Special Urodzinowy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny specjal dla Oki, która ma dziś 26 listopada urodziny 🎂! Wszystkiego najlepszego!!!

Rozejrzałam się. Gdzie ja jestem? Wydaje mi się, że już tu kiedyś byłam. Różowa trawa?! Czekaj! O nie! Nie, nie, nie, nie! Dlaczego?! WHY?!!! Znowu Okimaronia?!! 
Uspokoiłam się i wstałam. Była noc, ale w oknach różowego zameczku paliły się światła. Nagle przed sobą zobaczyłam... smoka? 
- Hej! - powiedział grubym głosem. - Szukałem cię!
- Okimari po mnie przysyła? - zapytałam z nutą ironii w głosie.
- Królowa ma dziś urodziny i zaprosiła cię na nie. A to masz jej dać jako prezent. - podał mi jakieś pudło z dziurami.
- Eee...
- No już! Lecimy!
Smok chwycił mnie za rękę, poczym wsadził sobie na grzbiet. Wzbił się w powietrzqe i już lecieliśmy. Po chwili było po wszystkim. Znowu byłam w tym zamku z fundamentami z depresji. Ale nie był już taki pusty jak wtedy. Były koty te chłopaki i zwykłe, jednorożce w tym Wiki, a jakżeby inaczej i mnóstwo dziwnych postaci. W sumie jedyną, która wydawała mi się ludzka i normalna psychicznie  była niewysoka blondynka z pasemkami różowym i zielonym. Muszę z nią pogadać jak ta dziewczyna z psychiatryka choć na chwilę się odczepi. 

- Lira!!!

No nie... Znalazła mnie...

- Eeee... Hej? W- wszystkiego naj... Lepszego.

- Ooo masz prezenty!!! Uwielbiam prezenty!!!

Z dziwną jak na nią ostrożnością położyła pudło na ziemi. Otworzyła je i naszym oczom ukazał się mały, słodki, uroczy...

- LISEK!!!!!! Kofffam liski!!!!

Lis wskoczył Oki na ramię, a ta przestała go miziać. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę dziwnych postaci. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie widziałam tu jeszcze żadnego chłopaka oprócz tych kotełów. Gdy w końcu stanęłyśmy byłyśy po środku grupy dziewczyn. Jedna miała różę zamiast oka, a drugie było całe czarne. Leciała jej też krew z kącika ust i z pod kwiatu. Druga zaś była mniej straszna, ale bardziej dziwna. Z pod okularów po policzkach sływała tęcza.

- To moje córki!

- C- co???

- Nom! Ja je stworzyłam. O! Właśnie tym!

Wyjęła ołówek i kartki. Okej! Nie wnikam w szczegóły. 

Zaraz potem zobaczyłam kobietę w kapturze. Oki podeszła do niej i przywitała się.

- This is Faustyna. Ona jest duchem i ukazała się specjalnie dla ciebie. O! A tam jest Pan Henryk! To pół jeleń, pół jednorożec. Ma maskę bobra na sobie więc wygląda trochę dziwnie. 

- Eeee... On ci dywan pożera.- powiedziałam patrząc na jelenia z maską i trzecim rogiem jednorożca, który w pysku trzymał wykładzinę.

- Wiem! Henryk lubi żuć dywan odkąd się tu pojawił. Może dlatego, że kiedyś wylałam tam colę... Nie wiem.

Oookeeej... Nie będę wnikać. To nie na mój mózg...

- Heeeeeeej!!! Spójrz tam!!!! 

Podeszłam razem z nią do chłopaka z maską gazową na twarzy, włosami wygolonymi po bokach i małą kitką. Obok niego stała dziewczyna z zielonymi ( tak mi się wydaje ~Mon) fragmentami na twarzy. 

- To mój pierworodny i jedyny syn. Nazywa się Talyor i jest wyśmiewany w szkole, bo się wyróżnia. A to jego kuzynka Misza. Jest pół kosmitką.

Dobra.... Nie będzie od teraz dziwić mnie nic co powie Okimari. Mój mózg eksplodował. Co widać po tym, że tamto zdanie nie było po polsku. Jak ktoś ma wątpliwości to się cofnie. 

Wracając. Lis na ramieniu Oki przytulił się do niej. Zdziwiłam się, bo jak to to się jej nie boi.

- OKI!!!

To ta niska blondynka. Siedziała na... trójgłowym psie? Dobra. Mówiłam, że już mnie nic nie zdziwi. Ale to trochę przesada. Przynajmniej dlatego, że akurat ją uważałam za normalną.

- OKI!!!! O!! Masz lisa!!! A!!! A to Lira!! Dawno cię nie widziałam!!!

- Przepraszam, ale ja w życiu cię nie widziałam.

- Wiem. Ale powiem ci, że jesteś moją córką.

- CO???!!!

O mało nie zemdlałam. Że niby ona jest moją matką??!!

- Nie! - zaśmiała się - Nie w tym sensie!

- To w jakim?!!

Wyjęła kartki i ołówek. 

- W takim samym co Oki jest swoich córek.

- Wtf co się tutaj dzieje?

- Nie ważne!! O!! Chcesz zobaczyć siebie???

Wyjęła jakąś teczkę i zaczęła wyrzucać z niej jakieś kartki.

- Nie! Nie! To też nie! To szczeniak Cerber. Cerber vs Gryfon. To sama nie wiem co to. O! Jest!

Pokazała mi mój wizerunek. Portret. Później mnie w wieku 30 lat, a nawet... moje dzieci?!

To jest Kiara, a to Chris. Nie powiem ci kto jest ojcem, bo to niespodzianka. W sumie i tak o tym zapomnisz. Już ja tego dopilnuję. Grzebanie w przyszłości nie jest najlepszym pomysłem.

Masz całkowitą rację. Ja mam DOPIERO 12 LAT, a ty pokazujesz mi MOJE DZIECI!!!

- A tak wogóle to jestem Monka. Możesz mi mówić Monia, choć za tym nie przepadam. Strongarm tak na mnie mówi. Sides też, ale tylko wtedy, gdy chce mnie wkurzyć.

- Hej!!- odezwała się niespodziewanie Oki. Zupełnie zapomniałam o jej istnieniu.- Zostały trzy godziny do rana! Chodźmy się zabawić!!

Monka i Okimari poszły, a ja jeszcze chwilę postałam próbując sobie to wszystko w głowie ułożyć.

Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.

- Eee... cześć...?

- Cześć. I nie zwracaj uwagi na Oki. Jest trochę dziwna. Nie rozumiem tylko dlaczego rodzice oddali królestwo jej... No cóż. To w końcu moja siostra.

Zaskoczona odwróciłam się. Przede mną stał chłopak w okularach. 

- Nie wiedziałam, że Oki ma brata.

- Też nie dopuki mi nie powiedziała, że to ja.

- A...

Odeszłam od chłopaka. Bałam się czy nie jest tak samo ześwirowany jak siostra.

Wszyscy świetnie się bawili. Tylko ja byłam nieswoja. Podeszłam do stołu z przekąskami i nalałam sobie jakiegoś ponczu czy czegoś. W chwili gdy tylko przyłorzyłam kieliszek do ust, a parę kropel spadło mi do gardła poczułam jakąś energię. Nagle zaczęłam się śmiać. Nikogo to nie ruszyło, wszyscy byli zajęci zabawą. W moim mózgu ukształtowała się myśl:

Muszę znaleźć Oki.

Sama się tym zdziwiłam. Ale jednak mózg wygrał i poszłam szukać k r ó l o w e j. Gdy ją spotkałam razem z Monią tańczyły makarenę. "Mama" trochę nieudolnie, ale no. Nim się zorientowałam moje ciało samo weszło w rytm i tańczyłam razem z nimi. Gdy wkońcu skończyłyśmy zaczęłyśmy przeglądać rysunki ich obu. Monka pokazywała mi różne obrazki gdzie była moja historia. Stwierdziła, że może, bo i tak wymarze mi część myśli z tym związanych. Spojrzałam na zegarek. 00.47! 

- Emm... Ja muszę chyba już iść...

- Ohh... - westchnęły równocześnie Oki i "Mama". - No trudno. 3... 2... 1...0!!!!

Otworzyłam oczy. Obok spała Ari, a po drugiej stronie Aki. Zastanawiałam się czy oni też mają tak porąbane sny. Może powinnam udać się do psychologa? Albo od razu do psychiatry. Stwierdziłam jednak, że coraz bardziej je lubiłam.... 

Hejo!! Sorka, że tak długo mnie nie było, ale jestem. Znowu rozdział specjalny. Oki ma dziś urodziny i bardzo się starałam. Możecie jej składać życzenia, jeśli chcecie. O tutaj: ZosiaKaek. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Zojdul!!!

Jakby co to dopiero nie dawno dowiedziałam się, że istnieje postać w pokemonach imieniem Lyra i proszę nie zarzucać mi plagiatu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro