Rozdział 30 Dzień dobroci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hakuouki AMV - Soldier  

— Nina —

Nie minęła chwila, a obydwie zniknęły z pokoju. Nie czekając na nic ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania i podeszłam, do teleportu. Miałam zamiar się przenieść, lecz ktoś mnie w tym uprzedził. Urządzenie uruchomiło się, a po chwili przede mną stanął Ners.


— Luno... — Ukłonił się. — Chciałbym z tobą porozmawiać — oznajmił, a ja doskonale wiedziałam, jaki jest powód jego wizyty.

— Domyślam się. — Cofnęłam się o parę kroków by zachować pomiędzy nami odpowiednią odległość. — Co zrobiłeś z listem? — zapytałam, chcąc wiedzieć czy ktoś niepowołany mógłby go przeczytać.

— Spaliłem go, jednak zastanawiam się skąd o tym wszystkim wiedziałaś... — zaczął, a ja uniosłam dłoń przerywając mu.

— Zdjęcie dała mi Natalia — oznajmiłam, a on zmarszczył brwi.

— Przeznaczona Pierwszego Bety? Ale dlaczego i w ogóle to skąd ona je miała?

Wzruszyłam ramionami.

— Nie wiem — odpowiedziałam, a on rozmasował swoje czoło.

— Dobrze, to sam wyjaśnię, ale skąd ty, Luno wiedziałaś, co oznacza ten napis? Przecież ten język nie jest powszechny...

— Pochodzę z Węgier, a język, w jakim napisano to zdanie to właśnie Węgierski — wyjaśniłam zirytowana. Naprawdę teraz musimy gadać o tym wszystkim? Po pierwsze śpieszę się, a po drugie i tak powiem o tym wszystkim Alfie, więc nie widzę potrzeby tłumaczenia mu się w tak dokładny sposób.

— Rozumiem, ale... — zawahał się. —Wybacz... Ale musze o to zapytać. Czy masz jakiś związek z mordercami? — Miałam wrażenie jakby trafił mnie piorun. Ten facet jest niemożliwy! Gdybym miała jakieś powiązanie z zabójcami to na pewno bym mu o tym wszystkim nie powiedziała! Co za debil!

— Nie z tymi wariatami nic mnie nie łączy! — warknęłam chłodno. Wyminęłam go i podeszłam do panelu sterowania. Powciskałam pewne klawisze i oświadczyłam: — Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, resztę powiem tylko i wyłącznie Alfie. — Obróciłam się w jego stronę. — Nie zrozum mnie źle, ale nie ufam ci. Powiedziałam ci o tym tylko, dlatego, że miałam nadzieję, że coś zrobisz. Ta Miranda jest dziwna. Wydaje się wiedzieć o wiele więcej niż ci się może zdawać... — mruknęłam, a po chwili obraz przed moimi oczami został zastąpiony przez tak znane mi iskry. Jeszcze chwila i go zobaczę... — pomyślałam, czując jak dziwne ciepło rozchodzi się po moim ciele.

Nie minęło nawet sześć sekund, a ja już stałam w tym samym holu, co wczoraj. Od razy przypomniałam sobie o wszystkim, co się w tym miejscu stało... To właśnie tu poznałam prawdziwą Natalie, kobietę, która gardzi swoim dzieckiem i jest gotowa na wszystko byleby zyskać władzę. Nie boi się stracić swoich bliskich, nie czuje wstydu na myśl, że ma zamiar zdradzać swoje przeznaczonego. Jej zachowanie jest żałosne.

Wczoraj, podczas naszej rozmowy czułam coś, o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. Byłam zazdrosna o Klausa. Sam fakt, że coś takiego poczułam względem tego człowieka jest wręcz nieprawdopodobny. Jednak wiedziałam już od samego początku, że ta więź zmusi nas do pewnych zachowań, jak na przykład troska czy zazdrość. Moje zachowanie zapewne jest spowodowane właśnie tym.

Wzdychając ciężko, przekroczyłam próg pomieszczenia, w którym ma leżeć mój przeznaczony. Od razy, kiedy znalazłam się w środku moje spojrzenie odruchowo wylądował na mężczyźnie, a on —wyczuwając, że na niego spoglądam — zrobił to samo, co ja. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, a wszyscy obecni w pomieszczeniu się dla nas nie liczyli. Natalia mówiła o czymś, a Julia przytulała się Alfy, lecz on zdawał się nie być tym w ogóle zainteresowany. Całą swoją uwagę skupiał na mojej osobie. Uśmiechnęłam się delikatnie.

— Widzę, że się już obudziłeś... — oznajmiłam, a Natalia, Julia i Aleksandra spojrzały na mnie.

— O! — krzyknęło dziecko. — Ciocia juz, przyzla! — Dziewczynka zeskoczyła z łóżka i podbiegła do mnie. — Ciociu, ciociu! Wujek mówił, ze gdybiy nie ty to bym umarla! — Spojrzałam na Klausa. Co też ten kretyn jej znowu nagadał?! — Dziekiuje ci, Lunio! — Rudowłosa obróciła się w kierunku Alfy i posłała mu uśmiech. — Tiobie tiez dziękuje, wujku! Kocham was! — oznajmiła, przytulając się najpierw do mnie, a później do rannego. Na widok jej radosnej twarzy moja złość na Klausa od razu wyparowała.

— To jeszcze nie koniec — odezwał się po raz pierwszy, od kiedy weszłam do pomieszczenia. Cóż on znowu wymyśl? Czyżby od tej trucizny w głowie mu się poprzewracało? — Jak zapewne wiecie, Natalia nie ma już praw do Julii — oznajmił, a ja miałam ochotę go uderzyć. Jak on mógł to powiedzieć przy dziecku?! — Z względu, że Nina bardzo kocha twoją córkę postanowiłem, że to ja i ona zostaniemy opiekunami Julii, dopóki ty nie odpokutujesz swojej kary — oświadczył, a ja miałam ochotę skakać z szczęścia. Ma on chyba dzisiaj  jakiś dzień dobroci! — pozmyślam uradowana. — Muszę korzystać dopóki się mu nie odwidzi!

— Nie bedie mogła spotykac sie z mamą? — zapytała smutnym głosem, a Klaus westchnął.

— Nie, wręcz przeciwnie. Będziesz spotykać się z matką codziennie, lecz to my będziemy odpowiadać za twoją edukacje i samopoczucie — wyjaśnił, a dziewczynka podskoczyła uradowana.

— Tiak! — Obróciła się w kierunku swojej pożal się boże matki. — Slyszalas mamusiu? — zapytała, a ta jędza potaknęła.

— Tak, kochanie. Jestem szczęśliwa, że dalej będziemy razem — oznajmiła, a ja miałam ochotę zwymiotować. Cóż za fałszywa suka!

CDN

Czy ktoś spodziewał się takiego obrotu spraw? Od razu mówię, że Klaus się nie zmienił. Wszystko co robi jest czymś spowodowane... Kolejny już w piątek! 

(Data opublikowania tego rozdziału: 08.03.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro