Rozdział 11 To cud!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Fairy Tail「AMV」- Natsu & Lucy

Dedykuję ten rozdział anika142, która pisała dzisiaj egzamin i go zaliczyła! Gratuluje sukcesu i mam nadzieję, że i w kolejnych sobie poradzisz :)
Dodaję szybciej, tak więc jutro rozdziału nie będzie 😁

— Klaus —

— Nino...? Co ci jest? — zapytałem, siedzącą obok mnie blondynkę.

Niepokoił mnie jej stan. Wyglądała jakby nagle straciła wszelkie życiowe siły. Choć... Może sobie ze mnie tylko żartować. By się upewnić, co do stanu dziewczyny, dotknąłem dłonią jej policzka. Brak reakcji. Moje źrenice się rozszerzyły w chwili, kiedy jej serce zaczęło zwalniać. Z nadludzką prędkością, wziąłem blondynkę na ręce, po czym położyłem ją na łóżku. Jej serce cichło, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić. Ona umiera, a ja nie wiem, dlaczego... Chyba, że... to winna tych środków nasennych! Spojrzałem na swoją przeznaczoną mając mętlik w głowie. Z jednej strony byłem wkurzony, że przez głupi niedopatrzenie z strony moich ludzi mogłem stracić Lunę swojego stada, lecz z drugiej strony martwiłem się. Ja wielki Alfa, którego jeszcze nikt nie pokonał martwiłem się o tę małą i kruchą istotkę. Pokręciłem przecząco głową, po czym zbliżyłem się do umierającej dziewczyny. Jeśli wezwę lekarza, przybędzie za jakieś sześć minut, lecz może się okazać, że będzie już za późno by ją uratować. Więc jest tylko jedno wyjście... Uśmiechnąłem się złośliwe. Zapewne, kiedy się obudzi nakrzyczy na mnie. Imponowała mi. Była silna i bardzo odważna — mało jest istot, które nie bałyby się na mnie nakrzyczeć. Nadgryzłem swój nadgarstek i przystawiłem do jej ust. Uniosłem jej głowę delikatnie do góry by się przypadkiem nie zadławiła. W tym wypadku moja krew jest jedynym rozwiązaniem. Dzięki krwi Alfy zregeneruję się o wiele szybciej i co najważniejsze będzie żyć wystarczająco długo by specjaliści w pełni ją wyleczyli. Niestety, ale jest to tylko chwilowe rozwiązanie. Zabrałem od jej ust ledwo krwawiący nadgarstek i spojrzałem na nią uważnie. Wyglądała jak anioł, lecz doskonale wiedziałem, że bliżej jej do diablicy. Mojej diablicy.

— Michaelu, masz pojawić się w mojej sypialni za góra dziesięć minut. Musisz sprawdzić, co jest z Luną. Jeśli nie wypełnisz rozkazu oskóruję twoją żonę i syna. — Przekazałem lekarzowi w myślach. Wilkołak potaknął.

Nie minęło nawet pięć minut, a ktoś zapukał do drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Pogładziłem dziewczynę po policzku, po czym krzyknąłem chłodno:

— Wejść!

Omega wkroczyła do pomieszczenia z nisko pochyloną głową. Spojrzałem na czarnowłosego z pogardą. Mimo, że jest z mojego gatunku jest taki słaby, że aż płakać się chcę. Chociaż? Przez to nie sprawia problemów tak, jak co niektórzy — mam na myśli swojego brata. Uśmiechnąłem się, zauważając na jego twarzy maskę. Przestrzega zasad — uznałem. Nikt oprócz rodziny Alfy nie ma prawa pokazywać Lunie swojej twarzy. Ten, kto złamie ten rozkaz jest karany śmiercią — długą i bolesną.

— Masz mi powiedzieć, co jest powodem jej obecnego stanu! — rozkazałem, stojąc obok przerażonego mężczyzny.

Wilkołak kiwnął nieznacznie głową, a ja warknąłem. Ma mi odpowiedzieć!

— Z-zrozumiałem, mój panie... — wymamrotał, a w jego głosie wyczuwalne było przerażenie.

Uśmiechnąłem się z pogardą.

— Doskonale, tak więc rusz się! — wrzasnąłem, a Omega podskoczyła.

Usiadłem obok, na kanapie i czekałem na wynik jego badań.

***

Zazgrzytałem zębami. Ten debil bada ją już jakieś dwadzieścia minut! Ile to będzie jeszcze trwać! Dodatkowo, dlaczego on ją dotyka?! Jak tylko stąd wyjdzie zadbam by ucięli mu te brudne łapska... Zacząłem szeptać sposoby na zamordowanie tego typa, a moja cierpliwość była już na granicy. Niespodziewanie czarnowłosy lekarz podszedł do mnie. No w końcu! — pomyślałem, coraz bardziej zniecierpliwiony.

— Co jej jest? — zapytałem, przeszywając go wzrokiem.

— Alfo, w organizmie Luny było ponad dwa litry środków nasennych. A jak dla człowieka jest to dawka śmiertelna. Mówiąc szczerze to cud, że się wcześniej nie wykrwawiła. — oznajmił, a ja wstałem gwałtownie. Że co do cholery?! — Jednak nie ma się, czym martwić. Podałem już antidotum.

Dwa litry?! Przecież ja podałem jej niecały jeden! Nie pomyliłbym się. Jestem tego pewien, tak, więc kto chciał ją otruć i dlaczego? Jak tylko dorwę tego skurwiela to nogi mu z dupy powyrywam... Zacisnąłem szczękę. Gdyby ktoś powiedział mi tydzień temu, że dla ludzkiej dziewczyny będę gotowy na tak wiele, to kazałbym mu ściąć głowę i nabić ją na pal. Jak widać życie potrafi zaskoczyć i to nawet bardzo...

— Czy jest możliwość, że ktoś podał jej ten środek dzisiaj? — zapytałem.

Nie było przecież możliwe by w ciągu naszej podróży jej organizm nie zareagował na taką dawkę tej trucizny. Tak więc, ktoś musiał jej ją podać, kiedy byłem na spotkaniu. Ale kto by się ośmielił wejść na moje piętro? Ten zdrajca zapłaci za to krwią — zarówno swoją, jak i swoich krewnych.

— Tak, to bardzo prawdopodobne — oznajmił, przełykając zdenerwowany ślinę.

Teraz wystarczy się dowiedzieć, kto posiada ten środek, a później pójdzie już z górki.

— Możesz już iść — syknąłem, odwracając się w kierunku okna. Las, który nocą wyglądał jak wyjęty z koszmaru, teraz błyszczał w promieniach słońca. — Za jakieś dziesięć minut przyjdzie do ciebie Ners i przekaże ci dalsze rozkazy — oznajmiłem, a lekarz ukłonił się.

— Dziękuje, Alfo.

Zaśmiałem się w duchu. Ciekawe czy będzie mi dziękował, kiedy utną mu te łapska? Dotykał mojej przeznaczonej, dlatego poniesie karę. Zamaskowany wyszedł z mojej sypialni, a ja przysiadłem obok Niny.

— Ners! — zawołałem w myślach, a już po chwili do pokoju wszedł ubrany na czarno wilkołak. Uśmiechnąłem się przebiegle. On jest naprawdę bardzo posłuszny!

— Wyzywałeś mój panie? — Ukląkł przede mną i pochylił nisko głowę. Wiedział, kim jest leżąca na łóżku dziewczyna.

— Lekarz, który przed chwilą tu był, rozkaż by ucięli mu ręce. Nazywa się Michael Deren, więc się nie pomylisz. Kiedy już przekażesz rozkaz, przyjdź do mnie. — Mówiłem bardzo szybko, lecz mu to nie przeszkadzało.

Schylił się tylko nisko, po czym mówiąc „Tak jest Alfo!" wybiegł, chcąc spełnić moje żądania. Złożyłem na czole blondynki czuły pocałunek, po czym wstałem. Czas znaleźć osobę, która ośmieliła się mnie zdradzić.

CDN

Oh, ten nasz Klaus... Pozbawił lekarza rąk, no ale co można zaradzić? Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba? Kolejny już w piątek!

(Data opublikowania tego rozdziału: 24.01.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro