Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tymczasem w Kalos, Sabrina:

- No dobrze, czyli pierwszą salą jaką powinnam odwiedzić jest ta w mieście Santalune. I tam zdobędę pierwszą odznakę.- mruknęłam, patrząc na mapę.

- Zgadza się, jak zdobędziesz wszystkie odznaki to będziesz mogła zakwalifikować się do Ligi Kalos.- odparł mi Clemont.

- I może nawet złapiesz po drodze jakiegoś nowego pokemona.- dodała Bonnie.

- O tym jeszcze się przekonamy.- odpowiedziałam dziewczynce.

Spojrzałam na Absola i Froakie'go, którzy sobie drzemali. Byłam bardzo zadowolona, że Froakie nie boi się Absola i tak swobodnie przy nim leży. Jednak w pewnym momencie do Centrum Pokemonów wszedł jakiś młody chłopak trzymający pokemona na rękach. A pokemon cały czas się szarpał.

- Siostro Joy, proszę mu pomóc.- powiedział chłopak.

- A co mu się stało?- spytała siostra.

- Znalazłem go na stacji kolejowej. Jest poturbowany i ranny.- odpowiedział chłopak.

Zaintrygowana podeszłam i spojrzałam na szarpiącego się pokemona. Chyba nie czuł się komfortowo w ramionach tego chłopaka. Wyciągnęłam pokedex, który dał mi Callus by dowiedzieć się co to za pokemon.

"Shinx -> pokemon błysk, typ elektryczny. Kiedy Shinx wyczuje niebezpieczeństwo jego futro zaczyna jasno świecić w celu oślepienia wroga i ucieka."

- Shinx proszę, przestań się tak szarpać. Chcę ci tylko pomóc.- powiedział chłopak.

Ale pokemon nie słuchał. Szarpał się coraz mocniej, co tylko uniemożliwiało ułożenie go na łóżeczku i zawiezienie do sali zabiegowej. Podeszłam nieco bliżej i delikatnie dotknęłam pokemona. Shinx spojrzał na mnie, momentalnie przestając się szarpać.

- Hej Shinx, nie bój się. Siostra Joy cię nie skrzywdzi. Pomoże ci wrócić do zdrowia.- powiedziałam, opuszkami palców głaszcząc go po główce.

- Uspokoił się. Jak ty to zrobiłaś?- spytał mnie ten chłopak.

- Właściwie to sama nie wiem. Po prostu poczułam, że może uda mi się jakoś na niego wpłynąć, żeby się nie szamotał i dał sobie pomóc.- odpowiedziałam.

- A Shinx cię posłuchał. Uspokoił się i teraz mogę się nim zająć.- odparła siostra.

Przytaknęłam i potem odprowadziłam Shinx'a wzrokiem.

- Sabrina, wszystko dobrze?- spytał Clemont.

- Tak, wszystko gra. Zacznę się powoli zbierać do drogi. Sala w Santalune sama się nie odwiedzi.- odpowiedziałam.

- Nie zaczekasz na tego Shinx'a?- spytał mnie ten chłopak, który przyniósł pokemona.

- On nawet nie jest mój. Ale ty mógłbyś go przygarnąć.

- Nie wydaje mi się aby mnie polubił. Widziałaś jak się szamotał. Przy tobie był znacznie spokojniejszy. Miałaś na niego taki wpływ jakby połączyła was wyjątkowa więź.

- Teraz to trochę przesadzasz. Ja nic takiego nie zrobiłam.

- Wypieraj się ile chcesz, wiem co widziałem. I tak przy okazji, jestem Ramo.

- A ja Sabrina, miło mi cię poznać.

- Wzajemnie.

Potem zauważyłam idącą do nas siostrę Joy. Shinx miał się już dużo lepiej. Mały pokemon zeskoczył i podszedł do mnie, po czym zaczął się łasić do mojej nogi.

- I co dalej będziesz się wypierała, że ciebie i Shinx'a nie łączy żadna więź?- spytał Ramo.

- Shinx jest pokemonem typu elektrycznego. Może ci się przydać w czasie twojej podróży.- powiedział Clemont.

- Sama nie wiem. Dopiero co uczę się o Absolu, który jest typem mrocznym. Teraz dołącza Froakie, typ wodny. Miałabym jeszcze mieć pokemona typu elektrycznego?

- Nikt nie powiedział, że musisz ograniczać się do jednego typu.

- Hmmm, masz rację Clemont. W sumie, miło będzie mieć takiego słodziaka w zespole.

Przykucnęłam i wzięłam Shinx'a na ręce. Ten polizał mnie po nosie. Słodki maluszek. Wyciągnęłam pokeball i nim zdołałam cokolwiek zrobić, Shinx uderzył w pokeball łapką i został wciągnięty. Przedmiot chwilę kołysał się w mojej dłoni i przestał.

- Witaj w drużynie Shinx.- szepnęłam.

Podniosłam się i schowałam pokeball Shinx'a, a potem wyciągnęłam pokeball'e Absola i Froakie'go.

- Absol, Froakie powrót.- powiedziałam.

Oba pokemony wróciły do swoich pokeball'i, więc schowałam je, po czym chwyciłam torbę i zarzuciłam przez głowę na ramię.

- Pora ruszać. Pierwszy przystanek, Sala Santalune!- zwróciłam się do nowych znajomych.

- Jeśli chcesz to wyruszymy razem z tobą.- zaproponował Clemont.

- W sumie, też mógłbym dołączyć. Jeśli nie macie nic przeciwko.- powiedział Ramo.

- Właściwie to czemu by nie. Im nas więcej tym weselej.- odparłam.

W międzyczasie, dzielnica domów jednorodzinnych, Callus:

Po otrzymaniu alarmującej wiadomości, że w jednym z wielu domów w tej dzielnicy dzieje się coś złego, od razu razem z drużyną tam ruszyliśmy. Wiadomość była przysłana przez osobę anonimową, więc nie wiemy kto nas o tym powiadomił.

- Patrzcie, to musi być tamten dom.- powiedział Robert, wskazując na budynek.

Wyciągnąłem tablet by to sprawdzić.

- Dane się zgadzają. Dwupiętrowy dom, zbudowany w stylu barokowym. Według tej wiadomości to właśnie w tym domu komuś dzieje się krzywda.- potwierdziłem.

- To co robimy?- spytała Marta.

- Proste, sprawdzimy to.- odpowiedziałem.

Podszedłem do furtki i nacisnąłem na dzwonek. Przez chwilę nic się nie działo, więc zadzwoniłem ponownie. Znowu nic, zadzwoniłem trzeci raz. I znowu nic. Nacisnąłem na klamkę i okazało się, że furtka jest otwarta.

- Otwarta furtka. To dziwne. Wchodzimy, tylko z zachowaniem ostrożności.- powiedziałem do pozostałych.

Przytaknęli mi i weszliśmy do posiadłości. Gdy tylko dotarliśmy do salonu, zastaliśmy tam istne pobojowisko. Na samym środku natomiast stały dwa pokemony, warczące wściekle na siebie nawzajem. Ale nigdzie nie było widać właściciela domu. Wyciągnąłem pokedex by dowiedzieć się z jakimi pokemonami mamy do czynienia.

"Houndoom -> mroczny pokemon, typ mroczny i ognisty. Ewoluuje z Houndoura. Houndoom zamieszkuje trudne tereny a jego wycie przyprawia inne pokemony o dreszcze. W jelitach Houndooma znajdują się toksyny, dzięki którym rozpala ogień. Rany zadane przez Houndooma nigdy się nie goją."

Nakierowałem pokedex na drugiego pokemona.

"Pyroar -> Królewski Pokemon, typ ognisty i normalny. Ewoluuje z Litleo. Pyroar by odstraszyć pretendenta używa ognistego oddechu przekraczającego 6.000°C."

- A więc to Houndoom i Pyroar tak na siebie warczą. Wokół nich są ewidentne ślady walki.- powiedziałem.

- Huh? Hej spójrzcie. Houndoom zasłania kogoś własnym ciałem.- zauważył mój brat.

Spojrzałem tam gdzie on i zobaczyłem pod Houndoom'em leżącego chłopca, który miał na oko cztery może pięć lat.

- Alex, trzeba ich rozdzielić.- zwróciłem się do chłopaka.

- Robi się. Gallade, Blaziken rozdzielcie ich!- odparł i przywołał swoje pokemony.

Obaj od razu przystąpili do działania. Rozdzielili warczącą na siebie dwójkę pokemonów. Ku mojemu zaskoczeniu, Houndoom od razu odpuścił i położył się obok chłopca po czym lekko polizał go po policzku.

- A to ciekawe. Houndoom od razu odpuścił dalszą walkę. Ten chłopiec jest dla niego ważniejszy.- powiedziała Nancy.

Podszedłem do leżącego na podłodze chłopca i sprawdziłem jego puls.

- I co z nim?- spytał Damien.

- Żyje. Jest puls. Wezwijcie karetkę.- odpowiedziałem.

- Zajmę się tym.- odparł Robert.

- Jasne. Lucario, Damien rozejrzyjcie się po domu. Może gdzieś będzie właściciel a jednocześnie ojciec dziecka. Dziewczyny wy zajmijcie się Pyroar'em, głównie dopilnujcie by się znowu nie zdenerwował. Ja będę czuwać przy chłopcu.

Wszyscy mi przytaknęli i zabrali się do roboty. Co kilka minut sprawdzałem puls i oddech. Wszystko było w normie. Chłopiec miał tylko kilka siniaków i zadrapań, żadnych poważniejszych obrażeń. Żadnego urazu głowy, złamań, nic. Niedługo później przyjechali ratownicy medyczni i zajęli się chłopcem, po czym zabrali go do karetki i zawieźli do szpitala. Houndoom nie odstępował dziecka na chwilę.

Gdy karetka odjechała z chłopcem i pokemonem w środku, podszedł do mnie mój brat.

- Znaleźliście kogoś?- spytałem.

- Niestety nie. Oprócz chłopca, pokemonów i nas nikogo więcej w domu nie było.- odpowiedział.

- Myślisz, że to pokemony mogły narobić takiego bałaganu?- spytałem ponownie, patrząc na to pobojowisko.

- Bardzo możliwe. Po skończonych poszukiwaniach kogoś jeszcze w domu, zamieniłem kilka słów z Pyroar'em.

- Co ci powiedział?

- Powiedział, że kiedy się obudził, jego trenera nie było. Byli tylko Houndoom i syn trenera. Pyroar razem z Houndoomem dotrzymywali chłopcu towarzystwa i oczekiwali na powrót właściciela domu. Czas tak niemiłosiernie im się dłużył, że zaczęli sobie wzajemnie dogryzać. Na tym głównie minął im poranek, aż niespodziewanie syn właściciela zemdlał. Houndoom i Pyroar zaczęli się wzajemnie oskarżać i tak od słowa do słowa, przeszli do bójki. Fakt, trochę nabałaganili, a gdy my się zjawiliśmy, Houndoom zwyczajnie odpuścił i całe zainteresowanie przeniósł na chłopca.

- To by wiele wyjaśniało. Skoro właściciela domu nie było gdy chłopiec stracił przytomność, to gdzie może być teraz?

- Callus! Zobacz co znalazłam.- nagle wtrąciła się Marta.- Wisiała na lodówce.- dodała.

Dziewczyna podała mi karteczkę z wiadomością. Wziąłem karteczkę do ręki i przeczytałem treść wiadomości.

"Nathanie, wyjechałem w delegację. Lodówkę masz pełną, opiekunka przyjdzie wieczorem. Zostawiam ci Pyroar'a byś nie czuł się samotny, bądź grzeczny i nie zniszcz domu. Wrócę za dwa miesiące. Kocham, tata."

- Co za nieodpowiedzialny facet.- powiedziałem oburzony.- Zostawia syna całkiem samego z dwoma potężnymi, trudnymi do opanowania pokemonami i jeszcze ma czelność pisać, że "kocha" swojego syna. Gdyby go kochał, to by go nie zostawiał.- dodałem.

- W takich przypadkach, Obrońcy mają pełne prawo zabrać dziecko do swojej bazy i tam je wychować oraz nauczyć bycia trenerem. I nie jest na to potrzeba zgoda rodzica. A gdyby chciał wytoczyć nam proces, to każdy sędzia orzeknie wyrok na naszą korzyść. Uprzedzając twoje pytanie, Lucario.- powiedział Alex.

- Dobrze wiedzieć.- odparł mój brat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro