4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Alisa i Lily dotarły do Santalune po czterech dniach wędrówki. Gdy dziewczyna ujrzała światła wielkiego miasta, odetchnęła z ulgą. Było dopiero wczesne popołudnie, więc szybko poszukała lokalnego Centrum Pokemon, by potem jeszcze przejść się po mieście i zjeść gdzieś obiad. Od razu zauważyła, że miasto różniło się nieco architekturą od Vaniville. Jak na wielką mieścinę, była ona utrzymana w dość starodawnym stylu. Większość budynków była typowo ceglana lub kamienna, a wszędzie wiły się barwne ścieżki z dekoracyjnego bruku. Poza tym wszędzie było mnóstwo soczystej zieleni. Przydomowe ogródki wypełnione zostały bujnymi, kwiatowymi rabatkami, a na centralnym placu postawiono fontannę w kształcie roselii. To wszystko miało swój uroczy klimat. Alisa zauważyła, że nawet Lily rozpromieniła się na pyszczku, węsząc z entuzjazmem w powietrzu, a jej wstążki zafalowały, jakby z radości. Alisa uśmiechnęła się.
- Ty też to czujesz, co mała? Tą niezwykle sielską i przyjemną atmosferę.
Lily mrugnęła oczami.
- Sylveon!
Alisa rozglądała uważnie po mieście. Przy okazji spostrzegła, że właśnie mieszkańcy byli w trakcie dekorowania placu kwiatowymi girlandami, a dookoła pobudowało się mnóstwo drewnianych budek. Bardzo ją to zaciekawiło i domyślała się, że chyba odbędzie się tu jakiś festyn. I gdy po zjedzeniu obiadu wracała z powrotem do Centrum Pokemon, siostra Joy potwierdziła jej przypuszczenia.
- Och, tak. Jutro odbędzie się festyn z okazji rocznicy założenia miasta. A będzie już jakieś sto pięćdziesiąt lat, od kąd powstało Santalune. Tak więc festyn ma duże znaczenie dla mieszkańców. Oczywiście każdy jest mile widziany na zabawie – Uśmiechnęła się serdecznie młoda kobieta.
- To fantastycznie – Uradowała się Alisa – Chętnie wezmę udział. Dzięki, siostro Joy!
Po czym skierowała się do swojego pokoju, by w końcu odpocząć. Festyn był zawsze przyjemnym urozmaiceniem wycieczek do innych miast. Nim wybierze się do kolejnej sali po odznakę, przynajmniej trochę się rozerwie. Alisa ziewnęła szeroko i dopiero teraz poczuła, jak bardzo była zmęczona. Ledwo zamknęła oczy, a już zapadła w drzemkę zwijając się w kłębek na łóżku.  

                                                                  ༺☆༻

Festyn okazał się być rzeczywiście ekscytujący. Gdy Alisa wróciła na centralny plac, wszędzie były ogromne tłumy ludzi. Dookoła roztaczały się zapachy grillowanego mięsa i gotowanej kukurydzy, jak i nie brakowało muzyki, wygrywanej przez jakieś kameralne zespoły na zbudowanej specjalnie scenie. Byli również artyści, którzy dawali różne cyrkowe pokazy wraz ze swoimi pokemonami. Cały plac obfitował w papierowe lampiony, które świeciły się już pomimo trwającego dnia, a w niebo unosiły się kolorowe balony.
- No, no, chyba faktycznie lubią tu festyny – Stwierdziła Alisa.
Lily również zdawała się być zafascynowana wszechobecnym zamieszaniem, choć trzymała się bardzo blisko Alisy i momentami nieco nieśmiało chowała się za jej nogami, gdy obce pokemony blisko podchodziły. Wszechobecne, piękne zapachy sprawiały, że w końcu Alisa kupiła sobie świeżego, robionego na miejscu pączka, a dla sylveon wzięła pokeptysia, dekorowanego różowym kremem. Przez chwilę obie przechadzały się po placu i tylko rozkoszowały się zabawą i gwarnym, festynowym zamieszaniem. Nagle w tłumie zamigotał jakiś niebieski ogon, którego zauważyła jedynie Lily i ta rozpromieniła się na jego widok. W jednej chwili popędziła do przodu z wesołym okrzykiem i natychmiast zniknęła w tłumie ludzi.
- Lily, stój! Gdzie biegniesz?! - Zawołała Alisa i pobiegła za nią. Jednakże ciężko jej było przecisnąć się pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi i mozolnie wypatrywała charakterystycznego futerka Lily. Szybko straciła orientację i z rozpaczą stanęła, kręcąc głową dookoła. Pobiegła właściwie na oślep i wołała głośno imię swojej podopiecznej, próbując przekrzyczeć muzykę i odgłosy wydawane przez inne pokemony. Zupełnie nie wiedziała, gdzie Lily zniknęła. Wyglądało na to, że coś zauważyła i pobiegła za tym czymś, ale choć nie była już małym eevee, i tak zadziwiająco szybko wtopiła się w tłum. Alisa stale tylko potrącała każdego po drodze i rozpychała się łokciami na wszystkie strony. W końcu biegnąc znów do przodu, wpadła gwałtownie na plecy jednego z gości festynu. Krzyknęła i zachwiała się, po czym potarła sobie nos i pospiesznie bąknęła przeprosiny. Gdy owy chłopak obrócił się, Alisa zastygła w miejscu, rozwierając oczy niedowierzająco.
- Nick!
Nick uśmiechnął się szeroko.
- Hej, Alisa. Miło cię znowu widzieć.
- Co ty tu robisz?? - Spytała dziewczyna, wciąż oszołomiona jego widokiem.
- O to samo miałem ciebie zapytać – Odparł szczerząc się wesoło.
Alisa poczerwieniała cała na twarzy.
- Ja... przyszłam tu w ramach mojej podróży po regionie. Ale Lily mi gdzieś uciekła. Nie mogę jej znaleźć.
Nick wciąż się uśmiechał, po czym odsunął się nieco na bok.
- Masz na myśli tego sylveon?
Alisa wybałuszyła znowu szeroko oczy i ujrzała jak Lily muska policzkiem glaceona, który z kolei patrzył na nią zmieszany i próbował się od niej odsunąć. Jednakże Lily zupełnie to nie zraziło i wesoło wołała do niego machając wstążkami.
- Chyba bardzo polubiła mojego glaceona – Zaśmiał się Nick.
Alisa rozluźniła się i podparła rękami o biodra, patrząc z rozbawieniem na Lily. W końcu glaceon, zarumieniony już na pyszczku tymi zalotami, czmychnął pospiesznie i schował się za Nickiem. Lily usiadła zdziwiona, ale zaraz jej jasne oczy znów zabłyszczały wesoło.
- Sylveon!
Glaceon schował się jeszcze bardziej i tylko cicho mruknął coś w odpowiedzi. Nick i Alisa roześmiali się, po czym Nick zwrócił się do dziewczyny:
- A więc twoja eevee ewoluowała. I to w dodatku w sylveon. Jestem pod wrażeniem.
Alisa uśmiechnęła się dumą.
- Tak, mnie też to zaskoczyło. Wciąż nie mogę uwierzyć, kim się stała. Raptem kilka dni temu ewoluowała.
- Domyślam się. To prawda, sylveon to wspaniały pokemon. Niezwykle rzadka ewolucja. Coś mi się wydaje, że sporo się wydarzyło, odkąd ostatni raz się widzieliśmy.
- Można tak powiedzieć – Odparła, lekko się śmiejąc – W sumie dużo by opowiadać.
Nick uśmiechnął się.
- To co powiesz, by iść na gotowaną kukurydzę i razem powłóczyć się trochę po festynie? Opowiesz mi o swoich przygodach. Jeśli oczywiście masz ochotę.
Alisa zarumieniła się znowu na policzkach i przytaknęła.
- Jasne, nie mam nic przeciwko. Z chęcią się dowiem przy okazji, co ty porabiałeś przez ten czas.
Po chwili oboje skierowali się do najbliższego stoiska z kukurydzą, a ich pokemony podążyły za nimi. Alisa popatrzyła na wielki kocioł ze złocistymi kukurydzami i od razu ślinka jej prawie pociekła na słodki zapach. Nick po prosił o dwie kolby, po czym sprzedawca wręczył im kukurydzy owinięte w kolorowy papier. Były też lekko polane tłuszczem. Gdy młodzi trenerzy zajadali się kolbami, Nick zagaił pierwszy:
- Zmierzałem właśnie do Lumiose po odznakę, ale usłyszałem, że w Santalune odbędzie się festyn, więc zatrzymałem się tu na dłużej. W sumie do tego czasu włóczyłem się bez celu tu i tam.
Alisa skinęła głową.
- Ja też dowiedziałam się o festynie, więc zajrzałam z ciekawości, ale nie spodziewałam się, że wpadnę na ciebie.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Mnie też jest bardzo miło. Choć w sumie to twoja Lily pobiegła za moim glaceonem, i gdy się obejrzałem, patrzę, a tu jakiś sylveon klei się do niego. Nawet przez myśl mi nie przyszło, że to Lily.
Alisa zachichotała lekko.
- Fakt, ciężko ją teraz rozpoznać, szczególnie, że już nie ma na sobie mojej różowej wstążeczki. Stwierdziłam, że jej futrzane wstążki wystarczą. Wyglądają jak prawdziwe.
Popatrzyła na Lily, która szła z przodu wraz z glaceonem, do którego mrugała oczami wesoło. Glaceon odsunął się od niej na bezpieczną odległość i patrzył na nią wciąż podejrzliwie.
Nick znów się zaśmiał nieznacznie.
- Uroczo razem wyglądają. Swoją drogą, zdobyłaś odznakę w Vaniville?
- Tak. Nie było łatwo, ale udało się. To właśnie podczas walki o odznakę Lily nagle ewoluowała.
Przyznała Alisa i streściła pokrótce walkę z Virginią. Jednocześnie nadmieniła, że złapała również vivillona. Nick skinął głową z uznaniem.
- Gratuluję. Rzeczywiście pokemony Virgini nie są łatwe do pokonania, ale jeśli trener potrafi doskonale współpracować ze swoimi pokemonami to nie ma rzeczy niemożliwych. Od jak dawna masz Lily?
Alisa ugryzła kolejny kęs kukurydzy.
- W sumie niezbyt długo. Jakoś od dwóch miesięcy. Ale nie od razu wyruszyłam w podróż.
- Hm, a więc nie wybierałaś w wieku dziesięciu lat startera? - Zdziwił się nieco Nick.
- Nie. Tak naprawdę nie planowałam być trenerką. W ogóle mnie to nie interesowało – Zawstydziła się nieco Alisa – To nie to, że nie lubiłam pokemonów. Przeciwnie. Jednakże nie pociągały mnie walki. Ale mój starszy brat kocha turnieje pokemon i to on polecił mi podróż w celu bycia trenerką. Więc gdy dał mi eevee, opuściłam Lumiose i wyruszyłam.
Nick skinął głową z namysłem.
- W sumie tak naprawdę przybyłam do Santalune po drugą odznakę, ale nie jestem pewna, czy chcę wziąć udział w turnieju Ligi – Dodała Alisa.
- Teraz rozumiem. W sumie wszystko w swoim czasie. Nie musisz od razu brać udziału w turnieju. Zawsze możesz podejść jeszcze za rok. Lub za dwa. Nie ma to znaczenia. Są trenerzy, którzy chodzą tylko po odznaki, by mieć kolekcję zwycięstw we wszystkich salach Ligi – Wyjaśnił Nick – A są i tacy, którzy ostatecznie wybrali karierę, na przykład, hodowcy pokemonów, mistrza szkoły treningowej i tak dalej. Są też artyści, którzy chodzą na wystawy pokemonów.
Alisa uśmiechnęła się lekko.
- Tak, wiem o tym, ale rola artystki nie pasuje do mnie. Właśnie przed przyjściem do Santalune pomyślałam, że na razie skupię się na podróży i spróbuję najpierw wszystkiego po trochu. Może pozbieram sobie jakieś odznaki w ramach głównie rozrywki i treningu, a w międzyczasie chcę jeszcze dużo się nauczyć o pokemonach.
Nick również się uśmiechnął.
- Może być i tak. Jesteś jeszcze bardzo młoda, więc nie musisz się spieszyć, by odkryć to, co lubisz robić najbardziej. Same podróżowanie po regionie dostarcza już mnóstwa ekscytujących chwil.
- Chyba tak – Zgodziła się Alisa.
Usiedli razem przy fontannie i chwilę patrzyli na występy artystów.
- A ty co planujesz robić? - Zwróciła się do chłopaka.
- W sumie podobnie jak twój brat, ja też fascynuję się Ligą Pokemon – Odparł wesoło – Rok temu wziąłem udział w Lidze Kalos, ale niestety przegrałem. Odpadłem już w ćwierćfinałach.
Alisa rozwarła oczy ze zdumienia.
- Och! Serio walczyłeś w turnieju? Nieźle. Dla mnie to już kosmos. To oznacza, że musisz mieć sporo odznak i wygranych walk na koncie.
Nick uśmiechnął się lekko.
- Trochę tak, ale jednak to nie wystarczyło. Moim marzeniem jest bycie mistrzem pokemon w Kalos, ale jeszcze daleka droga przede mną.
Alisa wpatrywała się w niego z podziwem.
- To ambitne marzenie. Ja w takim razie nie dorastam ci do pięt. Wygranie jednej małej odznaki to już dla mnie coś totalnie niesamowitego.
- I słusznie, bo to jest niesamowite. Całkowicie cię rozumiem. Gdy ja zdobyłem swoją pierwszą odznakę, byłem bardzo szczęśliwy. To natychmiast motywuje człowieka, by spróbować więcej i więcej. Mam zresztą wzór do naśladowania. To on zaraził mnie tą fascynacją.
Alisa uniosła brwi zaciekawiona.
- Kto?
Nick spojrzał na nią.
- Może kojarzysz turniej Ligi jakieś osiem lat temu. Jestem pewien, że twój brat ją oglądał. W finale zmierzyli się dwaj chłopcy, z czego jeden z nich miał absolutnie wyjątkowe pokemony. I nie mam tu na myśli mega ewolucji, czy rzadkich typów, ale fakt, iż widać było jak chłopak walczy z niezachwianą pasją. I jego pokemony również. Zasłynął w Kalos jako najbardziej wyjątkowy trener greninjy.
Dziewczyna zastanowiła się na chwilę, po czym zawołała:
- Ach tak! Coś kojarzę. To ten chłopiec, którego greninja dziwnie się zachowywał podczas walki. Jakby na chwilę mega ewoluował, ale bez pomocy mega kamieni.
Nick przytaknął.
- Dokładnie. Dopiero miałem zacząć swoją podróż jako trener pokemon i pamiętam, że zachwyciłem się bez reszty walką tego chłopca. Wtedy zapragnąłem być taki jak on i zostać mistrzem pokemon.
- Super – Uśmiechnęła się szeroko Alisa – Naprawdę cię podziwiam. A ja dopiero mam dwa pokemony i jedną odznakę. Aż mi głupio.
Nick uśmiechnął się przyjaźnie.
- Niepotrzebnie, Aliso. Każdy zaczyna swoją przygodę w swoim tempie. Najważniejsze są te małe kroki, które robisz po drodze. A skoro już o tym mowa, powinnaś złapać kolejne pokemony do drużyny. Naprawdę mogą się przydać. W zależności jakiego typu będą pokemony lidera, zawsze warto przygotować zawczasu odpowiednią kontrę.
- Tak, wiem. Nie chciałam nawet walczyć z Virginią jedynie dwoma pokemonami, ale tak jakoś wyszło samo. Muszę mieć przynajmniej trzy zanim pójdę do sali Santalune.
Nick popatrzył chwilę na Lily, która była właśnie w trakcie zabawy w fontannie. Młóciła łapami wodę, a glaceon przypatrywał się bryzgającym kropelkom. W pewnym momencie lekko chuchnął na wodę, a na jej powierzchni natychmiast utworzyła się mała kra z lodu. Lily od razu zachwyciła się nowym zjawiskiem i poszturchała łapą lód.
- Sala Santalune posiada pokemony typu robaczego – Dodał Nick – Sądzę, że Lily nie będzie miała problemu z pokemonami Violi, jako że ruchy baśniowe są dość mocne. Ale vivillon już może mieć trudniejszą robotę. Viola również posiada vivillona i obawiam się, że jest znacznie bardziej doświadczony i silniejszy. W takiej sytuacji polecałbym ci złapać pokemona typu ognistego. Idealnie się sprawdzi. To dość mocna kontra na pokemony robacze i trawiaste.
Alisa skinęła głową.
- Masz rację, dzięki. Wezmę to pod uwagę. Jutro zabiorę się w końcu za szukanie kolejnego pokemona. Na szczęście ognistych typów też nie brakuje w Kalos. Potem muszę koniecznie wrócić do treningów.
- Jeśli chcesz, mogę ci pomóc w treningach. Zawsze to bardziej efektywne niż trenowanie samemu. Moje pokemony z wielką chęcią zmierzą się z twoimi – Zaproponował Nick.
Alisa rozpromieniła się lekko.
- Och, z przyjemnością. We dwójkę będzie raźniej. Tylko ostrzegam, że jestem zupełnym żółtodziobem.
Nick uśmiechnął się szeroko.
- Nic nie szkodzi. Dam ci swój numer.
I oboje wyciągnęli telefony, by wymienić się kontaktami. W tym samym czasie Lily mocno pacnęła w lód łapą, wciąż rozochocona zabawą, przez co mały strumień wody chlusnął prosto w pyszczek pochylonego glaceona. Ten zamrugał oczami i potrząsnął głową nieco zdegustowany. Lily zaśmiała się i musnęła jego pyszczek wstążkami, chcąc pomóc mu strząsnąć z futerka wodę. Glaceon mruknął cicho zakłopotany i machnął lekko łapą, odsuwając od siebie wstążki. 

Nick i Alisa krążyli po placu aż do wieczora, ciesząc się zarówno wzajemną rozmową, jak i samym festynem. Alisa od razu zauważyła, że oboje mieli więcej ze sobą wspólnego niż sądziła. Nie tylko Nick również posiadał eevee, który ewoluował, ale i on kochał pokemony oraz przygody podczas podróżowania po regionach. Był już w Sinnoh i Unova, a niedługo miał zamiar wybrać się do Galar. Poza tym przegrana w Lidze Kalos sprawiła, że chłopak postanowił zacząć wszystko od początku i od nowa zbierał odznaki, by za kilka miesięcy ponownie zapisać się do turnieju. Dla Alisy znów to było coś totalnie niesamowitego i od razu obiecała sobie, że również odwiedzi inne regiony. Im dłużej rozmawiała z Nickiem, tym miała poczucie, że znalazła nowego przyjaciela. Dobrze się czuła w jego towarzystwie, a przez cały czas Nick zachowywał się bardzo szarmancko i przyjaźnie. Nawet rzucał sporadycznie żarcikami, czym bardzo rozśmieszał Alisę. Dziewczyna w końcu uświadomiła sobie, że dzięki niemu czuła się w końcu jakoś mniej osamotniona. Wciąż zerkała na niego, czując szczerą radość w środku. Nick, z kolei, w końcu zauważył jej spojrzenie i uniósł wysoko brwi zdziwiony.
- Czy coś się stało?
Alisa zaróżowiła się lekko na policzkach.
- Nic, nic. Po prostu... przyzwyczaiłam się już, że zwykle wszędzie łażę sama i jedynie towarzyszy mi Lily. A jeszcze nim ją dostałam, to już w ogóle nie miałam raczej zbyt wielu... przyjaciół. Dlatego cieszę się, że gdy mogę w końcu z kimś pogadać.
Nick uśmiechnął się szeroko.
- I ja czuję to samo. Każdy czasem potrzebuje towarzystwa. Nie mówię, że pokemony są złymi towarzyszami, ale jednak przyjemniej, gdy jest też i drugi człowiek.
- Otóż to – Przytaknęła Alisa – Kiedyś dużo łaziłam po mieście z bratem, ale już dawno się wyprowadził. Czasem mi dziwnie, gdy jestem sama w domu.
Zasępiła się nieznacznie na co Lily, idąca obok, spojrzała na nią i cicho mruknęła. Delikatnie okręciła wstążką jej nadgarstek i mrugnęła jasnobłękitnymi oczami. Alisa uśmiechnęła się do niej. Już wiedziała, że sylveon potrafi wyczuć emocje i uczucia ludzi oraz innych pokemonów. Kolejny raz ucieszyła się w duchu, że Lily jest przy niej. 
- Rozumiem – Odparł Nick – Ja też nie miałem nigdy jakoś wielu kolegów. Każdy w sumie poszedł w swoją stronę. A skoro już mamy do siebie kontakt, zawsze możesz zadzwonić, jeśli będziesz miała chęć.
Alisa spojrzała na niego i dostrzegła, że również i na jego twarzy wykwitły drobne rumieńce. Uśmiechnęła się szczerze.
- Jasne. Ty też. Koniecznie daj znać, gdy będziesz startował już w Lidze Kalos.
Nick przytaknął ochoczo.

W końcu po kolejnej godzinie oboje poczuli zmęczenie i chęć, by już wrócić do siebie. Nick nocował w innym Centrum Pokemon, znajdującym się pod drugiej stronie miasta, więc on i Alisa pożegnali się serdecznie, życząc sobie wzajemnie dobrej nocy. Alisa przywołała do siebie Lily, która znowu kleiła się do glaceona, a ten kolejny raz próbował się odsunąć, zakłopotany jej przymilnością. Dziewczyna zachichotała, gdy wracała do Centrum z Lily.
- Podoba ci się glaceon, co mała? Ma śliczne futerko.
Lily spojrzała na nią wesoło i pomachała różowym ogonem.
- Tak, ja też lubię Nicka. Fajny chłopak – Stwierdziła Alisa – I wcale nie chodzi o to, że uratował mnie w lesie. Chyba naprawdę brakowało mi jakiegoś przyjaciela. Tak, dobrze się z nim rozmawia.
Uśmiechnęła się do siebie i popatrzyła nieco rozmarzonym wzrokiem w rozgwieżdżone niebo na sobą. Lily pisnęła cicho, doskonale wyczuwając uczucia swojej trenerki i również spojrzała na nocne niebo.

                                                                 ༺☆༻

Nazajutrz Alisa od razu po śniadaniu wybiegła z Centrum i pognała do miejscowego parku w poszukiwaniu pokemonów ognistego typu. Tym razem wiedziała, że musi być ostrożna. Ogniste ataki potrafią zrobić sporo zamieszania, a ona nie miała żadnego wodnego pokemona, który by był doskonałą kontrą. Musiała postawić na baśniowe ataki Lily. Ale jej księżycowy ruch był bardzo potężny i stwierdziła, że na dzikiego pokemona powinien on wystarczyć. Alisa rozglądała się dookoła, a Lily dreptała obok niej, również przeczesując wzrokiem okolicę. Dziewczyna zaglądała w krzaki, patrzyła na niebo, ale jak na złość nie mogła znaleźć żadnego ognistego stworka. Gdy rozgarnęła rękami kolejne zarośla, nagle spomiędzy gałązek wyskoczył cyndaqull. Popatrzył na Alisę nieco rozgoryczony, gdy ta przerwała jego drzemkę w krzakach. Alisa odsunęła się nieco i uśmiechnęła.
- Świetnie. A jednak jest jeden. Lily, do dzieła!
Ta pisnęła wesoło i stanęła przed nią w bojowej pozie, ale nim Alisa wydała komendę, cyndaqull od razu zrozumiał, co miało się za chwilę wydarzyć i natychmiast rozwarł pyszczek. Z jego wnętrza buchnął potężny gejzer płomieni, który powędrował w stronę dziewczyny, a ta krzyknęła i uchyliła przed nim. Ogień przypalił końcówki jej włosów i poczuła gorąc, który o cal liznął jej twarz. Upadła na ziemię, a Lily obejrzała się na nią. Zawołała do trenerki z lękiem w głosie, po czym spojrzała z gniewem na cyndaqulla. Krzyknęła i nagle zerwał się podmuch wiatru, wymieszany z błyszczącymi iskierkami. Gruchnął z całej siły w małego stworka. Cyndaqull pisnął przerażony i natychmiast czmychnął z powrotem w krzaki w końcu znikając. Lily popatrzyła jeszcze za nim i pobiegła do Alisy. Dziewczyna usiadła na trawie i spojrzała kwaśno na spalone włosy, które jeszcze się dymiły.
- Mało brakowało. Chyba nie był w dobrym humorze.
Lily pisnęła smutno i pogładziła wstążką jej włosy. Alisa uśmiechnęła się.
- Nic mi nie jest. To tylko głupie włosy. Lepiej dajmy sobie spokój z tym pokemonem. I tak zresztą uciekł, jak widzę. Poszukajmy innego.
Wstała z ziemi i podążyła dalej przez park, tym razem już nie zaglądając w krzaki w obawie, by znowu coś znienacka jej nie zaatakowało. Znów wszędzie przemykały głównie pokemony robaki oraz zwykłe pidgeye. W końcu Alisa usiadła na ławce, by odsapnąć trochę i wyjęła z plecaka paczkę ciasteczek. Poczęstowała nimi Lily, która od razu uradowała się smakołykiem, i przez chwilę obie przyjaciółki ze spokojem kontemplowały pogodny dzień w parku. Na zapach wypieków podfrunęły też liczne pidovy, które spojrzały z nadzieją na Alisę. Ta rozkruszyła ciastko i rzuciła okruszki na ziemię. Pidovy natychmiast rzuciły się po nie, przepychając się z głośnym gruchaniem. Alisa patrzyła na nie obojętnie i w pewnym momencie dostrzegła kolejnego pokemona, który przysiadł nieopodal pidovów. Dziewczyna zastygła zdumiona. Również był to stworek ptasiego typu, o ładnych barwnych piórach i rozdwojonym ogonie. Wpatrywał się w stadko pidovów i sprawiał wrażenie, jakby czekał by złapać jakiś przeoczony okruszek.
- To chyba fletchinder – Szepnęła Alisa i sięgnęła po pokedex. Nakierowała nim na pokemona i zobaczyła jak na ekranie pokazuje się fotografia.
- Fletchinder. Pokemon ognisty ptak. Ewoluuje z fletchlinga. Może lecieć coraz szybciej w miarę jak ognisty worek w jego brzuchu powoli się rozgrzewa.
Alisa uśmiechnęła się do siebie.
- Super. Jest prześliczny. Poza tym ma jeszcze jedną ewolucję, która jest mega mocna. Idealnie.
Wyciągnęła z torebki kolejne ciastko i rozkruszyła je palcami. Sypnęła kilka okruchów w stronę fletchindera. Od razu na ten gest poderwały się łakome pidovy, ale fletchinder pogonił je  jednym machnięciem skrzydeł. Gdy pidovy odsunęły się, ich większy krewniak ze spokojem zaczął dziobać okruszki ciastka. Alisa znów się uśmiechnęła i wstała z ławki. Klękła niedaleko i wyciągnęła w jego stronę otwartą dłoń. Stworek zauważył kawałki ciastka i przekrzywił łebek nieco nieufnie.
- No chodź. To dla ciebie. Nie bój się – Powiedziała Alisa.
W końcu fletchinder pomachał lekko skrzydłami i podreptał do jej dłoni. Prędko chwycił ciastko, po czym odsunął się pospiesznie. Alisa uśmiechnęła się rozradowana.
- Śliczny jesteś, wiesz? Co powiesz, by do mnie dołączyć? Potrzebuję jeszcze jednego pokemona, by stoczyć walkę o odznakę.
Fletchinder spojrzał na nią bursztynowymi oczami i znów przekrzywił łebek.
- Co ty na to, Lily? Prawda, że jest fajny?
Lily pomachała różowym ogonem.
- Sylveon! - Odparła wesoło.
Fletchinder popatrzył i na sylveon, jakby się namyślał i w końcu poderwał się z ziemi. Ale nie odleciał, tylko zawisł kilka metrów od Alisy i lekko zaskrzeczał. Z jego piór uniosły się ogniste iskierki. Alisa wyprostowała się z uśmiechem.
- Chyba chce z nami walczyć. Pewnie dopiero wtedy da się złapać. Można było to przewidzieć.
Fletchinder, jakby na potwierdzenie jej słów, zamachał skrzydłami i przybrał pozę do ataku.
- Lily, wiesz co robić – Rzuciła jeszcze i Lily od razu stanęła bojowo.
- Okej, zacznij od szybkiego ataku!
Lily pisnęła i natychmiast zaszarżowała na fletchindera. Ten rozłożył skrzydła i oczywiście w jednej chwili poderwał się w górę. Lily śmignęła obok i skręciła z powrotem.
- Baśniowy wiatr! - Wydała kolejną komendę Alisa.
Lily zafurkotała wstęgami, po czym wyrzuciła z siebie kule wiatru błyszczące iskierkami.
Fletchinder zachwiał się nieco w powietrzu, ale nie zrobiło to na nim szczególnego wrażenia. Zaskrzeczał, po czym teraz sam zanurkował, błyszcząc niebieską aurą. Świsnął w powietrzu, a jego skrzydła musnęły futerko sylveon. Ta czmychnęła mu z drogi.
- Jeszcze raz szybki atak! Podskocz do niego! - Powiedziała Alisa i Lily błyskawicznie pobiegła za fletchinderem. Skoczyła i udało jej się w końcu dosięgnąć nisko lecącego pokemona.
Uderzyła o niego ciałem i fletchinder przekoziołkował w powietrzu zaskoczony. Wyrównał lot i machnął energicznie skrzydłami. W stronę Lily powędrował ognisty strumień.
- Dobra, idziemy na całość. Księżycowy błysk!
Lily stanęła na tylnych łapach i rozwarła pyszczek. W jednej chwili w stronę ognistego ataku poszybowała energetyczna, srebrzystoróżowa kula i dwa ataki zderzyły się z hukiem. Ale księżycowy błysk był znacznie silniejszy i jeszcze dosięgnął fletchindera, który nie zdążył umknąć. Ptak zaskrzeczał i zwalił się na ziemię oszołomiony. Alisa szybko wyjęła z kieszeni pokeball i rzuciła go w stronę fletchindera. Kulka odbiła się o niego, po czym otworzyła się. Gdy pokemon znalazł się w środku, znów Alisa wstrzymała oddech, wpatrując się w podrygującego pokeballa. Nawet Lily wlepiła w niego spojrzenie i czekała. W końcu pokeball znieruchomiał i błysnął tylko w słońcu. Alisa rozpromieniła się z radości i podskoczyła.
- Tak! Mam go! Złapałam fletchindera!
Lily pisnęła podzielając jej radość. Dziewczyna podbiegła do kulki i chwyciła ją w dłonie.
- To mój drugi złapany pokemon. Jej, ale fajnie!
Uniosła pokeball i zawołała:
- Fletchinder, chodź do nas!
Kula rozwarła się i ognisty ptak wyleciał trzepocząc wspaniałymi skrzydłami. Obrócił się w powietrzu i spojrzał na Alisę.
- Witaj raz jeszcze, fletchinder. Ja mam na imię Alisa, a to Lily – Powiedziała do niego, na co pokemon mrugnął tylko bursztynowymi oczami w odpowiedzi – Cieszę się, że z nami jesteś. Na pewno będziemy się świetnie razem bawić.
Fletchinder zatoczył małe koło, po czym poszybował do niej i usiadł na jej wyciągniętej ręce. Cicho zaskrzeczał, bez już najmniejszej dozy nieufności i wrogości. Alisa uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała go po ciepłych i miękkich piórach.
- To teraz jest nas troje. Przedstawię ci mojego vivillona.
Odczepiła od paska kolejny pokeball i otworzyła go. Z kuli wyleciał vivillon i również popatrzył na trenerkę wyczekująco. Alisa wskazała dłonią na fletchindera, który wciąż siedział na jej ręce.
- Vivillon, to nasz nowy przyjaciel. Mam nadzieję, że się polubicie.
Pokemonowy motyl podleciał z ciekawością do fletchindera i pisnął na powitanie, na co ten odpowiedział tym samym. Alisa rozpromieniła się jeszcze bardziej.
- Wspaniale widzieć was wszystkich. Teraz musimy zabrać się za treningi. Pomożecie mi zdobyć drugą odznakę z Kalos?
Zarówno Lily, jak i vivillon i fletchinder od razu przytaknęli ochoczo, a Alisa popatrzyła na nich cała szczęśliwa. Wszystkie pokemony były piękne i przede wszystkim bardzo silne. Teraz nie miała wątpliwości, że z tak utworzoną drużyną może iść po odznakę do sali Santalune. Już nie mogła się doczekać kolejnej, ekscytującej walki.
Gdy wróciła do Centrum Pokemon, od razu wysłała wiadomość do Nicka, aby się pochwalić swoim małym sukcesem. Już po kilku minutach otrzymała odpowiedź: „Wspaniale! Gratuluję nowego pokemona. Zamierzasz od razu zacząć treningi?". Alisa uśmiechnęła się do siebie i napisała potwierdzająco. Po kilku wymianach wiadomościami, oboje umówili się na wspólny sparing treningowy następnego dnia. Dziewczyna lekko zachichotała do siebie i już nie mogła się doczekać ponownego spotkania. 

                                                                 ༺☆༻

Kolejny słoneczny dzień sprawił, że Alisa była w doskonałym humorze. Jeszcze przed umówioną godziną od razu pognała do parku wraz z Lily i niecierpliwie siedziała na ławce czekając na Nicka. Stale poprawiała sobie włosy i przeglądała się w małym, kieszonkowym lusterku dla pewności, że wygląda nienagannie. Wcześniej upewniła się zwyczajowo, że również i jej pokemony są w dobrej kondycji i nic im nie dolega. Lily, wyczuwając nastrój swojej trenerki, również siedziała niecierpliwie, zamiatając ziemię puszystym, lisim ogonem, a jej głowa obracała się dookoła wyczekująco, dokładnie jak głowa Alisy. Ta zachichotała na ten widok i pomyślała sobie, że obie zachowują się, jakby szykowały się na jakąś randkę. Bardzo to było zabawne, ale zaraz poprawiła się w duchu, że to w końcu tylko zwykłe, przyjacielskie spotkanie i to w celu treningu, a nie pójścia do kina. Zresztą jej znajomość z Nickiem była bardzo krótka i właściwie wciąż niewiele o nim wiedziała. Ale nawet taka luźna znajomość napawała ją niewymowną radością.
Po niedługim czasie parkową alejką nadszedł ów chłopak o jasnoniebieskich włosach, u boku którego dreptał niespiesznie glaceon. Już z daleka zauważyli Alisę i Lily, na co obie poderwały się natychmiast z miejsca. Nick uśmiechnął się szeroko i uniósł dłoń w geście powitania, a glaceon mruknął wesoło w swoim języku. Lily od razu jako pierwsza pognała do przodu i rzuciła się na niebieskiego stworka, na co ten przeraził się znowu jej wylewnością i schował się za nogami trenera. Nick i Alisa roześmiali się i dziewczyna pochyliła się ku przyjaciółce.
- Lily, nie zawstydzaj go! Musisz trochę ostudzić swój zapał.
Lily posłusznie odsunęła się nieco. Glaceon, cały zarumieniony po czubki długich uszu, wychylił się zza Nicka i odsapnął z ulgą. Chłopak uśmiechnął się ze spokojem.
- Glaceon nie jest przyzwyczajony do takiej bliskości innych pokemonów. Musisz dać mu trochę czasu, Lily.
Ta pisnęła wesoło i pomachała różowym ogonem. Nick spojrzał na Alisę, która odgarnęła nieco nieśmiało kosmyki włosów.
- Cieszę się, że jesteś. A więc trenujemy?
- Jasne. Moje pokemony już nie mogą się doczekać – Odparł – Chodźmy gdzieś, gdzie będzie sporo miejsca.
Przeszli przez park, wypatrując dogodne miejsce do ćwiczeń i szybko przyuważyli niewielki, trawiasty skwer, na którym jeszcze nikogo nie było. Choć po parku przewijało się już sporo spacerowiczów. 
- Ile właściwie masz pokemonów? Pewnie sporo, co?
- No, przy sobie mam szóstkę, bo i tak nie można mieć więcej. A w moim domu jest ogólnie jeszcze jakiś tuzin z różnych regionów – Powiedział Nick, ściągając z siebie plecak i kładąc go na trawie.
Alisa skinęła głową z podziwem.
- Fajnie. Ja nadal mam tylko trzy pokemony. Śmieszna ilość, ale skoro odznakę sali ziemi wygrałam mając jedynie dwójkę, to liczę, że trzy też wystarczą.
- Są na to spore szanse, jeśli dobrze wytrenujesz swoje pokemony – Uśmiechnął się Nick – Przede wszystkim dobrze, że udało ci się złapać tego fletchindera. Będzie tu najbardziej kluczowy. Ale przewaga typu to nie zawsze gwarantowane zwycięstwo w walce.
- Tak, domyślam się. Liderzy sal doskonale wiedzą, jak przygotować swoje pokemony na walkę z różnymi typami. Zawsze mają odpowiednią kontrę na wszystko.
- Dlatego tak ważne jest, by trener umiał wycisnąć ze swojego pokemona cały jego potencjał. Nie ma niczego bardziej rozwijającego niż dobra walka.
Alisa uśmiechnęła się zgodnie.
- Chyba tak.
Nick odczepił od swojego paska dwa pokeballe.
- No dobrze. Skoro masz trzy pokemony, to ja też będę walczył trzema. Może rozegramy podwójną walkę?
Alisa uniosła brwi.
- Podwójną?
- Chodzi o to, że dwa twoje stworki przeciwko moim dwóm. I każde z nas ma możliwość wymiany. Co ty na to?
- W sumie dobry pomysł.
I również odczepiła dwa pokeballe. Lily od razu rozpromieniła się na widok przygotowań i stanęła w gotowości, machając niecierpliwie wstążkami. Glaceon również stanął w pozycji bojowej i uśmiechnął się lekko w stronę Lily. Alisa wyciągnęła przed siebie pokeball.
- Okej, fletchinder, najpierw ty!
Pokeball otworzył się i wyleciał z niego barwny ptak, który zaskrzeczał energicznie. Nick skinął głową i podrzucił do góry swój pokeball.
- A o to mój drugi pupil. Pokaż się!
Z wnętrza kuli wyskoczył wysoki, zielony stworek przypominający wyrośniętą jaszczurkę. Na głowie i łapach widoczne były długie liście, jak i również ogon był zbudowany z pióropusza liści. Pokemon stanął dumnie i popatrzył na swoich przeciwników. Alisa rozwarła nieco oczy.
- Och, to grovyle!
Pamiętała z podręcznika, że to typ trawiasty, a więc fletchinder bez trudu sobie z nim poradzi. Choć podejrzewała, że Nick będzie go kontrował swoim glaceonem.
Chłopak uniósł dłoń.
- Możesz zacząć pierwsza, Aliso.
Alisa przytaknęła i starała się rozluźnić spięte od stresu ramiona. Szybko oszacowała sobie w głowie najlepsze ataki, po czym wydała dwie komendy:
- Dobra. Lily, szybki atak na grovayle'a, a fletchinder, dzielny ptak na glaceona!
Oba pokemony odpowiedziały jej zgodnie i natychmiast wykonały polecenia. Popędziły na przeciwników, którzy nawet nie mrugnęli, stojąc w miejscu. Nick uśmiechnął się ze spokojem i powiedział:
- Unik, obaj.
Glaceon i grovyle odczekali chwilę, i gdy Lily i fletchinder mieli już uderzyć w nich z pełną siłą, wykonali zgrabny unik odskakując na boki. Jeszcze nim wcześniejsze pokemony zrobiły zwrot, Nick wydał kolejne komendy:
- Burza śnieżna i ostrze liścia.
Glaceon rozwarł pyszczek i donośnie ryknął. Z ziemi poderwał się słup wiatru, który natychmiast wypełnił się śnieżną zamiecią, a z kolei grovyle wyprostował się i wyrzucił w powietrze wir liści. Oba ataki powędrowały do Lily i fletchindera, po czym grzmotnęły w ich ciała. Fletchinder przekoziołkował w powietrzu od naporu śnieżycy, a Lily pisnęła zaskoczona. Osłoniła się przed liśćmi wstążkami, ale i tak parę z nich poharatało jej futro. Alisa wybałuszyła oczy. Pokemony Nicka były bardzo silne. Tego się w sumie spodziewała po kimś, kto startował w Lidze Kalos.
- Lily, baśniowy wiatr!
Ta uniosła wstążki i odpowiedziała swoim ruchem w stronę grovyle'a.
- Fletchinder, nitroładunek!
Pokemon zaskrzeczał donośnie i okrył się płomieniami, po czym w bardzo szybkim tempie natarł na glaceona. Również i te ataki były skuteczne i pokemony Nicka odczuły ich siłę, jednakże jeszcze nie na tyle, aby poważnie ich osłabiły. Glaceon potrząsnął tylko głową i mruknął z uznaniem, a grovyle osłonił się swoimi liśćmi na ciele przed baśniowym wiatrem.
- Całkiem nieźle – Uśmiechnął się Nick, na co Alisa rozpromieniła się z dumy.
Walka nie trwała jednak długo, ale dla Alisy była ona bezcenna. Gdy glaceon pokonał fletchindera, przekonała się, że faktycznie przewaga typu to nie wszystko, a z kolei Lily uporała się z grovylem, który ugiął się od potężnego ataku księżycowego błysku. Pojedynek baśniowej sylveon i lodowego glaceona był znacznie bardziej emocjonujący i zaciekły. Zarówno Alisa, jak i Nick doskonale znali najlepsze atuty swoich ulubionych podopiecznych i nie wahali się ich użyć. Alisę kusiło, by użyć ruchu specjalnego Lily jakim było „Zauroczenie", ale zrezygnowała z tego. Nie chciała, by w ten sposób popsuła się więź pomiędzy tą dwójką pokemonów. Zamiast tego postawiła na księżycowy błysk. Lily zastygła na chwilę w miejscu i zaczęła gromadzić energię, po czym ponownie wystrzeliła przed siebie srebrzystoróżową kulę. Nick od razu wyczuł jej moc. Już wiedział, że to najsilniejszy ruch sylveon. Zwołał więc:
- Glaceon, lodowy promień!
Pokemon ryknął i w stronę kuli powędrował błękitny promień. Oba ataki gwałtownie zderzyły się ze sobą z hukiem, ale lodowy ruch glaceona przebił się i świsnął dalej, prosto na Lily. Ta rozwarła oczy i prędko rzuciła się w bok, jednakże nie dostatecznie szybko. Promień prześlizgnął się po jej ciele, po czym lód w jednej sekundzie pokrył ogon i jedną łapę. Lily zwaliła się na ziemię.
- Lily!
W tym momencie Nick przerwał walkę i wycofał glaceona.
- W porządku, wystarczy.
Glaceon stanął, rozluźniając napięte mięśnie i sapiąc ze zmęczenia. Mimo wszystko i na jego ciele widoczne były drobne obrażenia od ataków Lily, ale miał więcej sił niż ona. Alisa podeszła do swojej przyjaciółki z troską na twarzy.
- Lily, wszystko dobrze?
Ta uniosła głowę i pisnęła cicho. Alisa pogłaskała ją lekko.
- Dobrze się spisałaś, mała. Nie martw się, zaraz się uporamy z tym lodem.
Również Nick podszedł bliżej.
- To była dobra walka. Zasłużyli na odpoczynek – Uśmiechnął się – Zabierzmy pokemony do Centrum. Tam zajmą się twoją Lily.
Alisa skinęła głową i wyjęła pokeball. Schowała sylveon do środka, a Nick to samo zrobił z glaceonem. Gdy oboje zmierzali do Centrum Pokemon, Nick zwrócił się do dziewczyny:
- Twoje pokemony rzeczywiście są silne, jednakże brakuje im doświadczenia. To widać od razu. Jeszcze nie nabrały nawyku, by w porę unikać ciosów przeciwnika. Z kolei u ciebie czasem da się jeszcze zauważyć brak pewności siebie. Nie bój się ostrzejszych posunięć, wtedy twoje pokemony wyczują, że jesteś zdecydowana.
Alisa przytaknęła.
- Tak wiem. Masz rację, czasami mam momenty zawahania. Wciąż okropnie się boję o swoje pokemony i nie chcę by stała się im krzywda – Zarumieniła się na twarzy – To był w sumie główny powód, dla którego nie planowałam bycia trenerką pokemonów. Długo nie mogłam się przekonać do walk. Ale widzę jak moje pokemony walczą ze szczerą pasją i zaangażowaniem. Bardzo jestem z nich dumna.
Nick uśmiechnął się.
- I jestem pewien, że oni czują tą miłość, jaką ich obdarzasz. Właśnie silna więź pomiędzy trenerem a pokemonem sprawia, że oboje na tym bardzo zyskują. Troska nie jest niczym złym, a na szczęście pokemony potrafią również same o siebie zadbać.
Alisa odwzajemniła uśmiech na te słowa i znów pokiwała głową.
W Centrum Pokemon Alisa i Nick wręczyli pokeballe siostrze Joy, po czym usiedli na krzesłach czekając na koniec leczenia.
- W każdym razie, dzięki za trening – Uśmiechnęła się jeszcze Alisa – Naprawdę wiele mi pomógł i dowiedziałam się mnóstwo rzeczy. Przydałoby się więcej starć pomiędzy moim fletchinderem a jakimiś trawiastymi lub robaczymi pokemonami, bym mogła opracować skuteczne ruchy.
- Nie ma problemu. Możemy jutro znów się umówić na trening. Tym razem skupimy się na sparingu fletchindera z grovylem. Viola posiada też surskita, który zna lodowe ruchy, więc możemy to przećwiczyć z glaceonem – Odparł Nick.
- Jasne, chętnie.
Oboje spojrzeli na siebie wesoło.
Po kilku minutach siostra Joy wróciła z pokeballami oznajmiając, że wszystkie pokemony są już zdrowe i w pełni sił. Alisa od razu wypuściła Lily i spojrzała na nią.
- Co za ulga.
Lily pisnęła wesoło i musnęła głową kolana Alisy, na co ta kucnęła i pogłaskała ją z szerokim uśmiechem. Nick również wypuścił swojego glaceona i popatrzył na dziewczynę. Takie chwile cenił sobie najbardziej. Gdy trener i jego pokemon stają się jednością, a uczucia pomiędzy nimi są niezachwiane. Podczas tej krótkiej znajomości, Nick sam zdążył zauważyć, że Alisa nie była też zwykłą dziewczyną, taką jak wszystkie. Bardzo ją polubił. Miała coś wyjątkowego w sobie i chciałby lepiej ją poznać. Może powinni pójść w końcu na jakąś kawę? Nick uśmiechnął się do siebie, czując nieznaczne rumieńce na policzkach i spojrzał na glaceona. Błękitny lis tymczasem obserwował Lily, która wciąż nie spuszczała ze wzroku swojej trenerki, gdy ta mówiła coś do niej cała roześmiana. Glaceon sprawiał wrażenie, jakby również głęboko się nad czymś zastanawiał. Nick uśmiechnął się szerzej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro