nawet na nią nie spojrzała. Dźwignęła się z klęczek i podeszła do fletchindera.
- Dziękuję ci za walkę – Szepnęła, kierując na niego pokeball.
Czując mieszankę silnych emocji i gorycz porażki, zwróciła się do liderki, nadal na nią nie patrząc:
- Dziękuję, że poświęciłaś mi czas. Obiecuję, że będę więcej trenować z pokemonami.
Po czym wyszła z boiska. Viola popatrzyła za nią z lekkim smutkiem i westchnęła cicho do siebie. Mimo wszystko wierzyła, że Alisa stanie na nogi i postanowiła cierpliwie czekać, aż wróci do jej sali po rewanż.
Alisa opuściła salę Santalune i skierowała się z powrotem do Centrum Pokemon. Była tak przygnębiona dzisiejszą porażką, że ledwo nawet patrzyła gdzie idzie. W gardle miała wielką gulę i nie myślała o niczym innym niż o swojej pierwszej przegranej. Wiedziała, że nie każdą walkę wygra. W końcu tak się nie da. Szczególnie, gdy to była dopiero jej druga walka o odznakę. Sama już nawet nie wiedziała, dlaczego tak bardzo ta porażka ją dotknęła.
W Centrum oddała Lily i fletchindera siostrze Joy, po czym poczekała kilka minut aż skończy się leczenie. Siedziała na krzesełku i wbiła spojrzenie w podłogę. Mimochodem tylko uniosła oczy na innych trenerów, którzy wchodzili do lecznicy. Niektórzy tylko po to, by odpocząć ze swoimi pokemonami, a inni rozmawiali z Joy o jakiś swoich sprawach. Pokemony były przeróżne, a praktycznie wszystkie radośnie wpatrywały się w swoich trenerów, a nawet ganiały się po całym holu. Alisa zacisnęła usta odwracając wzrok.
W swoim pokoju stanęła trzymając w rękach pokeballe i chwilę wpatrywała się w nie zamyślona. Po chwili wyciągnęła je przed siebie i kule otworzyły się. Lily usiadła przed nią z wesołymi, jasnymi oczami i pomachała różowym ogonem, a fletchinder usiadł na oparciu krzesła. Alisa wypuściła również vivillona, który zatrzepotał dostojnie skrzydłami. Wszystkie pokemony wpatrywały się w dziewczynę, ale zaraz zorientowały się, że coś było nie tak. Alisa zacisnęła mocno dłonie i spuściła głowę.
- Przepraszam. Zawiodłam was. Miałam popracować nad pewnością siebie i chyba aż mnie ona przerosła. Zbyt mocno wierzyłam, że to wygramy. Zbyt mocno zlekceważyłam fakt, że Viola jest silną liderką. Wszystko poszło nie tak. Wszystko.
Lily podeszła do niej, a jej wstążki zafalowały.
- Sylveon!
Również fletchinder i vivillon unieśli się energicznie, jakby próbowali zaprzeczyć jej słowom, ale Alisa zacisnęła dłonie jeszcze mocniej.
- Jednak jestem beznadziejną trenerką. Tyle treningów i ciężkiej pracy, a mimo tego przegraliśmy. Może jednak nie nadaję się do tego. Nie potrafię. Tamtą odznakę w Vaniville wygraliśmy praktycznie fuksem. Nie wiem już co zrobiłam źle. Bardzo was przepraszam. Naprawdę bardzo...
Zadrżała i w końcu osunęła się na kolana, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Przytknęła ręce do twarzy i rozpłakała się. Lily natychmiast podbiegła do niej i oparła łapy o jej kolana. Z kolei fletchinder i vivillon, również przejęci smutkiem trenerki, podfrunęli bliżej i usiedli na ramionach Alisy. Vivillon muskał maleńkim pyszczkiem jej mokry od łez policzek.
- Sylveon, veon! - Piszczała cicho Lily.
W końcu Alisa objęła ją mocno, wtulając się w jej miękkie futerko, na co ta odwzajemniła tym samym i objęła lekko wstążkami dziewczynę, mrucząc do niej pocieszająco. Wszyscy przytulili się do Alisy i cierpliwie czekali aż ta się uspokoi. Nie obchodziło ich to, co się dziś wydarzyło. Dla nich to było bez znaczenia, bo liczyła się tylko więź jaką czuli do swojej trenerki. Każdy z nich, bez wyjątku, starał się dodać otuchy Alisie, która płakała cicho w biało-różowe futerko Lily. Ale dziewczyna cieszyła się, że jej ukochane pokemony są przy niej i nie żywią do niej żadnej urazy czy żalu. Płakała, ale uśmiechnęła się z wdzięcznością, że ma tak wspaniałych przyjaciół. 

                                                                    ༺☆༻

Rano Alisa obudziła się na odgłos swojego telefonu, który położyła na nocnej komódce. Otworzyła leniwie oczy i zorientowała się, że już dawno wstał dzień. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła, gdy położyła się wieczorem do łóżka, wyczerpana zarówno wcześniejszą bitwą, jak i płaczem. Po niefortunnej potyczce spędziła resztę dnia na czytaniu książki w pokoju i nie miała ochoty na żadne wędrówki. Trochę pobawiła się ze swoimi pokemonami, po czym poszła wcześniej spać. Zresztą stworki towarzyszyły jej aż do teraz, nie zamknięte w swoich pokeballach. Fletchinder drzemał z łebkiem ukrytym w skrzydłach, siedząc na plecaku Alisy, a vivillon spał na parapecie okna. Z kolei Lily zwyczajowo zwinęła się w różowo-biały kłębek u stóp dziewczyny na pościeli. Alisa zamrugała powiekami i pomału dźwignęła się na łóżku. Ziewnęła szeroko i w końcu skierowała spojrzenie na telefon. Spostrzegła, że dostała jakąś wiadomość, więc odczytała ją sennie. Lekko zmarkotniała widząc, że to Nick pytał, jak jej poszło w sali Santalune. Fakt faktem, że jeszcze nie poinformowała go o swoim wyniku starcia. Była tak przygnębiona, że wstyd jej było przyznać, że przegrała. Ale, gdy teraz chłopak sam do niej napisał, głupio by było nie odpisać. Alisa westchnęła cicho i zabrała się za skrobanie wiadomości. W tym samym momencie Lily zbudziła się i ziewnęła krótko. Popatrzyła na Alisę, po czym usiadła, kiwając lekko ogonem z ciekawością. Alisa nawet tego nie zauważyła, pochłonięta pisaniem wiadomości, po czym przejrzała ją dla pewności: „Hej. Niestety nie udało mi się wygrać odznaki. To była katastrofa. Zawiodło wszystko, co trenowaliśmy. Przepraszam". Znów lekko westchnęła i kliknęła: „Wyślij". Odłożyła na bok telefon i objęła rękami swoje kolana. Wciąż targał ją smutek, ale już nieco mniejszy. Wiedziała, że zawsze może w końcu podejść do bitwy jeszcze raz, jednakże nieustannie analizowała sobie w głowie, co zawiodło. Może rzeczywiście jest po prostu zbyt jeszcze niedoświadczona...
- Sylveon.
Pisnęła cicho Lily i podeszła do niej. Musnęła pyszczkiem jej policzek i mrugnęła jasnymi oczami. Alisa uśmiechnęła się i pogłaskała ją po głowie. Fletchinder i vivillon również się już obudzili i obaj zatrzepotali skrzydłami.
- Od razu przyjemniej, gdy można się obudzić pośród pokemonów – Stwierdziła Alisa, znów się uśmiechając, na co stworki pisnęły do niej wesoło.
Nie minęło wiele czasu, a już rozległa się melodyjka w telefonie oznaczająca zwrotną odpowiedź od Nicka. Alisa chwyciła aparat i odczytała: „Bardzo mi przykro. Ale nie jest to dla mnie zaskoczenie. Porażki są naturalną rzeczą na drodze trenera, szczególnie takiego, który dopiero zaczął tę przygodę. Nie przejmuj się. To normalne. Chciałabyś się spotkać? Lepiej pogadać osobiście niż przez telefon. Opowiesz mi, jak to wyglądało." Alisa zastanowiła się chwilę. W sumie spotkanie dobrze jej zrobi, a też uwielbiała spędzać czas z Nickiem. Troszkę czuła potrzebę, by mu się wygadać. Zresztą na pewno od razu będzie wiedział, co zrobiła źle podczas walki z Violą. Szybko wystukała swoją odpowiedź, po czym czekała z telefonem w ręku. Lily obserwowała jej poczynania kołysząc wstążkami i delikatnie dotknęła nosem aparat, próbując go powąchać. Alisa zaśmiała się cicho. Znów rozległa się melodyjka telefonu. Nick krótko napisał: „No to widzimy się pod pokekawiarnią. To fajne miejsce, bo można usiąść przy stoliku wraz ze swoimi pokemonami. Do zobaczenia". Alisa lekko zarumieniła się na policzkach. Znała pokekawiarnie z Lumiose i rzeczywiście były to bardzo przytulne miejsca. Szczególnie lubiane przez pary. Znów przeleciało jej przez głowę, że wyglądało to troszkę jak randka. Tym razem już naprawdę. I ta myśl natychmiast poprawiła jej humor. Postanowiła w końcu wziąć się w garść i przestać się zamartwiać. Nie chciała spotkać się z Nickiem zapłakana i przybita. Wstała dziarsko z łóżka i pospiesznie podreptała do łazienki, by się przygotować do wyjścia. 

Niewiele później zmierzała w umówione miejsce, a obok niej szła Lily, która również nie mogła się już doczekać ponownego spotkania z glaceonem. Pokekawiarnia szybko ujawniła im się na uliczce, jako że na zewnątrz było ustawionych parę stoliczków oraz wciąż wychodziło i wchodziło z niej wielu ludzi wraz ze swoimi stworkami. Tym razem Nick czekał pierwszy, i ledwo Alisa się zbliżyła, a już chłopak uśmiechnął się szeroko. Rzecz jasna glaceon również mu towarzyszył. Alisa prędko przygładziła swoje kasztanowe włosy i pomału podeszła do przyjaciela.
- Hej, Nick!
- Cześć, Aliso – Odparł wesoło.
Lily przywitała się z glaceonem i tym razem starała się nie krępować go swoją wylewnością. Błękitny pokemon odwzajemnił powitanie ze szczerym uśmiechem.
- Widzę, że już humor ci się poprawił – Powiedział Nick, przyglądając się jej nieznacznie.
Alisa uśmiechnęła się szerzej.
- No, w pewnym sensie. Cieszę się, że zaproponowałeś te spotkanie. W sumie nie miałam żadnych planów na dziś.
- No i świetnie się złożyło. Jestem pewien, że słodycze jeszcze bardziej poprawią twój nastrój – Mrugnął figlarnie okiem.
- Myślę, że tak – Zgodziła się Alisa.
Oboje weszli do pokekawiarni i dziewczyna rozejrzała się krótko. Wszędzie pachniało słodkimi wypiekami, stoliczki były nakryte kolorowymi obrusami oraz było mnóstwo dekoracji. Poza tym nie brakowało oczywiście mnóstwa klientów ze swoimi pokemonami.
- Byłaś już w pokekawiarni? - Zapytał Nick podchodząc do najbliższego stoliczka, które było jeszcze wolne.
- Tak, raz, gdy przyszłam do Santalune. Rzeczywiście przytulne miejsce. Fajnie, że nawet można wejść ze swoimi pokemonami.
Alisa usiadła na długiej kanapie, obitej w żółty materiał, i wciąż rozglądała się dookoła. Lily usiadła obok niej i węszyła gorliwie w powietrzu, również czując wszechobecne słodkie zapachy. Nick i glaceon usiedli naprzeciw dziewczyn.
- Wybierz sobie co tylko chcesz. Ja stawiam.
Alisa zarumieniła się od razu.
- Naprawdę? Ale nie musisz...
Nick uśmiechnął się.
- To drobiazg. W końcu to ja zaproponowałem tę kawiarenkę.
Dziewczyna rozpromieniła się.
- Dzięki, to miłe z twojej strony.
I na chwilę oboje zagłębili się w czytaniu menu. Alisa zorientowała się, że słodkości do wyboru było dość dużo. Od tortów po tradycyjne babeczki. Były nawet naleśniki. Z kolei dla pokemonów była osobna karta, zawierająca mnóstwo rodzajów pokeptysi. Wszystko było opatrzone ilustracją i opisem, a jednocześnie wyglądało bardzo smakowicie. Alisa nie mogła się aż zdecydować, co wybrać. W końcu wzięła to samo co Nick, który wybrał kawałek tortu z jagodami i kremem. Gdy przyszła kelnerka, przekazali swoje zamówienie, po czym rozparli się na kanapach czekając na słodkości. Po chwili Nick zagadnął:
- No to jak wyglądała ta walka w sali Violi? Było ciężko?
Alisa westchnęła smutno.
- Tak, bardzo ciężko. Viola to była rzeczywiście trudna przeciwniczka. Jej pokemony były niesamowite.
I opisała dokładnie przebieg starcia. Nick słuchał uważnie i kiwał tylko głową z namysłem.
- Rozumiem. Cóż, jak mówiłem, porażki to normalna rzecz. W ten sposób uczysz się, co poprawić, a co zmienić. Sądzę, że to tylko kwestia treningów. Nie jest to twoja wina i nie martw się tym. Widzę, jak silna więź łączy cię ze swoimi pokemonami. Dobrze się z nimi komunikujesz i coraz lepiej radzisz sobie ze swoją niepewnością. Uważam, że jedyne, co mogło tu zawinić to brak jeszcze doświadczenia. Naprawdę to nic złego.
Uśmiechnął się. Alisa również się uśmiechnęła lekko.
- No wiem, pewnie masz rację. Może powinnam teraz dłużej skupić się na treningach i odpuścić walki o odznakę. Szczególnie vivillona i fletchindera mam od niedawna. Jeszcze sporo pracy przed nami.
- Bez pośpiechu, na pewno będzie lepiej – Odparł Nick.
Po niedługim czasie przyszła z powrotem kelnerka, niosąca tacę z filiżankami pełnymi kawy, łakociami dla pokemonów oraz kawałkami ciasta. Gdy wszystko położyła na stole, Alisa popatrzyła na słodkości. Jagodowe ciasto było ślicznie udekorowane owocami, a Lily i glaceon otrzymali pokeptysie, równie obficie udekorowane lukrem i dodatkami. Pokemony zachwyciły się na ich widok i od razu rzuciły się na ptysie, pałaszując je z apetytem.
- Ale pychota – Rozpromieniła się Alisa, wkładając do ust jagodowy krem.
Nick przytaknął zgodnie.
- Tak, mają tu naprawdę pyszne ciasta.
Oboje rozpływali się nad wypiekami, a Alisa starała się już zapomnieć o przykrym zdarzeniu w sali Santalune. W końcu gdy więcej potrenuje ze swoimi podopiecznymi, wróci do sali i poprosi o rewanż.
- A ty co planujesz teraz robić? - Zwróciła się do Nicka.
Ten upił łyk kawy i odparł:
- Jak mówiłem, zmierzałem do Lumiose po odznakę, więc jutro z rana wyruszam. A potem wyjeżdżam do Galar. Mój kumpel zaprosił mnie na tamtejszy turniej pokemonów. Pewnie spędzę tam kilka dni.
Alisa zasępiła się nieco.
- Rozumiem.
Przez resztę czasu rozmawiali na różne swobodne tematy, a Alisa mimo wszystko śmiała się i wymieniała z Nickiem wrażeniami na temat turniejów pokemon. Z kolei Lily i glaceon, nieco znudzeni pogaduszkami swoich trenerów, zaczęli biegać po całej kawiarni i bawić się z innymi pokemonami.
W końcu Nick i Alisa wyszli z kawiarni i dziewczyna znów spoważniała.
- A więc pewnie przez jakiś czas się nie zobaczymy.
Nick uśmiechnął się.
- Ale możemy do siebie pisać i dzwonić. Jestem pewien, że jeszcze się kiedyś zobaczymy.
- Chyba tak – Odparła cicho Alisa, ale posmutniała jeszcze bardziej. 
Oboje przez chwilę tylko stali i bili się z myślami zastanawiając się, co jeszcze powiedzieć. Mieli poczucie, że żegnają się za szybko. Zdecydowanie zbyt szybko rozdzielają się w swoje strony. Alisa spuściła głowę zaciskając mocno usta, a Nick patrzył na nią czując równie wielką gulę w gardle.
Tymczasem Lily, stojąca wraz z glaceonem, patrzyła na nich obojga i przez swoje futerko wyczuła targające nimi emocje oraz uczucia. W końcu sięgnęła wstążkami do ich rąk, delikatnie je  oplatając. Następnie pomału uniosła i zbliżyła dłonie trenerów, aż zetknęły się ze sobą. Nick i Alisa popatrzyli z zaskoczeniem na wstążki i zarumienili się jednocześnie, ale chwycili się za ręce z uśmiechem.
- Jak zwykle Lily doskonale odczytała nasze emocje – Powiedziała Alisa.
- Chyba tak. Pokemony baśniowe są niesamowite – Odparł Nick, uśmiechając się szerzej.
Lily pomachała wesoło różowym ogonem i pisnęła cicho:
- Sylveon!
Nick popatrzył na Alisę, nie puszczając wciąż jej dłoni.
- Wiesz, cieszę się, że mogłem cię poznać. Naprawdę. Obiecuję, że wrócę z Galar jak najszybciej. Jeśli się zgodzisz, to ja... chciałbym spędzić z tobą więcej czasu. Może nawet moglibyśmy wybrać się razem w jakąś podróż po regionach.
Alisa poczerwieniała na twarzy jeszcze mocniej.
- Bardzo chętnie. Nigdy nie miałam takiego przyjaciela, jak ty. To będzie dla mnie przyjemność podróżować razem z tobą
Nick rozpromienił się na te słowa. Z kolei Lily wciąż patrzyła na nich wesoło i nawet nie zauważyła, gdy zbliżył się do niej glaceon. Błękitny stworek delikatnie polizał jej policzek, na co Lily rozwarła oczy zaskoczona. Spojrzała na glaceona, który odwrócił głowę, zaczerwieniony po czubki długich, lisich uszu. Lily natychmiast rozpromieniła się na pyszczku i zbliżyła do niego, muskając go czule głową. Tym razem glaceon nie odsunął się, tylko lekko uśmiechnął. Nick i Alisa zachichotali cicho, widząc jak również rośnie więź pomiędzy tą dwójką.
- A więc do zobaczenia, Nick. Odezwij się, gdy już zdobędziesz odznakę sali Lumiose – Powiedziała Alisa, odgarniając już od siebie smutek.
- Jasne. Będę pisał i dzwonił codziennie – Odparł, na co dziewczyna zaśmiała się.
- Nie no, nie musisz aż tak często. Byle byś o mnie nie zapomniał.
- Nie ma mowy. Nie zapomnę o tobie.
Ostatni raz uścisnęli sobie dłonie i Nick dodał:
- Do zobaczenia, Aliso. Trzymaj się i uważaj na siebie.
Alisa skinęła głową.
Długo patrzyła za odchodzącymi Nickiem i glaceonem uśmiechając się szeroko i już nie mogła doczekać się ponownego spotkania. Miała nadzieję, że wtedy będzie mogła już się pochwalić kolejną odznaką Ligi. Nigdy by nie przypuszczała, że ta nietypowa znajomość rozwinie się w tak szczerą przyjaźń. Naprawdę Nick stał jej się bardzo bliski. 
Popatrzyła na Lily, która odwzajemniła jej spojrzenie mrugając jasnymi oczami i w końcu obie odwróciły się, kierując z powrotem do Centrum Pokemon. Alisa pomyślała jeszcze sobie, że chyba kupi jakiś prezent Peterowi w podziękowaniu za to, że namówił ją na tę wyprawę ku byciu trenerką pokemonów.


                                                                  ⋆⁺₊⋆ ☀︎ ⋆⁺₊⋆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro