Przygoda Eevee cz. 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

...Umbreonem?!!
Nie! To... Nie możliwe! Spojrzałam za siebie i przeraziłam się. Za mną nie było nikogo tylko grupa pokemonów. Dostrzegłam Eevee, Flareona, Joltiona, Slveona, Glaceliona i Leafliona. I Cezara. Zrozumiałam już, że zostaliśmy pozmieniani w pokemony, ale coś się nie zgadzało. Coś co było bardzo widoczne. A mianowicie było nas trzech... To czemu ja za sobą widzę sześciu?! Ze mną nawet siedmiu?! Dlaczego, ja się pytam?!
Postanowiłam się dowiedzieć.
- Aril?
Slveon podskoczył.
- Aki?
Teraz odwrócił się Joltion.
- To kim jest reszta?!
Teraz dopiero zobaczyłam, że wszyscy mają jakieś znaki szczególne. Ja na przykład miałam swoją przepaskę. Glaceon miał różowe futerko na głowie i duże R na udzie, Leaflion też miał R oraz pomarańczowego liścia. Eevee miała opuszczone uszy i bransoletki, a Flareon czapkę z daszkiem. Tylko Cezar nie miał nic oprócz tego swojego wianka. Już wiedziałam. Mianowicie:
Slveon- Aril
Joltion- Aki
Glaceon- Diana
Leaflion- Pablo
Eevee- Liliana
Flareon- Karan
Umbreon- ja
i Cezar- Cezar

- Co tu się dzieje?!
- Ekhm... Chyba coś pomyliłem w obliczeniach...
Obróciłam się. Za mną stał prof. More. Normalnie nie był zbyt wysoki, ale teraz... No nie fajnie.
- Heh... Przepraszam...?
- Oh! Nie rozumiem Cię niestety... Wybacz.
No pięknie! Nawet mówię jak pokemon. Ale wybaczam panu. W końcu to nie pana wina, że lubię czerwone przyciski. Heh... Jestem głupia i tyle.
- Cholera! Nie mogę wam pomóc. Przykro mi.
Już chciałam zapytać dlaczego gdy przypomniałam sobie, że on mnie nie zrozumie. Przekrzywiłam głowę na znak, że pytam o co chodzi.
- Akumulator mi się wyczerpał. Żeby go naładować potrzebuję szmaragdów. Tyle, że na dostawę potrzebują ponad tygodnia. Nie mówiąc już o pieniądzach. Chyba, że... Chyba, że... Tak! To wspaniały pomysł!
O co chodzi panie profesorze jeśli można spytać? Wyjaśni pan? Bo mi zależy.
- Wystarczy, że to wy pójdziecie na Szmaragdową Górę! Tam są dzikie zarośla, których nigdy nie przejdzie człowiek. Ale pokemon! Na pewno dacie radę! Tym bardziej, że te zarośla to dużo krótsza droga.
Pokiwałam głową i odwróciłam się.
- Damy radę?!
Aril i Aki niemal jednocześnie zaczęli wyć.
I wtedy zobaczyłam, że reszta Liran i Zespół R zwiali.
- Okej! Skoro chcecie być pokemonami do końca życia to proszę bardzo. - powiedziałam choć i tak mnie nie słyszeli.
*****

Wyszliśmy z laboratorium i skręciliśmy w lewo. Już z daleka było widać górę. Mieniła się zielenią i wyglądała pięknie. W końcu oderwałam wzrok o tego widoku i ruszyliśmy dalej. Wzięłam ze sobą tylko jednego pokemona. Zresztą tak jak Aril i Aki. Jak się pewnie domyślacie był to Finefire. Aril wzięła Buforhamera. Aki pokemona, którego jeszcze nie widziałyśmy, ale na pewno nie była to Nambereen. Nie przeszliśmy zbyt wiele gdy na naszej drodze znalazło się przewalone drzewo. Pomyślałam chwilę i razem z Aril wypuściłyśmy nasze pokemony. Lewek zaczął rozglądać się i kręcić w kółko.
- Lira?
Czy ja zwariowałam? Rozumiem mojego pokemona? W końcu wiem co mówi? Nareszcie jakiś plus bycia pokemonem.
- Finefire tu jestem.
Popatrzył na mnie wzrokiem pełnym zdziwienia.
- Nie pytaj. Po prostu nam pomóż.
Odwrócił się i wybuchnął śmiechem. Buforhamer tak samo.
- Naprawdę? Sami byście sobie poradzili. Jedna kula cienia czy szok elektryczny by wystarczyły.
- Zawsze myślałam, że jesteś trochę milszy. Poza tym my nie wiemy jak tego używać.
- Ja nie mogę! Ehh! Buforhamer.
Teraz zaskoczyło mnie to niezwykle. Buforhamer mówił głosem dziecięcym i miękkim jak jedwab. Nawet trochę seplemił.
- Buforhamer młot! - uderzył swoimi zmutowanymi dłońmi o drzewo. Finefire zaraz potem użył miotacza ognia.
- Lepiej?
Podszedł do pokeballa i zniknął w jego wnętrzu. Aril też sięgała zębami po pokeballa, ale Buforhamer ją powstrzymał.
- Nie, ja nie. M- mogę wam towarzyszyć podczas podróży.
- Skoro tak... Przyda się każda para... Rąk...
Dziwnie czułam się wypowiadając słowo "rąk" do Buforhamera. On nie ma przecież dłoni, tylko młoty!

Szliśmy w milczeniu. W końcu odezwał się Buforhamer.
- Jeżeli chcesz nauczyć się ataku, mogę pomóc.
- Chciałabym jedynie wiedzieć jak to zrobić.
- Jeśli nie jest to atak wręcz, musisz się skupić. Spróbuj użyć kuli cienia na tamtym krzaczku.
Skupiłam się na mojej mocy. Mój pysk, jakby sam zaczął się otwierać. Poczułam moc między zębami. W końcu utworzyła się w nim mała, świetlista kula jaśniejąca fioletowym światłem. Poczułam jakby uderzenie, ale nic mnie nie bolało. Skupiłam się na krzaku. Nagle moje szczęki się zacisnęły i cień pomknął w stronę rośliny z prędkością światła (tak... Cień i prędkość światła. Czy to jest w ogóle logiczne?) Krzak spłonął w czarnych płomieniach.
- Brawo! O to chodziło!
Resztę dnia spędziliśmy na trenowaniu naszych ataków. Ja opanowałam w pełni kulę cienia. Aki nauczył się pioruna, a Aril posługiwania się wstążeczkami. Dopiero później zorientowaliśmy się, że jest już ciemno. Położyliśmy się na ziemi. Moi przyjaciele zasnęli, ale ja nie mogłam. Myślałam o Finefirerze (dobrze odmieniłam?~ dop. Mon.). Przecież on nigdy taki nie był... Co się stało...
^^^^^^^^^
Cześć! Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Jestem leniwa i mi się nie chciało pisać. Ale pstaram się to poprawić. Wiecie, szkoła, dom itp. Podobało się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro