Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Półtora tygodnia później, Alex:

- Blaziken, Ognio Kop! Gallade, Kula Cienia!- wydałem komendy pokemonom.

Obaj tak zrobili. Tak, w tej chwili z nimi trenuję. Regularne treningi zwiększają ich siłę, no i pomagają przy rozładowaniu emocji. Właśnie to drugie bardzo pomaga Blazikenowi, który porządnie się wściekł po tym jak przeciwnik omal go nie przechytrzył. Omal, bo w porę do akcji wkroczył Gallade. Blaziken, to honorowy pokemon. Więc to, że prawie dał się nabrać na prostą sztuczkę było jak ugodzenie go w honor. Teraz chce się zrehabilitować i dlatego z nim trenuję. Gallade natomiast postanowił towarzyszyć przyjacielowi w treningu i mu przy okazji pomóc. Ich obu łączy to, że są dwu-typami. Blazkien ogień/walka, Gallade psycho/walka. I doskonale się dogadują, co mnie bardzo cieszy.

"Flaga zdobyta, symulacja treningowa zakończona" - usłyszałem komunikat.

Gdy obaj zeszli z wieżyczki, na którą mieli się dostać w ramach dzisiejszego treningu, podszedłem do ławki i wziąłem z niej dwie butelki wody.

- Macie. Musicie pić dużo wody by się nie odwonić.- powiedziałem, rzucając im butelki.

Gallade złapał obie swoją psychiczną mocą i podał jedną Blazikenowi, za co ten podziękował skinięciem głową.

- Obaj dzisiaj daliście z siebie okrągłe sto procent. Jestem naprawdę dumny z tego jak się przykładacie do treningów. Blaziken, co ty na to byś w najbliższym czasie stoczył treningową bitwę przeciwko Pangoro? Pokazałbyś mu czego się nauczyłeś.- pochwaliłem ich, po czym zwróciłem się do wyższego pokemona.

On mi jedynie przytaknął. Dobra, czyli zgadza się.

- Świetnie. Postaram się ustalić odpowiedni termin by nam nic nie przeszkodziło.- powiedziałem zadowolony.

- Panie Alexandrze, Pan i Pana pokemony jesteście proszeni o pilne stawienie się w Centrum Dowodzenia.- zakomunikowała Intela.

- Dobrze, Intela. Moje pokemony chwilę odsapną po ciężkim treningu i stawimy się w Centrum Dowodzenia.- odparłem sztucznej inteligencji.

- Oczywiście, przekażę to Panu Callusowi.

Gdy moje pokemony odpoczęły, ruszyliśmy w stronę Centrum Dowodzenia. Jednak nasz szyk był trochę nietypowy. Blaziken szedł przede mną, a Gallade za mną. Nie rozumiałem co ich naszło, ale postanowiłem to przemilczeć. Gdy dotarliśmy do Centrum, Blaziken przesunął się abym mógł podejść.

- Callus, chciałeś nas widzieć.- powiedziałem.

- Owszem. Przeanalizowałem pliki, które ostatnio dostarczył mi Carl. Jak pewnie wiesz, w naszym regionie jest zaskakująco dużo zakładów poprawczych.- odparł.

- No wiem. Ta dzisiejsza młodzież. Czemu uciekają się popełniania przestępstw, dla chociażby kilku głupich monet? To jest pytanie, na które do dziś nie ma odpowiedzi.

- Właśnie. W każdym razie, z tych plików wynika, że Trevor planuje rekrutację tych młodocianych "przestępców" aby zwiększyć swoje siły przeciwko nam. I w tym celu, ma zamiar siłą przejąć placówki. Nie zamierza "bawić się" w dyplomację i rozmowy.

- A więc musimy go wyprzedzić. Tylko jak mamy to zrobić?

- Już o tym pomyślałem. Skontaktowałem się z dyrektorami tych placówek oraz z Sierżant Jenny. Dyrektorzy zakładów poprawczych zgodzili się aby ci młodociani "przestępcy" zostali przewiezieni do naszej bazy. A Sierżant Jenny zapewni zabezpieczenie całej akcji. Teraz pytanie do ciebie i twoich pokemonów. Czy uczynilibyście nam ten honor i poprowadzili całą akcję?

Spojrzałem na swoje pokemony. W ich oczach widziałem, że chcą wziąć w tym czynny udział.

- Będziemy zaszczyceni.- powiedziałem pewnie.

- Świetnie. Pierwsza ciężarówka już czeka. Ruszajcie.- odparł.

- Tak jest, dowódco! Idziemy!

Biegiem ruszyliśmy w stronę windy, którą zjedziemy do podziemnego garażu. Jednak winda była zablokowana, a na podłodze pojawiły się strzałki prowadzące w inne miejsce. Pobiegliśmy w tamtą stronę, bo naglił nas czas i wtedy otworzyły się przede mną drzwi z jakimś szybem. Wleciałbym tam gdyby Blaziken mnie w porę nie złapał.

- Tunelem będzie szybciej. Miłego zjazdu w dół!- padło w komunikacie.

- No to hop.- rzekłem i wskoczyłem do tunelu.

Jeszcze w życiu tak nie pędziłem! Czułem się jakbym leciał w dół z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Odjazdowe uczucie! Zjazd skończył się gdy koniec tunelu jeszcze wyrzucił mnie w górę, więc zrobiłem salto i bezpiecznie wylądowałem na podłodze. Chodziło się swego czasu na zajęcia z akrobatyki, jakby ktoś pytał.

Następni po mnie byli Gallade i Blaziken, a gdy byli na podłodze, migusiem wsiedliśmy do ciężarówki i ruszyliśmy w stronę pierwszego zakładu poprawczego. Musieliśmy się sprężyć, nim Zespół Chaos zrobi to co ich przywódca planuje. Jak tylko dojechaliśmy na miejsce, po opuszczeniu pojazdu od razu podszedłem do Sierżant Jenny.

- Witam, Pani Sierżant.- powitałem kobietę.

- Witaj, Alex. Ty i twoje pokemony jesteście w samą porę. Wszyscy podopieczni zakładu są już zakuci w kajdanki i gotowi do transportu.- odparła mi.

- A przeszukano ich? Nie chciałby aby wnieśli jakieś niebezpieczne przedmioty na teren bazy.

- Tak. Zostali dokładnie przeszukani co do jednej osoby.

- Doskonale. Zatem, pakujemy ich do ciężarówki panowie! Ruchy ruchy ruchy! Blaziken ty też idź. Dopilnuj by żaden z przewożonych nie próbował jakiś sztuczek.

Pokemon mi przytaknął i wszedł zaraz za funkcjonariuszami.

- Gallade ty dopilnujesz aby żaden z tych młodych ludzi nie próbował ucieczek. Jak zaczną się szarpać, unieruchamiasz ich psychicznym ciosem i ładujesz do wozu, jasne?

Drugi pokemon również przytaknął. Początkowo akcja przebiegała sprawnie, ale nie mogło być tak idealnie. Zespół Chaos przypuścił atak.

- Pangoro, nie pozwól im się zbliżyć!- wywołałem pokemona.

- Pangoro!- krzyknął.

- Kula Cienia!- wydałem komendę.

Pokemon wykonał komendę i zaatakował Kulą Cienia.

- Świetnie, Pangoro. Staraptor, przyłącz się!- pochwaliłem pokemona, po czym wypuściłem drugiego.

- Staraptor!- zakrzyknął.

Skrzydło Staraptora wygląda już doskonale, więc po krótkiej rehabilitacji wrócił do pełni sprawności.

- Stalowe Skrzydło!- wydałem mu komendę.

Staraptor zaatakował stalowym skrzydłem. Przeciwnicy nie mieli szans.

- Staraptor, Powietrzny As! Pangoro, Walka Wręcz!- wydałem kolejne komendy.

Walka trwała dość długo, w czasie gdy Blaziken i Gallade pilnowali tych młodzieniaszków. Eliminowani jeden po drugim, wycofywali się. Aż zostało ich tylko kilku. W pewnym momencie pośród nich zauważyłem jakiego młodego chłopca, który miał na oko dwanaście może trzynaście lat. Stał jak sparaliżowany i patrzył na rozgrywającą się przed nim bitwę. Trevor nie ma za grosz sumienia. Wciągać dziecko w swoje szeregi? A co na to jego rodzice? Możliwe, że nic nie wiedzą. Potem zauważyłem jak jeden z tych starszych wyciąga rękę by złapać młodszego i zmusić do ucieczki.

- Staraptor, nie pozwól im zabrać tego najmłodszego! Szybko, Stalowe Skrzydło!- krzykąłem.

Pokemon tak zrobił. Jego ruch nie tylko odstraszył tych starszych, ale też ich pokemony. 

- Teraz złap swoimi szponami tego dzieciaka i przyciągnij go do nas!- wydałem drugą komendę.

Staraptor tak zrobił. Szponami zahaczył o ubranie chłopca i poleciał szybko w naszą stronę, ciągnąc go za sobą. W tamtym momencie, Blaziken wyskoczył zza ciężarówki i stanął tak by zasłonić dzieciaka własnym ciałem.

- Zakończmy to. Blaziken, Atak Rac!- wydałem wysokiemu pokemonowi komendę ataku.

Ten jeden atak wystarczył by przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Członkowie Zespołu Chaos, wycofali się. Podszedłem do chłopca, który spojrzał na mnie z przestrachem.

- Spokojnie mały, nie zrobię ci krzywdy. Zabiorę cię do mojego dowódcy by zamienił z tobą kilka słów, okay?- powiedziałem do niego łagodnie.

On niepewnie przytaknął. Wycofałem Pangoro i Staraptora do ich pokeball'i, po czym wyciągnąłem dłoń w stronę chłopca. On chwycił moją dłoń bardzo niepewnie, więc posłałem mu ciepły uśmiech. Razem z nim podszedłem do Sierżant Jenny.

- I jak Pani Sierżant? Wszyscy na pokładzie?- spytałem.

- Tak, co do jednego. A to kto?- odpowiedziała i spojrzała na chłopca.

- Niedoszły, najmłodszy członek wroga. Zabiorę go ze sobą, może coś wie.- powiedziałem.

- Rozumiem. Zatem, widzimy się jutro.

- Oczywiście, Pani Sierżant. Gallade, Blaziken wsiadajcie i przypilnujcie tych małolatów.

Oba pokemony wsiadły do ciężarówki i zajęły dwa różne miejsca. Gallade przy ścianie na początku, a Blaziken na końcu przy drzwiach. W ten sposób, dopilnują by żaden z tych młodych "przestępców" nie próbował ani się uwolnić ani uciec poprzez wyskoczenie z pędzącego pojazdu.

Ja z małym chłopcem zająłem miejsce w szoferce. Usadziłem go sobie na kolanach i zapiąłem pas. Mało wygodne, ale lepsze to niż szukanie fotelika. W każdym razie, ruszyliśmy w drogę powrotną do bazy. Patrzyłem na mijany krajobraz i czułem ciepłe promienie powoli chylącego się ku zachodowi słońca.

- Chciałbym być kierowcą.- nagle padło.

- Huh? Co powiedziałeś, mały?- spytałem zaskoczony.

- Chciałbym być kierowcą.- powtórzył.

- Kierowcą. To twoje marzenie, prawda? Chcesz mieć prawo jazdy gdy dorośniesz. Widzisz, w naszych miastach nie ma na tyle szerokich dróg by móc jeździć po nich samochodami. Ale gdybyś chciał, to w naszej bazie moglibyśmy cię tego nauczyć. Oczywiście jak podrośniesz.

- Dobrze. A, nikt nie będzie mnie zmuszał do udziału w bitwach pokemonów?

- Oczywiście, że nie. Nikt nie ma prawa zmuszać cię do czegoś czego nie chcesz robić. A skoro Trevor cię wysłał z jego pachołkami pod ten zakład poprawczy to znaczy, że on tego nie rozumie. Będziesz mieć także czas by zaadaptować się z nowym otoczeniem nim zaczniesz naukę o pokemonach, a potem treningi by chociaż w niewielkim stopniu poczuć się trenerem.

I jak podoba się rozdział? Ktoś się cieszy z mojego powrotu po przerwie świątecznej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro