Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tymczasem w Kalos, Sabrina:

Razem z nowo poznanymi przyjaciółmi szłam ścieżką w stronę Santalune by zwiedzić to miasto oraz stoczyć bitwę o odznakę. Chociaż co do tego drugiego może jeszcze się zastanowię. W każdym razie, szliśmy ścieżką aż nagle zerwał się porywisty wiatr. Normalnie to nie powinno mieć miejsca, ale przed nami wylądował niewielki odrzutowiec. Potem otworzyły się drzwi i ze środka wyjrzał jakiś starszy mężczyzna.

- Czy ty jesteś Sabrina?- spytał.

- Tak.- odpowiedziałam.

- Wsiadaj, szybko. Przyleciałem po ciebie na prośbę Callusa.- odparł.

- Chwila, ale jak to na prośbę Callusa? Skąd pan zna mojego kuzyna?

- Jestem jego stryjem. A teraz wsiadaj, musimy ruszać.

- Ale Sabrina nie zdobyła jeszcze swojej pierwszej odznaki z Kalos!- wtrąciła się Bonnie.

- Bonnie w porządku. I tak chciałam się jeszcze zastanowić co do mojej pierwszej bitwy o odznakę. Pewnie nawet bym jej nie stoczyła, bo rozmyśliłabym się w drodze. Wybaczcie mi, ale muszę lecieć. Ojczysty region mnie wzywa.- powiedziałam.

Razem z Absolem wsiadłam na pokład niewielkiego odrzutowca i zajęłam miejsce przy oknie. Spojrzałam na moich towarzyszy i pomachałam im na pożegnanie. Moja podróż po Kalos skończyła się szybciej niż się zaczęła, ale nic nie poradzę na to, że kuzyn wzywa.

/quick skip/

Po dotarciu do bazy, od razu razem z stryjem Callusa udałam się do Centrum Dowodzenia.

- Callus!- krzyknęłam na wejściu.

- Sabrina, jesteś.- powiedział, rozkładając ramiona.

Od razu wpadłam w ramiona kuzyna tuląc go mocno. Kiedy ucałował mnie w czubek głowy, odkleiłam się od niego i zadarłam głowę do góry by spojrzeć mu w oczy.

- Przepraszam, że tak szybko sprowadziłem cię z powrotem do domu, ale to naprawdę wyjątkowa sytuacja.- powiedział.

- Nie szkodzi. I tak się rozmyśliłam się w kwestii mojej pierwszej bitwy o odznakę z Kalos.- odparłam.

- Naprawdę? No cóż, czy poza Absolem masz jeszcze jakieś pokemony?

- Mhm. Hej Froakie i Shinx, chodźcie do nas!

Wypuściłam oba pokemony.

- Aww, jakie słodziaczki.- powiedział Callus.

- O rany, kompletnie zapomniałam. Nadal mam przy sobie pokedex od Profesora Sycamore'a.- zorientowałam się.

- Luzik, to nie problem. Możemy od razu mu go odesłać.

Jak powiedział tak się stało. Dron z pokedexem od razu powędrował z powrotem do profesora. Napisałam także krótką wiadomość z podziękowaniami za pomoc w rozpoznaniu tego mega-kamienia.

- Mewtwonit X, tak? Ciekawe, że znaleźliśmy ten kamień w posiadłości pradziadka Evana. Pozostaje pytanie. Jak ten mega-kamień znalazł się w jego posiadaniu?- powiedział.

- Może pradziadek Evan znalazł ten mega-kamień przez przypadek?- zaproponowałam.

- Hmm, całkiem możliwe. Czasem zdarza się, że w jednym miejscu można znaleźć zarówno kamień-klucz i mega-kamień.- odparł Callus.

- No właśnie. Skoro nasza dolina jest istną kopalnią mega-kamieni, to skąd mega-kamienie wzięły się w innych częściach świata?

- Cóż, istnieje pewna teoria. Mówi się w niej, że na naszą planetę już wcześniej spadły meteoryty. Ale rozpadły się na kawałeczki gdy weszły w atmosferę i po tysiącach lat nabrały kulistego kształtu i można je znaleźć w wielu miejscach. Ale tylko pojedyncze sztuki. Oraz trzeba wiedzieć gdzie szukać, no i mieć nie lada szczęście by jakikolwiek mega-kamień znaleźć.

- Racja. Huh?

- Dlaczego z torby wyskoczył ci pokeball?

- Nie mam pojęcia.

Podrzuciłam przedmiot i wypuściłam pokemona, który tam siedział. I po chwili moim oczom ukazał się Lucario! Ale porządnie poturbowany. Wyciągnęłam pokedex i nakierowałam na pokemona.

"Lucario -> pokemon Aura. Typ walczący i stalowy, ewoluuje z Riolu. Lucario potrafi widzieć aurę swojego przeciwnika i dzięki temu przewiduje jego ruchy zanim one nastąpią."

Gdy miałam już potrzebne informacje, to od razu złapałam pokemona nim ten upadł.

- Jak on się znalazł w jednym z twoich pokeball'i?- spytał Call.

- A skąd ja mam to wiedzieć? Możliwe, że skrył się w jednym z wolnych pokeball'i gdy spałam.- odpowiedziałam.

- Jest poraniony. Zabierzmy go do skrzydła medycznego.- wtrącił Pan Claus.

Wzięłam pokemona na ręce i we trójkę popędziliśmy do skrzydła medycznego. Gdzie jest nasz Lucario gdy go potrzebujemy? Tak czy owak, gdy dotarliśmy do skrzydła medycznego, Callus od razu zabrał się do pracy. W końcu jego brat również jest dwu-typem, więc wiedział co zrobić. Gdy pokemon został opatrzony i dostał leki przeciwbólowe, od razu zasnął. Jakiś czas później przyszedł brat Callusa i porozmawiał z swoim pobratymcem.

- I? Dowiedziałeś się czegoś?- spytał Callus.

- Owszem, dowiedziałem. To Ursaringi tak go pobiły. Mój pobratymiec przechadzał się przez las gdy natknął się na zbłąkanego Teddiursę, więc postanowił maleństwu pomóc znaleźć pozostałych. Kiedy już ich znaleźli, Ursaringi pomyślały, że to mój pobratymiec jest odpowiedzialny za zniknięcie jednego Teddirusy i wpadły w szał. Lucario próbował to wyjaśnić, że to jakieś nieporozumienie i pomimo, że miał nad nimi przewagę typu to i tak porządnie oberwał. Uciekając znalazł obóz, który rozbiła Sabrina z przyjaciółmi i jakoś doczołgał się do leżącego na wierzchu pokeball'a, którego dotknął i dał się wciągnąć do środka. Tam był bezpieczny i Ursaringi zapewne odpuściły sobie dalszy pościg.- opowiedział mu brat.

- Trochę nietypową porę sobie wybrał na spacer. Ale skoro skrył się w pokeball'u Sabriny to znaczy, że została ona jego trenerką.- podsumował Pan Claus.

- Super. Po prostu super.- odparłam.- A jak on się czuje? Tak, ogólnie?- dodałam pytanie.

- Nawet dobrze. Co prawda jego rekonwalescencja trochę potrwa, bo te pokemony naprawdę mocno go poturbowały to bynajmniej leki mu pomogły i już nie odczuwa takiego bólu jak wcześniej.

- To dobrze.

- Bracie a z tego co mi wiadomo, poza tobą wszyscy twoi pobratymcy mają możliwość do przejścia mega-ewolucji.

- Tylko nie każdemu jest to dane. Znalezienie Lucarionitu jest niezwykle trudne, więc mało który Lucario może przejść mega-ewolucję.

- Według oficjalnych danych, mega-ewolucję przechodzi co dwudziesty Lucario na tysiąc.

- Stryju, a skąd ty to wiesz?

- Od Victorii. Ona również jest moją dawną znajomą i po rozwiązaniu obrońców, właśnie zajęła się dokładnym szacowaniem ilości mega-kamieni na świecie i określaniem co który Lucario bądź inny pokemon na szacowane tysiąc może przejść mega-ewolucję.

- Wow, to muszą być niezwykle ważne dane. Pani Victoria mogłaby mocno zaimponować Profesorowi Sycamore.

- Obecnie przebywa na emeryturze, a pałeczkę przejęła jej wnuczka -> Vivianna.

- Wnuczka? A nie córka?

- Niestety, córka Victorii - Olivia, nie podzielała zainteresowania matki nad tymi badaniami.

- No to jaki kierunek wybrała pani Olivia?

- Tego niestety nie wiem, młoda panno. Chociaż, podobno została projektantką mody dla ludzi i pokemonów. Jednak ile w tym prawdy, nie mam pojęcia. Vivianna natomiast już podzieliła zainteresowanie czym zajmowała się Victoria i po latach, postanowiła przejąć pałeczkę po babci.

- To świetne wieści, stryju. Teraz my się z nią dyskretnie skontaktujemy i przekonamy do nawiązania z nami współpracy. Jej wiedza i doświadczenie nabyte od babci mogą się nam bardzo przydać. A tak w ogóle to nie wiem czemu ale imię Olivia skojarzyło mi się z Kahuną wyspy Akala w Aloli.

- Zwykła zbieżność imion kuzynie.

- Tak, pewnie tak. Więc, wracając do tego Lucario. Zamierzasz się nim zaopiekować gdy tylko dojdzie do siebie?

- Cóż, najwyraźniej nie mam innego wyboru. Poza tym, łatwo będzie poznać który jest który.

- Niby jak?

- A tak, że jak poproszę by Lucario powiedział "coś" to na pewno ty się odezwiesz. Więc będę wiedziała, który to mój Lucario. No i mają na uwadze fakt, że nosisz to wdzianko.

- Bardzo zabawne. A teraz wróćmy do sprawy niedoszłych uciekinierów. Przemyślałeś sprawę z obrożami?

- Przemyślałem. I doszedłem do wniosku, że to jedyne wyjście by zapobiec kolejnym próbom ucieczki. Wszelkie inne metody zawiodą już na starcie, upomnienia, rozmowy, czy próby przemówienia do ich sumień nic nie dadzą. Będą głusi na słowa tak długo, aż ich trochę nie zmiękczymy. Jutro, przewozimy tych degeneratów do kopalni. Ale jeszcze dzisiaj, mają mieć założone obroże.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro