Rozdział 33
Jakiś czas później, Baza Obrońców, Lucario:
- Dostaliście wybór. Albo nam powiecie gdzie jest wasza baza, albo nie wyjdziecie z kopalni do końca waszych zakichanych żyć. Chociaż, muszę przyznać, że wasza lojalność względem tego potwora w ludzkiej skórze, Giovanni'ego jest bardzo imponująca. Ale nigdy nie pozwolimy mu wykorzystać pokemonów do zawładnięcia światem. Ani jemu, ani nikomu innemu.- powiedziałem.
Od naszej wyprawy do zakopanych ruin pradawnej świątyni i złapania tej grupki z Zespołu R minęło trochę czasu. Jak również odkąd dowiedziałem się, że jestem nosicielem Genu Pokemona Alfa. Od tamtej pory noszę na szyi nieduży kryształ, dzięki któremu mogę przejść Mega-Ewolucję i nie potrzebuję Lucarionitu do tego. Kryształ Alfy zupełnie mi wystarcza.
Obecnie chodziłem, wręcz krążyłem wokół Jessie i James'a aby skłonić ich do gadania. Co prawda naszym priorytetem jest Zespół Chaos, ale Zespół R będzie następną organizacją do zniszczenia raz i na zawsze. Oparłem się o stół naprzeciw tej dwójki.
- Nie możecie milczeć w nieskończoność. Prędzej lub później jedno z was pęknie i zacznie śpiewać. Giovanni już na pewno wie, że znów go zawiedliście. Po raz kolejny ponieśliście porażkę. Więc i tak nie macie już po co wracać do Kanto.- kontynuowałem.
Jednak oboje milczeli. Ale widziałem jak James powoli się przełamuje. Wystarczy go odpowiednio podpuścić.
- James. Jesteś przecież taki młody, ile masz lat, hm? Osiemnaście? Dziewiętnaście? A może już Dwadzieścia? - zacząłem.
- Mam już 25 lat.- powiedział.
- 25? Jakiś ty młody. Taki młody, a tak marnujesz sobie życie. Wiem, że to niegrzeczne, ale pogrzebaliśmy trochę w twoich rzeczach. I tak, mam świadomość, że tak się nie robi, jednak byliśmy ciekawi twojej osoby. Znaleźliśmy całkiem sporą kolekcję kapsli do napojów. Od jak dawna je zbierasz?
- Od dziecka.
- No to trochę ci się ich uzbierało. Nie chciałbyś ich może jakoś hmm... wyeksponować?
- Wyeksponować?
- Tak, wyeksponować. No wiesz, żeby każdy mógł je zobaczyć, ponieważ niektóre z tych kapsli to antyki. Są od napojów, które na przestrzeni lat zostały wycofane z produkcji, więc miałbyś się czym pochwalić. Pomyśl o tym James. W tej bazie, z wysokiej generacji sprzętem, strzeżoną przez ultra nowoczesną sztuczną inteligencję, będziesz miał wszystko czego ci trzeba jako trenerowi. A gdybyś się dobrze sprawował, to może nawet wstąpiłbyś w nasze szeregi. Wystarczy, że zrobisz tylko jedną rzecz. Przerwij milczenie James. Powiedz, gdzie jest wasza baza.
- James nie rób tego, nic mu nie mów.- wtrąciła nagle Jessie.
Wyciągnąłem z szuflady stojącej nieopodal szafki kartkę, długopis i podkładkę. Położyłem to na stole przed mężczyzną, a potem obserwowałem jego reakcję. Chwilę siedział w bezruchu, aż wyciągnął ręce by sięgnąć po te przedmioty, ale zorientował się, że ma je skute kajdankami. I tylko ja miałem klucz.
- Czyżby było ci wygodniej pisać, mając rozkute ręce?- spytałem retorycznie, sięgając po kluczyk.
Rozkułem młodego mężczyznę, który wziął wymienione wcześniej przedmioty i zaczął zapisywać, albo raczej rozrysowywać okolicę, gdzie mniej-więcej znajduje się baza Zespołu R. Uśmiechnąłem się na to. Szybko się złamał. Kiedy skończył, odłożył wszystko na stół.
- Widzisz? To nie było takie trudne, prawda?
Jessie pewnie już miała ochrzanić swojego kolegę, gdy...
- Panie Lucario, jest pan pilnie wzywany do Centrum Dowodzenia.- tak, Intela wtrąciła się z komunikatem.
- Rozumiem, Intela. Zaraz tam będę.- powiedziałem.
Odesłałem tą dwójkę do kopalni, a sam udałem się do Centrum Dowodzenia, oczywiście mając w łapie rysunek okolicy bazy Zespołu R. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, Flara na powitanie wskoczyła mi na plecy.
- A więc, w jakiej pilnej sprawie zostałem wezwany?- spytałem.
- Podejdź i spójrz.- odpowiedział mi brat.
Podszedłem i spojrzałem na nagranie, na którym było widać pewnego koto-podobnego pokemona.
- Czy to jest Mewtwo? - spytałem.
- Tak. Nasze kamery uchwyciły go w okolicach naszej bazy dosłownie kilkanaście minut temu.- odpowiedział mi brat.
- Tylko czemu Mewtwo miałby przylatywać do naszego regionu?- spytał stryj Claus.
- Dobre pytanie stryju. Jednak coś mi mówi, że ma to związek z Ashem. - odpowiedziałem. - Ach, i jeszcze jedno. Prawie bym zapomniał. James z zespołu R narysował okolicę, gdzie mniej więcej jest zlokalizowana ich baza.- dodałem.
Podałem bratu kartkę z rysunkiem na co on potaknął głową.
- Świetnie. Jak tylko uporamy się z naszym głównym wrogiem, zespół R idzie na drugi ogień.- powiedział.
Przytaknąłem i udałem się do świetlicy, czyli na osłoniętą szklanym dachem polankę gdzie wylegują się pokemony. Ash był z nimi, bawiąc się z Keldeo i kilkoma innymi pokemonami.
- Witaj Lucario, zechcesz się do nas przyłączyć?- spytał uprzejmie Virizion.
- To miła propozycja Virizion'ie, ale niestety muszę odmówić. Przyszedłem porozmawiać z Ash'em.- odpowiedziałem równie uprzejmie.
Młody trener jak na zawołanie zjawił się obok.
- O co chodzi, Lucario?- spytał.
- Nasze kamery zarejestrowały pokemona podobnego do Mewtwo. Nie mamy stu procentowej pewności, że to on, ale z jakiegoś powodu pojawił się w okolicy bazy.- odpowiedziałem.
- Mewtwo, huh? W sumie dawno go nie widziałem.- odparł.
- Podejrzewamy, że mógł się tu zjawić z twojego powodu.
- Mojego? To ciekawe. Mewtwo raczej woli unikać ludzi. Trzyma ich na dystans. I to dość spory, dystans.
- Jest to może jakoś usprawiedliwione?- wtrącił się Keldeo.
- Istnieje możliwość, że takie zachowanie może być usprawiedliwione w jakiś sposób. Może jakaś trauma z przeszłości?- odparłem.
- To całkiem możliwe. Jednak Mewtwo może okazać się bardzo silnym i przydatnym sprzymierzeńcem w nadchodzących bitwach.- powiedział Cobalion.
- Masz rację Cobalionie. Tylko trzeba jakoś Mewtwo przekonać do stanięcia po naszej stronie. Im nas więcej się zjednoczy przeciwko Zespołowi Chaos, tym lepiej.- odparł Ash.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro