5. Czy krasnoludy są jadalne?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Następnego dnia obudziła się chwilę przed kompanią, wzięła więc łuk i oddaliła się nieco z zamiarem poćwiczenia. Jednak po kilku strzałach poczuła, że nie jest sama. Naciągnęła cięciwę i obróciła się z łukiem wymierzonym w Fili'ego. Widząc go, odetchnęła i opuściła broń.

- Nie strasz mnie tak.

- Masz całkiem dobry refleks - przyznał krasnolud, a ona poczuła lekkie ciepło na policzkach.

- Postawiłam sobie za cel przeżyć jak najdłużej.

- Właściwie, od jak dawna uczysz się strzelać? - zapytał, patrząc na poprzednie strzały, które były dobrze wymierzone.

- Wszystko zaczęło się od waszej historii. Miałam wtedy jakieś dziesięć lat i byłam zachwycona waszymi umiejętnościami, a kiedy zobaczyłam Kili'ego z łukiem... Cóż, męczyłam rodziców tak długo, że w końcu nie wytrzymali i na czternaste urodziny dostałam łuk, znaleźli mi także nauczycielkę. Od tamtej pory regularnie ćwiczyłam, a w wieku siedemnastu lat poprosiłam o sztylety. Tu już nie poszło tak prosto, spotkałam się z kategoryczną odmową. Ja jednak nie zamierzałam ustąpić i gdy tylko skończyłam osiemnastkę, kupiłam sobie parę prawdziwych ozdobionych w elfickie runy sztyletów. Tylko tutaj nie było już żadnego nauczyciela, po prostu starałam się naśladować wasze ruchy. No ale łuk wyszedł mi chyba całkiem nieźle, co? - Zakończyła swój monolog oczekując odpowiedzi krasnoluda.

- Nieźle to mało powiedziane. - Zaśmiał się delikatnie. - Wracajmy, bo pewnie reszta już wstała i wujek mi chyba urwie głowę jak zobaczy, że cię nie ma.

- Wszyscy traktujecie mnie jak małą dziewczynkę - mruknęła pod nosem, ale posłusznie podążyła za krasnoludem.

Kiedy dotarli do obozu, reszta kompanii faktycznie była już na nogach i gorączkowo się rozglądała. Pierwszy dopadł ich Thorin.

- Gdzie wyście byli?! Wiecie co tu się działo jak zobaczyliśmy, że was nie ma, mało nie zszedłem na zawał!

- Oj, wujku przecież nic takiego się nie stało, obudziłem się i spostrzegłem, że nie ma Sel, więc poszedłem jej szukać a ona po prostu chciała postrzelać z łuku. Jak tylko skończyła to przyszliśmy. - Fili próbował jakoś załagodzić sytuację.

Białowłosa odetchnęła z ulgą, gdy w końcu wszyscy się zamknęli i mogli ruszyć w dalszą drogę.

~

Pod wieczór znaleźli jakąś polanę i zaczęli dyskutować (w międzyczasie kłócąc się z Gandalfem, który wyparował), ale Selaina wolała podszkolić się ze sztyletami, a widząc, że Fili wybył gdzieś z bratem, postanowiła wziąć sprawy we własne ręce.

- Idę dosłownie parę kroków od was, chcę potrenować, więc już nie musicie schodzić przeze mnie na zawał - zwróciła się do swoich towarzyszy.

- Bardzo śmieszne - mruknęli.

Patrząc na zegarek spędziła na treningu jakieś dwie godziny zanim nie poczuła głodu. Swoją drogą była ciekawa ile odmierzacz czasu wytrzyma, tak samo jak aparat, który schowany miała w futrze, nie chcąc by zniknął razem z koniem. Ruszyła do obozu, ale kiedy tam dotarła nikogo nie było. Stanęła w miejscu, mrugając jedynie oczami, gdy nagle ją olśniło. ,,No jasne, Trolle!''

Jak mogła być taka głupia?! Chce zmienić bieg wydarzeń, a póki co nie zmieniło się nic.

Od razu pognała w miejsce, gdzie miała nadzieję zobaczyć resztę. Oczywiście, że jej oczom ukazała się związana kompania i Bilbo próbujący grać na czas. Westchnęła, te miniaturki wcale nie chciały współpracować. Bezszelestnie do nich podeszła i szepnęła:

- Ej, uspokójcie się. Pomogę wam, ale przestańcie się kłócić z Bilbem, bo on próbuje wam pomóc.

Kiedy wreszcie zaczęli używać mózgów, schowała się w krzakach. Tam rozłożyła łuk, naciągając strzałę na cięciwę. Wypuściła drżący oddech, w trolli jeszcze nie celowała, nie miała nawet pojęcia czy zdoła się przebić przez ich twardą skórę. Ba, oni mogli nawet nic nie poczuć. Wystrzeliła jednak kilka strzał trafiając we ,,wspaniałych kucharzy''. Poczuli, to było pewne, bo zaraz zaczęli się rozglądać kto ich trafił, ale najwyraźniej ze wzrokiem nie było u nich najlepiej. Zrezygnowali więc i dalej obydwoje gadali z Bagginsem na temat tej szałwii... Selaina skamieniała. Zaraz, dwoje! Gdzie jest trzeci?! Zaczęła się gorączkowo rozglądać, gdy nagle poczuła jak coś ją łapie i podnosi do góry. Okazało się, że znalazła swoją trzecią zgubę.

- Puść mnie! - Zaczęła się wyrywać, ale troll pod względem masy i uścisku, nie należał do najsłabszych.

- Patrzcie chyba znalazłem naszego strzelca.

Nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy poczuła krótki, ale dosyć ostry ból głowy. Cicho syknęła, czy czarodziej musiał użyć akurat swojej laski? Nie dało się rozwalić tego kamienia inaczej? Trolle zamieniły się w skały, a ona utknęła w pięści jednego z nich.

- Po prostu skacz! - wołał Dwalin, a ona ostatkiem sił powstrzymywała się przed zesłaniem na niego jakiejś burzy śnieżnej.

- Jakbyś nie zauważył, ta skamielina mnie trzyma i nie jestem w stanie się z niej uwolnić!

- Masz moce, rozpuść ją. - Krasnolud wzruszył ramionami.

- Niech go ktoś ode mnie walnie!

W końcu Fili wspiął się z bratem na skamieniałego stwora i po kilku machnięciach bronią, skała zaczęła pękać.

- EJ! - Dziewczyna zdążyła tylko krzyknąć, gdy poczuła jak spada.

W następnej chwili Thorin trzymał ją już bezpiecznie w ramionach.

- Następnym razem poproszę jakieś ostrzeżenie, gdy będziecie próbowali mnie zabić - jęknęła, na co bracia wzruszyli ramionami, ale posłali jej przepraszające uśmiechy.

- W porządku? - zapytał Dębowa Tarcza, wskazując głową na pęknięty głaz.

Kiwnęła głową, a w czasie gdy w końcu ją puścił, naskoczył na czarodzieja i wciąż nie przeprosił Bilba, ktoś znalazł jaskinię trolli. Zapach, który pozostawili po sobie jego właściciele był nie do wytrzymania, więc wzięła tylko trochę strzał i parę sztyletów, po czym wyszła.

- Lokata długoterminowa założona? - zapytał Fili, podchodząc do niej.

- Chyba zaraz kończą, ale tak między nami i tak po nią nie wrócą.

- Wszyscy zginiemy czy wystarczy nam złoto z Ereboru?

- Jedno nie wyklucza drugiego, czyż nie? - Posłała w jego stronę niewinny uśmiech.

Wiedziała, że kuce uciekną, ale zwierzęta miały przy sobie potrzebne rzeczy. Z drugiej strony musiały się spłoszyć. Umknęła więc szybko i podeszła do kuca należącego do Thorina, logicznie rzecz biorąc, chyba również był przywódcą stada. A podobno zwierzęta słuchały się elfów.

- Mellin le, udajcie się do Doliny Rivendell.

Ponownie dołączyła do grupy, mając nadzieję, że te wszystkie opowieści faktycznie były prawdą.

- A on skąd się tu wziął? - szepnęła do Hobbita, widząc Radagasta.

Nie nastawiła się jeszcze psychicznie na bieg, przecież wf zdawała cudem! Jej wina, że wolała zajęcia na basenie niż robienie tych głupich kółek na ocenę? Prawda była taka, że ten kto chciał i tak potem ćwiczył, a reszta nie tykała się aktywności do końca życia, zmuszanie do tego przez kilkanaście lat nic nie dawało.

- Kuce uciekły!

Selaina jęknęła cicho. Może trzeba było dać każdemu po kostce cukru, tak na zachętę, by na pewno uciekły gdzie trzeba? Obiecała Bilbowi torbę z powrotem.

- Biegiem, JUŻ! - zarządził Thorin, gdy Radagast Bury zajął się odciąganiem orków.

No to zaraz się okaże czy krasnoludowie to faktycznie urodzeni sprinterzy, przebiegło jej przez myśl. Ona z pewnością nim nie była.

To było najgorsze kilkanaście minut w jej życiu, myślała, że wypluje płuca.

- HEJ, właściwie dlaczego nie wyczarujesz jakiejś chmury, by nas przenieść? - krzyknął w pewnej chwili Dwalin.

- Oh, przepraszam, że nie mam na tyle siły, by udźwignąć kilkunastu krasnoludów, czarodzieja i Hobbita!

- Tutaj, głupcy! - Czy Gandalf nie mógł znaleźć tego przejścia szybciej? Swoją drogą, nauczyciel powinien jej za to wystawić najwyższą ocenę i zwolnić z jakichkolwiek ćwiczeń do końca studiów.

Widząc, że wszyscy zdążyli już wejść do jaskini, stanęła przed wejściem i zaczęła strzelać z łuku zabijając orków i wargów. Wydawało się to dużo łatwiejsze, gdy myślała o nich jak o specjalnie zrobionych kukłach, a nie żywych istotach.

- Idźcie, dogonię was później! - krzyknęła w stronę kompanii, strzelając w międzyczasie do warga.

- SELAINO! - No proszę, najwyraźniej jak Thorin się martwi, jest w stanie wymówić jej imię.

Chciała normalnie wślizgnąć się do jamy, ale oczywiście skończyło się na potknięciu. Zdecydowanie powinna nad tym popracować.

- Już ci nie uwierzę, że nie potrafisz wymówić mojego pełnego imienia - powiedziała do krasnoluda i z jękiem podniosła się z ziemi.

- Nie widzę dokąd prowadzi ta ścieżka, idziemy nią czy nie? - spytał Dwalin.

- Jeszcze się pyta, oczywiście, że tak! - Bofur od razu pomyślał za resztę i skierowali się w prawo.

W tamtym momencie jednym co zajmowało myśli dziewczyny było to, by cała kompania zachowywała się z kulturą. Niedługo mieli ujrzeć Dolinę Rivendell...



Okej, wstawienie tego rozdziału trochę się przeciągnęło, przyznaję. Miałam takie zamieszanie, że ledwo to ogarnęłam. Oczywiście, że już zapomniałam pantofli. Mamy uroczego sąsiada za ścianą, który śpiewa pod prysznicem, miasteczko AGH żyje swoim życiem, ale jest super. To poczucie, że nikt nad tobą nie stoi i możesz wreszcie robić coś po swojemu, jest niesamowite. Tak, wiem, że jestem tu od paru godzin.

Nie mam pojęcia kiedy wstawię następny, mam jeszcze trochę rzeczy do ogarnięcia na miejscu, ale mam nadzieję, że wyrobię się do końca tego tygodnia.

Teorie, pytania, cała reszta>>>>>>

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro