2. Powrót do Śródziemia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziała ile leżała na trawie, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, ale kiedy w końcu zdobyła się na uchylenie powiek, przeżyła tak wielki pierwszy szok, że z trudem powstrzymała się od wrzasku. Wciąż znajdowała się na ziemi, wokoło były drzewa, ale to zdecydowanie nie były już jej okolice. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i rozglądała się wokół, starając się przyjąć do wiadomości to, że wszystko wyglądało tak, jak Shire. Jasne, zwiedzała raz odtworzoną wioskę Hobbitonu, ale tutaj były ŻYWE HOBBITY, które zupełnie nie zwracały na nią uwagi i zajmowały się codziennymi sprawami.

Jeszcze gdyby się upiła, zrozumiałaby halucynacje, które spłatał jej umysł, ale w tamtym momencie mogłaby przysiąc, że była trzeźwa. Jeśli faktycznie znajdowała się tam, gdzie myślała (a wszystkie zdrowe fakty i przemyślenia zaprzeczały takiej ewentualności) to nie miała innego wyjścia jak tylko udać się do domku Bilba. Jeśli to wszystko było aż tak szalone, Gandalf mógł akurat przebywać w wiosce i robić pokaz sztucznych ogni. Mogła spróbować wyjaśnić mu całą sytuację i poprosić o pomoc, w końcu to czarodziej. Może trochę nienormalny, zadający się z wielkimi orłami i ekscentryczny, ale wciąż czarodziej.

O dziwo zgubiła się tylko dwa razy (prześmiewczo stwierdziła, że w książce mogło być trochę więcej instrukcji jak dostać się do norki) i kiedy już stanęła przed odpowiednimi drzwiami wyraźnie się pociemniło.

Drugi szok nastąpił, gdy stojąc chwilę na zewnątrz, usłyszała dobiegające ze środka głosy. Głosy, które mogły należeć tylko do TYCH osób. Parsknęła nerwowym śmiechem, cała kompania w jednym miejscu. Naprawdę musiała trafić akurat na dzień, gdy wyruszali na wyprawę, na końcu której ginęła trójka książąt?

Starając się jakoś opanować, zastukała dwukrotnie pięścią w drzwi, a po chwili jej oczom ukazała się twarz lekko poirytowanego Hobbita.

- Dzień dobry panie Baggins. Nazywam się Selaina. Czy mogłabym wejść? - zapytała, robiąc co tylko w jej mocy, by zabrzmieć najbardziej kulturalnie, jak tylko było to możliwe.

I raczej dobrze jej poszło, bo Bilbo zgodził się od razu.

- Oczywiście panno Selaino, zapraszam - powiedział z lekkim uśmiechem, a dziewczyna słyszała jak cicho mamrocze do siebie - Przynajmniej ona ma maniery.

Weszła do środka, uprzednio ocierając buty o trawę, by nie nanieść błota do norki, czym po raz kolejny zapunktowała u Bagginsa. Gdy tylko przekroczyła próg jadalni, jej oczom ukazała się tak dobrze znajoma grupka krasnoludów i czarodziej.

- Dzień dobry... - odezwała się cicho, ale to wystarczyło, by przy stole zapanowała cisza.

- Ach, moja droga. Nareszcie wróciłaś, czekaliśmy na ciebie - odpowiedział Gandalf, wprawiając ją w jeszcze większe osłupienie.

- Nie chciałam przeszkadzać, ja tylko chcę żebyś pomógł mi wrócić do domu.

- Ależ jesteś w domu, księżniczko. Usiądź z nami, pani.

Czyżby czarodziej brał jakieś zioła od Radagasta? To jedyne wyjaśnienie, jakie przychodziło jej w tamtym momencie do głowy.

Nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy przy piersi poczuła chłodne ostrze. Uniosła zaskoczony wzrok na Thorina, który z furią w oczach celował w nią swoim mieczem.

- Kim jesteś, dziewczyno? Dlaczego wyglądasz jak ona?... Dlaczego wyglądasz jak Sel?! - zagrzmiał, a białowłosa zobaczyła łzy w jego oczach.

Spojrzała na niego z konsternacją.

- Skąd znasz to przezwisko? Tak mówi na mnie tylko przyjaciółka.

Dębowa Tarcza lekko obniżył broń, ale wciąż mierzył do dziewczyny. Szary czarodziej postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

- Moi drodzy, spokojnie. Thorinie, opuść miecz. - A gdy ten z lekkim zawahaniem to zrobił, dodał - Przyjaciele, mam zaszczyt przedstawić wam piętnastego członka kompanii. Księżniczka Selaina, Pani Żywiołów.

Po tych słowach zapanował chaos. Balin opadł na krzesło, Dwalin wziął potężny łyk piwa, Bilbo rozglądał się zdezorientowany, a Thorin gwałtownie pokręcił głową, gdy dotarł do niego sens wypowiedzianych słów.

- Nie... Nie! Moja Sel zginęła setki lat temu podczas ataku orków! Byłem na pogrzebie, wszyscy to potwierdzili, opłakiwało ją całe Śródziemie!

- Jaka ,,twoja''?! Nie jestem niczyją własnością, nie mam kilkuset lat i przede wszystkim nie jestem stąd! - wtrąciła się fioletowooka.

- Uspokójcie się... Czas wam wszystkim powiedzieć co się stało tamtej nocy. Thorinie, Selaino, słuchacie? Dobrze, wszystko zaczęło się od tamtych pogłosek. Mówiono, że orkowie chcą zaatakować, nieoficjalnie to nasza księżniczka była celem. Pragnęli jej mocy, to mogło dać im nieskończoną władzę. Wtedy, gdy Selaina napisała do ciebie ostatni list, w nocy zostali zaatakowani. Nie było wyjścia, usunąłem wszystkie wspomnienia i wysłałem ją do innego świata. Nikt nie mógł tego wiedzieć, całe Śródziemie żyło w przekonaniu, że księżniczka zginęła podczas oblężenia. Prawdy nie znał nikt, istniało za duże ryzyko. Nie mogłem powiedzieć ci jak było w rzeczywistości, Thorinie.

Krasnoludzki książę siedział przy stole, a głowę miał schowaną w dłoniach. Był w szoku, nie wiedział czy wierzyć czarodziejowi. Przez tyle lat żył w przekonaniu, że jego Sel zginęła, utwierdziły go w tym przekonaniu reakcje rodziny półelfki, rozpacz siostry, znalezione lusterko i pogrzeb. Spędził wiele wiosen, opłakując przyjaciółkę i starając się zaakceptować jej nieobecność. Żył w przekonaniu, że Sel nie żyje, już do niego nie wróci, a teraz miało okazać się, że to wszystko było ukartowane? Cieszył się, oczywiście, w końcu dziewczyna żyła, ale tyle czasu spędził z myślą, że na świecie nie został mu nikt prócz Dis i siostrzeńców. Zwyczajnie był w szoku i nie wiedział co zrobić.

- Kłamiesz - wysyczała białowłosa w stronę Szarego, na co Dębowa Tarcza podniósł głowę. - Mieszkam w zupełnie innym świecie, mam tam rodzinę i nie wmówisz mi tych bzdur. Wy nawet nie istniejecie! Czytałam o was w książkach, jesteście fikcją.

- Niczego nie pamiętasz? - zapytał Balin.

- Nie! - krzyknęła zirytowana, na co Gandalf westchnął.

- Dobrze, opowiem ci twoją historię. Twoim ojcem był Król Krasnoludów Północy, Thromir. Urodziłaś się z początkiem drugiej ery, masz teraz trochę ponad pięć tysięcy pięćset lat. Jesteś półelfką, masz władzę nad czterema żywiołami. Króla Throra poznałaś gdy byłaś na przyjęciu z okazji narodzin jego syna, złapaliście dobry kontakt. Jednak to z Thorinem byliście nierozłączni, przyjaźniliście się lata, staliście się dla siebie niemal jak rodzeństwo. Brałaś udział w wielu bitwach i dwóch wielkich wojnach Drugiej Ery, w tym w Bitwie Ostatniego Sojuszu. Potrafisz świetnie strzelać z łuku i władać sztyletami. Uwielbiałaś szarlotkę, masz alergię na...

- Na sezam - podpowiedział Dwalin.

Białowłosa prychnęła.

- Tak, bardzo śmieszne. Doskonale opowiedziana historyjka, ale w jednym się pomyliłeś. Owszem, umiem strzelać z łuku, ale walki sztyletami dopiero się uczę.

- Niektóre zdolności mogły zaniknąć po pobycie w innym świecie - upierał się czarodziej.

- Przykro mi, ale nie macie żadnych dowodów na poparcie swojej tezy. - Półelfka zacisnęła dłonie w pięści, starając się opanować drżenie.

Thorin gwałtownie wstał, pobudzony jakąś myślą.

- Blizna - wymamrotał.

- Co?

- Sel miała bliznę na prawym boku, wyżej biodra. Została ciężko ranna podczas Bitwy Ostatniego Sojuszu i został jej tam ślad, sama mi to mówiła i ją pokazywała.

Fioletowooka wpatrywała się w niego w osłupieniu. Drżącymi dłońmi uniosła koszulkę, a oczom wszystkich ukazała się cienka linia biegnąca przez cały prawy bok.

- Ja... miałam ją od zawsze, lekarze nie wiedzieli czym mogła zostać zrobiona - wyszeptała.

- Mieczem. Zostałaś nim zraniona, gdy dowodziłaś oddziałem - wymamrotał czarnowłosy i stopniowo do niej podchodził. - Na karku masz pieprzyka, lewę ramię zdobią trzy, które układają się w linii prostej. Nienawidzisz gdy mocno wieje, fascynuje cię zima, boisz się szerszeni i zawsze, gdy je widzisz, to kładziesz się na trawie. Śpisz otulona kołdrą, nawet gdy jest gorąco, masz chłodne ręce, ale tylko wtedy gdy jesteś zestresowana lub wściekła. Wiem o tobie wszystko. Nie lubisz spać przy zapalonym świetle, widząc spadającą gwiazdę, drapiesz się w lewą dłoń, gdzie na kciuku masz bliznę, po tym jak kiedyś zakradliśmy się do kuchni i dotknęłaś gorącego pieca. Podpisując się ozdabiasz pierwszą literę swojego imienia, a twoje listy zawsze pachną fiołkami, przez co łatwo można je rozpoznać. To do mnie pisałaś gdy doskwierała ci nuda, ja zawsze kazałem przygotowywać szarlotkę na twój przyjazd, wiedząc jak bardzo uwielbiasz to ciasto. To przy mnie płakałaś, gdy byłaś pewna swojej winy w zmasakrowaniu oddziału, którym dowodziłaś w dwutysięcznym sześćdziesiątym drugim roku TE. Ja wybiłem ci z głowy pomysł ucieczki z domu, gdy przez pewien czas chciano cię wydać za księcia Leśnych Elfów. To do mnie przychodziłaś z problemami, ufając, że nikomu nigdy o tym nie powiem. Ja znam każdy twój sekret, sytuację z życia, wiem jak cię rozweselić, zmotywować. Ja studziłem twój zapał do głupich pomysłów, ale jednocześnie brałem udział w wielu z nich. To ze mną zawsze odwiedzałaś królestwo ojca, opowiadałaś o gwiazdach, a ja nie rozumiałem twojej fascynacji nimi... Znam cię jak nikt inny, Sel.

Dolna warga białowłosej drgała, oczy zaszły łzami, a ona chcąc nie chcąc, zaczęła wierzyć w tą całą historię. Przecież w przeciwnym wypadku niemożliwym było, by tyle o niej wiedzieli. Czuła to gdzieś w sobie, patrząc na Thorina miała nieodpartą myśl, że kiedyś już go spotkała i nie był jej obojętny.

Dębowa Tarcza stanął tuż przed nią i pogłaskał ją delikatnie po policzku, a następnie wziął jej twarz w swoje dłonie. Fioletowe i niebieskie oczy spotkały się w jednym momencie i to wystarczyło. Książę uśmiechnął się w ten charakterystyczny sposób, zarezerwowany tylko dla przyjaciółki.

- Witaj w domu, Sel - wyszeptał i przytulił ją do siebie.

Mimo początkowego spięcia, dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie, zamknęła oczy i oparła brodę na jego ramieniu. Nie wiedziała dokąd ją to zaprowadzi, ale była bardzo ciekawa.

~

Ponieważ wszyscy potrzebowali przyswoić nowe informacje, do stołu zasiedli dopiero dwie godziny później (czego Selaina nie omieszkała sprawdzić na swoim zegarku, który jakimś cudem działał). Półelfka znalazła się między Thorinem, a Filim, zaś obok blondyna był jego młodszy brat. Musieli ustalić szczegóły wyprawy, a teraz kilka kwestii mogło ulec zmianie.

Zanim jednak rozmowy się zaczęły, przywódca kompanii drgnął i wyciągnął z kieszeni lusterko. Położył je na stole i podsunął białowłosej pod nos.

- Dostałaś je ode mnie, znaleziono je w twoim pokoju na podłodze. To dlatego myślałem, że ty... - To słowo nie mogło mu przejść przez gardło. - Nigdy się z nim nie rozstawałaś, powinno wrócić do ciebie.

Półelfka przyglądała się drobiazgowi. Lusterko przypominało jej styl osmański, otwierało się, a na grzbiecie było wysadzane najpewniej szlachetnymi kamieniami. Niektóre z nich pośrodku układały się w literę ,,S'' i wszystkie były w kolorach bieli, szarości, zieleni i czerni. Naprawdę niezwykła rzecz.

- Nosiłeś je przy sobie przez te wszystkie lata? - zapytała po chwili.

- Zawsze.

- Dziękuję - powiedziała i schowała je do kieszeni.

Dębowa Tarcza zrobił dziwną minę, jakby czekając na to jedne przezwisko, a nie słysząc go, poczuł dziwną pustkę. Mimo, że go nie cierpiał, przyzwyczaił się do takiego stanu rzeczy.

Selaina tymczasem znalazła w domku Hobbita dość mocną wstążkę i splotła włosy w warkocz, przerzucając je przez ramię. Tak było o wiele wygodniej.

- Dobrze. Z tego co zrozumiałem, znasz tą historię i wiesz wszystko o tej wyprawie, również wliczając w to jej zakończenie - zaczął Gandalf.

Fioletowooka skinęła głową.

- Zgadza się, a to może nam sporo ułatwić. Muszę tylko opracować dobry plan na dalsze etapy i samą końcówkę.

~ I nie dopuścić do tego, by ktokolwiek z was zginął - dokończyła w myślach.

- Więc możesz nam powiedzieć jak się to wszystko skończy! - wykrzyknął Kili.

- Hola, mowy nie ma. Nie możecie o tym wiedzieć, bo nie wiemy co się wtedy stanie. Za dużo przeczytałam książek o łamaniu czasoprzestrzeni. Poza tym niespodzianki są takie fajne, bo ten, którego one dotyczą, nie ma o nich pojęcia - zakończyła z psotnym uśmiechem.

- Pogrywasz z nami w kotka i myszkę - burknął Dwalin, na co ta uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Ale mogę wam zdradzić, że negocjacje są bardzo przydatne, poćwiczcie je sobie.

- A co to niby ma znaczyć? Będziemy negocjować ze smokiem? - zapytał łysy krasnolud.

~ Nie wy.

- Nic więcej wam nie zdradzę. Chociaż chwila, Dwalinie, nic się nie zmieni, wciąż będziesz łysy.

I parsknęła śmiechem, widząc jego minę.

- Dobrze, a teraz na poważnie. Jest coś o czym powinniśmy wiedzieć już teraz? - odezwał się Balin.

- Nie oceniajcie niczego pochopnie.

- Księżniczko? - dociekał Gandalf.

- Nie mów tak do mnie, dziwnie się czuję. Mówię poważnie, nie oceniajcie po pozorach, nie wierzcie w plotki, wiele rzeczy jest innych niż się to wydaje. Dobra, teraz przechodzimy do mnie. Zacznijmy od tego, że nie potrafię zbyt dobrze walczyć sztyletami. Może kiedyś tak było, ale aktualnie nie idzie mi to zbyt dobrze. Krótko mówiąc, jeśli chcecie bym wam pomogła i przeżyła wyprawę, musicie mnie nauczyć jak się nimi posługiwać.

Dziewczyna nie lubiła przyznawać się do swoich słabości, ale w tym przypadku nie miała wyjścia. Poza tym wierzyła, że nauka nie będzie aż tak trudna.

- Fili ci pomoże - odezwał się książę Ereboru, a wspomniany krasnolud kiwnął głową.

- Zaczniemy jutro, będziemy ćwiczyć wieczorami i podczas postojów. Zanim ta wyprawa dobiegnie końca, będziesz świetnie władać sztyletami, a może i spróbujemy z nożami? A w końcu i mieczem...

- Dobra, plan treningu obmyślisz później - roześmiał się brat blondyna.

Selaina przypomniała sobie o jednej ważnej rzeczy.

- A tak w ogóle to macie więcej koni?

- Tak, z tym nie będzie problemu. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że większość twoich umiejętności mogła ulec zmianie. Jeździłaś kiedyś konno? - Czarodziej, w opinii dziewczyny, nareszcie zaczął myśleć logicznie.

- Nie, ale czytałam dużo książek, a sąsiadka miała stadninę i byłam tam z dwa razy. Raczej nie powinnam mieć większych problemów, a nawet jeśli, szybko to opanuję.

- Jesteś pewna? - zapytał syn Thraina.

- Muszę, inaczej nici z towarzyszenia wam i zmienienia przyszłości.

- W porządku. Czy jest coś jeszcze o czym powinniśmy wiedzieć?

- Teoretycznie jestem starsza od ciebie, ale z naszej dwójki to ty masz już pasma siwych włosów - dodała ze złośliwym uśmieszkiem.

- Twoje są całe białe! - Krasnolud ochoczo kontynuował tą rozmowę, przypominała mu dawne czasy, jak gdyby nic się nie zmieniło, a jednocześnie wszystko.

- Ale to mój naturalny kolor od urodzenia. Twoje są wynikiem starości.

Przy stole rozległ się śmiech rozbawienia, a Dębowa Tarcza ostentacyjnie udawał obrażonego.

~

Późnym wieczorem Selaina zaczęła sobie układać w głowie wszystkie cele, jakie musiała zrealizować. Wiedziała, że przede wszystkim trzeba przekonać Bilba do wyprawy. Nie miała pewności czy jej przybycie czegoś nie zmieniło, a wolała dmuchać na zimne, niż się potem sparzyć.

Z pewnością musieli też dotrzeć do Rivendell, odbyć akcję z trollami, by wejść do ich jaskini. To były na ten moment najważniejsze cele na najbliższe miesiące, nad resztą zastanowi się poźniej. Nie wiedziała jednak co zrobić z Thrainem. Przecież krasnolud jeszcze żył, mimo, że był słaby. Wiedziała też jednak, że gdyby powiedziała o tym fakcie komukolwiek, natychmiast ktoś ruszyłby do ruin Dol Guldur i chciał go ratować. A przecież szanse na to miał jedynie Gandalf, któremu zresztą się nie powiedzie. Po dogłębnym zastanowieniu postanowiła zostawić tą sprawę. Może w trakcie coś się wyjaśni, a póki co, trzeba skupić się na bliższych celach. Nie mogła w końcu uratować wszystkich.

Widząc, że Hobbit pozbierał się już po omdleniu i siedział w fotelu, podeszła do niego, niosąc w dłoniach dwa kubki z herbatą.

- Już lepiej? - zapytała, podając mu gorący napój i siadając w fotelu obok.

Baggins spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, ale przyjął napar i uśmiechnął się delikatnie.

- To jakieś szaleństwo. Przybyło do mnie kilkunastu krasnoludów i czarodziej, którzy chcą zabić smoka i zdobyć górę. Ba! Do tego chcą mnie na włamywacza!

Selaina odwzajemniła jego uśmiech.

- A co ja mam powiedzieć? Wczoraj byłam normalną dziewczyną, której największym problemem na tamten moment było zorganizowanie urodzin. Teraz okazuje się, że pochodzę z tego świata i muszę zmienić bieg historii. Więc tak, masz rację, to istne szaleństwo.

- Co zrobisz? - zapytał Hobbit.

- A co mogę? Wyruszę z nimi na tę wyprawę, zmienię to, co trzeba i będę się zastanawiać czy mogę wrócić do domu. Ty nie masz tego problemu, nie musisz łamać czasoprzestrzeni by wrócić.

- A możesz mi obiecać, że wrócę?

Białowłosa westchnęła. Ty by było na tyle, jeśli chodzi o tajemnice wyprawy.

- Oficjalnie nie. Jednak między nami, jesteś wspaniałym Hobbitem i jeśli zdecydujesz się wyruszyć, z pewnością już nie będziesz taki sam, ale odnajdziesz przyjaciół. Tylko nie zapomnij wziąć chusteczek - mruknęła do niego, uśmiechając się psotnie.

Bilbo spojrzał na nią zdziwiony, ale zanim zdążył powiedzieć choćby słowo, ta wstała i odeszła do salonu.

- Porozmawiałaś z naszym Hobbitem? - zapytał Kili, gdy tylko ją zobaczył.

- Niczego się ode mnie nie dowiesz, cwaniaku - odpowiedziała, wiedząc o co mu chodzi.

- No weź, mnie nie powiesz? - Zrobił smutną i uroczą minę, a białowłosa musiała użyć dużego zapasu samokontroli, by nie ulec.

- Ani mnie? - Dołączył się starszy brat.

- Przestańcie robić takie miny! - Dziewczyna już prawie pękała.

Tymczasem bracia, widząc jej stan, starali się jeszcze bardziej złamać jej opór.

- Thorin! Twoi siostrzeńcy mnie atakują! - krzyknęła w końcu półelfka.

Krasnoludzki książę wszedł do pomieszczenia i z rozbawieniem przyglądał się zaistniałej sytuacji.

- Mają moje pozwolenie.

- Hej! A gdzie wsparcie przyjaciela? - jęknęła, usiłując nie patrzeć na braci.

- To w imię dobra wyprawy. - Przyszły król wzruszył ramionami. - A jeśli nie chcesz bym ja też dołączył, a wierz mi, potrafię robić słodkie oczy, to powiedz nam jeszcze przynajmniej dwie wskazówki.

- Nie zrobisz tego - powiedziała fioletowooka, ale wcale nie była już taka pewna.

W odpowiedzi Dębowa Tarcza zrobił taką minę, że nie minęły nawet dwie sekundy, a księżniczka pękła.

- Dobra! Durinie, nie sądziłam, że tak potrafisz. Zrobimy tak, powiem wam jedną małą tajemnicę i wskazówkę do naprawdę istotnej rzeczy. Może tak być?

Cała trójka kiwnęła głowami usatysfakcjonowana, a dziewczyna westchnęła głęboko.

- Oto tajemnica, Gandalf bardzo lubi orły i jest potężny, wbrew pozorom.

- Co to niby ma znaczyć? - zapytał zdezorientowany Kili.

- No przecież nie podam wam wszystkiego jak na tacy, już i tak za dużo wiecie. A oto wskazówka, gdzie dwóch się bije, tam pięciu będzie.

Miny krasnoludów były bezcenne.

- A nie przypadkiem ,,Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta''? - podpowiedział Fili, na co półelfka pokręciła przecząco głową.

- Pięć. Ale dobra, mała pomoc. Moje ulubione książki noszą tytuły: ,,Niezwykła podróż, Pustkowie... oraz Bitwa pięciu armii''. To wszystko, wiecie już zdecydowanie za dużo!

- Teraz mam jeszcze więcej pytań i mniej odpowiedzi - mruknął Thorin.

Selaina posłała w jego stronę uśmiech.

- Myśl to cecha każdego dobrego władcy. A teraz żegnam panowie, idę poszukać sobie jakiejś torby i czegoś, co by się nam przydało w wyprawie.

Syn Thraina pokręcił głową, patrząc na oddalającą się sylwetkę dziewczyny.

- Cała Sel... Tylko ona potrafi tak odpowiadać na pytania, że ma się jeszcze więcej wątpliwości.

- Zawsze taka była? - zapytał blondyn.

- Zawsze. Ma to swój urok i można powiedzieć, że już się do tego przyzwyczaiłem - przyznał Dębowa Tarcza.

- Nie mówimy jej o matce? - zapytał po chwili najmłodszy książę.

- Póki co, nie. Musi przetworzyć sobie w głowie te informacje, później zastanowimy się co dalej.

Całą trójką przyglądali się jak półelfkę dopadła reszta kompanii.

- Sele... Sal... Selae... za trudne to imię! Sel, może pokazałabyś nam trochę magii? - zapytał Nori po chwilowej walce.

- A jeśli coś się stanie?

- Prosimy! - Cała kompania zrobiła maślane oczka.

- W porządku. - Fioletowooka uniosła ręce w obronnym geście. - Co chcecie zobaczyć?

- Co tylko zechcesz! - odezwali się zgodnie.

Na sam początek dziewczyna uniosła obie dłonie, by po chwili zapłonął na nich niebieski ogień. Dwie bańki wody uformowała na kształt serc, mieniących się jak tęcza, a następnie przemieniła w płomienie tego samego koloru, które rozproszyły się po pomieszczeniu. Z jej dłoni wyrósł także kwiat, fiołek, który zamknięty został w wodnej bańce, by po chwili spłonąć. Na koniec kręcąc palcem utworzyła małą trąbę powietrzną, z której wyfrunęły słowiki.

Gdy skończyła, natknęła się na oczy Fili'ego, które wpatrywały się w nią z iskierkami. Uśmiechnęła się delikatnie i zostawiła ich samych, a krasnoludowie pogrążyli się w rozmowie.

- Widziałeś ten ogień?!

- A te ptaki?

- Ten kwiatek tak po prostu wyrósł z jej dłoni!

- Myślicie, że wyczaruje mi gitarę z drewna, jak ją poproszę?

~

Tymczasem Selaina (za pozwoleniem Bilba) przeszukiwała norkę. Znalazła sobie jakąś śrenią torbę, a nawet futro z kilkoma miejscami na mniejsze rzeczy. Od razu schowała tam aparat, nie zamierzała go zgubić, może uda jej się namówić resztę na wspólne zdjęcie. Oprócz tego udało jej się także zdobyć linę, dwa małe noże (stwierdziła, że zawsze lepiej je mieć przy sobie), trochę opatrunków i bandaży, pierścień, w którym było ukryte małe ostrze, a także dwa sztylety, ukryte w małej pałce. Może i nie potrafiła się jeszcze nimi bronić, ale broni nigdy nie za wiele. Niedługo później doszukała się nawet odzieży odpowiedniej dla kobiet na podróż. Stwierdziła, że to musi jej wystarczyć, może w Rivendell będą mieli coś bardziej odpowiedniego? U trolli będzie też mogła zaopatrzyć się w trochę więcej broni.

Od myśli odciągnęło ją ponure, ale i pełne szacunku oraz nadziei, ciche mruczenie. W miarę upływu czasu zmieniało się ono w uwielbianą przez nią pieśń.

Far over the misty mountains cold

To dungeons deep and caverns old

We must away, ere break of day

To seek our pale enchanted gold

The dwarves of yore made mighty spells

While hammers fell like ringing bells

In places deep, where dark things sleep

In hollow halls beneath the fells

For ancient king and elvish lord

There many a gleaming golden hoard

They shaped and wrought, and light they caught

To hide in gems on hilt of sword

On silver necklaces they strung

The flowering stars on crowns they hung

The dragon-fire in twisted wire

They meshed the light of moon and sun

Usłyszała w ich głosach niewyobrażalną tęsknotę i właśnie wtedy obiecała sobie, że doprowadzi ich wszystkich do domu i zadba o szczęśliwe zakończenie. Nawet własnym kosztem, oni na to zasługiwali.


Aż dziwnie w tak krótkim czasie, nie? A jutro do południa może uda mi się wstawić rozdział z Freda. O ile dzisiaj skończę robić ostatnie poprawki. I wstanę jutro koło ósmej. Ktoś w to wierzy?
Jadę do rodziny na grilla, wstawiam to właściwie z samochodu xd.
Wiadomo do kogo ta wiadomość: Jeśli pójdziemy się upić i będę do ciebie pisać z jakąś propozycją wiadomości do pana D., masz mnie powstrzymać. Nie ważne jak.
Trzymajcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro